Czwarta zasada na maleńkiej drodze miłości – ubóstwo duchowe

Wewnętrzne nastawienie serca

Omawiany teraz temat jest również ważny; ważny ze względu na kształtowanie duszy i na relacje duszy z Bogiem, na dokonywanie wyborów. W pewnym sensie wiąże się z pierwszym tematem, a więc z postawieniem miłości do Boga na pierwszym miejscu. Chodzi o ubóstwo, o wewnętrzne nastawienie serca, które rezygnuje świadomie z tego co zbędne, co nie przyczynia się ku wieczności, by być z Bogiem. Śluby ubóstwa czynione są w różnych zakonach. Ma to głęboki sens, pomaga duszom  w kroczeniu ku świętości. Przywiązanie do czegokolwiek nie jest dobre, ponieważ jest swego rodzaju zniewoleniem, a więc człowiek nie może dokonywać pewnych wyborów, ponieważ już jest czymś zniewolony.

To cecha ludzka, by gromadzić, by otaczać się tym, co jest według niego ładne, co jest według niego wygodne, potrzebne, co mu służy do pracy, do wypoczynku. I człowiek gromadzi wokół siebie przeróżne rzeczy. Niestety, przy tym jest bardzo zachłanny. Tutaj niezbyt dobrą rolę pełni wzrok, ponieważ często, co człowiek zobaczy, tego zapragnie. W dzisiejszych czasach psychologia rozwinęła się w tym kierunku, by rozbudzić w człowieku jeszcze większe pragnienie posiadania. I wykorzystywane jest to przez różne firmy, przez wielkie korporacje, a potem przez sklepy, magazyny, większe markety. I człowiek daje się w to złapać. Jego zachłanność jest stale rozbudzana. W dodatku, im bardziej zachłanny, tym trudniej zaspokoić te pragnienia. Człowiek coraz więcej nabywa rzeczy, a jednocześnie nie czuje się spełniony; widzi kolejne i kolejne też mu są potrzebne. Nawet jeśli niepotrzebne, to przecież trzeba skorzystać z okazji, bo tanio, kiedyś się przyda.

Gdybyśmy sięgnęli do wieków poprzednich; trzeba by się cofnąć kilkaset lat temu do tyłu; człowiek nie otaczał się taką ilością przedmiotów, jego życie było o wiele spokojniejsze. Czy wyobrażamy sobie teraz, w dzisiejszych czasach, Matkę Najświętszą podążającą do Betlejem, rodzącą gdzieś w stajni maleńkie Dzieciątko? I potem bez żadnego wcześniej przygotowania opuszczającą Ojczyznę, by iść gdzieś w nieznane? Dom pozostał w Nazarecie i to co w domu. Maryja i Józef idąc do Betlejem wzięli najpotrzebniejsze rzeczy dla mającego narodzić się Dziecka; o sobie zbytnio nie myśleli. A teraz pomyślmy, co my ze sobą zabieramy, gdy wyjeżdżamy chociażby na urlop, co jest nam potrzebne; a i na miejscu, kiedy jesteśmy już gdzieś indziej, czego potrzebujemy. Czy wystarcza nam to, co jest na tym miejscu, czy jednak dokupujemy? Potrzebujemy jednej, drugiej, trzeciej rzeczy.

W domu nagromadziliśmy mnóstwo przedmiotów. Ludzie zamieniają mieszkania na większe, ponieważ w tych mniejszych się nie mieszczą, a z czasem gromadzą tyle rzeczy w tym nowym mieszkaniu, że okazuje się, że ono też jest za ciasne; przydałoby się więcej pomieszczeń, szaf, szafek, kredensów, półek, szuflad. Okazuje się, że tych drobiazgów potrzebnych jest mnóstwo. Poza tym trudno się pozbyć wielu rzeczy, ponieważ są od lat, ponieważ przyzwyczailiśmy się do nich, ponieważ cieszą oko, ponieważ są modne, ponieważ są nowoczesne, ponieważ…. tutaj można by przytoczyć różne argumenty. Poza tym – inni mają, to i ja też; inni gromadzą, to ja też. Jakiekolwiek nowinki od razu przyjmujemy i też nimi żyjemy, też gromadzimy. Ta zachłanność przejawia się we wszystkim.

Człowiek nie potrafi zachować dyscypliny wewnętrznej. Na przykładzie sklepów: jeszcze jakiś czas temu, kiedy w nich było niewiele; pomyślmy, czym zadowalaliśmy się w domu, biorąc pod uwagę np. same słodycze. Teraz idąc do sklepu mamy do wyboru bardzo dużo, kupujemy, ale czy rzeczywiście to wszystko jest konieczne? Kiedy człowiek nie miał, jakoś się obywał bez wielu rzeczy. Teraz, kiedy wszystko jest w zasięgu ręki, człowiek nie potrafi myśleć rozsądnie, ale stale wyciąga rękę po następne rzeczy. Trudno jest w związku z tym zachować umiar, chociażby w jedzeniu, ponieważ do wyboru jest tak dużo. Wszelki nadmiar nie służy człowiekowi; ani jego duszy, ani jego zdrowiu. Natomiast umiar, skromność we wszystkim, to mu służy, jego duszy. Prostota we wszystkim.

