Oktawa Wielkanocy – komentarze do Ewangelii

Jezus prawdziwie zmartwychwstał, żyje i jest pośród nas.
Ten, który umiłował nas miłością odwieczną, jest  i przychodzi do nas. Pragnie napełnić nas pokojem. Pragnie zapewnić nasze dusze o nieskończonej swojej miłości, o wybraństwie, że każdy z nas jest przez Niego w sposób szczególny wybrany, powołany, naznaczony, obdarowany. Każda dusza jest szczególnie umiłowana. Mówi o tym Jego krzyż, Jego męka, Jego zmartwychwstanie.
To szczególne umiłowanie dusz, szczególne wybranie, powołanie do życia  w zjednoczeniu będzie tematem naszych rozważań. Zapraszam, byśmy otworzyli serca na miłość, na niezwykłą prawdę, wspaniałą, radosną, która, jeśli przyjmie się ją do serca, daje nowe życie, nowe spojrzenie, nowe tchnienie w duszy.

Konferencja

Przez cały okres Wielkiego Postu staraliśmy się przygotować serca na najważniejsze wydarzenia w dziejach historii ludzkości i w całym wszechświecie. Dlaczego te wydarzenia są najważniejsze? Otóż PODCZAS TRIDUUM BÓG WYZNAJE CZŁOWIEKOWI MIŁOŚĆ, a więc dzieje się rzecz niebywała – Stwórca zniża się do swojego stworzenia, aby powiedzieć mu, że go kocha, że pragnie, aby stworzenie powróciło do Niego. Stwórca oddaje swoje życie stworzeniu, aby mogło ono żyć wiecznie.
Jezus oddaje życie i zmartwychwstaje, pokonując śmierć. Nie musiał tego czynić – jest Bogiem, a więc jest wieczny. A jednak czyni to ze względu na ciebie, abyś i ty żył wiecznie. Tu nie chodzi tylko o jakieś życie wieczne. Te straszliwe dni męki, śmierć, a potem Zmartwychwstanie jest po to, ABYŚ TY BYŁ WIECZNIE SZCZĘŚLIWY, abyś mógł zaznawać niezwykłego szczęścia – szczęścia w zjednoczeniu z  Bogiem. To, czego dokonuje Jezus JEST NIEZWYKŁYM WYZNANIEM MIŁOŚCI OBLUBIEŃCA DO OBLUBIENICY. Przyznaj, że niespotykanym wśród ludzi. Nikt tak nie wyznaje miłości jak Bóg.
Kiedy dusza otwiera się na Boga, na Jego miłość, zaczyna widzieć prawdę o miłości. Widzi, czym jest prawdziwa miłość, jaka jest jej istota. I dochodzi do samego Krzyża. Dochodzi do Jezusa, który w straszliwych męczarniach umiera na Krzyżu. Chociaż początkowo może się przestraszyć, to jeśli naprawdę otwiera się na miłość, na Boga zaczyna widzieć piękno tej miłości. Jezus na Krzyżu jawi się jej pięknym. Ona zachwyca się Bogiem Ukrzyżowanym, bo patrząc na Jezusa widzi głębię Bożej miłości. Patrząc na Jego Rany, na Jego ból, cierpienie, ona w każdej kropli Krwi widzi głębię miłości, widzi wyznanie miłości Boga do człowieka. Każda kropla Krwi zaprasza duszę do życia wiecznego. Każda Rana staje się bramą do wieczności – bramą do życia w zjednoczeniu z Bogiem. Czymże to życie jest? Nieustannym szczęściem, pięknem nie do wypowiedzenia. I dusza patrząc na Krzyż zaczyna zdawać sobie sprawę, że zaproszona jest właśnie poprzez ten Krzyż do niebywałego szczęścia wiecznego, do przebywania w Bogu, do skąpania w miłości nieustannej, wiecznej. A jeśli dusza trwa przed Bogiem, jeśli nadal otwiera się na miłość Bożą, Bóg nie skąpi łask i staje przed nią w szacie oblubieńczej.
