Przygotujmy nasze serca na czas pielgrzymki do Medjugorje

(Pielgrzymka do Medjugorje w dniach 4 – 12 września, kontakt: tel. 23-662-29-48)
Medjugorje_Góra Objawień (2)Na pielgrzymkę do Medjugorje wyruszamy już za dwa tygodnie (4 września br.), stąd najwyższy już czas, by dobrze się przygotować. Pragniemy pielgrzymować tam z sercami otwartymi na Ducha Świętego. Bo to Duch Boży prowadzić będzie tę pielgrzymkę.
On, Duch, ją poprowadzi. Albowiem, to On trzyma pieczę nad dziełami Bożymi, to On przemawia przez proroków, to On jest zwany Pocieszycielem. Nasza pielgrzymka również ma odciśnięte znamię Ducha Świętego. I to Duch Święty ją poprowadzi, a poprowadzić chce nas w samo serce Nieba. Tym sercem jest Niepokalana, Dziewica Przeczysta, Niewiasta wybrana spośród wielu świętych niewiast. Jednak Ona okazała się być jedyną godną dźwigać brzemię Syna Człowieczego.

Duch Święty rozmiłował się w Maryi! Jej czystość przewyższa wszelką czystość. Jest porównywalna z czystością anielską, ale ją również przewyższa. Albowiem, natura ludzka jest inna niż natura Aniołów. Ona musiała pokonywać skazę natury ludzkiej, mimo, że była Niepokalana. Żyjąc wśród ludzi grzesznych, stale była na grzech narażona. Mimo to nigdy nie popełniła najmniejszego grzechu. Ona stale była zanurzona w Bogu.

Trwanie w Bogu chroni również i nas przed grzechem. Dlatego Duch Święty stale nawołuje, byśmy trwali w nieustającym akcie miłości, stale adorowali Jezusa Chrystusa. Nieustannie ukrywali się w Sercu Matki, bo Ona jest ukryta w Bogu. To ma głęboki sens! To ukrycie nie jest alegorią! Jest faktem, jest rzeczywistością, która również może nas dotyczyć. Czytaj dalej

Abp Hoser: w Medjugorie wszystko zmierza w dobrym kierunku

Przeczytaj całą rozmowę KAI z ks. abp. Henrykiem Hoserem…>>

davW Medjugorie wszystko zmierza w dobrym kierunku – ocenił w wywiadzie udzielonym KAI abp Henryk Hoser, badający jako delegat Stolicy Apostolskiej sytuację duszpasterską w tym miejscu. Misją abp. Hosera było zyskanie dogłębnej wiedzy na temat posługi w Medjugorje – wiosce, w której od 1981 r. trwają domniemane objawienia Matki Bożej. „Wnioski są pozytywne. Wszystko zmierza w dobrym kierunku, zresztą moja misja nie miała na celu zamknięcia tego miejsca, tylko ocenienie, czy duszpasterstwo jest dobre, skuteczne, strukturalnie zorganizowane. I jest. Od strony duszpasterskiej to z pewnością bardzo pozytywna konstatacja” – powiedział abp Hoser. Hierarcha pracuje obecnie nad raportem, który wkrótce trafi do Stolicy Apostolskiej. Dokument ten jednak bezpośrednio nie przyczyni się do uznania objawień.

Za: http://pl.radiovaticana.va/…>>

Przypominamy, że nasz najbliższy wyjazd do Medjugorje już 4 września br. Wszystkich chętnych zapraszamy do uczestnictwa we wspólnej pielgrzymce. Więcej informacji…>>

Zapraszamy na pielgrzymkę do Medjugorje (4-12 września br.)

