Przenajświętszej Trójcy

Bog_trojcaDziś również ważny dzień; dzień, kiedy rozważamy Trójjedynego Boga. I chociaż Bóg jest Tajemnicą, i chociaż umysł ludzki jest zbyt mały, by pojąć Istotę Boga, to jednak należy swoim sercem otwierać się na Bożą rzeczywistość; należy, na tyle, na ile jest to możliwe starać się rozważać Kim jest Bóg i jaki jest.

We Wspólnocie Dusz Najmniejszych mamy za zadanie zbliżać się do Boga i otwierać się na Jego miłość, a miłość niejako wypływa z samego Centrum, z samego Bożego Serca; Ono jest Jedno. Nasze powołanie, nasz cel – to całkowicie zniknąć w Bożym Sercu, zjednoczyć się tak z Ojcem, Synem i Duchem, by dusza stanowiła jedno z Duchem Bożym, by cała rozpłynęła się w miłości Bożej, zniknęła w niej, przemieniła się w nią.

Bóg Ojciec, Syn Boży i Duch Święty pojawiają się na kartach Pisma św. w Starym  Testamencie, głównie jako Jeden Bóg, jako Bóg Ojciec, jako Bóg Pasterz, Bóg Pan, Bóg Król. Pojawia się również Duch Święty. Jednak w sposób wyraźny ta Troistość Boga  jest zaznaczona w Nowym Testamencie, gdy pojawia się Syn Boży, Jezus. I to głównie On poucza o Bogu Trójjedynym i to On poucza Apostołów, w jaki sposób mają sprawować swój urząd, sakramenty, mówiąc chociażby o tym, że mają chrzcić w imię Ojca, Syna i Ducha. W Nowym Testamencie Jezus bardzo często mówi o swoim Ojcu i o relacji z Ojcem, o byciu swojej Istoty – Syna w Ojcu, a zarazem o tym byciu Ojca w Synu, o jedności tych dwóch; niemalże o tożsamości, bowiem kto widzi Syna, widzi Ojca. Chociaż cały czas zaznaczana jest ta odrębność Istot Boskich, jednak Miłość, Istota, Byt jest ten sam.

Dobrze byłoby, abyśmy dzisiaj uwielbili Boga w Trójcy Świętej, byśmy oddali cześć i Bogu Ojcu, i Synowi, i Duchowi Świętemu, bowiem jako wspólnota jesteśmy napełniani błogosławieństwem od każdej z tych Trzech Osób Boskich. I każda z Nich ma swój udział w prowadzeniu wspólnoty. Duży nacisk kładziemy na Ducha Świętego, bowiem to On jest Tym, który ożywia naszą wspólnotę i w tak widoczny sposób ją prowadzi. Duch Święty jest Miłością Ojca i Syna. A więc można powiedzieć, że Bóg Ojciec i Syn miłość wzajemną wylewają na nas i to Duch Święty przychodzi do nas jako Miłość Ojca i Syna. Jednocześnie to prowadzenie Jezusa jest bardzo widoczne w wielu pouczeniach i Matka Najświętsza do Jezusa prowadzi nas nieustannie, na Niego kierując nasz wzrok, bo to On jest tym Ucieleśnieniem Bożego Słowa, Ucieleśnieniem Miłosierdzia Bożego dla całej ludzkości. Jednak to Miłosierdzie, ta Miłość, niejako swój początek wzięła od Przedwiecznego, który nie pochodzi od nikogo, który jest. Pochodzi od Ojca. Czytaj dalej

Dzisiaj Kościół raduje się obecnością Matki

Matka_KościołaDzisiaj w sposób szczególny Maryja jako Matka Kościoła przygarnia nas wszystkich do swojego Serca ciesząc się każdym z nas, ciesząc się odpowiedzią naszych serc na miłość, którą Bóg zlewa; ciesząc się tym, że staramy się być posłusznymi dziećmi. Prawdziwie Bóg patrzy na nas jako na swoje dzieci, z wielką czułością i troską. To Jego miłość sprawiła, że postanowił dać nam Matkę jako Osobę najbliższą sercu; jako Tę, która z jednej strony kocha najczulej, a jednocześnie z wielką wrażliwością serca rozumie, zna swoje dzieci i może zawsze w odpowiedni sposób reagować na różne sytuacje. Dla Maryi to wielka łaska, wielka radość i wielkie wyróżnienie. Bóg przygotował Jej Serce, by mogła stać się najpierw Matką Boga, a przez to, by mogła stać się również Matką wszystkich ludzi. Dzięki zjednoczeniu z Bogiem Jej Serce zostało przemienione tak, iż zawarło w sobie całą miłość Bożą. Ona kocha Bożą miłością i tylko dzięki temu możliwe jest, aby kochała każdego człowieka, wszystkich ludzi. Dzięki temu możliwym też jest, aby była Matką Kościoła. Kościół zrodzony został przez Jej Syna na Krzyżu. Ma zatem swoją Głowę – Tego, który przewodzi Kościołowi, ale ma też Matkę, która czule się nim opiekuje. Serce Matki Najświętszej z jednej strony zwraca się do każdego człowieka, każdego traktując jako jedyne, najmniejsze dziecko. Każdą duszę, dzięki Bożej łasce, może Ona prowadzić, kształtować, formować, może kierować ku świętości, każdej duszy może objawiać Syna, każdej może ukazywać Dzieło Zbawcze. Jeśli dusza oddaje się Matce Boga, Ona może ją uświęcać. Ale jednocześnie w Sercu Matki Bożej jest wielka nieskończona miłość ku całemu Kościołowi; ku temu wszystkiemu, czym jest Kościół. W Jej Sercu jest ogromna troska o każdy dzień, o każdą godzinę Kościoła. W Jej Sercu zawarte są wszystkie troski, smutki związane z Kościołem, ale i radości. Dzięki łasce otrzymanej od Boga ma Ona wgląd w stan Kościoła, widzi wszystkie jego potrzeby, widzi poszczególnych jego członków. W sposób szczególny swoją troską obejmuje dusze kapłanów i inne dusze konsekrowane. Tym duszom udziela szczególnych łask, otrzymanych od Boga. Przecież to te dusze stają się filarami Kościoła, przynajmniej taki jest zamysł Boży. Dlatego w Sercu Maryi szczególne miejsce one zajmują, bo wraz z Nią podtrzymują Kościół, troszczą się o niego. Ich świadomość jest większa niż zwykłej duszy w Kościele.

