Ewangelia z komentarzem

Dzień Powszedni

Jezus powiedział do ludu: «Ja jestem chlebem życia. Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął; a kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie. Powiedziałem wam jednak: Widzieliście Mnie, a przecież nie wierzycie. Wszystko, co Mi daje Ojciec, do Mnie przyjdzie, a tego, który do Mnie przychodzi, precz nie odrzucę, ponieważ z nieba zstąpiłem nie po to, aby pełnić swoją wolę, ale wolę Tego, który Mnie posłał. Jest wolą Tego, który Mnie posłał, abym nic nie stracił z tego wszystkiego, co Mi dał, ale żebym to wskrzesił w dniu ostatecznym. To bowiem jest wolą Ojca mego, aby każdy, kto widzi Syna i wierzy w Niego, miał życie wieczne. A Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym». (J 6, 35-40)

Komentarz: Jezus jest Mesjaszem. Jezus jest Bogiem. Naszym zadaniem jest odważne wyznawanie wiary w Boga, który zstąpił na ziemię, by odnowić jej oblicze, by odrodzić życie na ziemi, by zaprowadzić nowy ład, by nastało nowe Królestwo – Królestwo Boże. Naszym zadaniem jest zaświadczać o miłości, która skłoniła i nadal skłania serce Boga, by wylewał na świat swoje miłosierdzie. Naszym powołaniem jest kochać zawsze i wszędzie, w każdej sytuacji, by tą miłością ukazywać Boskie oblicze miłosierne. Naszym zadaniem jest być apostołami Bożego Miłosierdzia. Apostołami tzn. tymi którzy swoim życiem, postawą, słowem, czynami wyznawać będą wiarę w Boga, którzy dadzą świadectwo Prawdzie, iż Jezus Chrystus jest Tym oczekiwanym, zapowiadanym Mesjaszem, którzy głośno mówić będą o tym, Kim jest Mesjasz potwierdzając Jego Boskie pochodzenie, którzy czystością serca i oddaniem duszy zjednoczą się z Jezusem do tego stopnia, że nie odróżnisz tego, co Boskie od tego co ludzkie, bowiem wszystko do Boga należeć będzie. To zjednoczenie zaś da niebywałe możliwości odnowy świata, bowiem, to moc Boga, w nich będzie, Jego Miłość, Prawda, dobro. Jego łaska obejmować będzie świat i Jego miłosierdzie triumfować w ich sercach, a poprzez ich serca na całym świecie.

Fragment ten jest wspaniałym pokazaniem chwały, jaką oddaje Bóg Ojciec swemu Synowi. Jest uznaniem Go jako równego sobie. Jest oddaniem Mu czci królewskiej, potwierdzeniem Jego panowania. Jest uznaniem Jezusa za władcę absolutnego, któremu służą wszyscy, nawet najwięksi wrogowie, któremu podlegają, którego muszą słuchać. Słowa te podkreślają wielkie zwycięstwo Jezusa nad odwiecznym wrogiem – szatanem. Dzisiejszy fragment ma niejako nakłonić nas do refleksji nad tym, Komu służymy. Ma uświadomić nam wielkość, potęgę Jezusa. Ma przekonać nas, iż wierzymy w Boga Zwycięzcę, Boga triumfującego, Boga, który jako jedyny jest władcą całego świata. Ma w końcu uczynić nasze serca mężnymi i ufnymi, bo opiekuje się nami sam Bóg, Król całego świata. Nasze serca, choć stale pouczane, jednak ciągle jeszcze żyją w lęku. Jest to lęk o siebie. To obawa o swój los. To strach przed przyszłością. Jakże możemy się lękać skoro mamy Boga za przyjaciela? Jak możemy odczuwać trwogę, skoro sam Bóg roztacza nad nami swój namiot, swoje skrzydła? Dlaczego tak dużo u nas nieufności, skoro przyjęliśmy Boga za swego Pana? Cóż to oznacza? Lud swemu Panu służy, a Pan zapewnia mu swoją opiekę. Daje mu ochronę przed nieprzyjacielem. Strzeże przed wrogami i ze swym wojskiem w imieniu swego ludu walczy, by ten mógł żyć w pokoju.

