Rozważania o Najświętszej Maryi Pannie – dla dusz najmniejszych

Ofiarowanie Najświętszej Maryi Panny

Dzień Ofiarowania, jakże ważnym był dla Maryi. Oprócz zewnętrznej formy, znaku widocznego oddania Jej na służbę Bogu, miał też wymiar bardzo wewnętrzny, bowiem tego dnia, Rodzice Matki Najświętszej, niejako zrzekli się praw rodzicielskich do Niej, uznając, iż należy do Boga. A i w sercu Maryi, choć sercu jeszcze małego dziecka, bardzo, nad wiek dojrzałym, już od pewnego czasu rodziło się pragnienie należenia do Boga. I to pragnienie zostało zrealizowane. Nie znaczy to, że bez cierpienia, bowiem Maryja była dzieckiem i kochała Rodziców, bardzo ich potrzebowała, a i oni mając Ją w późnym wieku, kochali Maryję ogromnie. Jednak obietnica dana Bogu była dla nich ważniejsza, niż ich własne uczucia i ich własne pragnienia. Na gruncie, zarówno tych cierpień, jak i tego szczerego oddania się Bogu zrodziło się coś wielkiego. Zawsze bowiem połączenie wyrzeczenia się siebie, połączenie własnego cierpienia z jednoczesnym ofiarowaniem wszystkiego Bogu, uczynienie tego ze względu na Boga, rodzi w duszy ogromne duchowe owoce. To co się dokonało tego dnia, nie było jednorazowym aktem, czymś, co miałoby zaskoczyć wszystkich, bowiem tak naprawdę Bóg przygotowywał i duszę przyszłej Matki Syna Bożego, i serca Jej rodziców, a i cała historia Izraela była swego rodzaju przygotowaniem do przyjścia Mesjasza. To był jedynie kolejny, bardzo ważny krok w tym przygotowaniu całego Izraela.

Człowiek zazwyczaj odczytuje wydarzenia w swoim życiu bardzo prywatnie, odnosi tylko do siebie samego, ewentualnie do swoich bliskich. Wydaje mu się, że ma to jedynie tak ograniczone znaczenie. A jednak życie każdego człowieka ma głębsze znaczenie, i to znaczenie dla Kościoła, dla dusz w Kościele. Patrząc na życie Matki Bożej, na Jej Ofiarowanie, może łatwiej nam będzie zrozumieć, jak wielkie znaczenie ma to, co dokonuje się w jednej duszy, w jednej małej duszy. Owszem, zrozumiałym to jest, że każdy z nas traktuje Maryję nieco inaczej niż inne dusze, niż innych ludzi, a jednak właśnie na przykładzie Matki Zbawiciela, Bóg pokazuje nam ogromne znaczenie życia duszy dla Kościoła, dla realizacji Bożych zamierzeń.

Rodzice oddali Maryję – małe dziecko – do świątyni,. Można by powiedzieć, cóż takie małe dziecko może rozumieć, jakie to może mieć znaczenie, przecież to dziecko potrzebuje przede wszystkim opieki. Dopiero zaczyna się rozwijać, rosnąć. Jego pojęcie o świecie jest właściwie żadne, ono potrzebuje prowadzenia, opieki, troski. To prawda, jednak należy tu mieć na uwadze fakt, iż Bóg stworzył Maryję w tym jednym celu, aby została Matką Jego Syna. Toteż stwarzając Maryję, od początku ją formował. Od samego momentu poczęcia Jej dusza była ku temu formowana. I gdy przyszła na świat, Jej dusza była bardziej dojrzała niż dusza innych nowonarodzonych dzieci. I każdy kolejny dzień owocował większą dojrzałością i niepojętym rozumieniem spraw Bożych. Bóg obdarzył Maryję bystrością umysłu, obdarzył Ją inteligencją, dobrą pamięcią, ale przede wszystkim wrażliwym sercem, otwartą duszą, dał Maryi też świętych Rodziców. Toteż oni od samego początku, żyjąc w głębokiej wierze i Maryi tę wiarę przekazywali, swoją postawą, swoim życiem, nie tylko słowem. Dusza Maryi, która już od chwili poczęcia była cały czas formowana, która po Jej narodzinach już była w pewien sposób ukształtowana, teraz mogła lepiej chłonąć to, co działo się wokół niej, a co było też wielką łaską u Boga wyrażająca się  w sercach i duszach Rodziców, w ich wierze i zaufaniu Bogu. W ich miłości i dobroci oraz miłosierdziu. To wszystko na Maryję wpływało i to wszystko kształtowało Ją całą. Toteż w wieku trzech lat Maryja była o wiele dojrzalszym dzieckiem jeśli chodzi o wiarę, o sumienie, o serce, o duszę, o zrozumienie pewnych prawd wiary, o rozumienie historii Izraela, Pism, o zjednoczenie z Bogiem.

