Rekolekcje w oparciu o Pieśń nad pieśniami Salomona

Z Pieśni nad pieśniami (Pnp 1,2-4)

Niech mnie ucałuje pocałunkami swych ust!
Bo miłość twa przedniejsza od wina.
Woń twych pachnideł słodka,
olejek rozlany – imię twe,
dlatego miłują cię dziewczęta.
Pociągnij mnie za sobą! Pobiegnijmy!
Wprowadź mnie, królu, w twe komnaty!
Cieszyć się będziemy i weselić tobą,
i sławić twą miłość nad wino;
[jakże] słusznie cię miłują! 

Komentarz: Bóg jest zakochany w człowieku. Rozmiar i piękno Jego miłości jest nie do wypowiedzenia. Wyraża się ta miłość we wszystkim, co Bóg stworzył i we wszystkim, co czyni nieustannie wobec pojedynczego człowieka, wobec całych narodów i wobec całej ludzkości. Miłość ta skierowana jest do każdego człowieka indywidualnie w taki niezwykły, bardzo osobisty sposób. Bóg rozmiłował się w człowieku, w jego duszy. Dla Boga dusza jest najcenniejszą. Stwarzając ją uczynił ją najpiękniejszym stworzeniem. Dusza stworzona przez Boga jest cudem. Przez Niego wyniesiona jest ponad wszystko, ponad całe stworzenie wszechświata. Człowiek, który jest przede wszystkim cielesny, naznaczony grzechem, tak bardzo odszedł od swej duszy, że zupełnie inaczej pojmuje miłość. Dlatego nieustannie mija się z Bogiem. Dlatego nie potrafi zrozumieć Jego miłości, nie potrafi jej zobaczyć. Musiałby całkowicie przemienić swoje myślenie, aby móc, chociaż odrobinę zrozumieć Bożą miłość, w której jest przecież skąpany. Człowiek widzi piękno zupełnie w czymś innym niż Bóg, jakże może więc zrozumieć miłość, która jest najpiękniejszą, najcudowniejszą.

Bóg z miłości do człowieka pragnie jego szczęścia. Stwarzając go, uczynił go tak, aby mógł zaznawać pełni szczęścia, a więc szczęścia, jakim cieszy się sam Bóg. Grzech zniszczył w człowieku tę zdolność widzenia Boga, rozumienia Jego miłości, a więc i rozumienie, czym jest prawdziwe szczęście też jest bardzo zniszczone, wypaczone. Ale Bóg nie rezygnuje ze swojej miłości. Kocha nadal tą niewyobrażalną, nieskończoną miłością każdą duszę. Postanowił uczynić wszystko, aby przywrócić szczęście człowiekowi, aby mógł on doświadczać, rozumieć prawdziwą miłość. I aby mógł w tej miłości być zanurzonym, mógł żyć w niej.

Przyszedł Jezus, aby w sposób namacalny, widoczny dać człowiekowi miłość, aby przywrócić człowiekowi tę jego zdolność przyjmowania prawdziwej miłości i życia tą miłością. Skoro grzech był totalnym odrzuceniem miłości, był przeciwieństwem miłości, pychą, która stawia człowieka w jego sercu na pierwszym miejscu, sprawia, że człowiek siebie traktuje jako Boga, to Jezus, gdy przyszedł, przyszedł z totalną miłością, by w sposób całkowity, jak gdyby na powrót w sobie przyjąć tę miłość Bożą i całą ją wylać na człowieka. Sam stał się człowiekiem, aby każdy człowiek mógł przyjąć całkowitą miłość. Całe Jego życie na ziemi było miłością, jednak szczytem była męka i śmierć na Krzyżu. W tym wyraziła się totalna miłość Boga do człowieka, pokora, Bóg na pierwszym miejscu i przyjęcie Go z całą Jego miłością. I rozlała się pełnia miłości z Krzyża na cały świat. A miłość jest uczestniczeniem w radości tej drugiej strony, uczestniczeniem w jej miłości, zatem Jezus poszedł jeszcze dalej. Zaprasza do tego niezwykłego uczestnictwa w Jego miłości, do uczestnictwa w najwyższym jej wymiarze. Chociaż człowiek uważa krzyż, cierpienie raczej za dopust Boży, za karę i lęka się krzyża, nie chce cierpienia, to Bóg ukazuje to uczestnictwo duszy w Krzyżu Chrystusa jako najwyższy wymiar Jego miłości do tej duszy i zaproszenie do uczestniczenia w niezwykłym wylewie miłości na cały świat.

