Rozważania

Nr. 15  Ofiarowanie Najświętszej Maryi Panny

21 listopada 2012 r.

 

Dzisiaj
wspominamy Ofiarowanie Najświętszej Maryi Panny w świątyni. Pragnę skierować
parę słów wyjaśnienia, aby nasze serca mogły przeżywać, doświadczać również i
to wydarzenie, aby było ono żywe dla nas i przynosiło korzyść naszym duszom.
Bowiem każde wydarzenie Boże, wydarzenie zgodne z wolą Boga, a szczególnie te,
które uczestniczą w Bożym dziele zbawienia, mają ogromny wpływ na życie dusz.
Starajmy się
wyobrazić sobie mury świątynne, spora przestrzeń, duża wysokość, kolumny i dwie
dorosłe postacie –Rodzice Maryi: Anna i Joachim – prowadzą za ręce małe dziecko,
niespełna trzyletnie. Ich serca drżą ze wzruszenia. Miesza się w tych sercach i
radość i smutek. Te serca cierpią. Oto, tak długo oczekiwane dziecko, oddają.
Nie będą już mogli każdego dnia pieszczotami budzić swojej córeczki, brać w
objęcia, całować, pokazywać świat. Nie będą patrzeć, jak ich dziecko cieszy się
poznawaniem kolejnych roślin. Nie będą cieszyć swoich oczu widokiem maleńkich
stópek, które biegają po trawie i rączek, które zrywają kwiatki. Nie będą
słyszeć tego szczebiotu słów, tego dziecięcego głosiku, który woła: mamo, tato. Nie będą widzieć tych oczu
wpatrzonych, kiedy mama i tata są całym światem dla dziecka i dziecko chłonie
to, co mówią i robią rodzice. I nie będą mogli obetrzeć łez, kiedy ich dziecko
będzie smutne, kiedy będzie tęsknić za nimi.
Z drugiej
jednak strony, Rodzice Maryi byli głęboko wierzący i wcześniej oni swoje życie
ofiarowali Bogu. Zawierzyli wszystko i zawsze wpatrywali się w wolę Bożą.
Nasłuchiwali w swoich sercach, czego Bóg od nich oczekuje. Starali się być
miłosierni, starali się być dobrzy. Zawsze mieli na uwadze dobro innych, zawsze
widzieli potrzeby innych i dzielili się tym, co mają. Kiedy pragnęli dziecka, a
nie pojawiało się ono w ich życiu, złożyli takie przyrzeczenie Bogu, że jeśli
będą mieli, jeżeli Bóg obdaruje ich dzieckiem, oddadzą to dziecko do świątyni,
ofiarują Bogu. I teraz przyszli, aby spełnić to przyrzeczenie. W narodzinach Maryi
widzieli rękę Boga. Również w Jej osobie, postawie, widzieli tę ogromną
dojrzałość i wiarę, jakiej zazwyczaj dzieci w tym wieku jeszcze nie posiadają.
Dziwili się tą niezwykłą dojrzałością i rozumieniem spraw Bożych. Serce Maryi,
które Ona przecież przed nimi odkrywała, zadziwiało ich najbardziej. Ono już
pragnęło Boga, pragnęło należeć do Niego. Ono już kochało. W tym wszystkim
widzieli Bożą wolę i chcieli być jej posłuszni. Wiedzieli, czuli swoimi
sercami, że w tym wszystkim jest coś nadzwyczajnego, jest Boże działanie, w
życiu Maryi Bóg odegra szczególną rolę. Nie wiedzieli jaką, ale zdawali sobie
sprawę, że nie będzie to zwykłe życie, zwykłej dziewczyny. Poczęcie Maryi w
łonie Jej matki też nie było zwykłe. I Jej narodziny, trzy lata życia z
rodzicami, wszystko dokonywało się w atmosferze Bożej obecności, prowadzenia
przez Bożego Ducha. Tak więc i teraz, przyprowadzeni przez tegoż Ducha,
ofiarowali Maryję Bogu. Ona czuła ich smutek i radość, ich ściśnięte serca.
Widziała, jak mama powstrzymywała łzy.
I w Sercu Maryi