Jezus na Krzyżu i Jezus Zmartwychwstały – to Oblubieniec, który przychodzi do duszy, aby zapewnić ją o swojej miłości. I wyznaje duszy miłość różnymi słowami. Przemawia do duszy w taki sposób, że serce doświadcza tego wyznania. Serce objęte jest niezwykłą miłością. Ona rozumie te niecodzienne słowa miłości, które wcale nie muszą być ludzkimi słowami, jednak dusza doznaje to jako prawdziwe zanurzenie w miłości, w objęciach Bożych. Czuje się przyciągana przez Boga, zapraszana, wołana, by zbliżyć się do swego Umiłowanego. I pragnie się zbliżyć. Słyszy Jego głos i chce iść za Nim. Gdy próbuje, często okazuje się, że nie wie dokąd ma iść. Pragnie, ogromnie pragnie, ale sama o własnych siłach nie jest w stanie przekroczyć pewnej granicy. W jej uszach brzmią jeszcze słowa zaproszenia, jej serce czuje jeszcze dotyk miłości, ale czuje się bezradna, bo naraz zdaje się jej, że się zagubiła. Jej Oblubieniec gdzieś się ukrył. I wtedy ona zaczyna wołać Oblubieńca. Woła swego Umiłowanego. Wyznaje Jezusowi miłość i prosi Go, aby ją zabrał, aby ukazał jej swą twarz. Aby pozwolił jej zbliżyć się do Niego. Chciałaby dotknąć, zanurzyć się w Jego ramionach, poczuć znowu miłość, którą teraz wspomina. Wygląda Jezusa i prosi, i błaga. We łzach śpiewa pieśń miłości, wyznanie. A Jezus zdaje się być ukrytym przed duszą. On daje czas duszy, aby zdała sobie sprawę, kogo pragnie. Aby miała czas na rozważanie o Nim, a poprzez rozważanie na zagłębianie się w prawdę o Bogu. On, choć wydaje się jej ukrytym, to jednak daje jej łaski, aby poprzez to rozważanie, poprzez tęskną pieśń, poprzez cierpienie oczekiwania, coraz bardziej zanurzała się w poznawanie Go. Ona może nawet być nieświadoma, że ten czas jej dany, to czas błogosławiony, kiedy tak naprawdę poznaje swojego Umiłowanego i uświadamia sobie, że bez Niego już nie potrafi żyć. Bez Niego umiera, usycha z tęsknoty, On jest jej niezbędny. Tak jak słońca potrzebują wszystkie rośliny, jak deszczu potrzebuje cała ziemia, tak ona potrzebuje swego Umiłowanego. I znowu prosi, wzywa, śpiewa, aby zachęcić Go, by poczuł, że jest zaproszony do niej. Rozgląda się i wszędzie widzi obecność Jego miłości poprzez przyrodę, poprzez innych ludzi, poprzez sakramenty. Bóg otacza ją swoją miłością. Ona to wszystko dostrzega, zaczyna rozumieć i wzmaga się w niej wielka tęsknota za Umiłowanym. Jeszcze bardziej pragnie Jego samego. Już nie tylko znaków, dowodów, ona chce samego Boga. I tęskni, i płacze…
A Bóg co jakiś czas przychodzi do swojej umiłowanej, by znowu objąć ją miłością, dotknąć jej serca. Jest to chwila cudowna, wspaniała. Wtedy dusza zapomina o swoim cierpieniu, o niesłychanej tęsknocie. Naraz jest najszczęśliwszą na świecie. Zanurza się w tej miłości i dziwi się, że mogła się czuć tak oddalona od swego Umiłowanego, skoro On jest tak blisko, skoro ona jest w Nim. To łaska tak działa, to Bóg sprawia. Ale ten moment mija i Bóg znowu zdaje się zostawiać duszę. Ona nie rozumie, że gdyby pozostał dłużej, nie byłaby w stanie znieść mocy tej miłości. Uniosłaby się już na zawsze do swego Umiłowanego. I znowu dusza zaczyna tęsknić.
Jezus Zmartwychwstały umiłował każdego z nas. Każdą duszę poprzez swoją śmierć i zmartwychwstanie uczynił swoją oblubienicą. Krzyż jest wyznaniem miłości wobec każdej duszy. Jest to jedyne takie wyznanie miłości, bo taka miłość jest jedyna. Jedynie miłość Boża jest prawdziwą. Jezus pragnie, aby każdy z nas poczuł się szczególnie wybranym i szczególnie umiłowanym, bo Bóg wyznał miłość poprzez swoją Ofiarę na Krzyżu. Nikt inny nie wyznał miłości swojej do nas w ten sposób. Gdy przychodzi Jezus Zmartwychwstały, przychodzi z miłością, z wielką radością i z wielkim pokojem, aby tym wszystkim obdarzyć duszę i przypomnieć jej o swojej miłości i o wybraniu. Przychodzi również dzisiaj, aby każdemu z nas o tej miłości przypomnieć, abyśmy nie byli tak jak Piotr, czy Jan z dzisiejszej Ewangelii (J 21, 1-14). Oni powrócili do swojego starego życia. Po zmartwychwstaniu Jezusa oni wrócili do swojego starego życia! Nie było w nich radości zmartwychwstania. Nie było w nich zachwytu nad miłością Boga do człowieka. Być może było przygnębienie. Nie rozumieli jeszcze do końca co się wydarzyło i powrócili do starego życia.