W dniach od 4 do 12 września nasza wspólnota po raz kolejny organizuje pielgrzymkę autokarową do Medjugorje. Zbiórka w dniu wyjazdu (4 września – poniedziałek) o godz.. 4,15 w Olsztynie na stacji paliw STATOIL ul ŚLIWY. Wyjazd do  Katowic – zbiórka Katowice 12,00  ul Kopernika 12. Msza św o godz 12,30 w kościele Piotra i Pawła na ul Mikołowskiej 32. Jest możliwość zabrania pielgrzymów z miejscowości położonych na trasie przejazdu autokaru. Informacje i zapisy u Hani, tel. 23 662 29 48; e-mail: radio.p(at)wp.pl, lub w Biurze „Halina” z Rudy Śląskiej. Szczegółowy program pielgrzymki tutaj …>>

dav

 Maryja, Matka Boga i ludzi schodzi na ziemię, aby ponownie przypomnieć nam o miłości Boga do ludzi. Bóg w swej niepojętej dobroci nadal przypomina nam o zbawieniu, o nawróceniu, o sposobach trwania przy Nim, o życiu prawdziwym w Nim. On stale bolejąc nad nędzą ludzką, pragnie nam mówić o bogactwie ducha, które to bogactwo ma w sobie każdy z nas. Choć słabością jest każdy człowiek, to Bóg dał każdemu nieśmiertelną duszę, w którą wlał zarodek Boskości. Dusza ludzka jest najwspanialszą cząstką człowieka. To dzięki niej człowiek podświadomie chce wrócić do raju, pragnie miłości prawdziwej. Szuka Boga, szuka życia doskonałego w szczęściu. Dusza ludzka podpowiada człowiekowi, gdzie tego dobra szukać. Wskazuje i ostrzega przed złem.

Bóg posyła Maryję do nas, bo pragnie przypomnieć nam o tym ziarnie Boskości złożonym w nas. By każdy z nas pielęgnował je. Byśmy go nie zagłuszali. By rosło i rozwijało się, aby objęło nasze dusze i porwało nas całych ku Bogu. Aby dusza nasza mogła jednoczyć się pełniej z Bogiem, aby pierwiastek Boskości w nas mógł połączyć się ze swoim źródłem.

Bóg przez Maryję pragnie pouczyć nas, że nie pochodzimy tylko z ciała. My pochodzimy z Ducha. Jesteśmy duchowi. I jako dzieci Ducha mamy słuchać Jego natchnień. Jako dzieci Ducha mamy odkrywać w sobie dary, jakie Duch w nas złożył. Jako dzieci Ducha mamy wołać do Niego nieustannie: Przyjdź Duchu Święty, przyjdź! Napełnij nas swoją świętością! Napełnij nas swoim pokojem! Napełnij nas swoją miłością! Abyśmy kochali, żyli w pokoju, abyśmy byli świętymi! Wzywajmy tegoż Ducha wraz z Maryją, aby On w nas mieszkał, nami kierował i nas prowadził. Aby nasze dusze napełnione Duchem, zjednoczone z Nim, mogły rozjaśniać się blaskiem Jego świętości. Aby to ziarno w nas złożone nie zginęło, ale rozrosło się i w zjednoczeniu z Bogiem dało przepiękny owoc w postaci naszej świętości w Niebie.

Poznając Niepokalane Serce Maryi – Różaniec, cz. II

Tylko z kimś bliskim można dzielić się swoim cierpieniem, można mówić o swoich wewnętrznych przeżyciach, bo tylko osoba bliska wysłucha, zrozumie, przyjmie, a jeśli będzie mogła to pomoże, pocieszy, przyjmie część ciężaru. Maryja dzieli się z nami swoim Sercem, swoją miłością, rozumieniem, czym jest miłość. Jesteśmy Jej dziećmi, tak bardzo bliskimi Jej Sercu, umiłowanymi dziećmi. Ona chciałaby wszystko nam przekazać. Na tyle, na ile jesteśmy w stanie przyjąć, częściowo zrozumieć przekazuje nam, przygotowując serca, by kolejnym razem mogły przyjąć jeszcze więcej. Pragnie, abyśmy przyjęli Jej miłość i abyśmy umiłowali swoją Matkę. Tylko wtedy, gdy się umiłuje prawdziwie jest się gotowym na wszystko. Wtedy ma się odwagę, wtedy najważniejsza jest miłość. Wtedy też serce jest otwarte, potrafi przyjąć o wiele więcej, sercem się więcej rozumie.