był smutek rozstania, a zarazem radość. Niezwykłe to, że trzyletnie dziecko
może w ten sposób przyjmować takie wydarzenia. Ale było w tym wszystkim Boże
działanie. To On od samego początku wziął w objęcia Jej Serce. To Jego Duch
przenikał Ją mądrością. To On sam uczył Ją kochać. Dlatego dusza Maryi, Jej Serce
były tak już uformowane, że mogła świadomie pragnąć Boga.
To ofiarowanie
Maryi Bogu miało ogromne znaczenie, a ostatecznym owocem, konsekwencją tego
ofiarowania był Jezus, choć wydaje się być to odległe w czasie. Jednak Bóg tak
pokierował życiem Maryi, tak uformował Jej Serce, że miłość poczęła w Niej Jego
Syna. Skoro Ona cała należała do Boga, skoro każda cząstka Jej jestestwa miłowała
Go i oddała się Mu, a On przyjął to ofiarowanie i zjednoczył Maryję ze Sobą, to
owocem miłości był Jezus – Jezus pod Sercem Maryi, Jezus w Jej życiu, Jezus – Jej
Syn, Jezus – Zbawiciel, Jezus – Jej Bóg. I niepojęta jest ta relacja Maryi z
Jezusem. Kiedy ją rozważamy, doznajemy ogromnego wzruszenia nad dobrocią Boga.
Nie da się wyrazić, jak wielkie rzeczy uczynił Maryi Wszechmocny.
To ofiarowanie
się w świątyni niesie pewne konsekwencje i dla nas. Każdy z nas również może
Bogu się ofiarować. W swoim życiu, w swoim powołaniu, w tym środowisku, w
którym jest, może dokonać takiego ofiarowania. To ofiarowanie jest oddaniem się
Bogu na Jego własność. Oddanie Maryi przez Rodziców w świątyni to taki
szczególny symbol. Jej życie dotychczasowe pozostawiła za sobą i zostały
zerwane wszystkie więzy. Od tej pory należała do Boga. To prawda, były osoby
dorosłe, które się Maryją opiekowały, Rodzice od czasu do czasu odwiedzali Ją.
Jednak spójrzmy na to przyjście Jej Rodziców razem z Maryją i na to przekazanie
Maryi kapłanowi. Tak naprawdę, za pośrednictwem tego kapłana oddali Maryję
Bogu. To życie w świątyni było niesłychaną formacją Jej duszy. My ofiarowując
się w swoim życiu Bogu możemy również doświadczyć tej formacji, a ostatecznym
owocem tego ofiarowania się będzie Jezus żyjący w naszych sercach; Jezus, nasz
Brat, nasz Zbawiciel i Bóg. To jest możliwe. To jest piękne. A dusza, która
uczyni ten krok i podda się tej formacji doznawać będzie ogromnego wzruszenia z
powodu przynależności do Boga. Doświadczać będzie Jego opieki, Jego
nieustannego czuwania nad nią. I tak jak Maryja doświadczyła Zwiastowania i
Poczęcia Jezusa, tak dusza ta doświadczy zaślubin z Bogiem, a owocem będzie
życie Jezusa w nas.
To, co
opowiadamy jest niezwykłe, ale jest możliwe i doświadczają tego liczne dusze,
które ofiarowują swoje życie Bogu. Doświadczali tego Święci. I my możemy w
takich wydarzeniach uczestniczyć, bo wszystko, wszystko, co Bóg objawia poprzez
swoje Słowo, poprzez Pismo św. jest dane nam, byśmy i my mogli tego doświadczyć,
by i to naszym życiem się stawało. Więc dzisiaj możemy razem z Maryją ofiarować
się Bogu. Jeśli się zgodzimy, Jej Rodzice, którzy są z nami tutaj, podprowadzą nas
do Ołtarza. I nasze serca złożą na Nim wraz z Maryją, prosząc, by Bóg przyjął
każdego z nas, nasze życie, wszystko co nasze, abyśmy mogli żyć dla Niego cali,
w każdej sferze swego życia i aby owocem tego życia w miłości z Bogiem było
życie Jezusa w nas.