Dusze konsekrowane otrzymują pewne łaski, by w jakimś stopniu upodabniać się do duszy Matki Bożej, aby w sobie zawrzeć całą troskę o Kościół. Jeśli dusze otwierają się na te łaski, rozumieją, wiedzą więcej i potrafią zareagować, odpowiedzieć na potrzeby Kościoła. Rozumieją potrzeby Kościoła, a jednocześnie rozumieją w jaki sposób na te potrzeby należy odpowiadać. Wierzą i ufają, że właśnie jest to pierwszym i najważniejszym zadaniem dusz, które poświęcają swoje życie Bogu. Szkoda, że nie wszystkie dusze otwierają się na ten zaszczyt, na to wyróżnienie. Szkoda też, że niektóre dusze gasną, początkowo zapalone ogniem miłości, później wpadają w pewną rutynę, a troski dnia codziennego gaszą w nich ten żar. A trzeba płonąć, trzeba kochać, aby rozumieć. Dopiero wtedy, gdy dusza płonie miłością otwiera się na zrozumienie, otwiera się coraz bardziej na miłość. Bóg, który jest Miłością daje tej duszy zrozumienie istoty powołania, zrozumienie zadania tej duszy w Kościele.

Dzisiaj Kościół raduje się obecnością Matki, ale i Matka raduje się mogąc wypełniać dane Jej przez Boga zadanie. Jednocześnie widząc tak ogromne potrzeby, widząc wszystko, co dzieje się w Kościele, co dzieje się w sercach dusz powierzonych, oddanych Bogu, co dzieje się w sercach wszystkich dusz w Kościele, z wielką troską myśli o każdym następnym dniu Kościoła. I nas pragnie zachęcić do szerszego spojrzenia. Pragnie, abyśmy spojrzeli na Kościół; nie tylko na swoje życie, nie tylko na życie tej wspólnoty, ale żebyśmy objęli swoim sercem cały Kościół. Część z nas ofiarowała się Bogu, swoje życie poświęciła Mu. Nie są to dusze konsekrowane w takim sensie, jak rozumiemy osoby zakonne czy kapłanów, ale jednak są osoby, które oddały się Bogu, ofiarowując Mu swoje życie, nawet złożyły pewne śluby. Dlatego i nas Bóg przyjmuje jako dusze, które są w większym stopniu odpowiedzialne za stan Kościoła niż przeciętny katolik. Formacja, jaką przechodzimy również pozwala nam na to szersze spojrzenie i na rozumienie, czym jest Kościół i czego potrzebuje. Maryję z wysokości Krzyża Jezus uczynił Matką wszystkich ludzi. Ona zrozumiała, że oto rodzi się Kościół, a Jej Serce dzięki Bożej formacji jest w stanie objąć cały świat. W swoim wnętrzu zawarła cały rodzaj ludzki. To tak, jakby miała w swoim łonie wszystkich, jakby miała w sowim łonie ten młodziutki rodzący się Kościół. Niektórzy z nas rozumieją uczucia, które są w kobiecie spodziewającej się dziecka. Chociaż działo się to pod Krzyżem i cierpienie obejmowało Maryi Serce i całe ciało, to poczuła również w swoim wnętrzu delikatną miłość ku Kościołowi. Ta miłość z każdym dniem wzrastała. A kiedy Apostołowie szli, aby głosić Zmartwychwstałego Jezusa i w Niej rosła radość. Czuła, że w Jej Sercu ten Kościół rośnie, a Ona cały czas obejmuje go swoją miłością, cały czas jest w Jej Sercu. Każda dusza konsekrowana, która swoje życie oddaje Bogu, tak jak Maryja, w jakimś sensie, w jakimś stopniu przyjmuje do swego serca Kościół, aby stawać się matką; aby w sobie, w swoim sercu nieustannie z wielką troską, czułością, opieką otaczać Kościół. By nosić go w sobie i w ten sposób, by Kościół był objęty pełnią miłości Bożej, którą dusza konsekrowana przyjmuje do swego serca. Każdy kapłan, każda osoba zakonna, czy też osoby konsekrowane niemieszkające wspólnie gdzieś w zakonie, lecz żyjące świecko, każda z tych osób staje się taką matką, która nieustannie nosi w sobie Kościół. I w jej wnętrzu może on doznawać wszelkich łask, błogosławieństwa Bożego, miłości i czułości. Każda z tych osób codziennie zanosi modlitwy za to dziecko, które nosi w sobie – za Kościół, jednocześnie będąc maleńkim członkiem Kościoła. Czytaj dalej

Pielgrzymujemy, by poznawać Bożą miłość

Na PodbrdoBóg nas umiłował i pragnie jeszcze bardziej rozlać na nas swoją miłość, ukazać ją nam, objawić. Jednocześnie pragnie, abyśmy w miejscach naszego pielgrzymowania otwierając się na Jego miłość przyjęli ją całym sercem. Abyśmy też starali się odpowiedzieć na tę miłość.