Królowa Pokoju 2 (2)

Tajemnica szósta

Przyszła ta chwila, jakże bolesna i przerażająca. Jezus wyjaśniał Matce, co Go czeka. Jej Serce truchlało z przerażenia. Pragnęła prosić Go, aby mogła razem z Nim wszystko to przeżyć i razem z Nim umrzeć. I przyszedł moment, kiedy Jezus żegnał się ze swoją Matką – moment szczególnej boleści. Nie da się opisać tego, co działo się w Sercu Maryi, ale i w Sercu Jezusa. Przecież Jezus wiedział, co Ona czuje, a i Ona Sercem czuła to, co się dzieje w Nim. Wydawało się, że wszystko ma się skończyć, wszystko, co dobre. Z tej chwili patrząc w tył można powiedzieć, że wszystko, co do tej pory przeżyła było radością wobec tego, co teraz Ją czekało.

Cierpienie Maryi związane było z bólem i cierpieniem Jezusa. Tu nie chodziło o Jej Serce, o to, że będzie za Nim tęsknić. Nie chodziło o to, że zostanie już sama całkowicie. Tu chodziło o Jezusa; o Tego, który żył w Niej i w którym Ona żyła; o Tego, którego czuła Sercem. Nawet, gdy był daleko wiedziała co się dzieje, bo Serce Jej to wszystko mówiło, tak bardzo była z Nim związana. Wiedziała, że nie jest Jej własnością, że nie należy do Niej – to nawet nie oto chodzi. Jego cierpienie było Jej cierpieniem, Jego smutek był Jej smutkiem. To, co miało nadejść było przerażające. Miłość Jej życia miała tego doświadczyć. A Ona nie mogła nic uczynić, żeby choć trochę zdjąć tego cierpienia z Niego. Nie dość na tym, tym razem nie mogła z Nim iść do końca. Zawsze Mu towarzyszyła. Była z Nim wszędzie. Nawet, gdy chodził, a Ona zastawała w domu – była z Nim. Teraz Jej Serce musiało zgodzić się na to, że już nie będzie z Nim do końca. Jeszcze do tej pory mogła dźwigać Jego ciężary. Gdy był dzieckiem mogła brać Go na ręce i przytulać, pocieszać, a gdy był już dorosłym mężczyzną – mogli ze sobą rozmawiać, mogli sobie nawzajem mówić różne rady. Zawsze był przecież Jej Synem. Teraz nie mogła w pełni uczestniczyć w tym, co Go czekało – i to był ból największy. W miłości klękała przed Bogiem, ofiarowywała Siebie, swoje cierpienie i tak pozostawała całkowicie bezradna nie mogąc nic uczynić. Jednocześnie miała pełną świadomość – to jest Syn Boga. On należy do Niego. Więc jako Matka Boga nie może zachować się tak, jak być może zachowałaby się niejedna ziemska matka. Pozostała przed Bogiem ze swoim bólem. Zanurzona całkowicie w cierpieniu, przyjmowała wolę Bożą, która przecież jest miłością. I to w jaki sposób przyjmowała wolę Bożą procentuje do dzisiaj dla każdego z nas. Nie zaowocowało tylko dla Maryi – marne byłyby to owoce – zaowocowało dla wszystkich dzieci Boga. Ona może nas w takich momentach umacniać, być z nami, wspierać nas, a ci, którzy pójdą taką drogą doświadczą wielkich łask, wielkiego wsparcia i zostaną pocieszeni.

O, jakże Bóg raduje się takimi duszami, które idą tą drogą! Są radością Bożego Serca i Serca Maryi również. Jezus został pocieszony właśnie przez te serca, gdy przygotowywał się do Męki. Przez te serca! Już samo to powinno wystarczyć jako argument, by starać się, by próbować spokojnie przyjmować wolę Bożą, z miłością oddawać się Bogu. Często dusze mylnie sądzą, że się nie cierpi, gdy się jest świętym, gdy się ofiarowuje Bogu siebie samego. To tak, jakby powiedzieć, że zwykły człowiek i święty to są dwie różne istoty. Jeśli święty złamie nogę, tak samo go boli, jak zwykłego człowieka. Jeśli świętemu przebić palec – tak samo go boli, jak boli zwykłego człowieka. Jeżeli ból przeszyje serce, tak samo boli, tak samo się cierpi. Maryja od tego momentu stała się cała cierpieniem. Cała była cierpieniem, ale zanurzona w Bogu. Czytaj dalej

Poznając Niepokalane Serce Maryi – Różaniec

Poznając Niepokalane Serce NMP będziemy mogli z większą ufnością oddać się miłości, jednocześnie będziemy mogli odnajdywać siłę w rozważanych wydarzeniach z Jej życia. Zobaczymy, że właśnie dopiero wtedy, kiedy człowiek decyduje się na prawdziwą miłość, staje się mocny.