 

Adoracja

 

Jezu mój! Jak
dobrze, że jesteś. Twoja obecność dotyka nasze serca pokojem. Sprawia, że
możemy tutaj być ciesząc się Tobą, mając wzrok skierowany na Ciebie i kochając
Ciebie. Twój pokój tak opanowuje nasze serca, że właściwie nie chcemy już nic
czynić, tylko być u Twoich stóp, tylko patrzeć na Ciebie, kochać i przyjmować
Twoją miłość. Proszę, niech Twój pokój dotyka każde serce. Tak potrzebny jest
pokój sercom. Niech ten pokój da odpocznienie sercom, niech poddadzą się
pokojowi, niech odpoczywają, mając świadomość Ciebie, Twojej obecności. Proszę,
niech doświadczają Twojego pokoju, niech on zawładnie i ciałem i duszą. Niech
odpłynie wszelkie zmęczenie, niech odpłyną wszelkie myśli. Bądź Ty i dusze,
Twój pokój i miłość, która będzie wypełniać te dusze, obejmować je coraz
bardziej.
Jezu mój! Cóż
dusza może powiedzieć, gdy Ty jesteś. Wobec Twojej obecności wszystko milknie.
I dusza kłania się Tobie do samej ziemi, pragnie całować Twoje stopy.
Wdzięczność ogarnia duszę, nie znajduje już słowa, aby ją wyrazić. Twoje
przyjście Jezu sprawia, że dusza drży. O jakże pragnęłaby teraz wypowiedzieć
tyle słów, uwielbić Ciebie i dziękować, a jednak wszystko to staje się niczym
wobec wielkości Twojej, potęgi Twojej, Twego Majestatu. Dusza czuje się tak
mała, że nie śmie nawet spojrzeć na Ciebie. I trwa przed Tobą w tym pokornym uniżeniu,
mając świadomość, że Ty obdarzasz ją niepojętą miłością, a ona doświadcza w tym
wszystkim swojej nędzy. Widzi jasno, że niczym jest. Czuje miłość Twoją i pojąć
nie może, jak Ty, Wielki Bóg, możesz kochać takie „nic”? Jak Ty, Doskonałe Piękno,
możesz pochylać się nad taką brzydotą? Jak Ty, Miłość Doskonała, możesz kochać
to „nic”, które jest brakiem miłości? A jednak Twoja miłość Boże, wlewa
śmiałość w duszę, która pragnie z całego serca odwzajemnić tę miłość, mimo, że
nie jest do niej zdolna, mimo, że nie potrafi tak kochać. I wyrywa się z duszy
to ogromne pragnienie miłowania Ciebie. Samo to pragnienie staje się
miłowaniem, bo nie jest zdolna dusza do niczego innego. I Twoja miłość Boże,
wypełnia duszę, która choć maleńka, choć jest niczym, naraz staje się pełna
Twojej miłości. Dokonuje się cud, którego dusza pojąć nie potrafi. Ona
napełniona Twoją miłością, przemieniona, przebóstwiona Twoją obecnością, staje
niejako naprzeciw Twojego Serca, niemalże na równi. I zapraszasz ją do siebie.
Panie mój! Jak wielka jest Twoja miłość, łaska i dobroć. Ty wypełniłeś duszę
miłością, by mogła zbliżyć się do Ciebie, aby Twoje Serce i jej serce były
połączone. Jednoczysz Serce z sercem. I nagle duszę obejmuje światło. Czuje się
wtopiona w to światło i wypełniona tym światłem i znika w nim całkowicie.
Doświadcza szczęścia niewymownego i czuje, że kocha miłością, jakiej do tej
pory nie znała. I czuje, że ta miłość jest jej dana. Czuje, że Ty wypełniasz ją
całą. Czuje ona, że znika w Tobie cała ogarnięta szczęściem. Zdolna teraz jest
wyśpiewywać Tobie hymn uwielbienia, łącząc się z Aniołami i Świętymi. Czując
jedność z nimi wszystkimi, doświadczając radości i w wielkim szczęściu
wyśpiewuje Tobie wielką chwałę.
Nasze dusze,
Jezu, są szczęśliwe. Ty dajesz to szczęście. Ty stajesz się życiem naszych
dusz. Stajesz się naszą miłością, stajesz się wszystkim, całym sensem życia,
pragnieniem naszym. Wiesz jednak Jezu, że ten świat zewnętrzny bardzo nęci i
kusi. Często potrafi zawrócić w głowie. A my chcielibyśmy nieustannie trwać u
Twoich stóp, stale być przy Tobie, stale się wpatrywać w Ciebie, nosić Ciebie w
swoim sercu. Dlatego prosimy Cię, abyś udzielił błogosławieństwa, abyś umocnił
nas, abyś sprawił, że nieustannie będziemy pielęgnować Ciebie w swoich sercach,
adorować, kochać, myśleć o Tobie, wpatrywać się w Ciebie. Aby stale trwała
adoracja w nas, abyśmy potrafili łączyć się z tym miejscem, z naszym Domem, z
Twoim Domem, abyśmy pamiętali przez cały dzień, że jesteś tutaj i czekasz na
nas. Abyśmy później znowu z niecierpliwością czekali na to spotkanie. Prosimy, abyś
nas pobłogosławił.

 

Warto zapamiętać!

 

Postarajmy się
dzisiaj jeszcze powrócić do tego wydarzenia, kiedy Rodzice Maryi przyprowadzili Ją
do świątyni. Czy to teraz podczas osobistej adoracji, czy wieczorem w domu
podczas modlitwy, starajmy się wejść w to wydarzenie, aby uczestniczyć w tym
Ofiarowaniu, byśmy i my doświadczyli tej atmosfery, by nasze serca były
przepełnione tą miłością, tą ofiarą, tą radością i tym smutkiem. Aby i nasze
serca również były ofiarowane wraz z Maryją. Kiedy rozważamy jakiś fragment z
Pisma św., możemy to czynić różnie, ale czasem warto poprosić Ducha Świętego,
by po prostu wprowadził nas w to wydarzenie, aby nasza dusza znalazła się w
centrum danego wydarzenia. By obejmowało nas wtedy to, co działo się. A więc
ten Duch, ta miłość, to miłosierdzie, ta obecność Boga, to, co w danym
fragmencie Ewangelii czytamy, aby to było w naszym sercu i aby to oddziaływało
na naszą duszę. Abyśmy doświadczali Słowa, a nie tylko intelektem rozważali.
Aby stawało się to Słowo życiem naszym, życiem duszy, by ją karmiło. Abyśmy
stawali się inni, przemienieni, bogatsi o to doświadczenie, a nie o wiedzę.
Pamiętajmy o tym ofiarowaniu i o tym, że jego owocem jest życie Jezusa w nas.
Patrzmy na owoce w życiu Maryi, tak wielkie, tak niepojęte, tak pełne
tajemnicy. Ale nasze owoce nie muszą być mniejsze. W naszych duszach też może
być życie Boga. Nasze serca też mogą być zjednoczone z Bogiem i żyć z Nim. 
Błogosławię was – W Imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen.


<-- Powrót