Czas Wielkanocny – Oczekiwanie na Ducha Świętego

„Trwajcie we Mnie, a Ja w was trwać będę” (J 15,1-8)

Dzisiejszy temat wiąże się z wczorajszym, można powiedzieć, że jest jego kontynuacją. Wczoraj mówiliśmy o tym, aby żyć w głębi swojej duszy z Bogiem, aby uwierzyć, że Bóg zamieszkuje duszę i aby nieustannie jednoczyć się z Bogiem w swoim wnętrzu. Dzisiaj mowa jest o trwaniu w jedności z Bogiem, o trwaniu z Jezusem. Czym jest trwanie? Co oznacza?

Przeciętne pojmowanie życia z Bogiem oznacza modlitwę dwa razy dziennie; rano i wieczorem, pójście na Mszę św. w niedzielę i właściwie na tym kończy się życie katolika. Jeszcze ważniejsze święta i uroczystości również w jakiejś formie są zaznaczane. Ale czy to jest trwanie? Otóż nie. Trwać oznacza stale być; trwać oznacza ciągłość, nieprzerwanie jakiegoś stanu. Czy można np. gałąź jakiegoś drzewa odciąć, za jakiś czas przyłączyć, potem znowu odjąć, znowu przyłączyć, czy ta gałąź będzie miała w sobie życie? Czy będzie czerpać soki z całego drzewa? Czy będzie rozwijać pąki, liście, a potem kwiaty? Czy będzie owocować? Nawet jeśli… Spróbujmy zrobić to, co czynią ogrodnicy, przeszczepiać, a więc przyłożyć odpowiednio wcześniej uciętą gałąź do odpowiedniego miejsca innego drzewa, odpowiednio przywiązać, nasmarować, czekać aż się przyjmie; a potem za jakiś czas odciąć, odłożyć i znowu przeszczepić. Czy ta gałąź będzie zrośnięta z tym drzewem, będzie się rozwijać, przynosić owoce? Dlaczego zatem większość dusz uważa, że będzie rodzić owoce, że będzie żyć, rozwijać się, skoro swoje życie wiary traktuje tak, jak tę gałąź. Nawet jeśli teoretycznie przyjmiemy, że przeszczep tej gałęzi, mając doskonałe warunki, przyjmie się i zaczną krążyć w niej soki, to przecież zmarnieje będąc co jakiś czas odcinana od drzewa i nic z niej nie będzie. Zatem trwać oznacza ciągłość, stan stały, nieustanność, ciągłość. Dlaczego? Dlatego, by te soki płynęły do poszczególnych gałęzi, poszczególnych pędów, potem do liści, do kwiatów, do owoców. Inaczej soki nie będą krążyć, gdy soków nie będzie, gałąź nie będzie odżywiana, nie będzie następował rozwój, wzrost.

Zazwyczaj dusze dosyć lekko przyjmują tę wiadomość o tym, iż powinny trwać w Bogu, w porównaniu do latorośli, które muszą być połączone z krzewem winnym. Nadal dusze nie rozumieją, iż ich sposób pojmowania wiary i życie tą wiarą jest niewłaściwy i nie oznacza zupełnie trwania w Bogu. A i często nam zdarza się zlekceważyć pewne rzeczy. Wydaje się, że jeżeli dzisiaj czegoś nie dopełnię, jeżeli dzisiaj czegoś nie zrobię, jeżeli dzisiaj sobie pozwolę na coś innego, to przecież nic się nie stanie. Ale to zrobienie czegoś, co nie oznacza trwania w Bogu rodzi konsekwencje. Jeśli nawet gałąź nie jest odcięta, to jest nacięta; w jakiś sposób zostaje zraniona; część połączeń komórek zostaje zerwana; w części już nie mogą płynąć soki. Gdybyśmy porównali gałąź, jej wnętrze do kilku rurek, przez które płyną te soki, no to owszem, jeśli z pięciu rurek trzy zostają nacięte, to te trzy nie dostarczają soków tak bardzo potrzebnych gałęzi, a więc gałąź, owszem otrzymuje pokarm, ale w niedostatecznej ilości; część tej gałęzi zaczyna marnieć. Jeśli dusza nieco sobie pofolguje i z różnych powodów rezygnuje raz, drugi czy trzeci z codziennego czytania Pisma św., z Adoracji, ze Mszy św., z komunii z Bogiem to odcina ten stały dopływ pokarmu Bożego w formie Słowa, w formie Eucharystii, w formie bezpośredniego kontaktu przebywania przed Bogiem i zanurzania się w rzeczywistości Boga wiszącego na Krzyżu, czy Boga Eucharystycznego, a więc świadomie rezygnuje z tak potrzebnego pokarmu. Za każdym razem kiedy rezygnuje, osłabia siebie. Osłabienie to zaś oznacza słabszą wolę, osłabienie pragnień związanych z Bogiem, osłabienie trwania w pewnych postanowieniach, oznacza słabość w miłowaniu. Dusza nie ma już siły miłości, która pomaga jej pokonywać przeciwności, trudności. Będąc osłabiona zaczyna inaczej patrzeć na pewne wymagania, które pomagają jej trwać w Bogu. Raz zlekceważone, lekceważone są drugi raz, bo przecież, właściwie to nic się nie stało, mam inne obowiązki, muszę wykonać taką, czy inną pracę; Pismo św., Adoracja może poczekać.