Spójrzmy na siebie. Tyle czasu oczekiwania, przygotowań, rozważania Bożej miłości, zanurzania się w niej, rozważania, czym jest Krzyż, Męka. Zbliżaliśmy się razem do Jezusa, wspieraliśmy Go w Jego cierpieniu. Wszyscy dostąpiliśmy niebywałej chwały. Każdy z nas mógł żywo uczestniczyć w Jego Męce. Każdy z nas zanurzony został w Jego śmierć, przeżywał Jego pobyt w Otchłani. Razem z Nim zostaliśmy pogrzebani, ale i razem zmartwychwstaliśmy. Czy przypadkiem po Poranku Wielkanocnym nie wróciliśmy do swoich zajęć, tak jak Jan i Piotr, jakby nic się nie wydarzyło? Czy znowu nasze serca nie zostały objęte przygnębieniem, tak jakby Jezus nie zmartwychwstał? Czy znowu nie poszliśmy łowić ryb? Zarzuciliśmy sieci, a sieci puste. Dlaczego? Bo w sercach nie było Jezusa Zmartwychwstałego. Poszliśmy sami!!! Powróciliśmy do swojego normalnego życia sami! I dzisiaj powróciliśmy z połowu z pustymi sieciami. Ale Jezus stoi na brzegu i mówi, aby zarzucić jeszcze raz, z drugiej strony, On będzie obecny.
Jezus nie chce naszego powrotu do dawnego życia. On nie chce marazmu, zniechęcenia. On chce, abyśmy zarzucili sieci i wyłowili je pełne ryb, bo On zmartwychwstał. On żyje! Razem z Nim zawsze jest pełnia. Pełnia! Jak dobry jest Bóg! Do każdego serca znajduje oddzielną drogę. Jak dobry jest i cierpliwy Jezus, że również po zmartwychwstaniu musi przekonywać swoich przyjaciół o tym, że żyje. Spójrzmy, do jednych przemawia w drodze, cierpliwie tłumaczy wszystko. Innym ukazał się już przy swoim Grobie. Wiedział, że Maria Magdalena potrzebuje pocieszenia. Kiedy indziej przychodzi do zgromadzonych Apostołów, aby i ich zapewnić o swoim zmartwychwstaniu i troszeczkę wytknąć, że nie wierzyli, nie ufali, że poddali się zwątpieniu. A oni znowu idą łowić ryby, więc pojawia się i w tym miejscu. Ileż ma cierpliwości! To, że człowiek nie rozumie, co się dzieje wokół niego, nie rozumie otaczającej rzeczywistości, tak jak nie rozumieli uczniowie, to wcale nie znaczy, że Jezus nie zmartwychwstał. On zmartwychwstał, tylko Apostołowie jeszcze są małej wiary. Ich serca są jeszcze słabe i właściwie nic nie rozumieją mimo, że Jezus im wszystko tłumaczył, przygotowywał, wyjaśniał. Co czynił podczas Ostatniej Wieczerzy? Objaśniał. A oni rozproszyli się. Nic nie rozumieli, choć wszystko mieli podane.
Tak samo każdy z nas ma wszystko podane. Nasze serca były przygotowane do Triduum – najpiękniejszego wydarzenia, najcudowniejszego wyznania miłości. Razem z Nim mogliśmy zawisnąć na Krzyżu. Zanurzając się w Jego Ranach razem z Nim umrzeć i zanurzyć się w grobie. Razem z Nim przeżyć Poranek Zmartwychwstania i radować się Jego życiem – nowym życiem, które otrzymaliśmy. Czegoś zabrakło naszym sercom i po dwóch, trzech dniach powróciły do tzw. normalności, która nie jest normalnością w Bogu. W Bogu jest miłość, radość, wiara, ufność, życie, pełnia życia. W Bogu jest moc, uzdrowienie. Człowiek nie musi wszystkiego rozumieć. Człowiek ma po prostu przyjąć miłość Bożą. Ma pozwolić swojej duszy, by Oblubieniec przyszedł do niej, objął ją i ucałował. Ma pozwolić Oblubieńcowi poprowadzić się, który pragnie poprowadzić oblubienicę na łąki pełne kwiatów. Chce poprowadzić na niebiańskie łąki. Chce zaprosić do komnaty swojej, włożyć pierścień na rękę. Cóż z tego, że twoja dusza tego nie rozumie. Daj się poprowadzić, daj się zaprosić! Otwórz się na radość, na miłość! Nie powracaj do swojego życia, daj się porwać miłości! Uwierz, że ta miłość ma moc. Ta miłość jest w stanie przemienić wszystko. Przemieniła życie Apostołów, może przemienić i twoje, tylko nie trzeba oglądać się za siebie, nie trzeba powracać znowu do starej łodzi i łowić w nocy, samemu. Jeśli się wybrać na ryby, to tylko z Jezusem, aby połów był obfity. Bo ten połów, obfitość, pełnia oznacza pełnię twego życia, w którym ty oddając się Jezusowi stajesz się niczym rybak, który pozwala Jezusowi poprzez twoje serce łowić inne dusze. Pozwalasz działać łasce. Tylko w Bogu jest pełnia. Tylko Bóg napełnia sieci w sposób niesłychany. I twoje życie może stać się taką pełnią.