Dusza, która jest przez Jezusa wybraną, zostaje wprowadzona na tę niezwykłą drogę oblubieńczej miłości, na której staje się oblubienicą Jezusa Ukrzyżowanego. Łożem miłości jest Krzyż. Na Krzyżu Jezus składa na tej duszy pocałunek miłości. Niezwykłe wydarzenie, to wyznanie miłości Jezusa do duszy, które jest zaproszeniem do wspólnego przeżywania Krzyża, ratowania dusz. Gdy Jezus zaprasza duszę, gdy składa na niej swój pocałunek, czyni to z taką czułością, jakiej dusza nigdy przedtem nie zaznała w swym życiu, jakiej nie zazna wśród ludzi. Staje się pociągnięta na wyżynę miłości. Czuje tę niezwykłą bliskość Boga, Jego delikatność, Jego czułość, Jego miłość. Całą sobą wie, doświadcza, iż to moment wyróżnienia, wywyższenia jej. Jego miłość, niczym najcudowniejszy zapach otacza ją, przywołuje, zaprasza ją. Jest cała otoczona niczym najpiękniejszym zapachem. Oddycha tą miłością. Wchodząc w nią zdaje się cała w nią przemieniać. W niej wybrzmiewa Jego imię – Jezus, które jednocześnie jest imieniem Miłość. I daje się poprowadzić tej Miłości. Doznaje niezwykłego wzruszenia. Czuje, wie, ma w sobie pewność, że to doskonała, czysta, cudowna, święta Miłość. Miłość nieziemska, ale Boska, Miłość, jakiej nie ma pośród ludzi i do jakiej ona sama z siebie nie jest zdolna, ale zaznawszy jej, poprzez ten pocałunek miłości samego Jezusa, pragnie i prosi, aby Jezus brał, prowadził, aby poprowadził ją na sam Krzyż. Ona rozumie, że to zaręczyny, zaślubiny z Miłością, z Bogiem, z Krzyżem. Czuje, że sama rozpływa się w tej Miłości, stając się nią, tak jakby sama przemieniała się w woń tej Miłości, najcudowniejszy zapach. Znika, choć istnieje.

Bóg zaprasza nas do takiego przeżywania Wielkiego Postu – jako zaślubin z Jezusem na Krzyżu. Zaprasza nas do otwarcia swojego serca na Jego miłość oblubieńczą – totalną, całkowitą, absolutną, nieskończoną; Miłość najwyższą, która uobecnia się w Krzyżu. Pragnie naszego otwarcia się, otwarcia naszych serc na prawdziwą miłość po to, abyśmy mogli podczas Triduum Paschalnego jeszcze lepiej zrozumieć Bożą miłość. Abyśmy mogli pozwolić Bogu na zjednoczenie naszych serc z Sercem Boga. Abyśmy mogli głębiej przeżyć czas Jego Męki, Jego śmierci, a potem, abyśmy mogli razem z Nim zmartwychwstać – już do nowego życia. Niech ta Księga Pieśni nad pieśniami będzie naszą lekturą, by zagłębić się w Bożą miłość, by zobaczyć piękną relację Boga do duszy i duszy do Boga. Abyśmy mogli też otworzyć się na tę miłość pełną czułości, pełną delikatności a zarazem niezwykłej mocy; Miłość, która jest jednocześnie darem z samej siebie, darem całkowitym, darem do końca.

Komentarz – dopowiedzenie: „Niech mnie ucałuje pocałunkami swych ust”. Jezus Ukrzyżowany, którego dusza doświadcza w wielkiej bliskości, pocałunkiem złożonym na duszy jednoczy ją  ze sobą, a zarazem z Krzyżem. Jednak pod pojęciem Krzyż należy rozumieć o wiele więcej niż tylko drewniane belki na których doznaje się cierpienia. Dusza wręcz staje się ofiarą wraz z Jezusem. To dla niej najcudowniejsza, najwspanialsza Miłość. Miłość pełna czułości i delikatności. Miłość, która wprowadza duszę w głębię samego Boga, w Jego życie, w Jego Istotę, w to Kim i jakim jest. Wprowadza w to, co Jezus czyni poprzez ofiarę na Krzyżu. Dusza doświadcza tego jako coś tak pięknego, wspaniałego, że aż doznaje ogromnego wzruszenia. Łzy jej same płyną z oczu. Odbiera to z jednej strony jako zaproszenie do zjednoczenia z Oblubieńcem, a z drugiej już wejście w to zjednoczenie. Jakby Oblubieniec prosił o rękę, a zarazem w tym samym momencie już poślubiał. Dusza ma świadomość niezwykłego wywyższenia przez samego Boga, i trudno jest jej np. zakończyć modlitwę i pójść do swoich obowiązków. Ciągle od nowa przeżywa ten moment- Jezus składa pocałunek na duszy. Ona ciągle wchodzi w głębię, która zadziwia swoją wielkością. Dusza zdaje sobie sprawę, że to coś zupełnie innego, niż to, co do tej pory nazywała miłością. Żadna ludzka miłość nie może się z tą MIŁOŚCIĄ równać. Jego Miłość nie tylko daje duszy nowe życie, Ona sprawia, że dusza uczestniczy w zjednoczeniu z Jezusem i w dawaniu życia duszom. To jest najpiękniejszy wymiar Jego miłości. To jest dla duszy największe wyróżnienie i wywyższenie.