Objawienie miłości dotyczy różnych sfer ludzkiego życia. Można rozważać miłość każdego dnia przez lata, przez wieki i okaże się, że człowiek nieustannie jest na samym początku drogi, że właściwie nie zgłębił miłości, ponieważ ona jest nieskończona, ponieważ ludzkie serce wobec nieskończoności Boga jest talk maleńkie, że właściwie znika, jest niczym. Mimo to Bóg pragnie, aby człowiek poznawał Jego miłość.

Tworzymy wspólnotę, która szczególnie stara się miłość poznawać i uczynić ją swoją drogą. O miłości właściwie nieustannie mówimy, rozważamy ją, rozpatrujemy z różnych stron. W każdym świętym miejscu Bóg pragnie uświadomić nam swoją obecność i chciałby, abyśmy zaczęli żyć głębszą świadomością Jego obecności w naszym życiu. Zapragnął, byśmy otworzyli szeroko oczy duszy, by tę obecność dostrzegać wszędzie. Ale to nie wszystko. Bóg zapragnął, aby nasze serca otwierając się na tę obecność zaczęły zbliżać się do Boga i jednoczyć się z Nim. To ma być duchowe jednoczenie się z Bogiem, nie tylko zewnętrzne spostrzeganie i umysłowe rozważanie tej obecności, ale prawdziwe życie z Bogiem, dostrzeganie Go zawsze i wszędzie. Bóg chce naszego wejścia na drogę świętych, którzy żyli Bożą obecnością, którzy oczami duszy widzieli Boga, którzy rozmawiali z Bogiem. Każdy z nas jest naprawdę małą duszą. Każdy z nas sam nie poradziłby sobie z tymi oczekiwaniami Bożymi. Ale Bóg te oczekiwania składa wobec całej wspólnoty i całą wspólnotę traktując jako jedną duszę, która ma kroczyć ku świętości. Opierając się na różnych duszach w tej wspólnocie, udzielając odpowiednich darów i łask zaprasza wszystkich nas razem w jedności naszych dusz na drogę świętości. Zatem razem będąc możemy prawdziwe żyć Bożą obecnością. Żyjąc w zjednoczeniu ze sobą możemy w sposób mistyczny doświadczać tej Obecności – widzieć ją w Krzyżu, widzieć tę obecność w Jezusie Eucharystycznym, doświadczać w niebywały sposób obecności Boga w Piśmie Świętym, w każdym Słowie Boga, doświadczając obecności w otoczeniu, w przyrodzie, w całym stworzeniu, ciesząc się Bożą obecnością w Matce Bożej. Każdy z nas na wzór Matki Najświętszej może stawać się też obecnością Boga dla innych. Tego Bóg pragnie, abyśmy tak zjednoczyli się ze sobą nawzajem i z Bogiem, aby Bóg żył w nas i abyśmy mogli tę obecność Boga w nas zanieść światu. O ile dla jednej duszy jest to niewykonalne, bo nędzą jest jedna dusza, o tyle dla nas wszystkich jest to możliwe. Czytaj dalej

Jezus jest pośród nas

Jezus jest pośród nas. Zatrzymajmy się dzisiaj nad tym stwierdzeniem. Jezus jest pośród nas. Każdy z nas wielokrotnie słyszał takie zdanie, wypowiadał takie zdanie. Jednak, czy za tym stwierdzeniem szło poruszenie serca, doświadczenie tej obecności? A Jezus jest pośród nas. Jezus jest. Kiedy klękamy do modlitwy, jakże często nasze dusze są zamknięte na tę obecność. Z jednej strony staramy się wejść w tę obecność, uświadomić ją sobie, ale z drugiej strony zajęci jesteśmy tak bardzo samą treścią modlitwy, że niejako odwracamy się od Tego, który jest najważniejszy, od tej obecności Boga. Spróbujmy teraz jeszcze raz w swoim sercu wypowiedzieć to zdanie: Jezus jest pośród nas. Jezus jest tutaj. Każdy z nas znajduje się w tej obecności i nie trzeba zastanawiać się, jakich słów użyć w modlitwie, co teraz należałoby zrobić, ale otworzyć serce i poczuć obecność Boga. Jezus jest pośród nas. Ta obecność nie jest obecnością narzucającą się człowiekowi, hałaśliwą, natrętną, rzucającą się w oczy, tak jak to ma miejsce współcześnie – teraz wszystko narzuca swoją obecność człowiekowi. Obecność Jezusa jest innego rodzaju. To obecność realna, rzeczywista, a jednocześnie tak delikatna, że trzeba pozamykać wszystkie zmysły ciała, by móc jej doświadczyć. Można by zapytać, w jaki sposób dojść do takiego doświadczania obecności Jezusa? Niektóre duchowości proponują pewne formy modlitwy, medytacji, które w jakimś stopniu pomagają otworzyć się na obecność Jezusa. I ci, którzy idą daną duchowością, mogą je stosować. Niekiedy słyszymy o pewnych medytacjach Wschodu, których jednak trzeba się wystrzegać. Natomiast dzisiejsza Ewangelia mówi rzecz bardzo interesującą. Sam Jezus wypowiada słowa, że On jest drogą, prawdą i życiem. Jezus nie mówi, którędy, jaką drogą, mają iść apostołowie, aby spotkać się z Bogiem. Mówi, że to On jest tą drogą, tą prawdą i życiem. Szukanie więc gdziekolwiek indziej sposobów, aby spotkać Jezusa, doświadczyć Jego obecności, jest błędne, ponieważ nie ma innych dróg. Sam Jezus jest drogą, jest prawdą i jest życiem. Kiedy dusza zwraca się do Jezusa, gdy jest bardzo słaba i bardzo mocno doświadcza tego, iż nie potrafi otworzyć się na obecność Boga, On sam staje się dla niej drogą, która prowadzi ją do Boga, do spotkania z Bogiem. Sam Jezus jest tą prawdą, która otwiera na Boga, i sam Jezus jest życiem, dzięki któremu dusza żyje z Bogiem. Dlatego, kiedy klękamy do modlitwy, nie szukajmy słów, nie zastanawiajmy się, jak to rozpocząć, nie myślmy o tym, jak się modlić i ile ta modlitwa ma trwać. Uświadamiajmy sobie, że Jezus i tylko Jezus jest drogą, prawdą i życiem, by spotkać się z Bogiem. Klękam i uświadamiam sobie, że staję w obecności Jezusa. I nawet bez słów, pokornie chylę czoło, oddając Mu cześć, uznając w Nim jedynego Boga, Króla; uznając, że tylko On jest wszystkim, że tylko On może tak poruszyć serce, iż otworzy się ono na rzeczywistość Boga; że tylko On oświecić może serce tak, by zrozumiało, kim jest Bóg, by poznało prawdę. I tylko On może dać nowe życie duszy. I wtedy dusza iść będzie drogą, którą jest sam Jezus. Dusza żyć będzie z Jezusem i to będzie ta droga do nieba. Czytaj dalej