Połóż swoje serce na Ołtarzu i poproś Ducha Świętego, aby Twoje serce przekonał do miłości, z którą przychodzi do ciebie Jezus Zmartwychwstały. Niech przekona do miłości oblubieńczej, niech zachwyci ciebie tą miłością. Połóż swoje serce na Ołtarzu.
Dziękczynienie
Witaj, mój Jezu! Jak to dobrze, Jezu, że przyszedłeś. Dziękuję Ci, że mogę gościć Ciebie w moim sercu. Przypadam do stóp Twoich i całuję Rany na Twoich stopach. Twoja obecność napawa mnie szczęściem. Pragnę zawołać tak, jak dzisiejszy Apostoł: To Pan! A Ty wtedy, Jezu, wypowiadasz moje imię, więc ze wzruszeniem, ze łzami w oczach mówię do Ciebie z miłością: Rabbuni! Jak dobrze, że jesteś! Moje serce odpoczywa w Tobie, zaznaje pokoju. Moje serce zaznaje szczęścia.
Bądź uwielbiony, Boże, Jezu, moje Zmartwychwstanie, Życie moje. Bądź uwielbiony!
Adoracja Najświętszego Sakramentu
Dziękuję Ci, Jezu, że jesteś razem z nami! Dziękuję, że przychodzisz do każdego z nas i że do każdego serca przemawiasz nieco inaczej. Dziękuję Ci, że dostosowujesz spotkanie z duszą do duszy. Tak bardzo zniżasz się, Panie, do naszych potrzeb, do nas, aby dotrzeć, aby każdemu z nas objawić swoją miłość, aby każdy z nas mógł spotkać Ciebie, Jezu Zmartwychwstały.
Dziękuję Ci, Jezu, za Twoją cierpliwość; za to, że nie tylko umarłeś na Krzyżu i zmartwychwstałeś, ale teraz przychodzisz do każdego serca i przekonujesz o swojej obecności. Prosimy, daj nam swojego Ducha, abyśmy potrafili otworzyć się na Twoją obecność, aby nasze serca przyjęły Twoją radość, Twoją miłość, Twój pokój. Rozgrzej nasze serca. Prosimy Ciebie, przyjdź Duchu Święty!
***
Dziękujemy Ci, Jezu! Przychodzisz do nas, stajesz pośród nas i mówisz: Pokój wam! Dziękujemy Ci, Jezu, że do każdego z nas mówisz po imieniu. I tak słodko w Twoich ustach brzmi imię każdego z nas. Każdy z nas może usłyszeć miłość. Ta miłość dotyka serca, a serce wzruszone pragnie powiedzieć: Rabbuni! O, Panie, dotknij naszych serc! Niech poczują miłość, niech zadrżą, niech popłyną łzy wzruszenia. Obejmij nas miłością, abyśmy, tak jak Jan, mogli powiedzieć: To Pan! I tak jak Piotr – szybko do Ciebie podbiec. O, Panie, dotknij naszych serc, abyśmy wyszli ze swoich stereotypów, przestali tkwić w tym, co stare, ale byśmy potrafili rzucić się w fale morza, by do Ciebie jak najszybciej popłynąć, byśmy potrafili biec.
Panie nasz, porusz nasze serca, abyśmy zachwycili się Zmartwychwstaniem i aby radość Zmartwychwstania była w nas, rozpierała nas. Abyśmy mogli śpiewać, dziękować, wielbić, wysławiać Ciebie, Jezu. Niech nasze serca zapłoną wielką miłością, niech zapragną spotkania z Tobą jak nigdy dotąd. O, Jezu, dotknij nas swoją miłością! Przyjdź Duchu Święty! Rozpal nas!
***
Stajesz przede mną, Jezu Zmartwychwstały. Moja dusza przylega do stóp Twoich i z wielkim wzruszeniem całuje Twoje Rany. Dziękuję Ci, że przychodzisz z miłością, że przekonujesz moje serce o swoim Zmartwychwstaniu, o swojej miłości. Dziękuję Ci, Jezu, że wypowiadasz moje imię, i że zapraszasz mnie do nowego życia. Dziękuję Ci, Jezu! Tak słodko brzmi moje imię w Twoich ustach, tak słodkie jest to zaproszenie, że moje serce pragnie podążać za Tobą, pragnie iść. Jestem maleńką duszą, bardzo maleńką i niewiele rozumiem z tego, Jezu, co czynisz wobec mnie, ale pragnę Ci zaufać i pójść za Tobą. Nie będę oglądać się za siebie, nie będę patrzeć na boki, ale będę iść, biec za Tobą.
