Jezus powiedział do swoich uczniów: «Kto się przyzna do Mnie wobec ludzi, przyzna się i Syn Człowieczy do niego wobec aniołów Bożych; a kto się Mnie wyprze wobec ludzi, tego wyprę się i Ja wobec aniołów Bożych. Każdemu, kto powie jakieś słowo przeciw Synowi Człowieczemu, będzie odpuszczone, lecz temu, kto bluźni przeciw Duchowi Świętemu, nie będzie odpuszczone. Kiedy was ciągać będą po synagogach, urzędach i władzach, nie martwcie się, w jaki sposób albo czym macie się bronić lub co mówić, bo Duch Święty pouczy was w tej właśnie godzinie, co należy powiedzieć». (Łk 12, 8-12)
Komentarz: Nazywamy się dziećmi, bo jesteśmy dziećmi Boga. Bóg nazywam nas dziećmi z całą świadomością, bo rzeczywiście posiadamy cechy dzieci. Bo rzeczywiście jesteśmy dziećmi Boga. Jako dzieci należymy do swego Ojca, należymy całkowicie, niepodważalnie. Tak jak dziecko należy do swoich rodziców, tak my jesteśmy własnością Boga. I tak, jak rodzice kochający prawdziwą miłością, zrodzili nas, wychowują, pozwalają rozwijać się, przygotowują do życia, by niejako zwrócić nam naszą wolność, byśmy mogli przez swoje życie iść samodzielnie, według swojej woli, tak Bóg daje nam tę wolność, byśmy mogli w wolności dokonywać wyborów i iść zgodnie ze swoją wolą, drogą jaką chcemy. Jest to przejaw miłości, która nie zniewala, ale czyni wolnym człowieka. Nie znaczy to, że na przykład, rodzice ziemscy nie cierpią, kiedy dziecko korzystając niewłaściwie z tej wolności popełnia błędy, coraz bardziej zanurzając się w nie. Podobnie i Bóg cierpi, gdy dokonujemy niewłaściwych wyborów i brniemy dalej w nie. Jednak, tak jak należy dziecko do swoich rodziców, jest dzieckiem do końca życia, dzieckiem swoich rodziców, z nich wzięło swoje ciało, po nich odziedziczyło pewne geny, należy do tej rodziny, tak i my należymy do rodziny Bożej. I Bóg daje nam wolność, jednak cały czas jesteśmy Jego dziećmi i mamy prawo, prawo dziecka, nieustannie powracać, nieustannie nawracać się. Dzieci często przekraczają pewne zakazy, broją, robią coś złego, ale serce matki i ojca jest nieustannie otwarte na dziecko, przebaczają mu różne jego zachowania, przytulają i nieustannie kochają, dając szansę na poprawę, na nowe życie.
Bóg wobec nas postępuje podobnie. Pomimo naszych upadków, pomimo naszych grzechów, Jego Serce jest otwarte na nasz powrót. Otwarte na naszą decyzję pragnienia powrotu, pragnienie zmiany swojego życia. Nic nie jest w stanie zniszczyć miłości Bożej do nas. A ta miłość jest tym, co wiąże duszę na zawsze z Bogiem, czyniąc ją dzieckiem Boga, bez względu na to czy dusza o tym myśli, czy dokonuje tego właściwego wyboru, czy odrzuca Boga. Ona nadal jest przez Niego kochana, a ta miłość cały czas jest tą więzią, która czyni człowieka dzieckiem Bożym. Zatem, nic, nic co wysoko i co nisko, żadne potęgi i zwierzchnictwa, nie są w stanie odłączyć nas od Bożej miłości. Choćbyśmy popełnili największe, najcięższe grzechy na świecie, to Boże Serce otwarte jest nieustannie na nas, na nasz powrót, to Jego spojrzenie nieustannie jest spojrzeniem miłującym, przebaczającym.
W swoim życiu doświadczamy różnych chwil i sami też dokonujemy różnych wyborów, ponosząc później konsekwencje tych wyborów. Jednak, bez względu na to poczucie w swoim sercu, często pojawiające się poczucie winy, bez względu na to wszystko, co jest wokół nas i co się w nas pojawia, stale znajdujemy się pod miłującym spojrzeniem Boga, nieustannie. Zresztą, wiemy już, gdyby Bóg nie patrzył na nas, przestalibyśmy istnieć. Jego spojrzenie, ta Miłująca Obecność jest naszym życiem, istnieniem, jest naszym oddechem duszy. Bez tej Miłującej Obecności niemożliwym jest cokolwiek, istnienie czegokolwiek, bo jedynie Miłość jest tą siłą, która i życie daje, i to życie podtrzymuje, i to życie odnawia, odświeża, odradza. Cała przyroda, cała ziemia, cały wszechświat znajduje się w tej Bożej miłości. Objęte jest nieustannie Bożą obecnością, Miłującą Obecnością, Bożym miłującym spojrzeniem. Wszystko zawiera się w Jego Sercu.
