Środa Popielcowa, Wielki Post – komentarze do czytań i modlitwy

Jezus w swoim Sercu ma już przed sobą Mękę

Czy pamiętamy, o co byliśmy proszeni? Do czego byliśmy zaproszeni? Czy pamiętamy, czego oczekuje Jezus od nas w tych dniach? Jezus uczynił nam wielką łaskę. Obdarował nas swoją obecnością w tych dniach w sposób szczególny. Jezus pragnie w naszych sercach przeżywać Wielki Tydzień. W ten sposób chce, byśmy bardziej zbliżyli się do Boga, byśmy lepiej poznali Jego miłość, by nasze serca stały się pełne tej miłości, byśmy pełniej zaczęli żyć Zmartwychwstaniem. Bóg udziela swojej łaski poznawania Jego życia, poznawania Go samego. Chce, by nasze serca, niczym serca świętych, żyły w ogromnej bliskości Jezusa. Postarajmy się otworzyć na tę cudowną rzeczywistość Boga, na Jego obecność. Postarajmy się otworzyć na opisane w dzisiejszej Ewangelii (J 13,21-33.36-38) wydarzenia. Nie patrzmy oczami ciała, ale oczami duszy. I oczami duszy zobaczmy Jezusa, który przygotowuje się już do najważniejszego wydarzenia.

Serce Jezusa jest smutne. Tylko On wie, co będzie się działo w Wielki Czwartek i w Wielki Piątek. Tej łaski udziela także swojej Matce, która sercem czuje zbliżającą się mękę Jej Syna. Te ostatnie dni są dla Jezusa szczególnie trudne. Spędza je ze swoimi uczniami, ze swoimi apostołami i widząc ich serca, wiedząc, co w nich jest ogarnia Go smutek. Oni niczego jeszcze nie rozumieją. Pomimo, że byli z Nim przez trzy lata, pomimo, że tłumaczył im wiele rzeczy, to jednak nadal żyją w nieświadomości. I chociaż uważają, że kochają Jezusa, chociaż uważają, że poświęcili Mu swoje życie, to nie jest to do końca prawdą. Nadal żyją swoim dawnym życiem, dawnym myśleniem, dawnym spostrzeganiem świata, rzeczywistości. Nie są jeszcze ludźmi duchowymi. Nadal są cieleśni i nadal po ludzku tłumaczą sobie wiele spraw związanych z Jezusem.

Jezus w swoim Sercu ma już przed sobą Mękę. Widzi ją i tym bardziej cierpi, wiedząc jak Jego umiłowani uczniowie rozproszą się, ze strachu uciekną. Jezus wie, jak bardzo są słabe ich serca i wie, jak bardzo będą zalęknione, kiedy Jezus zostanie uwięziony kiedy będzie torturowany i kiedy będzie szedł na Golgotę. Jezus widzi wielki strach w ich sercach, kiedy zostanie złożony do grobu. On widzi już teraz ich rozpacz, niemalże obłęd tej rozpaczy. Tym bardziej cierpi, gdy słyszy buńczuczne ich zapewnienia niejako małych chłopców, którzy chwalą się swoimi umiejętnościami, swoją siłą, co nie ma pokrycia w rzeczywistości. A apostołowie nie rozumieją Jego zamyślenia, pojawiającego się smutku na twarzy. Nie widzą. Nie chcą widzieć. Jezus przeżywa samotność już w tych dniach. Cierpi z powodu samotności. Nie ma wokół siebie ludzi, którzy wiedzieliby to, co wie On i w związku z tym, którzy by razem z Nim czekali na ten czas. Jest tylko Jego Matka Maryja. Jednak chociaż w Jej ramionach doznaje pewnego pocieszenia, to z drugiej strony, widząc cierpienie Matki jeszcze bardziej cierpi.