Rodzice Maryi radowali się Nią, widząc jak wzrasta i uświadamiając sobie coraz bardziej, iż Bóg ma wobec Niej jakieś plany, bo nie była zwykłym dzieckiem. Jednak wychowywanym bardzo prosto i bardzo skromnie. Serce Maryi wzrastało od samego początku w miłości do Boga. Nie znała innej miłości, tylko Bożą Miłość. Od początku otrzymywała łaskę obcowania z Bogiem, przebywania w Jego obecności. Jej Dusza miała łatwość w oglądaniu Boga, w wyczuwania Jego obecności przy sobie, Jego Miłości. I to, co niejedną duszę, już dorosłą, dojrzałą mogłoby zadziwić, dla Maryi było normalnym życiem, bowiem od  samego początku przeważał w Niej Duch i była istotą bardziej duchową niż cielesną. Gdy mogła już wstąpić do świątyni, Jej radość była ogromna. To prawda, dziecięce serce tęskniło za rodzicami i nieraz, gdzieś, jakaś zagubiona łza spłynęła po policzku, ale jednocześnie należała do Boga. I była w Jego Domu. To głębokie przeświadczenie życia w Domu Bożym, bycia tak blisko, uszczęśliwiało Maryję i sprawiało, że cokolwiek miała czynić, jakiekolwiek obowiązki wykonywać, wszystko dla Niej było radością, bo czyniła to w Domu Boga, w Jego bliskości, po prostu przy Nim.

Ofiarowanie zatem, które poczynili Rodzice i poczyniła Maryja, miało swoją wielką głębię, dotykało głębi Jestestwa Maryi. Jej duch przeżywał to bardzo mocno. Cała Jej istota przeżywała to głęboko. Nie było to jedynie powierzchowne przeżycie w sferze myśli, gdzieś na obrzeżach serca, czy duszy. Ona całą sobą była już wtedy w Bogu. Jakże były to szczęśliwe dni dla Maryi, dni, kiedy wszystko co czyniła oddawała z radością Bogu, a w sercu nieustannie budziło się pragnienie, by czynić jeszcze więcej ofiar, bo ofiara była dla Niej radością. Często w zadziwienie wprawiała swoich opiekunów, gdy pragnęła więcej wyrzeczeń, więcej pracy, więcej wysiłku. I patrzyli na Maryję, zastanawiając się – kim jest? kim będzie? Skrywali to głęboko w swoich sercach, modlili się i opiekowali się Maryją, dbając o to, by w swojej dziecięcej gorliwości nie przesadziła i nie zaszkodziła swemu zdrowiu. To Ofiarowanie w wieku 3 lat zaważyło na całym życiu Maryi, miało ogromne znaczenie dla Jej duszy, Jej serca, dla Jej rozwoju i dla Jej wiary, w końcu dla Jej obcowania z Bogiem. Rozpoczęło wspaniały bieg ku jeszcze ściślejszemu zjednoczeniu z Bogiem. Jakże szybko dusza Maryi dojrzewała, jakże się doskonaliła, jakże się uświęcała. Jakże Bóg mógł w niej działać i czynić to, co chce, a Ona z radością poddawała się Jego Boskim dłoniom. Jakże to były wspaniałe dni dla duszy Maryi. Wciąż dziękuje Bogu za te dni, za te lata spędzone w świątyni.