Dusza, która pragnie trwać w Bogu, pragnie Go kochać, również popełnia błędy, upada, grzeszy. Jednak taka dusza, gdy okazuje pokorę, gdy zwraca się do Boga, doświadczając Jego miłosierdzia, zagłębiając się w to miłosierdzie całym swoim sercem, może się wydawać paradoksalne, ale – wzrasta, od upadku. Gdy dusza uświadamia sobie wielkość Bożej miłości, wielkość Bożego miłosierdzia wobec niej – wzrasta. I powinna radować się nawet ze swoich słabości, bo odpowiednio przyjęte słabości, odpowiednie zrozumienie własnej słabości, grzeszności wobec miłosierdzia Bożego, wobec Bożej miłości, sprawia, iż dusza postępuje w poznaniu Boga. A to poznanie otwiera jeszcze bardziej duszę i dusza zachwycając się Bożą miłością, Bożym miłosierdziem, Bożą mądrością, zachwycając się Bożym pięknem, jeszcze bardziej otwiera się na Bożą rzeczywistość, wchodząc głębiej w Świat Ducha.
Różne mogą być doświadczenia duszy podczas jej życia, ale wszystkie mogą posłużyć jej, by wzrastała. I tak naprawdę Bóg dopuszcza, pozwala, zsyła wszystko, by dusza mogła wzrastać. Nie ma nic w naszym życiu, co miałoby na celu przystopowanie naszego wzrostu, bądź wręcz odepchnięcie, odrzucenie, odsunięcie. Wszystko, dosłownie wszystko, najdrobniejsza sprawa ma nasze serca pobudzać do jeszcze większej miłości, pobudzać do otwierania się na Bożą miłość, pobudzać je do zachwytu nad Bożym miłosierdziem. Gdybyśmy przeanalizowali swój dzień, jeden dzień, nawet tylko jedną godzinę w ciągu dnia, analizując minuta po minucie, nawet sekunda po sekundzie, to moglibyśmy zobaczyć, patrząc z pewnej perspektywy, iż w każdej sekundzie Bóg udzielił nam łaski poprzez sytuację, poprzez osobę, poprzez jej spojrzenie, postawę, sposób zachowania. Poprzez to, co zobaczyliśmy, poprzez to, czego doświadczyliśmy. Poprzez przyrodę, pogodę, poprzez najdrobniejsze sprawy, których nie zauważamy, Bóg udzielił nam w każdej sekundzie łaski, byśmy mogli wzrastać ku świętości. Tylko wola nasza i nasze pragnienia, nasza wygoda, nasze ambicje, nasze plany, nasze samopoczucie, po prostu nasze e g o, ono przesłania, zasłania tę wolą Bożą, przesłania nam oczy, byśmy mogli zobaczyć tę łaskę kolejną spływającą na nas w następnej sekundzie. Nasza pycha, egoizm, nasza miłość własna. Wszystko to, co nasze. Nasze nastawienia, nasze zwykłe plany na ten dzień. Wszystko zasłania nam tę prawdziwą rzeczywistość, która otacza nas. Nieustannie żyjemy z samymi sobą, ze swoim j a w wielkiej przyjaźni, zażyłości, w takiej ścisłości. I trudno nam zrezygnować z tego j a, by nieustannie mieć skierowany wzrok na Boga i na Jego wolę. I wszystko, każde zdarzenie odbieramy przyrównując, odnosząc do samych siebie, do swoich oczekiwań, pragnień, planów. Ogromny wpływ na nasze patrzenie ma nasz charakter, nasz temperament, nasze doświadczenia życiowe, niekoniecznie te wielkie, te poważne, zwykłe codzienne. One również przesłaniają nam Bożą rzeczywistość, bo ukierunkowują nasz odbiór świata, bo mówią nam jakie jest nasze doświadczenie, a więc jaka jest rzeczywistość według tego doświadczenia. Nie rzeczywistość według spojrzenia Bożego, ale według tego cośmy doświadczyli w przeszłości. I ufamy tym doświadczeniom, naszej mądrości, ufamy chociażby naszemu charakterowi, ufamy wszystkiemu cośmy nagromadzili przez swoje życie i co cały czas zbieramy nadal. I to nie pozwala nam w wolności spojrzeć na Boga. To odgradza nas od Niego. A On? On nieustannie patrzy na nas z miłością. I nieustannie ma otwarte Serce, otwarte ramiona, oczekując nas. Nieustannie daje łaskę po łasce, bez względu na to, w jaki sposób przyjmujemy, odbieramy tę łaskę.