Jezus wraz ze swoją Matką razem przeżywają ten czas bardzo trudny. I my postarajmy się świadomie jednoczyć się z Nimi. Postarajmy się, wchodząc w ten czas, uświadamiać sobie te uczucia, jakie miał w Sercu Jezus, byśmy mogli być bliżej Niego. Postarajmy się uświadomić sobie, iż tutaj teraz Jezus przeżywa Wielki Tydzień. Tu jest Jego Jerozolima, tu jest Wieczernik, tu jest to miejsce. A my jesteśmy Jego uczniami, Jego apostołami. I to nasze serca są jak serca małych chłopców, którzy przechwalają się, czego to nie potrafią, którzy zapewniają o swojej miłości. Są nieświadomi swojej słabości, nieświadomi rzeczywistości, jaka za chwilę ich ogarnie. I tego, że w tej rzeczywistości nie będą potrafili się odnaleźć i upadną. I prawdziwie będą małymi chłopcami, bezbronnymi, przerażonymi, bez swojego Nauczyciela. I dopiero wtedy wyjdzie na jaw, jakie są ich serca. Dopiero wtedy zobaczą, jaka ich miłość była mała. Dopiero wtedy zobaczą, że strach był większy od miłości, że w słowach owszem byli mocni, ale w czynach okazali się za słabi. I opuścili swojego największego Przyjaciela, wyrzekli się Go, bali się do Niego przyznać. I nie towarzyszyli Mu w najstraszliwszej drodze ku śmierci. Ze strachu nie potrafili podjąć Krzyża razem z Nim. Ze strachu przed ludzką opinią bali się Mu współczuć i okazywać to współczucie. Teraz są szczęśliwi i niemalże chwalą się tym, że są wybrani przez Jezusa. Czują się ważni, kiedy otaczają Jezusa, kiedy chronią Go przed napierającym tłumem, kiedy podchodzą do nich ludzie, którzy potrzebują uzdrowienia i proszą, by się wstawili u Jezusa za nimi. Wydaje im się, że są wielcy. A jakże mali się okażą w chwili próby. Jezus to wszystko widzi.

Piękne są słowa dzisiejszego pierwszego czytania (Iz 49,1-6) i Psalmu (Ps 71, 1-6. 15.17). To prawda, część z nich opisuje Jezusa zapowiadając Jego przyjście. A jednocześnie te słowa są skierowane do nas, do dusz wybranych. To nas Bóg zrodził, ukształtował w łonie matki, wybrał, byśmy nieśli światło do najdalszych zakątków świata – Boże światło, Bożą miłość. To my w Bogu mamy pełne oparcie. To Bóg dla nas jest skałą zbawienia, schronieniem. To w Nim możemy pokładać pełną ufność, możemy mieć pewność Jego ciągłej opieki nad nami. To nas Bóg naznacza swoim wybraństwem i nas czyni swoimi posłańcami. Przeczytajmy sobie jeszcze raz te słowa z księgi Izajasza (49,1-6), a potem słowa z Psalmu (71,1-6.15.17) i przyjmijmy je do serca. A potem pomyślmy jak bardzo ranimy Jezusa nie przyjmując każdego dnia, o każdej porze łaski tego wybrania. Nie przyjmując poprzez ciągłe zajmowanie się sobą i swoimi sprawami, poprzez nie stawanie przed Bogiem w prawdzie, w pokorze, tylko poprzez zachowanie niejako małych chłopców. Każdy z nas ma w sobie Piotra, który zapewnia Jezusa, że wszędzie może iść, w każde miejsce, nawet życie oddać za Niego. W każdym z nas jest Jan, który kocha Jezusa i przytula się do jego piersi. W każdym z nas są i inni apostołowie. Jakże różni, różnych charakterów, temperamentów. Ale wiedzmy również, że w każdym z nas są zadatki również na Judasza. Żaden człowiek nie jest wolny od zdrady, nie jest wolny od zła. Tylko dlatego żyjemy z Jezusem, bo On tej łaski nam udzielił. Tylko dlatego nie zdradziliśmy Go w taki sposób jak Judasz, bo On uchronił nas od tego. Ale serca nasze skłonne są do każdego zła.