NMP Królowa Pokoju (2)

Tajemnica pierwsza

Kiedy Anioł zwiastował Maryi tak niezwykłą wiadomość, Ona była szczęśliwa. Napełniona niezmiernym pokojem zanurzała się w nim rozmyślając nad tym, jak wielką łaskę uczynił Jej Bóg. Ufała też, że Bóg zajmie się sercem Józefa. Kiedy spotkali się po powrocie od Elżbiety, Maryja zobaczyła wzrok Józefa najpierw pełen radości, stęskniony, a potem ból w Jego oczach. Ten sam ból przeniknął i Jej Serce. Ona wiedziała, że Bóg zajmie się Józefem, Jego sercem. Wiedziała, że sprawi, iż Józef zrozumie, ale jednocześnie godziła się na wszystko. Nie zajmowała się własnym sercem i rozmyślaniem, kiedy to będzie. Jej bólem był ból Józefa, który cierpiał. Dopóki nie dowiedział się prawdy, cierpiał ogromnie. Jego cierpienie było również cierpieniem Maryi. Ona nie tłumaczyła i nie wyjaśniała niczego, ale w tym bólu trwała przed Bogiem pełna ufności. Modliła się za Niego i cała oddawała się w miłości Bogu. To było zanurzenie w miłości z pełnym bólu Sercem. I Bóg przyjął ofiarę Maryi. Przyjął Jej miłość do Niego w ten sposób wyrażaną. Bardzo szybko Józef poznał prawdę. Bóg zajął się Jego sercem, wyjaśnił Mu. Józef nie dociekał, nie chciał wnikać głęboko. Przyjął sercem prostym prawdę, którą usłyszał i z radością cały oddał się Bogu. Jego i Maryi cierpienie, Jego i Jej miłość zostały nagrodzone. Zaowocowało to przepiękną miłością w Świętej Rodzinie. Zaowocowało cudowną Rodziną, którą mogli stworzyć. W Świętej Rodzinie nie było niczego prócz prawdziwej miłości.

Trudno jest zrozumieć tę miłość, ponieważ w ludzkich sercach jest i jakaś podejrzliwość, i jakaś zazdrość, jest pycha i egoizm, które niestety rzucają ogromny cień na miłość w małżeństwach i rodzinach. W Świętej Rodzinie była czysta miłość. Piękna, czysta miłość! I nic prócz tego. Przyjęte cierpienie w pokorze, bez zastrzeżeń, bez wewnętrznej dyskusji, bez wątpliwości, zgoda i posłuszeństwo w miłości do Boga, zanurzenie się ze swoim cierpieniem w miłości do Boga przyniosło tak wspaniały owoc.

Módlmy się, abyśmy potrafili każde swoje cierpienie zanurzyć w miłości do Boga i w tej miłości trwać. Czytaj dalej

Bóg powołuje, dopuszcza próby, ale uświęca, daje zmartwychwstanie. Konferencja: Rdz 22, 1-19

Medjugorje_GospaOczekujemy przede wszystkim pocieszenia, pragniemy zajęcia się naszymi sprawami. Chcielibyśmy usłyszeć słowa, że wszystko zostanie odjęte i od tej pory rozpocznie się piękne, rajskie życie. A tutaj słowa o pozostawieniu wszystkiego, o niepowracaniu do starego, o zgodzie na życie życiem rodziny pszczelej, gdzie należy się całkowicie do Maryi, gdzie nie czyni się swojej woli, ale uczestniczy się w życiu Jej Serca, we wszystkim, co w tym Sercu jest. I że właśnie na tym polega miłość. Choć w słowach wydaje się być to oczywistym, a jakże często duszom nie udaje się zrealizować tego wskazania, tak ważnego, gdy dusza oddaje się na służbę Bogu i uczestniczy w wielkim Dziele Bożym. Dzisiaj jeszcze jedne trudne słowa.