Tylko proszę Cię, Jezu, nie ukrywaj się przede mną. Kiedy jesteś obecny, kiedy objawiasz się mojej duszy, doświadczam ogromnego pokoju. Moje serce rozpływa się w Twojej miłości, dajesz mi poczucie bezpieczeństwa. Wtedy, Panie mój, mogę pójść wszędzie, gdzie mnie poprowadzisz. Twoja miłość, tak cudowna, pociąga mnie. To za Twoją miłością pragnę iść. Ale kiedy ukrywasz się, kiedy nie widzę Ciebie, nie doświadczam Twojej obecności, zaczynam się gubić. Czuję się niepewnie. Obawiam się, rozglądam, patrzę w tył – nie wiem, co czynić. W sercu mam jeszcze Twój głos, Twoje wezwanie, ale nie widzę Ciebie. I tęsknię za Tobą, pragnę, płaczę, bo zraniłeś moje serce miłością. Naznaczyłeś je swoją obecnością. Sprawiłeś, że ono już należy do Ciebie. Ale jestem tylko małą duszą, bardzo słabą, więc ulegam moim ludzkim słabościom, wątpliwościom, niepewności. Dlatego proszę Cię, Jezu, nie ukrywaj się przede mną. Ja wiem, Oblubieniec czasem bawi się ze swoją ukochaną w chowanego. To jest takie miłosne ukrycie, ale ja jestem jeszcze za mały, abyś się ukrywał przede mną. Jeszcze, Panie mój, pobądź chwilę ze mną. Jeszcze pozwól mojej duszy nacieszyć się Tobą, napełnić się Twoją miłością. Spójrz na moją małość, niedojrzałość i nie odchodź, Jezu. Nie ukrywaj się. Niech Twoja miłość otoczy mnie ramieniem. Ukryj mnie w Sobie, zanurz w miłości swojej i pozwól cieszyć się nią.
***
Jezu mój, Umiłowany mej duszy! Miłości moja! Jak wyrażę moją miłość do Ciebie, jak uwielbię Ciebie, skoro nie potrafię, skoro tak małą duszą jeszcze jestem. O, Panie mój, przychodzisz do mnie w cudownych szatach, w cudownej, jaśniejącej bieli. Przychodzisz ukazując Rany na swoich stopach i dłoniach – dowody Twojej miłości do mnie. Piękny jesteś, Panie! Tak cudowną jest Twoja obecność, tak niezwykłe Twoje piękno! O, Panie, pragnę znowu przytulić się do stóp Twoich, oddać Ci cześć, ale Ty, Jezu, podnosisz mnie.
O, mój Jezu, czuję się tak umiłowanym przez Ciebie, tak bardzo umiłowanym, że brakuje mi słów. Zanurzam się cały w Tobie, znikam w Twoich objęciach, w Twoim Sercu. Jak cudowna jest Twoja miłość! Pozwól, po prostu być – być w Twoim Sercu, trwać. Zanurzony  w miłości, napełniony pokojem pragnę już tak pozostać. O, Panie, niczego nie pragnę, tylko być w Tobie. Nic już nie jest ważne, tylko Ty. Jezu, Miłości moja, kocham Ciebie!
***
Napełniasz, Panie, moje serce miłością. Napełniasz moje serce szczęściem. Żyję, aby kochać Ciebie, aby Ciebie uwielbiać. Żyję po to, aby Ciebie wychwalać, wysławiać. O, Panie, w Tobie odnajduję sens mego istnienia i moje powołanie. Żyję dla Ciebie. Tylko wtedy prawdziwie żyję, gdy kocham. Och, przemień mnie, Boże, w miłość. Przemień mnie całego i zjednocz ze Sobą tak, jak nigdy dotąd. Cały do Ciebie należę, wszystko, co moje jest Twoim. W Tobie znikam, w Ciebie się przemieniam. Już nie żyję ja, żyjesz Ty. Jest miłość. Bądź uwielbiony, Boże, Miłości moja!
***
Panie nasz! Tak wiele czynisz dla nas, a nasze serca nie skore są do miłości, do wierności, do ufności. Tyle czynisz zabiegów, aby przekonać nas do swojej miłości. Pragnę, Jezu, kochać Ciebie miłością największą. Chcę, Jezu, kochać Ciebie za wszystkich. Chcę kochać Ciebie za wszystkie dusze, które niedowierzają Twojej miłości, raniąc Ciebie tym tak bardzo. Pragnę kochać Ciebie za wszystkie dusze, które nie zauważają Twego Zmartwychwstania. Pragnę kochać Ciebie, Jezu! Nie jestem zdolny do miłości, ale pragnę. Ufam, że udzielasz mi swoich łask, że udzielasz mi swojego Ducha, abym kochał. Ufam, że skoro dajesz poznać swoją miłość, skoro tak pociągasz swoją miłością, skoro odkrywasz przede mną swoje Serce, to znaczy, że chcesz, abym kochał pomimo moich słabości, pomimo braku umiejętności kochania. Ufam, że Ty dasz mi w moje serce swoją miłość i sprawisz, że będę kochać, bo pragnę kochać Ciebie, Boże, za każdą duszę. Nawet za te, które kochają, ale ich miłość jest za mała. Pragnę dopełnić ich miłości, abyś był kochany pełnią miłości. Więc będę Cię kochać, Boże, za wszystkich, zawsze. Nie tylko wtedy, kiedy przychodzisz do mnie za dnia, ale również wtedy, kiedy ukrywasz się, a jest noc. Będę Ciebie kochać, bo, Panie mój, Ty sprawiasz, że w moim sercu zajaśniało światło. Twoja miłość sprawiła, że już nie ma we mnie nocy, a jest dzień. Nawet wtedy, gdy otaczają mnie ciemności, gdy miłośnie ukrywasz się przede mną, we mnie jest światło – Twoja miłość.