To folgowanie sobie, to podcinanie swojej gałęzi rzutuje na relacje z ludźmi, ponieważ nie jesteśmy wtedy mocni miłością, nie potrafimy przeciwstawić się brakowi miłości jaki nas dotyka, albo w nas uderza. I nie potrafimy reagować miłością na zło, które nas dosięga. I zamiast odpowiadać miłością w relacjach z ludźmi zaczynamy odpowiadać złością, pychą, egoizmem, zniecierpliwieniem, ponieważ nie mamy siły kochać, bo nie dostarczyliśmy pokarmu, bo podcięliśmy sobie tę gałąź, w środku której miały płynąć soki do naszego serca, do naszego umysłu, do naszego ciała, do naszej woli, psychiki.

Skoro Bóg mówi o trwaniu w Nim i poświęca mu tyle zdań w Piśmie św., to znaczy, że jest to bardzo ważna sprawa, istotna dla naszego rozwoju duchowego, dla naszego życia i już nie tylko dla życia tu na ziemi, lecz dla naszego życia wiecznego, ponieważ ten kto trwa, tylko ten kto trwa przyniesie owoce. A owocem jest świętość. Owocem jest życie wieczne. Brak świętości, brak życia wiecznego, co oznacza? Jak wysoka jest stawka. Zatem dzisiejszy fragment Ewangelii należy wziąć sobie głęboko do serca, potraktować bardzo poważnie i modlić się, gorąco prosząc Ducha Świętego, by pomagał nam trwać w Bogu.

Być może słowa, które zostały tu powiedziane zabrzmiały w naszych sercach poważnie, być może u niektórych wzbudziły niepokój, ale trwanie w Bogu jest podstawową rzeczą dla życia każdej duszy, to ciągłe przyjmowanie pokarmu duchowego jest podstawą życia duszy. Bez pokarmu dusza umiera. A więc bez tej łączności nieustannej z Bogiem, dusza umiera. No tak, ale moglibyśmy powiedzieć: przecież jesteśmy słabi, mali i upadamy nieustannie. I tutaj należy zwrócić się z wielką ufnością do Bożej miłości. Bóg przecież wie, że jesteśmy mali i słabi. On nam tę wierność, to trwanie da w prezencie, chodzi tylko o to, abyśmy prosili i byśmy w tej modlitwie proszącej nie ustawali, a On nam da to jednoczenie się z Bogiem, to trwanie z Nim; On da to zagłębianie się w swoją duszę, by spotykać nieustannie Boga i z Nim przebywać. Bóg da, wystarczy, że dusza o to poprosi z całego serca, że zapragnie i Bóg obdarzać będzie duszę tym trwaniem w Bogu.

Nie znaczy to, że dusza będzie od tej pory w sposób cudowny kroczyć do Nieba bez żadnych upadków. Dusza pozostanie słabą, ale otrzymywać będzie łaskę, która pomoże jej nieustannie powstawać i ciągle podążać do Boga, ciągle kierować do Niego swój wzrok, ciągle wyciągać ręce, by Bóg pomagał powstawać, iść, trwać i będzie udzielał łaski w formie przynagleń, w formie pragnienia bycia z Bogiem, w formie tęsknoty za Bogiem. A i niektórym Bóg wleje w serce tak wielkie pragnienie życia w wielkiej zażyłości z Nim, że stanie się to dla nich cierpieniem i będą przeżywać mękę zdając sobie sprawę z niemocy zbliżenia się do Boga, a pragnąć będą nieskończenie. I różnymi łaskami Bóg obdarzać będzie te dusze, które prosić będą o łaskę trwania.