Moje owce słuchają mego głosu

Czy zauważyliście, jak piękne słowa wypowiada dzisiaj Jezus, mówiąc o swoich owcach? (J 10,22-30). Powinniśmy czuć się wyróżnieni. Powinniśmy się rozradować. Jednocześnie słowa te mogą nieco zasmucać, ponieważ w sposób kategoryczny oddzielają owce słuchające głosu Pasterza od tych, które tego Pasterza nie znają, nie słuchają, do Niego nie należą. Jezus wyraźnie zaznacza, jaka jest przyszłość Jego owiec. Wprawdzie nie mówi nic o owcach nie ze swojej owczarni. A jednak, jeśli się zastanowić, to przyszłość tych owiec nie jawi  się już tak radośnie.

 Zajmiemy się jednak owczarnią Jezusa. Nasze serca powinien ucieszyć fakt, że Jezus uważa każdego z nas za swoją owcę. Każdą zna, każdą miłuje, prowadzi i dla każdej przygotował miejsce w niebie. Z tej racji, że należymy do jednej owczarni – owczarni Jezusa, mamy zapewnione życie wieczne. Ten fakt dla każdej duszy sprawia, że serce ludzkie doświadcza pokoju. Powinno cieszyć się tym, co je czeka. Jezus mówi o swoich owcach jako o tych, które On miłuje, o które się troszczy. On osobiście, bo On jest Pasterzem. Szkoda, że słowa te tak szybko przechodzą przez umysł i serce ludzkie. Szkoda, że tak często puszczane są mimo uszu. Szkoda, że dusze nie zagłębiają się, by rozważać, co oznacza należeć do owczarni Pana. Owce mają dane wszystko, nie muszą troszczyć się o siebie. To Pasterz dba o to, by wyprowadzić je na zielone pastwiska, pilnuje, aby drapieżnik nie zaatakował, to On je prowadzi do owczarni, pilnuje, aby żadna gdzieś nie odeszła, nie zabłądziła. To On pomaga owcy, jeśli jednak gdzieś się zapodzieje. Szuka, znajduje i przyprowadza do owczarni. Owca czuje się bezpiecznie. Dusza powinna czuć się bezpiecznie, ponieważ Bóg troszczy się o nią. To poczucie bezpieczeństwa powinno towarzyszyć każdej duszy, która oddaje się Bogu, która wierzy i ufa. Poczucie radości powinno towarzyszyć każdej duszy, która przyjmuje miłość i kocha. Czy jednak tak jest w rzeczywistości? Na ile dusza przyjmuje ten fakt Bożej opieki nad nią jako prawdę, jako rzeczywistość? Na ile otwiera się na tę opiekę i na Boże prowadzenie? Jeśli nie do końca wierzy i ufa, sama próbuje zabezpieczyć swoją przyszłość, sama troszczy się o siebie. Dlatego też jest w niej wiele niepokoju, tak często szamocze się, nie wiedząc, w którą stronę iść. Nie żyje w pokoju – prawdziwym, pełnym, dającym szczęście. Gdyby dusza zaufała, gdyby była pokorna, przyjęłaby Bożą opiekę nad sobą, powierzyłaby całe swoje życie i od tego momentu nie zajmowałaby się niczym, ponieważ wszystkim zajmuje się Bóg. Z ufnością przyjmowałaby sytuacje, która spotyka na swojej drodze, ufając, że Bóg ją przeprowadza przez te wydarzenia. Gdy miałaby podejmować jakieś decyzje, pierwsza myśl skierowana byłaby do Boga, aby to On pokierował jej decyzjami. A potem robiłaby drugi krok – pod wpływem pierwszej myśli podejmowałaby decyzje. Nie buntowałaby się, ponieważ przyjmowałaby wszystko jako wolę Bożą. Nie czyniłaby żadnych planów, ponieważ spodziewałaby się od Boga każdej kolejnej minuty i godziny. Nie musiałaby więc tych planów czynić. A jeśli pewne obowiązki nakłaniałyby do uczynienia planów, to przy każdym zamieszaniu, które burzyłoby te plany, dusza nie czułaby niepokoju, ponieważ wiedziałaby, że jest w tym wola Boża. Dusza, która jest jak prawdziwa owieczka, idzie za swoim Pasterzem. Nie ma swojej drogi, swoich planów, nie realizuje swoich decyzji, swoich pragnień. Ona idzie za Jezusem. Tam gdzie jest Jezus, tam jest owieczka, tam jest dusza. Gdziekolwiek się znajduje, jest przecież z Jezusem i nie martwi się. Z Nim przeżywa każdą chwilę dnia. Zatem nie wyszukuje sobie miejsc, bo to Jezus te miejsca wybiera. Nie ona jest panią siebie, tylko Jezus. To prawda, że nie jest to łatwe. Człowiek przyzwyczajony jest do ciągłego podejmowania wyborów, ma upodobania, ma swój gust – pewne rzeczy lubi, innych nie. Zatem cokolwiek czyni, kieruje się swoim gustem, swoimi odczuciami, pragnieniami. Trudno mu tak zupełnie przestać wybierać pod kątem swojej osoby. Zauważcie, chociażby jakiś wyjazd – człowiek myśli o tym, w jakie warunki jedzie i wybiera to, co jest wygodne, w jego mniemaniu lepsze. I tych wyborów dokonuje również w sprawach błahych. Właściwie każda najmniejsza, najdrobniejsza decyzja tym jest kierowana. Będąc owieczką, dusza powinna uczyć się całkowicie rezygnować z siebie, by dać się poprowadzić, ponieść wszędzie Jezusowi. Dobrym obrazem jest owieczka na ramionach Jezusa – Pasterza. Widać w nim, że zupełnie nie ma już ona własnej woli. Ta, która idzie sama, jeszcze jakiś wybór ma. Może iść z prawej strony Jezusa, albo z lewej. Może skubnąć trawkę, którą wybierze; może iść nieco wolniej lub szybciej… Ale ta, która jest na ramionach, jest przecież niesiona i nie czyni nic swojego. Czytaj dalej