Najpierw pierwsze czytanie (Rdz 22, 1-19). Abraham słyszy od Boga, że ma złożyć w ofierze swego syna. Co działo się w jego sercu tak naprawdę wie tylko Abraham. Przeżywał ogromne cierpienie. Szedł na górę z synem, który miał się stać ofiarą złożoną Bogu. Szedł, uczynił ołtarz, syna związał, położył. Miał nóż. I nóż podniósł do góry, aby zabić syna. Spójrzmy, jak daleko musiał pójść Abraham w swojej ufności, w swojej wierze. Jak daleko! Jak to się ma do wspólnoty, do nas, do tego, co przeżywamy tutaj, do tych rekolekcji. Mówiliśmy, że trzeba pozostawić wszystko. I dusze powołane, otrzymując łaskę, najczęściej starają się to robić. Można powiedzieć, że z grubsza zostawiają stare życie, drobiazgi jeszcze plączą się im pod nogami, ale próbują się ich pozbyć. Oddają się dziełu, w które wprowadza je Bóg i je prowadzą mocą samego Boga. Abraham miał obiecanego syna. Wyszedł z ziemi, gdzie mieszkał. Uwierzył Bogu. A gdy był już starcem Słowo – obietnica zaczęła się realizować. Serce Abrahama całe przylgnęło do syna. Otrzymał syna od Boga. To był dar z Nieba. Abraham cieszył się synem. Był pełen szczęścia i wydawało się, że z wiarą i ufnością zrobił wszystko, co Bóg chciał. Postępował zgodnie z Jego wolą, teraz cieszy się synem. Przyszłość jawiła się w jasnych barwach. I naraz słyszy słowa, aby złożyć syna w ofierze.

Wejście Abrahama na górę, krok po kroku, było uświadomieniem, że syn nie jest jego własnością, że jest darem. Tak naprawdę wszystko jest własnością Boga. I wszystko Bóg może dać, może zabrać, może przywrócić. Abraham przeżył bardzo trudną próbę. Gdy Bóg powstrzymał go, aby nie zabijał swego syna, szczęśliwy i pełen wdzięczności złożył Bogu ofiarę z jagnięcia. Ta próba uświadomiła mu, iż mimo, że wszystko zostawił wcześniej, to teraz przywłaszczył sobie syna, który też jest własnością Boga. Zgodził się oddać syna i z wdzięcznością przyjął go z powrotem z rąk Boga.

Dusze bardzo często, jakiekolwiek jest to dzieło, zaczynają traktować je jako swoje. Gdy przychodzi czas – czy to z winy człowieka, czy to z woli Bożej, kiedy trzeba pozostawić lub też usunąć się na bok – nie potrafią rozstać się z tym, czym żyły do tej pory, uważając to za swoje, choć przez cały czas wydawało im się, że służą Bogu, że to jest Boże, że one są tylko sługami Boga. A jednak jest to bolesne dla każdej duszy – pozostawić. Dochodzą do tego różne względy ludzkie, różne słabości. I nieraz dusza, która w wielkim pędzie służąc Bogu kroczyła ku Niebu, zatrzymuje się właśnie na tej próbie. To tak, jakby Abraham nawet nie próbował wejść na górę ze swoim synem, tylko chciał uchronić go, ukryć, zachować dla siebie. On swego syna otrzymał po raz drugi od Boga, a jednocześnie jego dusza została niezmiernie umocniona. Jego wiara wzrosła, jego relacja z Bogiem również się pogłębiła. To już nie był ten sam Abraham. Czytaj dalej

Ponad wszystkim zawsze jest miłość Boża – konferencja: Rdz 21, 5. 8-20

Medjugorje_pokójDobrze, że słuchamy i przyjmujemy zaproszenie Matki Bożej. Ona pragnie podawać nam najdoskonalszy pokarm. Zawsze należymy do Jej Serca, zawsze jesteśmy w gronie Jej pszczół. Pszczoły Maryi muszą być dobrze przygotowane, muszą wiedzieć, jakie są ich powinności, muszą rozumieć miłość Boga. Bez przyjęcia tej miłości i życia nią pszczoły nie są w stanie pracować w Maryjnym ulu.