Nie mówimy tego po to, abyśmy teraz załamywali się, ale po to, byśmy potrafili stanąć w prawdzie przed Jezusem, który właśnie rozpoczyna Wieczerzę i dzieli chleb razem ze swoimi umiłowanymi apostołami. Razem z nimi przebywa, je, pije, rozmawia, dzieli swoje życie prawdziwie z nimi. Oni są przede wszystkim biorcami tego życia, nie potrafią jeszcze dawać. Cały czas zwróceni są tylko do siebie, nie do Jezusa, chociaż wydaje im się, że są wpatrzeni w Niego. Patrzą dlatego, że myślą o sobie. Gdyby prawdziwie byli w Niego wpatrzeni i żyli dla Niego wszyscy staliby przy Nim podczas pojmania w Ogrójcu. Razem byliby z Nim w nocy, gdy Go torturowano. Każdy z nich zasłaniałby Jezusa podczas biczowania. Razem nieśliby Krzyż. Każdy z nich podał by swoje dłonie i swoje stopy do ukrzyżowania. Dlatego mówimy, że tak naprawdę nie byli wpatrzeni w Jezusa i nie dzielili swojego życia z Nim. Oni brali, ale nie dawali. Żyli dla siebie. Podobnie żyjemy i my.

Bardzo ważne jednak jest, aby zdać sobie z tego sprawę, jaki się ma stosunek do Jezusa? Ważne jest, aby poznać tę prawdę, jak bardzo jest się słabym. Jak miłość, o której się mówi Jezusowi, jest maleńka, prawdziwie żadna. I kiedy człowiek tak poznaje siebie i staje przed Jezusem, który podczas tej Wieczerzy daje siebie nam, wtedy człowiekowi otwierają się jeszcze szerzej oczy na Bożą miłość. I zaznaje wzruszenia tą niepojętą Bożą miłością, otrzymywaną za darmo. I wtedy serce człowieka pragnie być przy Bogu. Zdając sobie sprawę ze swojej małości, nicości, nędzy, mimo to, pragnie chociaż swoją nędzą Go wspierać. To jest najpiękniejsze, co może zrobić dusza, która już przestaje być Piotrem twierdzącym, że wszędzie pójdzie za Jezusem i wszystko przetrzyma dla Niego, bo dusza wie, że bardziej skłonna jest do zdrady, do ucieczki. Ale doświadczając Bożej miłości z całych sił pragnie na nią odpowiedzieć. Wie, że jej odpowiedź jest niczym, ale nic innego zrobić nie może. Więc pragnie być przy Jezusie z miłości, której właściwie nie posiada. O dziwo ten paradoks zbliża bardzo duszę do Boga, bo to prawda sprawia, że dusza może w końcu przytulić się do Boga. Prawda, którą poznaje o Bogu i o sobie. I w tej prawdzie może przyjąć dar Zbawienia.

Oddajmy dzisiaj swoje serca Bogu z tą świadomością, iż więcej w nas jest Piotra, Judasza niż świętego człowieka. Oddajmy te serca ze świadomością, że chociaż jesteśmy niczym, to Bóg kocha nas niepojętą miłością i pragnie, byśmy tę miłość przyjęli. Daje nam ją za darmo i powołuje, byśmy ją nieśli wszędzie, głosili wszędzie. Byśmy, tak jak Jezus, stawali się światłem dla Boga. Matka Najświętsza niech wstawia się i modli się o to, by nasze serca więcej rozumiały i widziały.

Modlitwa

Jezu mój, Ty jesteś Panem mojego serca! Ty jesteś wszystkim dla mnie. Spójrz na te dusze najmniejsze. One również pragną tego, abyś Ty był wszystkim dla nich. One również pragną całe należeć do Ciebie. One też chcą kochać całym sercem Ciebie. Proszę, dawaj im tę świadomość własnej małości. Pomagaj im poznawać prawdę o sobie. Sam przecież mówisz, iż prawda wyzwala. A więc proszę Ciebie, aby tę prawdę o sobie i Tobie poznawały, by mogły zbliżać się do Ciebie. Proszę, dotykaj ich serc poznaniem Twojej miłości, poznaniem Twojej rzeczywistości, Twego świata, aby wzruszone pragnęły, dążyły do Ciebie. Aby Twój świat, Twoja rzeczywistość, Twoja miłość stała się największym ich pragnieniem, stała się ich dążeniem. Proszę, abyś pomagał im otworzyć się na Twoją obecność w tym czasie. Pomóż im doświadczyć, zobaczyć, zrozumieć, iż właśnie tutaj uczyniłeś sobie miejsce oczekiwania na Wielki Czwartek, Wielki Piątek, że w ich sercach pragniesz przeżywać ten czas, że w ich sercach chcesz iść na Golgotę, umrzeć, być złożonym do Grobu i zmartwychwstać. Pomóż im to zrozumieć i przyjąć.