Będę Cię kochać, Boże, zawsze, wszędzie, w każdym doświadczeniu, we wszystkim. Choćby były burze, błyskawice – będę Cię kochać. We wszystkim widzieć będę Twoją miłość i będę na nią odpowiadać. O, Panie mój, czuję w moim sercu wielki płomień. To Ty rozpaliłeś ten płomień. Czuję w sobie wielki pożar. O, Panie mój, cały płonę, cały spalam się w miłości do Ciebie i wiem, że już nic nie zdoła zagasić we mnie tej miłości.
Moja Miłości! Ukochany mój! Piękny mój! Miły mój! Jesteś Królem mego serca. Jesteś Oblubieńcem mej duszy, Panem mego życia, Miłością moją. Pragnę Cię i wiem, że Ty również pragniesz mojej duszy. Więc tym bardziej pragnę Ciebie i nabieram pewności, że przyjdzie taki czas, kiedy połączysz swoje Serce z moim już na wieki, na zawsze. Czekać będę na tę chwilę, ale nie będę marnować czasu – już teraz będę kochać Ciebie tak bardzo, jak nikt nigdy dotąd, abyś i Ty przyspieszył kroku, by zjednoczyć się ze mną – duszą, która umiłowała Ciebie tak bardzo.
Pragnę Ciebie, Jezu! Tak bardzo pragnę Ciebie! Proszę, przyjdź do każdego z nas. Pobłogosław dotykając serca, wypowiadając imię, napełniając miłością, raniąc tą miłością. Pociągnij nas za Sobą. O, Jezu mój, pragnę Ciebie. Pobłogosław nas.
***
Radujmy się. Każdy poranek, kiedy wschodzi słońce może być dla każdego z nas Porankiem Zmartwychwstania. Za każdym razem możemy radować się, ŻE JEZUS ZMARTWYCHWSTAŁ, ŻE DO NAS PRZYCHODZI i ŻE JEST OBECNY POŚRÓD NAS. A wszystko, co wysłużył poprzez swoją Mękę i śmierć, staje się udziałem również naszych serc. Jest skarbem, darem Bożego Serca. Wszystko otrzymujemy. Dlatego ze wszystkich sił starajmy się otwierać serca na miłość Bożą. Starajmy się być wdzięcznymi duszami, które dostrzegają to wielkie obdarowanie i które pragną odwdzięczyć się Bogu miłością swoją tak jak potrafią, na miarę małych serc. Starajmy się widzieć wszędzie Jego miłość. STARAJMY SIĘ DOSTRZEGAĆ ZMARTWYCHWSTAŁEGO!
Zauważmy, że wspominane postacie z Ewangelii – kobiety, uczniowie – dokładnie przedstawiają każdego z nas. Zajęci bólem, wątpliwościami, codziennością, swoim starym życiem, nie dostrzegają zmartwychwstania. Są tak zajęci sobą i swoimi sprawami. Nawet jeśli rozmawiają o Jezusie, tak jak uczniowie idący do Emaus, to rozprawiają o tym w sposób bardzo hermetyczny. Nie potrafią wyjść poza swój sposób myślenia, swoje wątpliwości, swoje oczekiwania. Dopiero Jezus, gdy objawia się w sposób nadzwyczajny, wyciąga ich z rzeczywistości, w której tkwią i wprowadza w rzeczywistość zmartwychwstania.
Postarajmy się ze wszystkich swoich sił wyjść poza swoją rzeczywistość, w której każdy z nas jest – poza swoje smutki, cierpienia, poza swoje obowiązki i różne sprawy, poza to, co zajmuje nasze myśli, by spotkać się ze Zmartwychwstałym. To w Nim jest siła, moc, odwaga, wiara. W Nim jest rozwiązanie wszystkich problemów. To prawda, uczniowie potrzebowali Zesłania Ducha Świętego, aby pójść, a więc i my oczekujmy, ale jednocześnie nie poddawajmy się. Ze wszystkich sił starajmy się zobaczyć Zmartwychwstałego. Każde spotkanie sprawiało, że uczniowie nabierali wiary, ufności, odwagi. Potem znowu się poddawali, znowu spotykali Jezusa i znowu napełniali się zmartwychwstaniem.