Bóg czyni tak, jak czynią rodzice wobec swoich dzieci, tych najmniejszych dzieci. Mimo, że dziecko, maleństwo, które raczkuje na podłodze, ciągle pragnie ściągnąć obrus, ciągle coś zabiera, chwyta, bierze do buzi. Mimo, że nie słucha rodziców, którzy zakazują czegoś, co wiadomo, że jest dla dziecka niezdrowe, niebezpieczne, dziecko cały czas próbuje, cały czas robi coś niewłaściwego, to rodzice nie odwracają wzroku od swojego dziecka, to rodzice nie przestają kochać tylko dlatego, że ono broi po raz kolejny. Często będąc niezupełnie świadomym tego, że może ściągnąć na siebie jakieś nieszczęście. Mimo, że dziecko bardzo szybko, będąc takim rzeczywiście małym, odczytuje dobrze zakazy rodziców, ich wolę wobec niego, to dziecko próbuje cały czas te granice przekroczyć, a rodzic nie przestaje kochać. Stawia granice, mówi o zakazach, pilnuje, stara się cały czas być przy swoim dziecku, by ochronić przed złem, kocha nieustannie. I gotowy jest nieustannie, by dziecko podnieść, uratować z jakiejś opresji, z czegoś, co często tylko w oczach dziecka jest straszne i tragiczne, a co w oczach dorosłego jest jakąś zwykłą sprawą. Tyle, że maleństwo patrzy ze swej perspektywy. A patrząc z perspektywy dziecka świat wydaje się ogromny i wszystko może przerażać.
Bóg, tak jak rodzic, i jeszcze bardziej, kocha miłością bezwarunkową, kocha nieskończoną miłością, nieustannie otwarty na swoje dzieci, nieustannie zlewa swoje łaski, bez względu na zachowanie swoich dzieci. Oczywiście te, które są posłuszne rodzicom, są niejako za swoje posłuszeństwo nagradzane jeszcze więcej. Nie znaczy to, że Bóg, czy, że rodzice kochają więcej dlatego, że dziecko jest grzeczniejsze, ale rodzice z radością nagradzają, chociażby pieszczotami swoje maleństwo, które było grzeczne, które wykonało polecenie, które trzymało się tych nakazów i zakazów. Tak samo Bóg, radując się duszą, która jest Mu posłuszna, udziela jej jeszcze większej ilości łask. Przed tą duszą Bóg niejako nie ma tajemnic, bowiem Jego Serce otwiera się coraz szerzej i wszystko, co w tym Sercu jest jawi się przed duszą, pokazuje przed duszą. I staje się ta dusza uczestnikiem Bożego życia, świadkiem Bożych tajemnic, dusza ta poznaje to, co może być zakryte przed innymi. Dusza taka staje się szczególnie umiłowaną. Jednak Bóg kocha wszystkie dzieci i wszystkie obdarzane są łaskami. Nic, ani nikt nie jest w stanie odłączyć duszy od Bożej miłości. Natomiast jest tylko jedna ewentualność – Bóg dał człowiekowi wolną wolę, człowiek dokonuje wyborów. Dokonując tych wyborów, żyjąc na ziemi, nieustannie obdarzany jest nadal miłością. Jednak przygotowuje się człowiek do życia po śmierci. I jest taki moment, kiedy ten wybór jest ostateczny. I wtedy to człowiek decyduje, czy nadal jest dzieckiem Boga. Jest to moment, kiedy Bóg widząc odłączenie Jego dziecka od Niego, bardzo cierpi. Kiedy dusza mając niejako tę ostatnią chwilę, ten ostatni raz, możliwość wyboru, kiedy odrzuca Boga, odrzuca swoje dziecięctwo Boga, jej dziecięctwo wobec Boga, odrzuca miłość, która jest życiem jej, jest jej szczęściem, jest pokarmem jej, wtedy cierpi Bóg i cierpi bardzo dusza. Na zawsze odłączona od Boga popada w straszliwy stan.
Pamiętajmy jednak, że tu, na ziemi, kiedy nieustannie mamy tę możliwość wybierania, że teraz, tutaj, nic, ani nikt nie jest w stanie odłączyć nas od Bożej miłości. Jesteśmy nieustannie dziećmi Boga, umiłowanymi nieskończoną miłością. Jeśli z tej miłości nie zrezygnujemy, jeśli nie odłączymy się od Boga, Jego Serce jest ciągle otwarte na nas, a miłość z tego Serca nieustannie wylewana na nas, daje nam życie. Cokolwiek by się działo i ktokolwiek by cokolwiek mówił, my żyjemy w samym Sercu Boga, a Jego wzrok nieustannie podtrzymuje nasze życie. Jesteśmy największą miłością Jego Serca. A pragnieniem tego Serca jest, byśmy Jego miłość przyjmowali, poznawali, napełniali się cali tak, byśmy w wieczność już weszli z sercami pełnymi miłości. Wtedy wieczność będzie nieustanną miłością i wszystkim tym kim oraz czym jest Miłość. Nikt nie wie jak wspaniałe rzeczy Bóg przygotował dla tych, którzy przyjmują Miłość, i którzy tą Miłością zapragną żyć. Poznamy to dopiero w Niebie.
Niech pokój Boży wypełni nasze serca!