Ja jestem bramą owiec

Piękne porównanie słyszymy dzisiaj w Ewangelii. Jezus jest Bramą (J 10,1-10). Jezus jest Pasterzem. Chociaż jednocześnie wielokrotnie słyszymy i mówimy, że jest przecież Barankiem Bożym. Rozważmy przez chwilę, co oznaczają te sformułowania, jakie mają znaczenie dla ludzkiej duszy.

Przepiękne porównanie: Jezus jest Bramą. Rzeczywiście, na krzyżu zostało otwarte Jego Serce, a z tego Serca wypłynęła Krew i Woda. Serce otwarte na wieki stało się Bramą dla każdej duszy, aby przechodząc przez nią doznała oczyszczenia i znalazła się we wnętrzu Boga. I o tych duszach mowa jest w Apokalipsie, gdzie pojawiają się słowa o tych, którzy obmyli swoje szaty we Krwi Baranka, którzy je oczyścili (por. Ap 7,14). I mogą wtedy stać przed Bogiem, wielbić Go i oddawać Mu chwałę. Przepiękna to Brama – Serce Boga. Brama, która otwarta jest już na wieki. Brama, która się nigdy nie zamyka. I nie dość na tym – Brama, poprzez którą wylewa Bóg na cały świat swoje miłosierdzie. Przechodząc przez nią, człowiek jest obmywany, oczyszczany, uświęcany. Nie da się przejść przez tę Bramę i pozostać tym samym człowiekiem; i pozostać tą samą duszą naznaczoną grzechem.

Kiedy przechodzi się przez tę Bramę, szaty są lśniąco białe i są szatami wtedy już godowymi, szatami weselnymi. Cudowna to Brama Bok i Serce Jezusa Ukrzyżowanego, który właśnie skonał. Jakże piękna i jak wspaniała! Jeśli człowiek spróbuje choć przez chwilę rozważać tę Bramę, czym ona jest, nie ma możliwości, aby nie zachwycił się. Serce doświadczy dotyku Boga. Zbliżając się do tej Bramy, człowiek przecież zbliża się do Boga. Stając u jej wejścia, człowiek po prostu staje przy Jezusie, którego Bok właśnie został otwarty. A skoro z tego Boku płynie Krew i Woda, stojąc blisko, zbliżając się, człowiek jest obmywany. Innej opcji nie ma. Dusza jest obdarowywana. I to nie dlatego, że wyprosiła ten dar. Nie dlatego, że ciężko na ten dar pracowała. Otrzymuje ten dar, bo Bóg ją ukochał i dał sobie przebić Bok. Zechciał, by ten Bok, by to Serce, zostały otwarte na zawsze.

Kiedy dusza przechodzi przez tę Bramę, w sposób duchowy, doświadcza niezwykłej bliskości Jezusa, zjednoczenia z Nim. I staje przed majestatem Boskim, przed tronem. Jeśli Bóg jej udzieli tych łask, może wtedy uczestniczyć we wspaniałym uwielbieniu Boga czynionym przez aniołów i świętych. Może też uczestniczyć w wydarzeniach, które opisuje Apokalipsa, które są tak tajemnicze i niezrozumiałe dla zwykłego człowieka. Jednak dusza przez Boga wybrana może i w nich uczestniczyć. Po przejściu tej Bramy, dusza może doświadczyć różnych rzeczy, którymi Bóg pragnie ją obdarzyć. Mogą to być zaślubiny. Mogą to być zjednoczenie ze wszystkimi świętymi. Może to być zjednoczenie ze wszystkimi aniołami. Może to być również niezwykłe doświadczenie życia Bożego udzielającego się duszy, która ma wtedy zupełnie inne spojrzenie na ziemię i dusze na niej żyjące. Dusza ta, znajdując się we wnętrzu Boga, uczestniczy w jego rozlewie łask na ziemię. Może widzieć konkretne osoby i dusze obdarzane łaskami. Może też widzieć całe narody czy kontynenty. Może zrozumieć stan dusz we współczesnym świecie. Może zrozumieć co jest największym zagrożeniem dla dusz, by modlić się. Czytaj dalej