Otwórzmy swoje serca i uwielbijmy Boga, bo wielkie rzeczy uczynił. Tak wielkie, że nie ma żadnego porównania z jakimiś ludzkimi małymi sprawami. Wszystkie je należy zanurzyć w tym niezwykłym, wielkim wydarzeniu – wszystkie zanurzyć w Krwi Baranka i wszystkie złożyć u stóp Zmartwychwstałego. Niech swoim światłem przeniknie całe nasze życie, byśmy i my już teraz byli zmartwychwstali i rozpoczęli nowe życie.

Adoracja Najświętszego Sakramentu

Witaj, mój Jezu! Witaj, moja Miłości! Witaj, Zmartwychwstały! Pragnę radować się, Jezu, Tobą, Twoją obecnością. Bardzo pragnę otworzyć moje serce na Twoje Zmartwychwstanie, na Twoją obecność – Zmartwychwstałego. Przychodzisz do mnie ze wszystkim, co niesie ze sobą Zmartwychwstanie. Pragnę znaleźć się w samym środku Twego daru Zmartwychwstania. Chcę prosić Ciebie, abyś przeniknął mnie i całe moje życie, wszystkie moje sprawy, problemy, abyś przeniknął całą moją rzeczywistość. Tak jak uczniowie, tkwię jeszcze w starym życiu, choć tyle o Sobie mówiłeś, Jezu, choć przeżyłem te straszliwe Dni Męki Twojej, byłem w Dniu Zmartwychwstania. Wydaje się, że tyle wiem, a jednak jestem jak uczniowie, powracam do mojego życia. Cały czas tkwię w swoim sposobie myślenia, cały czas zajmuję się swoimi sprawami, grzebię w tym co stare. A Ty przychodzisz z nowym. Ty przychodzisz ze Zmartwychwstaniem! Przecież to już jest nowa jakość życia. Gdy przyszedłeś do uczniów, tłumaczyłeś im, że nie jesteś Duchem. Dali Tobie jeść i jadłeś, ale Twoje Ciało jest już inne.
O, mój Jezu, bardzo pragnę, aby moc Zmartwychwstania przeniknęła mnie całego i całe moje życie. Abym wyszedł ze starego życia, ze starego człowieka i mógł rozpocząć nowe. Abym miał nowe myślenie, nowe spojrzenie na wszystko, nowe podejście do każdej sprawy. Och, proszę, Jezu, niech przeniknie mnie moc Twego Zmartwychwstania! Niech przeniknie mnie łaska płynąca z Twego Zmartwychwstania! Niech przeniknie mnie Twoje światło, Jezu! Proszę, niech Twoje życie przeniknie mnie!
***
Miłuję Ciebie, Jezu. Wiem, że moja miłość jest uboga, maleńka. Wiem, że mojej miłości daleko do prawdziwej, może raczej powinienem mówić o pragnieniu miłowania. A więc, Jezu, pragnę Ciebie kochać, tyle, że moje pragnienia są ogromne, bo chcę Ciebie kochać miłością wielką, nieskończoną. Ufam, że Ty, Jezu Zmartwychwstały, możesz tak przemienić moje życie, mnie, moje serce, że będę kochać i że moja miłość będzie wręcz szaloną. Będę zdolny do wszystkiego dla Ciebie. Pragnę, Jezu, aby moja miłość upodobniła się do Twojej, aby moje życie upodobniło się do Twojego. Chcę, Jezu, pójść za Twoimi pouczeniami i dokładnie je wypełniać. Chcę tak zaufać, tak uwierzyć, aby już nic nie stanowiło dla mnie problemów. Chciałbym, abyś Ty był Najważniejszy. Chciałbym mieć taką miłość w sercu, aby z miłości do Ciebie czynić wszystko, aby ona otwierała moje oczy na rzeczywistość dookoła i bym widział, tak jak Ty widzisz. Bo dotychczasowe moje patrzenie jest ludzkie – poprzez słabości, poprzez pryzmat własnych różnych potrzeb, dążeń i pragnień. A ja chciałbym patrzeć przez pryzmat miłości. Kiedy patrzy się poprzez miłość, człowiek widzi inaczej. Raduje się Zmartwychwstaniem, raduje się Tobą, Twoją miłością. Wtedy każda rzecz, każda czynność, wszystko wykonywane jest z miłości do Ciebie z wiarą, z ufnością, że Ty wszystko przyjmujesz, wszystko przemieniasz, wszystko służy Tobie.
O, Panie, chcę Ci służyć. Chcę każdą cząstką swoją należeć do Ciebie. Chcę dla Ciebie oddychać, dla Ciebie mówić i śpiewać, poruszać się. Dla Ciebie chcę podejmować swoje obowiązki. Dla Ciebie wszystko chcę czynić i w domu, i w pracy, wszędzie. Najzwyklejszą rzecz chcę robić z miłości do Ciebie.