Jezu, przychodzisz do każdego serca z tak cudowną miłością, z darem Twojej obecności, ze wszystkimi łaskami i błogosławieństwem. Pomagaj naszym sercom dostrzegać te dary, te łaski, to błogosławieństwo. Pomagaj rozradowywać się Twoją obecnością. Pomagaj sercom zobaczyć wartość Twojego ciągłego uczestnictwa w naszym życiu. Pomagaj zobaczyć to wybraństwo poprzez te zlewane na nas łaski. Pomagaj zrozumieć, jakimi duszami są Twoje dzieci. Dotknij ich słowami dzisiejszych czytań, aby odebrały te słowa do siebie, aby je przyjęły. Pomagaj im w zrozumieniu, kim są i kim jesteś Ty. Pomagaj im znaleźć właściwe miejsce, swoje miejsce przed Tobą. Pomagaj realizować powołanie, jakie dałeś. Udzielaj wytrwałości w realizacji tego powołania. Wypełniaj serca miłością, która wszystko wytłumaczy, wszystko przetrzyma, która jest największą mocą, która triumfuje i jest największym szczęściem poprzez całą wieczność.

Proszę Cię Jezu każdego z nich przepasz. Dają Ci swoje dłonie, swoje stopy, całych siebie, poprowadź ich. Choć niewiele rozumieją, to pragną być Twoimi, należeć do Ciebie, iść za Tobą. Choć ich miłość jest maleńka, pragną kochać nieskończoną miłością. poprowadź ich tam, gdzie Ty chcesz, aby szli. Udzielaj łask tych, które chcesz, aby otrzymywali. Kształtuj  ich serca według swego zamysłu. Niech prawda rozjaśnia ich serca! Niech prawda daje im zrozumienie! Niech godzą się na tę prawdę, niech ją przyjmują! Niech nią żyją! Udzielaj im wszystkiego, co jest potrzebne, aby żyć prawdą. Pobłogosław ich Jezu!

Refleksja

Najważniejsza jest miłość. To poprzez miłość człowiek może towarzyszyć Bogu, brać niemalże udział w Jego Męce, współczuć, otwierać serce, by więcej rozumieć. To poprzez miłość można te dni przeżywać w tak wielkiej bliskości z Jezusem. Ale trzeba kochać. Jak to czynić, skoro człowiek zdaje sobie sprawę z nędzy swojej miłości. W tym poczuciu prawdy o sobie klękać przed Bogiem i po prostu być przy Nim, być z Nim. I to będzie miłość w tym poczuciu, iż się nie potrafi kochać, iż się jest skłonnym uczynić różne złe rzeczy. W tej świadomości, że nie jest się wiernym Jezusowi i że się stale od Niego odchodzi. Klękać! Prosić o miłość! I być, cały czas być przy Jezusie. Bo miłość nie jest jakimś jednorazowym zachwytem serca, uniesieniem, nie jest czułostkowością. Miłość to nieustanne bycie z Bogiem pod Krzyżem bez względu na wszystko! To ciągłe wpatrywanie się w Jezusa bez względu na wszystko! To nieustanne powracanie do Niego! To pragnienie, by nie czuł się samotny, opuszczony. To zbieranie do swojego serca każdej kropli Jego Krwi i adorowanie tej Krwi. To dbałość, by żadna z nich nie upadła na ziemię. To tulenie się do ran Jezusa i wielkie pragnienie, aby zmniejszyć ból. I cały czas świadomość, że tak naprawdę to co ludzkie jest niczym, bo miłość Boga przewyższa wszystko, a więc i cierpienie Jego przewyższa wszystko.

Starajmy się trwać przy Jezusie! Starajmy się pamiętać o Jego poczuciu osamotnienia, o tym, że On już czeka na tę Mękę, że On wie, co będzie i cierpi już.

Na ten czas przyjmijmy Boże błogosławieństwo – W Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>