Nowenna przed Wieczernikiem w Gietrzwałdzie – dzień 8

Obraz duszy w sposób szczególny umiłowanej

Dusza, która cała oddaje się Bogu, która wszystko Jemu poświęca i ofiarowuje, która rezygnuje z samej siebie, zyskuje nieskończenie więcej. Pozornie wydawać się może, że skoro rezygnuje ze wszystkiego, ze swoich przyzwyczajeń, ulubionych zajęć, ze swoich zainteresowań, chociażby z własnego odpoczynku, skoro rezygnuje w sferze psychicznej i duchowej ze wszystkiego, co ją stanowi, wyzbywa się nawet posiadania w oczach innych dobrej opinii o sobie, rezygnuje z własnego zdania, wydaje się, że dusza ta jest bardzo uboga. Jeśli zastanowimy się nad słowem „uboga”, zauważymy, iż właściwie słowo to składa się z dwóch części: „u”, „boga”. Dusza ta będąc ubogą w pojęciu czysto ludzkim automatycznie staje się duszą będącą całkowicie u Boga, w Jego wnętrzu. I to zamieszkanie u Boga staje się największym bogactwem duszy. Dusza pozornie tracąc wszystko, właściwie dopiero wtedy wszystko zyskuje, bo jej zyskiem jest Bóg; Bóg ze wszystkim, kim jest, czym jest, co w Sobie zawiera. Właściwie dusze nie zastanawiają się, co znaczy być bogatym Bogiem. A jeśli myślą o tym, to w sposób powierzchowny. Każdy się domyśla, że to znaczy być miłosiernym, mieć w sobie pokój, miłość doskonałą, iść drogą świętości. To prawda, wszystko to zawiera w sobie dusza, która staje się ubogą w oczach świata. Ale zyskać, posiadać Boga znaczy nieskończenie więcej, bo cóż oznacza mieć w sobie Jego miłość, Jego pokój, miłosierdzie? To znaczy mieć w sobie Jego przymioty. Mieć w sobie Jego życie – życie Boskie. Co znaczy mieć w sobie życie Boga? Być uczestnikiem wszystkiego, co jest w Bogu, wszystkiego, co Bóg czyni. Przed duszą, która cała do Boga należy i która wszystko Jemu poświęca, Bóg odsłania swoje tajemnice. Staje się ona uczestnikiem życia Bożego, w którym nie ma żadnych ograniczeń – nie ma ograniczeń czasu, przestrzeni. Zatem i dusza uczestnicząc w życiu Boga, uczestniczy w tym braku ograniczeń. Ona, jeśli Bóg zechce, może uczestniczyć we wszystkich wydarzeniach zbawczych od samego początku stworzenia aż po kres. Przecież to wszystko jest w Bogu, tym żyje Bóg, On to czyni, a dusza będąc bogata Bogiem ma w tym swoje uczestnictwo. Czytaj dalej

Jakiego dokonasz znaku, abyśmy go widzieli i Tobie uwierzyli?

Jezus wszystko już wykonał. Już dokonało się to, co zaplanował Bóg. Wszystkie znaki zostały dane człowiekowi. Wszystko, co ma ludzkie serce przekonać o Bożej miłości, co ma ludzkie serce otworzyć na obecność Boga w życiu duszy, zostało objawione. Każdy z nas stał się posiadaczem Bożego objawienia i każdy z nas stał się uczestnikiem Dzieła Zbawienia. Każdy z nas włączony został do rodziny Bożej i każdy z nas został wprowadzony w otoczenie Jezusa. Każdy z nas jest świadkiem codziennie dokonujących się cudów. Ten największy to przyjście Jezusa na Ołtarz, możliwość zjednoczenia się z Bogiem. Każdy z nas został włączony w żywy organizm Jezusa – w Kościół. I w tym żywym organizmie otrzymuje wszystko, czego potrzebuje; nie tylko by żyć, ale by rozwijać się, doskonalić się i stawać się świętym. Każdy w tym organizmie otrzymuje to, by móc być pożytecznym dla całego organizmu. Wszystko zostało nam dane. Teraz trzeba odkryć te wszystkie Boże dary, uwierzyć w nie i je przyjąć. Trzeba zacząć nimi żyć. Trzeba obudzić się i na nowo zaczerpnąć z Bożego Serca.