Dusze Najmniejsze! Opowiadamy o tym, bowiem, każde ofiarowanie się duszy Bogu, ma ogromne znaczenie dla niej samej i dla Kościoła. I tak jak wiele razy powtarzaliśmy podczas różnych przekazów, nie rozumiemy, nie zdajemy sobie sprawy z ogromnego znaczenia dla naszych dusz, gdy ofiarowujemy się Bogu. Ileż wtedy otrzymujemy łask i błogosławieństw. Ofiarowując się Bogu niejako dajemy Mu prawo do tego, żeby On odtąd formował nas według swojej woli, bez względu na to, czy nam się ten sposób formowania będzie podobał, czy nie, czy będzie nam łatwo to przyjmować, czy nie. I Bóg rzeczywiście rzeźbi nasze dusze. Gdy ofiarowujemy się Bogu, podajemy Mu obie ręce mówiąc: „Teraz Ty jesteś Garncarzem mojej duszy, Rzeźbiarzem mojej duszy, Malarzem, który na nowo wymaluje obraz mój. Ty jesteś Mistrzem, który z mojej duszy stworzy nowe dzieło, doskonałe dzieło”. I Bóg prawdziwie to czyni. Oczywiście dusza powinna nieustannie trwać w tym ofiarowywaniu się, ponawiać, uświadamiać sobie, powracać do tego, bowiem wiadomo, jest słabą i swoim słabościom ulega. I nieraz pragnie z powrotem przejąć stery własnego życia, zabierając je Bogu. Z tego względu trzeba często sobie przypominać o tym, kto jest właścicielem mojej duszy, czyją własnością jestem, kto ma prawo do mnie, kto ma prawo mnie formować. I stale, stale, ponawiać i ponawiać to ofiarowanie się. Z radością przyjmować wszystko, z radością przyjmować każdy dzień, jako ten, w którym Bóg nadawać będzie jeszcze doskonalsze kształty naszej duszy. A jak to uczyni, to już jest Jego sprawa. Czy będą to delikatne pociągnięcia pędzla, czy może mocne uderzenie dłuta, czy też być może delikatne rzeźbienie w glinie. Różnie może być. Każdego dnia każda dusza potrzebuje czegoś innego. W dodatku, nie ma dwóch takich samych dusz, a więc nie ma dwóch dokładnie takich samych sposobów jej formowania. Bóg indywidualnie traktuje każdego i do każdego indywidualnie podchodzi, dla każdego z nas przygotował to, co jest nam potrzebne. Dopuszcza to co jest potrzebne, pozwala na to co potrzebne, bądź też sam poprowadzi drogą, która nas uformuje.

Nie sądźmy, Dusze Najmniejsze, że są wydarzenia w naszym życiu, które mogłyby być niepotrzebne, albo które nie powinny nam się wydarzyć. Szczególnie tutaj myślę o cierpieniach, o trudnościach. Wszystko Bóg może przemienić w dobro dla duszy, nawet jeśli dzieje się coś, czego Bóg dla nas nie planował. Szatan też przecież działa i ma swoją moc, a my mamy słabości. Słabości mają wokół nas inni ludzie i szatan bazuje na tych słabościach, przez co cierpienia jest sporo. Ale nie należy dawać szatanowi zwycięstwa, trzeba przyjmować wszystko jako Boże formowanie, Bożą łaskę, Boże błogosławieństwo, jako dobro, które jest w stanie nas przemienić, choćby było najboleśniejsze. Lekarz nieraz musi zastosować nieprzyjemne środki, lekarstwa, nieraz operacja musi być nawet bolesna. I rekonwalescencja nie zawsze przebiega spokojnie i przyjemnie. Ale dzięki tym zabiegom człowiek zdrowieje i może normalnie żyć. Dzięki różnym zabiegom, Bożym zabiegom nasza dusza może powracać do normalności, a normalnością dla duszy jest stan zjednoczenia z Bogiem.

Zatem pozwólmy Bogu czynić z nami to, co On uzna za najlepsze dla nas. A w chwilach trudnych ofiarowujmy się tym bardziej Bogu, aby On, to co trudne dla nas, przemieniał w dobro dla naszych dusz, w niezliczone łaski dla nas, dla naszych bliskich, dla Kościoła. Gdy przychodzą trudności, to znak, iż Bóg pragnie przyspieszyć nadanie naszej duszy tego kształtu doskonałego, iż szybciej podążamy ku Niebu, iż bardziej zbliżamy się do Boga. Tym bardziej, że w takich chwilach On jest szczególnie blisko. I to On swoją ręką czyni wszystko z naszą duszą, jeśli Mu na to pozwolimy.

Dusze Najmniejsze! Wiele by można mówić o cudownych owocach ofiarowania się, o łaskach z tym związanych, o Bożym błogosławieństwie. Zapamiętajmy jedno – ten, kto ofiarowuje się Bogu, jednoczy się z Nim i Bóg przygotowuje jego duszę do cudownego zjednoczenia  w Niebie. A więc, pozwalajmy Bogu na to przygotowanie nas, oddajmy się cali, pozwólmy na wszystko. Któż jak nie Bóg wie najlepiej, co potrzeba naszej duszy, jaki ma mieć kształt w wieczności? Gdy pozwolimy, to w przyszłości, będąc już w Niebie, zachwycać się będziemy pięknem dusz ludzkich, każda bowiem będzie inna, i każda najpiękniejsza. Wyglądać będą niczym cudowne, okazałe świątynie, całe z drogocennego kruszcu, niczym święte miasta, pełne światła, blasku, bo pełne Boga.