Spójrzmy na dzisiejsze pierwsze czytanie (Rdz 21, 5. 8-20). Trudne jest ono do przyjęcia przez współczesnego człowieka, który nie rozumie tamtej kultury i tamtych zwyczajów. Jednak pewne rzeczy są ponadczasowe. Ponad wszystkim zawsze jest miłość Boża. Jednocześnie zawsze ujawniają się ludzkie słabości, mimo to Bóg swoją miłością pokonuje je. Nieraz przechodzi ponad nimi, a nieraz wchodzi dokładnie w te słabości i czyni swoją wolę. Nie wszystko człowiek jest w stanie zrozumieć w swoim życiu i nie ma co pytać, dlaczego? Jest to niewłaściwe pytanie. Raczej należy nieustannie prosić o otwartość serca i gotowość przyjmowania wszystkiego, co płynie z woli Bożej.

Abraham i jego żona byli już starymi ludźmi. Zarówno jedno, jak i drugie w pewnym momencie miało wątpliwości, co do słów Bożych, iż się spełnią. Jednak spełniły się. Słowo Boże zawsze się wypełnia. W te wydarzenia wplatają się ludzkie słabości. Bóg znając je niejako pozwala, by ludzkie słabości towarzyszyły Jego planom, które i tak On realizuje. Z ludzkiego punktu widzenia niekiedy wydaje się być coś bardzo okrutnym. Jednak Bóg potrafi mimo tych słabości zrealizować swoją wolę i obdarza miłością zawsze i wszędzie. Nie ma człowieka na ziemi, który byłby porzuconym. Nie ma człowieka na ziemi, którego sytuacja byłaby do końca beznadziejna i bez wyjścia, ponieważ to, co dla człowieka nie jest możliwym, dla Boga jest możliwym do czynienia. I tak jak uczynił rodzicami Abrahama i Sarę, tak i zaopiekował się Hagar i jej synem, choć wysłani zostali na pewną śmierć. Hagar w rozpaczy pozostawia swoje dziecko. Nie chce być obecna przy jego męczarniach, przy jego śmierci. Ale Bóg nie porzucił jej, ani jej syna. Owszem, pozwolił, aby złość Sary niejako uzewnętrzniła się, stała się rzeczywistością wypędzenia Hagar. Nawet skłonił ku temu Abrahama. Ale miał w tym swój zamysł i nie opuścił ani Hagar, ani jej syna. Hagar w swej rozpaczy nie widziała studni, która była blisko niej. Bóg przemył jej oczy, otworzył je i zostali uratowani. Słowo Boga wypełnia się. Przecież potomstwo Abrahama miało być liczne, a syn Hagar był również synem Abrahama, zatem i z niego wyszedł wielki naród. Wydawać by się mogło w pewnym momencie, że sytuacja jest już beznadziejna i tylko śmierć ich czeka. Jakże zmieniła się diametralnie, gdy Bóg przemył oczy Hagar, gdy otworzył je. Czytaj dalej

Ocalenie rodziny Lota. Konferencja (Rdz 19, 15-29)

davOtwórzmy swoje serca na obecność Maryi. Jej Serce jest otwarte, ramiona szeroko rozłożone, aby każdego z nas przygarnąć, każdego z nas przytulić, aby każdego z nas zawrzeć w swoim Sercu.

Bóg posyła swoją Matkę, by ratować wszystkich ludzi. Spoglądając na dzisiejsze pierwsze czytanie (Rdz 19, 15-29), gdzie Bóg ratuje Lota z rodziną, możemy poczynić pewną analogię do tego, co czyni Bóg teraz poprzez Osobę Maryi. Zauważmy, że tam człowiek stawiał Bogu nawet pewien opór i Bóg po prostu brał i zabierał człowieka z niebezpiecznego miejsca. Człowiek nie był świadomy do końca, co może się wydarzyć, jak wielkie jest niebezpieczeństwo. A kiedy Bóg polecił, aby człowiek schronił się w górach, to ten stawiał jeszcze pewne warunki, jeszcze o coś prosił, chciał zmienić Boże decyzje. I Bóg z miłości do człowieka zgodził się na to.