Żydzi oczekują znaku. Mimo, że Jezus dokonywał tylu niezwykłych rzeczy, oni oczekują znaku. Najwspanialszym znakiem jest sam Jezus, który staje się Pokarmem dla każdej duszy. Ten Znak ma w sobie niezbadaną głębię i warto zbliżać się do Niego. Każda dusza ma taką możliwość, ponieważ Jezus zamieszkał w duszy. Każda dusza ma możliwość obcowania z Jezusem, życia z Nim codziennie, bo On uczynił Sobie świątynię w duszy; bo poprzez Krzyż wyjednał, wykupił wszystkie dusze. Każda tak naprawdę należy do Niego, chociaż On nie zniewala duszy. Powodowany miłością daje jej wolność, ale każda dusza należy do Niego. Jezus jest Tym, który oświeca dusze i prowadzi. Staje się Zarządcą duszy i jej Kierownikiem. Ale też staje się dla duszy niczym Pokarm. Bez Niego dusza nie może żyć. Jezus jest wszystkim dla duszy. Dusza potrzebuje Jezusa, by żyć prawdziwie, by kosztować życia prawdziwego, Boskiego. Tylko taka dusza, która na pierwszym miejscu stawia Jezusa, nieustannie Mu towarzyszy, która stale się z Nim jednoczy, we wszystkim się Go radzi, zaprasza Go do każdej części dnia i nocy, tylko taka dusza rzeczywiście prawdziwie żyje i jest szczęśliwą. Tylko taka dusza w sposób doskonały wypełnia swoje powołanie. Jest doskonale taką, jaką stworzył ją Bóg i do czego przeznaczył. Całą sobą oddaje Bogu chwałę – każdym oddechem, każdym słowem, spojrzeniem.

Bóg pragnie, by każda dusza taką była. Każdą powołał do świętości. Nasze dusze dążą do świętości. Jeszcze przed życiem we wspólnocie często dążyliśmy do świętości, żyliśmy z Jezusem, byliśmy żywą cząstką Kościoła. Bóg pragnie czegoś więcej. On nie tylko pragnie białej lilii, On pragnie doskonale pięknej lilii, doskonale czystej lilii, świętej. Tę czystość, doskonałość, świętość nadaje duszy Bóg wtedy, gdy ona rzeczywiście żyje w zjednoczeniu z Nim, kiedy cała się Jemu oddaje, wszystko Jemu poświęca. Nas, Jego umiłowane lilie, Bóg pragnie uczynić tak doskonale pięknymi, czystymi i świętymi. I posługuje się w tym niejako narzędziem, a są nim Zdroje Miłosierne, które nie tylko nas obmywają i oczyszczają dając uświęcenie, ale poprzez nas docierają do innych dusz, pobudzając te dusze do rozwoju, by i one kwitły, stawały się liliami. Tym, co czyni duszę doskonałą, piękną jest Krew Jezusa. Tym, co ją oczyszcza, obmywa jest Jego Pot, są Łzy. Tym, co ją przemienia, wydoskonala są Zdroje Miłosierne. Obdarowani tymi Zdrojami zostaliśmy nazwani szafarzami Bożego Miłosierdzia, Bożych Zdrojów – zadanie bardzo poważne. Jeśli dusza przyjmuje zbyt lekko, jeżeli nie przyjmuje z głęboką wiarą, traktuje ten Dar i to zadanie nie do końca poważnie, a z czasem zapomina o tym. Wielu z nas we wspólnocie zapomniało. Czytaj dalej

Rozważanie Bożej miłości miłosiernej budzi radość

Czy nasze serca trwają w radości Zmartwychwstania? Czy może już zapomnieliśmy, że Jezus zmartwychwstał? Jezus przyszedł na ziemię ze względu na ciebie. Nie przyszedł ze względu na przyrodę, na ptaki, na kwiaty, na chmury, nie ze względu na Aniołów, ale ze względu na ciebie. Przyszedł, aby ciebie zbawić. To jedyny powód Jego przyjścia – PRZYSZEDŁ, ABY ZBAWIĆ TWOJĄ DUSZĘ! Nie przyszedł, aby ciebie krytykować, aby tobie coś wypominać, potępić ciebie, ale by dać tobie życie. Jeśli to sobie uświadamiasz powinieneś żyć w wielkiej radości – OTO BÓG SPECJALNIE DLA CIEBIE PRZYJĄŁ LUDZKĄ POSTAĆ I ZDECYDOWAŁ SIE PÓJŚĆ NA KRZYŻ, ABY TOBIE UDZIELIĆ SWOJEGO BOSKIEGO ŻYCIA. Zatem wszystkie twoje wątpliwości, wszystkie twoje niepewności, upadki, wszystko to, co dzieje się w twoim sercu, gdy smutny spoglądasz na swoje przewinienia i nie masz śmiałości spojrzeć na Jezusa, powinieneś zanurzać w Bożym Miłosierdziu. Bóg pragnie, abyś się radował, bo On specjalnie przyszedł dla ciebie, aby przynieść ci radość, a nie smutek.

To prawda, nie jesteś doskonały, jesteś tak jak wielu innych ludzi – grzeszny, słaby, upadasz. Może nie wszyscy widzą, ale wiele spraw masz ukrytych w sercu, do których byś się nie przyznał przed nikim. Są rzeczy obrzydliwe, których bardzo się wstydzisz, być może są rzeczy straszne, które w którymś momencie twego życia się pojawiły, ale Jezus właśnie dlatego, że wie o tym wszystkim przyszedł na ziemię. Właśnie dlatego, że jesteś taki słaby, stale upadasz, że nie potrafisz często się podnieść od razu, że siedzisz w błocie i rozpamiętujesz swoje kolejne grzechy, właśnie dlatego On przyszedł na ziemię, żeby cię wydobyć z tego błota, oczyścić cię i dać tobie radość; radość z faktu, iż sam Bóg pochylił się nad tobą, On Sam osobiście ciebie wyzwolił z grzechu. To On pragnie twego szczęścia, nikt inny, tylko On. Dlatego wszystko, co złe w twoim życiu, wszystko, co słabe w twojej duszy, wszystko, co raniło Boga z twojej strony, wszystko to możesz zanurzyć w Zdrojach Jego Miłosierdzia. I w dodatku On pragnie, byś tak czynił. Sprawiasz Mu radość, gdy wszystko zanurzasz w Jego Miłosierdziu. On czeka na to. Kiedy to czynisz, On wylewa na ciebie jeszcze więcej łask, bo Jego Serce raduje się. Radość Jezusa wyraża się w tym, że obdarza duszę kolejnym dobrem. Czytaj dalej