Uczestnictwo duszy w tym przekazywaniu tego daru odbywa się poprzez życie w zjednoczeniu z Bogiem, poprzez przeżywanie swego życia w jedności z Nim i odnoszenie wszystkiego do Niego. Dusza patrzy na Krzyż i znowu doznaje ogromnego wzruszenia. W głębi duszy nie ma lęku. Czuje tak wielką miłość, że nie wie jak ją wyrazić. Zasmuca ją, bo zdaje sobie sprawę, że słowa ludzkie tego nie oddadzą. Trzeba tego doświadczyć, aby to zrozumieć.

W następnych wersach; „Woń twych pachnideł słodka, olejek rozlany- imię twe, dlatego miłują cię dziewczęta.” To jakby oddanie stanu duszy po pocałunku. Ona czuje się otoczona miłością! Ta miłość jest jak najpiękniejszy zapach, który ją otula, którym oddycha, który wchodzi do jej wnętrza. Ona sama w tej miłości jakby rozpływała się stając się też niczym ten zapach. Woń Jego miłości i woń jej miłości (która jest odpowiedzią) łączą się. Tak jak łączą się i przenikają najpiękniejsze zapachy. W tym wszystkim dusza odczuwa wielką słodycz miłości, która ją przenika, „ujmuje” w swe więzy, „trzyma” i nie pozwala zainteresować się czymś innym.

„Pociągnij mnie za sobą! Pobiegnijmy!” Dusza czuje się przyciągana do Boga. Jednak w tym przyciąganiu, ona nie jest obojętna, oporna. Pocałunek sprawił, że ona pragnie, by Jezus nią zawładnął całą. Ona pragnie, by On ją pociągał za sobą, pociągał do siebie. Chociaż to, co czuje jest już wejściem w głęboką zażyłość, to ona chce więcej. Dzięki pocałunkowi dusza rozumie, czuje, jak nieprzebrane głębie miłości ukryte są w Bogu.  Ona chce być już tylko w Nim. Chce być ukryta w Nim.

To jest ważne dla duszy gdy myśli o Triduum Paschalnym, budzi w to niej ponowne wzruszenie. Ona wie, że ma zaproszenie, by razem z Jezusem je przeżywać. To jest dar Miłości.

„…olejek rozlany- imię twe”. Dusza zdaje sobie sprawę, że taki olejek jest bardzo skoncentrowany, a więc wystarczy naprawdę niewielka ilość, aby zapach utrzymywał się dłuższy czas. W Księdze Pieśń nad pieśniami ten olejek jest rozlany. Być może na szatę. Wtedy pachnie ona intensywnie i bardzo długo. Jeśli tę szatę ma się stale na sobie, chodzi się z tym zapachem. Nie da się od niego odejść. On stale jest przy człowieku. Otacza go. Ten rozlany olejek przyrównany jest do imienia Oblubieńca. Przepiękne porównanie. Jezus, który wyznał miłość duszy i złożył na niej swój pocałunek, towarzyszy jej nieustannie. Dusza czy chce, czy nie chce stale o Nim myśli. Ona zresztą chce myśleć. Jest niejako otoczona Nim, Jego wyznaniem, Jego miłością. Gdziekolwiek idzie- On jest z nią. Cokolwiek robi- On jej towarzyszy. W sercu czuje Jego miłość. A słodycz tej miłości sprawia, że serce topnieje, omdlewa. Ciągle dusza „smakuje” tej miłości.

„Król wprowadził mnie do swoich komnat. Cieszmy się i weselmy tobą.” Królewskie komnaty są urządzone pięknie, bogato i z przepychem. Oblubienica zachwyca się, jednocześnie czuje się trochę w tym wszystkim zagubiona. Z jednej strony patrzy, widzi, ale z drugiej- tego jest tak dużo, że nie wie jak to wszystko ogarnąć wzrokiem. Nigdy w życiu nie widziała takiego piękna i w takiej ilości. Jest onieśmielona. Wie, kim jest i rozumie, że ona do tego pałacu królewskiego nie bardzo pasuje. I wtedy słyszy słowa Oblubieńca: „Cieszmy się i weselmy tobą”. Oblubieniec jest w niej zakochany, widzi ją piękną i cieszy się, że ma ją już u siebie. Jest szczęśliwy.