Ileż rozkoszy dla duszy Bóg przygotował, która pragnie być z Nim, pragnie trwać, pragnie jednoczyć się w swojej codzienności, która pragnie nieustannie zaglądać do swojego wnętrza, by przywitać po raz kolejny Boga goszczącego w niej. I chociaż, z jednej strony ta droga wydaje się trudną, pełna przeciwności, to z drugiej, gdy dusza wkroczy na nią i idzie już czas jakiś, pragnie nią podążać już na zawsze i nie chce z niej zejść. Piękno tej drogi pociąga duszę, a zasmakowawszy w rozkoszach nic już tej duszy nie jest straszne, ponieważ ona spotkała Tego, który jest jej Oblubieńcem, który stał się jej największą miłością, który objawił się jej jako Piękno, jako Doskonałość, jako Czystość. Który swoją miłością tak ją poruszył, iż wszystko inne zbladło, tylko Bóg stał się najbardziej upragnionym, wytęsknionym. Mimo, że dusza poznaje siebie samą i widzi w sobie samo zło, widzi błoto, w którym nieustannie się nurza i wręcz z obrzydliwością patrzy na siebie, to Miłość, jaka się nad nią pochyla jest tak piękna, że wydobywa duszę z tej brzydoty i uszczęśliwia ją.

Niepojęte to tajemnice obcowania duszy z Bogiem, trudne do zrozumienia, kiedy dusza przestępuje pewien próg swego życia z Bogiem i chociaż ona sama w swoim sercu rozumie wiele z istoty Boga, to rozum jej pozostaje w ciemnościach. Cudownym jest to życie duszy z Bogiem, w zjednoczeniu, w bliskości, w tym ciągłym trwaniu w zanurzeniu w  miłości, w tym ciągłym wchodzeniu w światło, w tym dotykaniu czystości, doskonałości Boga. I dusza zachwyca się Bogiem samym. I chociaż poznaje jakim On jest, to gdyby chciała powiedzieć innym o Jego pięknie, nie potrafi, bo jest to poza wszelkimi zmysłami, jakimi człowiek dysponuje, jest to poza inteligencją ludzką, poza jego talentami i zdolnościami, bo jest to dar Boga, Jego moc i Jego tajemnica. A dusza zachwyca się Bogiem samym, jednocześnie doświadczając swojej nicości, zwiększa się jej pokora, a wraz z tym Bóg jeszcze więcej objawia jej swoje tajemnice, a ona coraz lepiej zdaje sobie sprawę, że niegodna jest tego wszystkiego co otrzymuje, czym jest obsypywana.

Módlmy się dzisiaj oddając Bogu swoje serca, by On pomagał naszym sercom trwać w Jego bliskości. Módlmy się, by nasze dusze mogły zaznawać tych rozkoszy Nieba, które Bóg daje hojną ręką duszom umiłowanym.

Modlitwa

Uwielbiam Ciebie, Jezu. Ja, dusza najmniejsza. Ja, dusza, która w obliczu Twojej Nieskończoności, drży; dusza, która wobec Twojej wielkości, jest niczym; wobec Twojej miłości, zupełnie znika. A jednak w duszę moją wlałeś pragnienie uwielbiania Ciebie, dziękowania Tobie. Choć niczym jest moja modlitwa wobec piękna Twojego i wielkości Twojej, wobec Twojej nieskończonej miłości. Nikt nie jest w stanie oddać Tobie należytej chwały, a jednak wzbudzasz we mnie pragnienie, aby Ciebie uwielbić.