Zostaliśmy obdarzeni życiem Boskim

W Jezusie Chrystusie zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi. W Nim każdy człowiek odnajduje swoje źródło istnienia. Przychodząc pod Krzyż dusza odnajduje sens. Patrząc na Jezusa dusza staje przed nieskończoną, przepiękną tajemnicą życia. W Krzyżu każdy człowiek odnajduje doskonałość swego człowieczeństwa, dusza doświadcza powrotu do pierwotnego piękna, do pierwotnej czystości. W Krzyżu dusza obdarzana jest świętością. Grzech zerwał więzi z Bogiem. Sprawił, iż dusze pogrążyły się w ciemnościach, zmieniły się. Skażone grzechem już nie miały tego kształtu, formy, piękna, jakie otrzymały od Boga. Piękno duszy wyraża się w jej przynależności do Boga, w jej zjednoczeniu z Bogiem, w byciu dzieckiem Boga. Tylko wtedy, kiedy dusza przyjmuje dar dziecięctwa płynący z Krzyża, odnajduje samą siebie, odnajduje istotę swego bytu na ziemi, sens swego istnienia i prawdziwe życie. W Krzyżu dusza odnajduje swego Ojca, widzi Boga jako swego Ojca. Dziecko porzucone, bez rodziców żyje w rozpaczy, w ciemnościach, w bezsensie istnienia swojego. Nie akceptuje siebie, ma poczucie winy, nienawidzi siebie i świata. Jest nieszczęśliwe. Ci, którzy doświadczyli odrzucenia swoich rodziców bardzo często borykają się z problemami psychicznymi, z depresją prowadzącą do samobójstw. Właśnie w ten sposób można również nakreślić obraz duszy, która żyła po grzechu pierwszych rodziców nie widząc przed sobą Boga, nie widząc zbawienia, czując się przez grzech odrzuconą, pozostawioną samej sobie, będącą daleko od Boga. Odrzucona przez Ojca dusza żyła w rozpaczy, ponieważ On jest Ojcem całego stworzenia.

Każdy z nas został ochrzczony, żył w rodzinie, w łasce, jaką daje Chrzest św., w związku z tym nie doświadczyliśmy odrzucenia, jakiego doświadcza dusza, której nie dotknęła łaska Chrztu św. To Jezus na Krzyżu wyjednał każdej duszy niezwykłą łaskę. Zgładził grzech pierworodny i przywrócił synostwo każdej duszy. Synostwo Boże – to dar niepojęty, wielki, tajemnica wspaniała. Każdy z nas może stawać przed Bogiem Ojcem i czuć się dzieckiem. Wszystko, co należy do Boga, należy również do duszy. A jednak dusze nie uświadamiają sobie całego bogactwa, jakie otrzymują jako dzieci Boga. Żyją w nieświadomości. Nie rozumieją, że są dziedzicami Królestwa Niebieskiego. Jezus uczynił każdą duszę na powrót dzieckiem Boga. Oznacza to, że każda dusza jest jednocześnie siostrą, bratem Jezusa i niejako na równi z Nim, każdy staje się pierworodnym, umiłowanym, jak Jezus. Jezus jest Bogiem, jest Święty, doskonały w swej czystości, w swym pięknie, doskonały w swej świętości. Poprzez Krzyż i otwarte Serce stał się dla każdej duszy bramą, przez którą, gdy dusza przechodzi zostaje przemieniona i upodobniona do pierworodnego Syna. Dlatego i ona staje przed Bogiem piękna, czysta i święta. Bóg, patrząc poprzez Krzyż swego Syna, widzi duszę przepiękną; taką, jaką pierwotnie powołał do życia na początku dziejów. Jeśli dusza przyjmie ten niezwykły Dar – Jezusa, jeśli uwierzy, otworzy serce, wtedy doświadczać będzie cudownej relacji, jaka zawiązuje się pomiędzy Bogiem a tą duszą. Wtedy Bóg objawia jej swoją miłość do umiłowanej, czystej, pięknej duszy. Ona wprawdzie nadal jest samą słabością, ale nieustannie kąpiąc się w promieniach Miłosierdzia, nieustannie zanurzając się w ranach Jezusa, nieustannie obmywając się Jego Krwią, karmiąc się Jego Ciałem, stale przemienia się w pierworodnego Syna. Czując, doświadczając to wywyższenie, umiłowanie przez Boga, wybranie, dusza pragnie uwielbić Boga, pragnie Mu dziękować. Doświadcza szczęścia. Pada przed Bogiem na kolana, kłania się Mu do samej ziemi, całuje stopy Jezusa i chciałaby tak trwać w tym uniżeniu doświadczając nieskończonego Majestatu Bożego, czując spływającą miłość z Bożego Serca. Bóg widząc tę duszę, tak pokorną, pochyla się nad nią i Sam ją podnosi. Sam ją przystraja godowymi szatami, Sam wkłada na jej głowę diadem, koronę. Czyni ją swoją oblubienicą. Ona już sama nie wie, jak dziękować, jak wielbić. Ma świadomość, kim jest sama z siebie, ma świadomość własnej nicości, tym bardziej to wielkie umiłowanie, którego doświadcza, sprawia drżenie jej serca, wzruszenie i pragnienie, aby się uniżyć przed Bogiem. Czytaj dalej