Niech Bóg obdarzy nas tą łaską zjednoczenia, a my oddajmy się Mu, ofiarowując całych siebie, dzisiaj, na ołtarzu.

Ofiarowanie Dusz Najmniejszych

Panie Mój! Oto historia się powtarza. Kiedyś moi Rodzice przyprowadzili mnie do Ciebie. Jestem im wdzięczna za ich wrażliwość na Twój głos w sercu, za ich wierność Twoim poleceniom, za posłuszeństwo. Jakże jestem wdzięczna, że dałeś mi takich rodziców, którzy ofiarowali mnie Tobie. To najlepsze co mogli uczynić dla mnie. Teraz ja, mój Boże, będąc Matką Dusz Najmniejszych pragnę uczynić to, co jest dla nich najlepsze, a czego i Ty pragniesz. Przyprowadzam ich, aby ofiarować ich Tobie. Dla niektórych jest to pierwszy raz, niektórzy ponawiają swoje ofiarowanie.

Pragnę całym moim sercem oddać ich Tobie. Pragnę za nich uczynić to w sposób pełny. Chcę oddać Tobie ich dusze i ciała, oddaję Tobie ich charaktery i temperamenty, oddaję ich różne plany, pragnienia, ich dążenia, te dalekie i te bliskie, ich cele. Oddaję, Boże, wszystko, co jest ich własnością, co do nich należy, co o nich stanowi, co kształtuje ich postawy, co wytycza każdego dnia ich drogę. Oddaję Tobie ich codzienność, ich otoczenie, obowiązki, ich bliskich.

Panie Mój, ofiarowuję ich całe życie Tobie. Całe, aby już nic nie było ich własnością, abyś to Ty był Panem, abyś to Ty posiadł ich na własność. Ofiarowuję ich Tobie, bowiem tylko Ty wiesz jaki kształt nadać ich duszom i co będzie dla nich szczęściem największym, tylko Ty możesz uczynić ich szczęśliwymi. Nie uczyni tego żaden człowiek, ani żadna inna moc, tylko Ty.

Ofiarowuję w ich trudnościach, bowiem te szczególnie doskwierają człowiekowi. Człowiek boleśnie doświadcza cierpienia, ono często dominuje nad człowiekiem. Zatem ofiarowuję Ci ich cierpienia, aby nie zdominowały ich, aby pomimo cierpienia, zawsze widziały Ciebie, aby zawsze były w Ciebie wpatrzone. Abyś to Ty panował w ich życiu nad wszystkim.

Ofiarowuję, Boże, Tobie ich Maleńką Drogę Miłości. Każdego z nich indywidualną drogę i powołanie na tej drodze, jakie mają realizować. Każdy z nich nieco inne.

Oddaję też Tobie ich, jako Wspólnotę, abyś formował ich razem i oddzielnie, abyś kształtował z nich jedno. Abyś rzeczywiście z tej grupy osób uczynił doskonałą Wspólnotę, gdzie będzie jedno serce, jedna dusza, jedna myśl, jedno rozumienie, jedno poznanie. Daję Ci dzisiaj, składam w tej ofierze całą Wspólnotę Dusz Najmniejszych. Ona potrzebuje ręki Mistrza. Nadal jest na początku drogi, nadal jest to jeszcze maleńkie dziecko, którego duszę trzeba pielęgnować i kształtować, a Ty będziesz wiedział najlepiej jak to czynić. Wspólnota ma swego ducha, swoją duszę. Składają się na nią wszystkie dusze, duch każdego z nich. A więc proszę, czyń z nich jedność. Proszę, posyłaj swoich Aniołów, aby chronili ich przed atakami szatańskimi. W świecie teraz nie ma jedności, człowiek zagubił tak bardzo pojęcie, ideał jedności, że nie potrafi jednoczyć się z innymi, każdy jest sam i każdy dba o siebie, widzi tylko swoje sprawy i nie potrafi łączyć się z innymi, aby tworzyć prawdziwą jedność, aby tworzyć prawdziwą wspólnotę osób. To niestety, dzieło szatana, dlatego, proszę Cię, abyś chronił tę Wspólnotę, bowiem na jedność są i będą szły jego ataki.