Może nas dziwić porównanie współczesnej sytuacji do tamtej sprzed wieków, a jednak jest w jakimś stopniu podobna. Tak wielkie niebezpieczeństwo grozi nam. Bóg dobrze o tym wie. Posyłając Maryję pragnie ratować, i to ratować wszystkich. Poprzez objawienia, poprzez pouczenia już bezpośrednio w naszej wspólnocie, Bóg pragnie nam ukazać miejsce schronienia. Chce, abyśmy zrozumieli, a nie rozumiejąc do końca, byśmy po prostu przyjęli, iż On pragnie ratowania naszego życia. Tam chodziło o życie ziemskie, chociaż nie tylko. Tutaj chodzi przede wszystkim o życie duszy, które jest w tak wielkim stopniu zagrożone, że nie mają tego w świadomości nawet kapłani. Tylko nieliczni, którzy otworzyli swe serce na Boga i na Jego światło mają jako takie wyobrażenie stanu dusz współcześnie. Kiedy Maryja przychodzi do nas, kiedy przychodzi do ludzkości w różnych objawieniach, daje zawsze środek, za pomocą którego człowiek może się ratować. Jednak człowiek nie do końca przyjmuje, nie do końca wierzy. Bardzo często trochę zadziałają emocje, trochę zadziałają uczucia – i to wszystko. A tutaj chodzi o przyjęcie postawy na całe życie. Chodzi o przyjęcie rzeczywistości Boga jako prawdę, jako realność, jako rzeczywistość, która jest.

Maryja przychodząc do dusz, pragnie, aby dusze doświadczyły miłości matczynej, ponieważ w Jej Sercu, gdy do Niego przylgną, otrzymują ratunek. Poprzez Jej Serce Bóg ratuje świat. Stąd pragnienie Bożej Matki, by nawiązywać bliską relację z każdą duszą. By każda dusza rzeczywiście otworzyła się na Jej macierzyńską miłość, by uwierzyła, że jest prawdziwą Matką i wszystko, co się z tym wiąże jest w Niej w sposób doskonały, dzięki Stwórcy. A więc miłość matczyna, troska, opieka, czułość, wyrozumiałość – wszystko to jest w Matce Najświętszej w stopniu doskonałym. A jeżeli do tego dołożymy poznanie ludzkich serc, jakie dał Jej Bóg, to w jakimś stopniu możemy sobie uświadomić, że mając to poznanie i tę miłość w swoim Sercu, Ona może zrozumieć każdą duszę i każdą ratować, bo wie, czego każda dusza potrzebuje. Wie, w jaki sposób dotrzeć do każdej duszy. Czytaj dalej

Różaniec – Tajemnice Chwalebne. 36 rocznica objawień w Medjugorje

Medjugorje_rocznicaTajemnica I –  Zmartwychwstanie Pana Jezusa

Człowiek zasmuca się wtedy, kiedy przychodzi kres czegoś, kiedy następuje śmierć. Jednak śmierć oznacza jedynie, iż później może tylko być zmartwychwstanie. Śmierć oznacza zakończenie wędrówki na ziemi, życia niedoskonałego. Zmartwychwstanie oznacza rozpoczęcie życia prawdziwego, doskonałego. Świat zanurza się w śmierci, to z jednej strony straszliwy czas, epoka przerażająca. Gdy rozejrzymy się wokoło, widzimy działanie zła we wszystkich sferach życia. Ale Bóg przychodzi ze swoją łaską, przychodzi ze Zmartwychwstaniem. Jego miłość, Jego Miłosierdzie rozlewane na Kościół niosą duszom Zmartwychwstanie.

Te trwające już tyle lat Objawienia są łaską Boga daną Kościołowi, daną wszystkim ludziom, wszystkim duszom, aby mogło nastąpić odrodzenie życia, prawdziwego życia w Bogu, życia duchowego, życia dusz. Dlatego pomimo zła, które panoszy się nadal na świecie, pomimo doświadczanego cierpienia mamy prawo radować się, ponieważ te Objawienia niosą nam zapewnienie Bożej miłości, Bożego Miłosierdzia, które już teraz daje tę pewność: zmartwychwstanie dusz, odrodzenie Kościoła, nawrócenie wielu, wielu dusz, cała ziemia powoli się odradza.