Dzisiaj Bóg kieruje te słowa do dusz najmniejszych. Dzisiaj wobec całej rzeszy dusz uznających swoją słabość, nędzę i grzeszność Jezus daje świadectwo o sobie. Dzisiaj mówi o tym, iż jest Mesjaszem, a w zapowiedziach proroków Bóg dał Mu miejsce po swojej prawicy. Dzisiaj każdy z nas staje sam, chociaż we Wspólnocie, wobec wielkiej Prawdy: Jezus Chrystus jest Panem, Królem, Bogiem, Stwórcą. Wierzymy w jedynego Boga. Stoimy przed Stwórcą całego wszechświata. Nasze serca powinny skłaniać się do ziemi wobec objawiającego się nam Jezusa – Boga. Wszystkie nasze sprawy, wszystkie dążenia, wszystkie cele powinny być podporządkowane temu jednemu: służbie Bogu. A jednak tak nie jest. My realizujemy własne dążenia, pragniemy osiągać cele, które sami sobie obieramy. Hołdujemy miłości własnej nie mając na względzie Miłości Boga. Nieustannie w naszych relacjach przejawia się pycha i upór. Nieposłuszeństwo jest naszą cechą. Nadal nie rozumiemy, czym jest wiara, miłość i ich realizacja we Wspólnocie. Nadal nie doceniamy wartości Wspólnoty. Nie rozumiemy jej istoty. Bóg nie dał nam jej po to, byśmy spotykali się na towarzyskich pogawędkach. Wspólnota nie jest kółkiem wzajemnej adoracji, realizacji własnych celów, wynoszenia siebie przed innymi, miejscem karmienia własnej pychy. Wspólnota jest nam dana po to, byśmy mogli sobie nawzajem pomagać w kroczeniu ku zbawieniu.

Spójrzmy na pierwsze wspólnoty chrześcijańskie. Pierwsze gminy. Zawsze wśród nich byli ci, co ich prowadzili. To byli apostołowie, uczniowie przez nich wyznaczeni. Ich zadaniem było nauczanie, pouczanie, wskazywanie właściwej drogi, umacnianie w wierze, a gdy taka była potrzeba, to strofowanie. Natomiast posłuszeństwo wobec tychże diakonów, potem kapłanów było podstawą właściwego rozwoju wspólnot, zgodności ich życia z wiarą w Jezusa Zmartwychwstałego. Z czasem to posłuszeństwo wobec kapłanów zaczęło oznaczać życie w zgodzie z nauczaniem Kościoła, przynależność do niego, a przede wszystkim łaskę Boga nieustannie zlewaną na Wspólnotę. Bóg błogosławi tym, którzy słuchają kapłanów. Którzy poddają swoją wolę, swoje „ja” pod ich kierownictwo ufając i wierząc, że sam Bóg przez nich ich prowadzi i udziela swego błogosławieństwa. Tylko takie dusze czy to konsekrowane, czy nie, tylko takie zakony, doskonaliły się w pobożności. Tylko ci, co żyli w wielkim posłuszeństwie wobec swych przełożonych osiągali szczyty świętości. Mimo, że czasem wydawało się, iż byli mocno ćwiczeni w swej pokorze, cierpliwości i uległości, to w ostatecznym rozrachunku okazywało się to zbawiennym dla nich samych i tych, którzy potem szli obraną przez nich drogą.