Dziękuję Ci, Jezu. Dziękuję Ci za to, że dajesz zrozumieć choć trochę tę różnicę jaka jest pomiędzy Tobą, a duszą. Dziękuję Ci, że dajesz zobaczyć tę przepaść, która dzieli. Dziękuję Ci również za to, że przy objawianiu prawdy o duszy, czynisz to z tak wielką miłością, że dusza może jedynie ze wzruszenia ronić łzy, nie znajdując w sobie słów dziękczynienia, bo wszystkie są zbyt małe. Dziękuję Ci za miłość, która wypełnia całą przepaść pomiędzy Tobą, a duszą. Dziękuję Ci za miłość, która wypełnia wszystko, i w której duszę zanurzasz, dzięki czemu dusza ma nieustanny kontakt z Twoją miłością; nieustannie jest w niej zanurzana, choć nie zawsze myśli o tym i zdaje sobie sprawę. Jakże niepojęta jest Twoja miłość.

Wybacz człowiekowi, że nie rozumie. Wybacz człowiekowi, że nie potrafi dostrzec. Wybacz. Ale przecież Twoje stworzenie jest tak maleńkie, a Ty tak Wielki, Nieskończony. Cóż może sądzić maleńki robaczek żyjący w ziemi o całym kosmosie, o innych galaktykach; cóż może wiedzieć o gwiazdach, o prawach fizyki, które nimi rządzą? Nic. Zatem i dusza –cóż może wiedzieć o Tobie? Jak może Ciebie rozumieć? Jest zbyt mała. Jednak Ty, Jezu, wzbudzasz w niej niepojęte pragnienie wielkości; pragnienie, by Ciebie dotknąć, z Tobą przebywać, rozmawiać, kochać. A przecież może to czynić tylko ta dusza, która byłaby Tobie równa. Nie ma takiej duszy. Ale Tobie to nie przeszkadza, bo Ty sam, swoją Miłością Ofiarną podnosisz duszę do siebie, by, chociaż tak maleńka, mogła Ciebie dotknąć, z Tobą przebywać i Ciebie kochać. Twoja miłość wyrównuje wszystkie braki. I Twoja miłość dokonuje cudu, że dusza maleńka może pomieścić w sobie nieskończonego Boga.

Dzisiaj, Jezu, kładę przed Tobą wszystkie dusze najmniejsze, pragnąc prosić Ciebie, abyś obdarzał je swoją bliskością, abyś dotykał je swoją obecnością, byś poruszał je swoją miłością, abyś wzbudzał w nich pragnienie ciągłego bycia przy Tobie, trwania przy Tobie, abyś wzbudzał w nich tęsknotę za Tobą, abyś sprawiał, że będą pokonywać wszystkie przeciwności, by tylko być przy Tobie. Proszę! Dusze bez Ciebie nic nie mogą uczynić. Nie są zdolne do niczego; do niczego. Zatem, aby mogły realizować Twoje pragnienie, Twoją wolę, Boże, potrzebują Twojej łaski. I Ty wiesz o tym. Dlatego składamy teraz serca przed Tobą, Boże, prosząc o tę łaskę, prosząc o Twoje błogosławieństwo, poprzez które one zostaną uzdolnione do ciągłego zwracania swego wzroku na Ciebie, do ciągłego zanurzania się w głębi swego jestestwa, by tam, w swoich wnętrznościach spotykać się z Tobą. Prosimy, abyś pobłogosławił, udzielając wytrwałości w ciągłym czerpaniu soków z Ciebie, a więc w tym ciągłym sięganiu do Twojego Słowa, w tym ciągłym klękaniu pod Twoim Krzyżem, w tym ciągłym podążaniu na Eucharystię, w tym ciągłym otwieraniu serca na Twoją obecność, miłość,  pokój. Prosimy, pobłogosław wszystkie dusze najmniejsze.

Refleksja

Jak wielką miłością Bóg nas kocha, dopiero zaczniemy to rozumieć w wieczności, ale i teraz niech ta wiadomość, że Bóg darzy nas niepojętą miłością, rozradowuje nasze serca i niech skłania je do dążenia do Niego, do zbliżania się do Niego, do wpatrywania się w Niego. Niech ta wiadomość, iż jesteśmy ukochanymi dziećmi Boga sprawia, że nasze życie nabierze innego blasku, niech da nam siły do codzienności, niech nakłania nas do coraz większego rozmiłowania się w Bogu. Tak jak On w nas, tak i my w Nim zakochajmy się do szaleństwa. Niech Bóg i Matka Najświętsza błogosławią nas. W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>