Nie jest to na razie tak bardzo widoczne i na co dzień doświadczamy nadal działania zła. Ale uwierzmy, Bóg przyszedł z łaską. 36 lat temu otworzyło się Niebo i od tej pory nieustannie Niebo łączy się z ziemią. Łaski, które Bóg wylewa na ziemię łączą Niebo z ziemią. Ziemia otrzymuje nieskończoną ilość łask. Jak wielkie jest to zło, które rozpanoszyło się na ziemi świadczy fakt, iż 36 lat wylewania Bożej miłości i Miłosierdzia jeszcze wydaje się być za mało, ponieważ nie widać w tak znaczący sposób działania w Kościele tej łaski. Jednak poprzez wiarę mamy ufać, że ta rozlana łaska dotknęła już wiele serc, nawróciła tysiące, miliony i Miłosierdzie obmyło dusze.

To odrodzenie Kościoła powoli następuje. Dokonuje się w pojedynczych duszach w różnych miejscach na świecie, idzie powoli, ale musi się najpierw umocnić w jednej, w drugiej, w trzeciej duszy, by potem rozkwitało. Tak samo w nas, którzyśmy zostali dotknięci tą łaską, również w nas musi się ugruntować to odrodzenie, które następuje. Można to przyrównać do maleńkiej roślinki. Dopiero wykiełkowała. Na powierzchni ziemi jeszcze niewiele widać, dopiero w ziemi. Gdybyśmy zajrzeli, zobaczylibyśmy, iż kiełkuje. Ziarno obumiera i kiełkuje w górę pęd, jednocześnie w dół idą małe korzonki. Ale już kiełkują, ziarna już kiełkują. I ziemia, która czuje ciepło słońca przygotowuje się do przedwiośnia, a potem do wiosny, aby na wiosnę już maleńkie kiełki zaczęły wychodzić z ziemi, aby mogły później rosnąć. Czyli to zmartwychwstanie już jest, bo ziarno obumarło i wykiełkowało.   Czytaj dalej

Objawienia w Medjugorje i ich znaczenie

Medjugorje_MariaCzłowiek pragnąłby życia lekkiego, pragnie głównie przyjemności. Patrząc na otaczający świat pragnie tego, co widzi: patrząc na znajomych pragnie tego, co posiadają znajomi; patrząc na różne osoby pragnie tego, co one osiągnęły. Człowiek kieruje się tym, co widzi i pragnie tego. To, co spostrzega, to, co widzi często, co jest ogólnie przyjęte, tego pragnie. Często bez zastanowienia dąży do osiągnięcia swoich celów. Cały otwarty na zewnątrz żyje światem zewnętrznym. Współczesny człowiek tak bardzo żyje światem zewnętrznym, że przestaje mieć kontakt ze swoim wnętrzem i nie rozumie, co znaczy żyć w głębi swej duszy. Nie wie, że może istnieć inny świat, że stworzony jest do innego życia. Człowiek otwarty jest na to, co zewnętrzne i całym sobą pochłania to, co widzi oczami ciała, to, co słyszy uszami ciała.

Można by nieco przyrównać współczesnego człowieka do ślimaka albo do małży, które wbrew swojej naturze wychodzą poza swoją muszlę. A przecież stworzenia te żyjąc na zewnątrz, giną. Człowiek wbrew naturze, jaką dał mu Bóg cały żyje na zewnątrz. Przestaje mieć kontakt z własną duszą, a więc niejako zrywa ze swoim prawdziwym człowieczeństwem, zrywa więź z tym, co jest prawdą o nim i co jest jego życiem na wieczność. Człowiek więc sam uśmierca siebie, sam podąża ku śmierci, działa wbrew sobie, samego siebie krzywdzi.

Współcześnie dzieje się to w sposób wręcz niespotykany w dziejach ludzkości. Jest to zjawisko wielkie, obejmujące całą kulę ziemską i całą ludzkość. Człowiek odrywa się od tego, co Bóg dał człowiekowi, aby mógł żyć prawdziwie i być szczęśliwym. A wszystko to czyni w myśl osiągnięcia szczęścia, szczęścia rozumianego inaczej. Człowiek nie mając więzi z własnym wnętrzem, nie może siebie zrozumieć, a nie rozumiejąc nie wie, co tak naprawdę daje mu szczęście, co jest jego szczęściem. Człowiek przyjmuje propozycje świata i to, co świat mu narzuca jako szczęście. Człowiek nie potrafi zweryfikować, co jest mu narzucane, ponieważ zerwawszy z własnym wnętrzem nie ma punktu odniesienia. Czytaj dalej