Dzisiaj naszą uwagę zwracamy na fakt, iż naszym celem, dążeniem jest Bóg, Jezus, Mesjasz! Drogą do Niego jest Maleńka Droga Miłości. Mamy kapłana, który najlepiej rozumie i zna tę drogę. A posłuszeństwo wobec kapłana jest gwarancją kroczenia właśnie po tej drodze dla najmniejszych w ramach Kościoła katolickiego. Spróbujmy to zrozumieć dobrze. Droga Najmniejszych, to droga posłuszeństwa, a nie samowoli. Dusza najmniejsza nie czyni nic sama, bowiem uznając swoją małość, totalną nędzę, od początku stwierdza iż sama nic nie wie, nie rozumie, nie umie i nie ma sił. A jedynym, który może wskazać jej właściwą drogę jest kapłan – przewodnik dusz najmniejszych. Tylko On decyduje o drodze duchowej, to on podejmuje decyzje związane ze Wspólnotą, to On swoim potwierdzeniem przekazuje błogosławieństwo samego Boga dla danej sprawy, poczynań, postanowień. Dusza najmniejsza to taka, która sobie nie ufa, a słowo kapłana traktuje jak słowo samego Boga. Bo tylko wtedy ma gwarancję Jego błogosławieństwa. I choćby Kapłan się pomylił w jakiejś drobnej sprawie, to posłuszeństwo jest gwarantem błogosławieństwa Boga, który tak wszystko odmieni, iż na dobre wyjdzie.

Niech każda dusza maleńka stanie teraz w Prawdzie przed Bogiem. Niech uświadomi sobie tę Prawdę: Jezus Chrystus jest Mesjaszem, jest Bogiem. Niech zda sobie sprawę z tego, co najważniejsze – zbawienie. Niech jeszcze raz zastanowi się i przyjmie jako drogę do zbawienia – Najmniejszą Drogę Miłości. Niech uczyni to wszystko mając świadomość stawania przed Bogiem. Niech jednocześnie przyjmie, iż tę właśnie drogę może jedynie realizować w pełni we Wspólnocie Dusz Najmniejszych. Niech uświadomi sobie, iż jej małość może być jedynie gwarancją jej ciągłych upadków. Tak więc przyjmując swoją nicość, niech zupełnie zda się na prowadzenie Boże przejawiające się w przedstawicielu Kościoła, zastępcy Boga na ziemi – w kapłanie. Niech robiąc rachunek sumienia, bije się w piersi widząc ciągłe swoje nieposłuszeństwo, krnąbrność i pychę. Niech raz na zawsze odrzuci swoją wolę pragnąc tylko jednego: wypełniać wolę Boga. Tę zaś najlepiej wskaże jej kapłan. Niech zda się na prowadzenie po tej drodze przez samego Boga objawiające się w dawanych duszom najmniejszym wskazaniach wielkich świętych patronów tej Wspólnoty. I niech ostatecznie zrozumie, że jest wiele dróg do nieba. Wybierając różne, nie dojdzie się do tego celu. Trzeba obrać jedną i nią konsekwentnie kroczyć. Wybierając Najmniejszą Drogę Miłości, nie schodźmy nawet na krok, choćbyśmy na innych dojrzeli cenne skarby. Każda droga ma swoje perły. To, co jest perłą dla nas, dla innych kroczących inną drogą, nie okaże się tak wzbogacające dusze jak dla nas. I na odwrót.  Nie łakommy się więc na to, co ma ktoś inny. Doceniajmy jako wartość to, co napotykamy na swojej drodze. Bo przysłowie: Cudze chwalicie, a swego nie znacie, bardzo często można by zastosować właśnie do nas.

Niech Bóg błogosławi nas, Dusze Maleńkie. Prawdziwie małymi jesteśmy i niewiele widzimy, niewiele rozumiemy i nie doceniamy tego, co posiadamy z łaski Boga. Niech Duch Święty oświeci nas w tym względzie, abyśmy prawdziwie zachłysnęli się tą cenną perłą, jaką jest Maleńka Droga Miłości oraz byśmy dotknęli jej istoty, którą jest Miłość Boga.