Sprzęty używane przez człowieka dawniej były o wiele prostsze; oczywiście można tutaj pominąć wystrój domów, dworków i pałaców bogatych ludzi. Chodzi o zwykłego człowieka. To co posiadał było przede wszystkim funkcjonalne; nie gromadził więcej, bo nie było potrzeba. Kufer był jeden, czy dwa. I spełniały one rolę szafy; na cóż więc gromadzić więcej kufrów, skoro nie potrzeba jest ich aż tyle. Na co wymieniać co kilka lat zasłonki, firanki, skoro te, które są wyprane, wyprasowane służą nadal. Cóż, teraz moda zmienia się tak szybko i trzeba nadążyć. Poza tym, znajomi również posiadają to, co nowe, ładne. Nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak bardzo jesteśmy w to wszystko włączeni, wplątani, wciągnięci, jak bardzo jesteśmy omotani. Nie potrafimy przejść spokojnie przy jakimś sklepie, nie potrafimy spokojnie spojrzeć na witrynę sklepową. Oczywiście, jest to sprawa indywidualna, każdy ma inne zainteresowania, inne nieco potrzeby, każdy zwraca uwagę trochę na co innego. Jednak wszystkim, we współczesnym świecie brakuje umiaru, skromności życia, ponieważ oczy nasze są otwarte na świat; poprzez oczy wchodzi do serca pożądliwość posiadania.

Dlaczego jest to tak niebezpieczne? W czym tu jest problem? Problem tkwi w sercu, które przywiązuje się do wszystkiego, które jest zachłanne, które non stop chce, pożąda czegoś nowego, co staje się bożkiem dla serca, dla duszy. Teoretycznie mówimy, iż Bóg jest najważniejszy, modlimy się, idziemy codziennie do kościoła, ale idąc do niego lub wracając przechodzimy obok sklepów, obok sąsiadów. I myślimy o rożnych rzeczach i wśród tych myśli znajdzie się mnóstwo, które pobudzają naszą pożądliwość. I mimo, że pragniemy, aby Bóg był na pierwszym miejscu, mimo, że prosimy o to, modlimy się, mówimy o tym, to za chwilę nie potrafimy powstrzymać się, aby nie posiąść kolejnej rzeczy. Lub też nie potrafimy po prostu zwyczajnie zrezygnować z czegoś, bo jesteśmy przywiązani, bo jesteśmy uwiązani, bo łańcuchy nas powiązały z tymi rzeczami, bo nasze serce jest przykute kłódkami, łańcuchami do tego wszystkiego. Dusza chciałaby ulecieć do nieba, ale serce krzyczy: nie. Serce nie może wręcz wyjść spod sterty tych śmieci.

Nie jest to łatwy temat i duszy trudno często zobaczyć jest wspomniane przywiązania. Niektórzy mogą czuć się troszeczkę obruszeni. Jednak postarajmy się podczas naszych rozważań przeanalizować swoje życie, przeanalizować życie w rodzinie, przeanalizować swój dzień zwykły; w sercu przejść się po swoim mieszkaniu, domu i zastanowić się, czego byśmy potrzebowali, gdyby Bóg tak nam jak Maryi powiedział: idź teraz do Egiptu, bo tam się schronisz na pewien czas (por. Mt 2,13). Co byś spakował, ile byś wziął walizek, jak wielkiego potrzebowałbyś samochodu, żeby to wszystko zabrać? A gdyby przyszło ci wybierać: masz oddać połowę rzeczy, i to oddać nie komuś, kto potrzebuje, oddać złodziejowi. Co pierwsze wystawiłbyś za drzwi, aby pozwolić mu to zabrać, a co byś zatrzymał? To również ci pokaże, do czego jesteś tak mocno przywiązany. Czego brakowałoby ci na jakimś nowym miejscu, co byś chciał, aby było, żebyś czuł się dobrze? Oczywiście, że są rzeczy niezbędne, ale i te można by przeanalizować na ile takimi naprawdę są, a na ile można je zastąpić czymś innym, albo się po prostu bez nich obyć.

Do swoich rozmyślań zaprośmy Ducha Świętego, aby pomógł nam otworzyć serce, bez buntowania się, bez dyskusji, bez komentarzy, ale w wielkiej pokorze, byśmy mogli stanąć przed Bogiem tacy, jacy jesteśmy, aby On pomógł nam zdjąć z nas te ciężary, które są kulą u nogi, nie pozwalają nam kroczyć swobodnie ku niebu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>