Proszę, rozlej swoją miłość, ona najlepiej tłumaczy sercu, ona najlepiej koi ból, miłość najlepiej leczy rany. Zatem proszę Cię o miłość we wszystkich sercach dusz najmniejszych.

O mój Jezu ! Pragnę Ciebie prosić, abyś na tej drodze nieustannie towarzyszył maleńkim duszom. Abyś dawał poczucie swojej obecności każdemu z nich, aby w swoich sercach nieśli nieustannie Twój obraz. Aby mogli patrzeć na Ciebie, aby nigdy nie stracili Ciebie z oczu. O wiele łatwiej, Jezu, jest iść za tobą, kiedy dusza wpatruje się w Ciebie. Proszę, udziel im tej łaski, aby ich serca nieustannie pragnęły Ciebie, by nieustannie dążyły do Ciebie, by tęskniły za Tobą.

Niech teraz spłynie na nich Twoje błogosławieństwo, które umocni w ich sercach Twój obraz. Niech to błogosławieństwo będzie tą obecnością na stałe w nich. Proszę, udzielaj im łaski miłości, by oczami miłości patrząc, widziały więcej, głębiej, aby widziały Ciebie. Aby dzięki miłości miały siły i byli wytrwali. Proszę, pobłogosław ich, Jezu!

Refleksja

Ofiarowanie siebie Bogu będzie miało ogromny wpływ na nasze życie, szczególnie wtedy, kiedy bardzo poważnie podejdziemy do niego, kiedy prawdziwie uczynimy to przed Bogiem, i gdy nie będzie to dla nas jedynie kolejną jakąś zaliczoną modlitwą lub swego rodzaju aktem wobec Boga. Dopiero wtedy, gdy dusza przeżywa autentycznie ofiarowanie, kiedy autentycznie dusza z wielkiego pragnienia serca swojego oddaje siebie Bogu, kiedy powraca potem do tego myślą, gdy stale odnawia to ofiarowanie, wtedy prawdziwie zaczyna należeć do Boga, bo ona prawdziwie oddaje siebie Bogu. Człowiek ma różne słabości i im ulega, ale ciągłe ponawianie ofiarowania siebie Bogu, ciągłe oddawanie się Mu na własność sprawia, że dusza jest coraz bliżej Boga. Słabości jej będą nadal wychodzić na wierzch, jest tylko maleńką duszą, ale żyć będzie coraz bliżej Boga i coraz łatwiej będzie się jej do Boga zbliżać, z Nim jednoczyć. Jej serce teraz łatwiej będzie się otwierać na Bożą rzeczywistość, a jej dusza zaznawać będzie obecności, kosztować jej. Zatem, potraktujmy bardzo poważnie to ofiarowanie siebie Bogu.

W ciągu roku liturgicznego przeżywamy różne momenty. Jak płytko przeżywają to dusze, świadczy fakt, iż nie kroczą ku świętości, nie zbliżają się ku Niebu za każdym razem. A przecież Wielki Post i zjednoczenie z Jezusem Ukrzyżowanym, uczestnictwo w Jego Śmierci, a potem w Zmartwychwstaniu, mogłoby nawrócić, uświęcić wielu. A przecież, chociażby sakramenty czynione z głęboką wiarą, czynione prawdziwie otwartym sercem. Przecież one prowadzą do świętości, pogłębiają wiarę. Tak i to ofiarowanie dokona zmian w życiu tej duszy, która prawdziwie, autentycznie czynić będzie to ofiarowywanie siebie przed Bogiem. Gdy nie będzie to kolejna jakaś sytuacja we Wspólnocie, ale prawdziwie oddanie siebie, całego swojego życia Bogu. I ciągłe powracanie do tego, pamięć o tym, na każdej modlitwie codziennej odnawianie tego ofiarowania, czynienie tego również podczas Eucharystii, prosząc, by podczas Komunii, Bóg, który sam siebie złożył w Ofierze i dał nam w postaci Hostii, teraz również i z nas uczynił hostię dla Siebie, aby z nas czynił ofiarę całopalną. To wszystko przemienia duszę, to wszystko ją uświęca, prawdziwie możemy stawać się świętymi. Trzeba tylko z wiarą, autentycznie, głęboko w sercu, nie gdzieś tam z wierzchu, nie tylko w swoich myślach, ale całą duszą czynić to.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>