Jezu, Jezu Zmartwychwstały przyjdź do naszych serc i dotknij je. Niech światło Zmartwychwstania przeniknie nas! Niech światło Zmartwychwstania wejdzie w każdy zakamarek naszego serca, niech rozjaśni każdy zakamarek naszego życia. Och, proszę, niech w nas już nastanie Poranek Zmartwychwstania, bo do tej pory trwamy w ciemności. Pomóż nam wejść w Poranek Zmartwychwstania i już nigdzie nie odchodzić, ale trwać w nim. Pomóż nam zamknąć drzwi dotychczasowego życia, a otworzyć te, które prowadzą do prawdziwego. Proszę, niech Twoje Zmartwychwstanie będzie w nas życiem, rzeczywistością prawdziwą, realną.
Przyjdź, Jezu, do każdego z nas. Pobłogosław nas. Pomóż nam przyjąć to błogosławieństwo, otworzyć się na nie, zobaczyć w nim Twoją obecność, Twoje Zmartwychwstanie. Proszę, Jezu, pobłogosław nas.
Podsumowanie
Trwajmy w radości Zmartwychwstania! Trwajmy w Poranku Zmartwychwstania! Bądźmy razem z Marią Magdaleną, aby spotkać Jezusa. Bądźmy też z uczniami, którzy idą do Emaus. Jak najszybciej rozpoznawajmy Jezusa. Bądźmy z tymi, którzy łowią ryby, aby zobaczyć Jezusa. I w końcu bądźmy w Wieczerniku i już świadomie oczekujmy przyjścia Jezusa. Módlmy się i prośmy, aby stanął pomiędzy nami.
Zmartwychwstanie trwa. Choć Jezus zmartwychwstał raz, ale konsekwencje tego będą trwać wiecznie. I tak naprawdę od momentu Zmartwychwstania cały świat powinien trwać w wielkiej wdzięczności, uwielbieniu Boga za dokonane Dzieło. Więc my nie powracajmy do swojego starego życia. Skoro minęło dopiero kilka dni, więc trwajmy w radości Zmartwychwstania. Trwajmy we wdzięczności za Zbawienie, za darowane życie, we wdzięczności za niesłychaną miłość Boga do nas. Otwórzmy swoje serca na Jezusa, który staje przed każdą duszą jako Oblubieniec. To najwyższy wymiar miłości, jaką okazał każdemu z nas – wyznał miłość na Krzyżu, ukochał do szaleństwa, poświęcił swoje życie. Trzeba w końcu uwierzyć w tę niesłychaną miłość, otworzyć się na nią i ją przyjąć. Zakochany człowiek zabiega o osobę, którą kocha. Czyni różne rzeczy i w końcu nakłania się jej serce do tej miłości.
Bóg uczynił rzecz niesłychaną i od tamtego momentu nieustannie stara się przekonać każdą duszę o swojej miłości. Przychodzi do każdej. Do jednych – tak jak do Marii Magdaleny, do innych – jak do uczniów idących do Emaus; do jeszcze innych przychodzi tak jak do Jana, Piotra – nad jeziorem. W końcu, tak jak do Apostołów – w Wieczerniku. W różny sposób Jezus przychodzi do każdego z nas, by przekonać, że umarł i zmartwychwstał dla nas z miłości i że pragnie byśmy przyjęli ten Dar życia. Pragnie, byśmy przyjęli Jego miłość, otworzyli serca na dar zjednoczenia. Pragnie każdego serca, zakochany jest w każdej duszy. Prawdziwie jest Oblubieńcem dusz. Trzeba uświadamiać tę Prawdę i ją głosić.
Razem dzisiaj uwielbijmy Boga w Jego niesłychanej miłości do człowieka. Błogosławię was – W Imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen.
Słowa „Trwajmy w radości Poranka Zmartwychwstania” nie są pustymi. One zapraszają nas do pewnej rzeczywistości. Zapraszają nasze dusze do nowego świata, nowego życia. Życie duszy byłoby o wiele prostsze, gdyby bez zastanawiania się szła za głosem Jezusa, bez myślenia o tym, co za, co obok, co przed.
I my starajmy się po prostu pójść za tym Słowem, a więc:
- TRWAJMY W RADOŚCI PORANKA WIELKANOCNEGO!
- TRWAJMY W RADOŚCI ZMARTWYCHWSTANIA!
Niech łaski płynące z tego wydarzenia wypełnią nasze serca, byśmy mogli nimi żyć. Wtedy nasze życie się przemieni. Przemieni się wszystko. Potrzeba jednak wysiłku, aktu woli, zaparcia się, walki z myślami. Po prostu, trzeba chcieć i starać się wypełniać Słowo, które Bóg do nas kieruje, a łaski będą spływać nieustannie na nas, na naszych bliskich. Wtedy Słowo stanie się ciałem pośród nas i wszystkie obietnice będą się realizować.
Na czas trwania w radości Poranka Wielkanocnego, przyjmowania Jezusa Zmartwychwstałego, na czas życia miłością błogosławię was – W Imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>