Kiedy Bóg wyznaje miłość duszy, czyni to w taki sposób, że nie ma porównania do ludzkiego wyznania miłości. Wprowadza duszę w takie szczęście, taki zachwyt, że ona nieustannie o tym myśli. Zachwyca się Jego miłością. Nigdy wcześniej nie miała takiego doznania. Ciągle rozważa, ma świadomość, że to sam Bóg wyznał jej miłość. Zdaje sobie sprawę, że sama jest nikim i nic nie uczyniła, by na tę miłość zasłużyć. Nie jest zresztą w stanie zasłużyć na TĘ MIŁOŚĆ! Piękno, wielkość, czułość, delikatność, moc TEJ MIŁOŚCI jest nie do opisania. Nie można do niczego przyrównać. Dusza czuje się wobec niej tak mała, tak maleńka! Jednocześnie czuje się wywyższona, wyniesiona na wyżyny , wyróżniona. Przecież sam Bóg ją wybrał, umiłował!

Temu doświadczeniu umiłowania  towarzyszy niezwykłe zrozumienie prawdy, czym jest MIŁOŚĆ, zrozumienie jej istoty. Na początku drogi dusza nie ma tak pełnego zrozumienia, ale stopniowo Bóg wprowadza duszę w głębię, w istotę. Dusza za każdym razem tego głębszego poznawania zachwyca się, zadziwia i na nowo czuje się onieśmielona tym Bożym wyznaniem miłości. Zrozumienie, „zobaczenie” w Krzyżu Bożego wyznania miłości do człowieka, a potem doświadczenie jeszcze większej miłości, a więc doświadczenie bycia zaproszonym do współudziału w dawaniu życia duszom poprzez Krzyż, jest niepojętym, niebywałym doznaniem bycia miłowanym. W tym miejscu dusza zdaje sobie sprawę, że nie jest w stanie wytłumaczyć nieskończonej miłości Boga do człowieka, jej niepojętej słodyczy, która obejmuje duszę i tego poczucia wywyższenia poprzez zaproszenie na Krzyż.

Adoracja Jezusa Ukrzyżowanego

Jezu! Pragnę w tej Godzinie usiąść u Twoich stóp i być przy Tobie całym sercem. Pragnę, Jezu, objąć Ciebie moją miłością, taką jaką mam w sercu, ale całą moją miłością. Nie będę dzielić tej miłości na Ciebie i inne osoby, sprawy. Całą moją miłość chcę dać Tobie. Pragnę, Jezu, wpatrywać się w Twoje Rany. Pragnę adorować Twoją Krew. Chcę, Jezu, rozważać Twoją niepojętą miłość, która daje mi życie. Ty wiesz, Jezu, że jestem samą słabością. Ty wiesz, jak czasem trudno jest uklęknąć pod Krzyżem. Wiesz, Jezu. Ale dzisiaj chcę klęczeć z miłością. Chcę adorować Ciebie tylko z miłości, aby nie ranić Ciebie, ale by pocieszyć Twoje Serce. Proszę Ciebie, Jezu, abyś pomógł mi, pomógł mojej duszy zobaczyć Ciebie Ukrzyżowanego. Wiesz, jak słabą jest moja dusza. Bez Twojego wsparcia, Jezu, nic nie potrafię i nic nie zrobię. Kiedy Ty wspierasz mnie swoją łaską, kiedy dajesz moim oczom widzieć Siebie, Panie mój, moje serce ujęte jest miłością i samo się modli. Proszę więc, daj mi zobaczyć Twoje Rany, Twoje sińce, daj zobaczyć głowę i koronę cierniową, daj mi zobaczyć Twoje dłonie przebite i stopy. Daj zobaczyć Twój Krzyż i pomóż mi, aby dusza moja mogła trwać u Twoich stóp, być z Tobą, aby mogła współczuć z Tobą. Chcę poznawać miłość; miłość, która zdaje mi się szaleństwem, skoro zdecydowałeś się aż na Krzyż. Daj mi, Jezu, swojego Ducha, aby dusza moja mogła Ciebie adorować.

***

Jezu! Jesteś Miłością mojej duszy. Jesteś Oblubieńcem mojej duszy. Dotknąłeś mnie swoją miłością i pociągnąłeś za Sobą. Dałeś poznać słodycz tej miłości. Od tej pory, gdy moją duszę ująłeś, nie potrafię żyć bez Ciebie. Ale Ty, Panie, dajesz mi poznać miłość prawdziwą, miłość doskonałą. Ukazujesz mi Krzyż i swoje Rany na Krzyżu. Ukazujesz mi swoją Mękę i swoją śmierć. Ty wiesz, że lękałam się cierpienia i Krzyża. Ty dobrze wiesz, że dusza moja jest bardzo bojaźliwa. A jednak Twoja łaska sprawiła, że umiłowała Twój Krzyż, a Twoje Rany stały się szczególnie moją miłością. Od tej pory pragnę nieustannie być przy Twoich Ranach. Dotykam każdą z nich z wielką czułością. Obmywam je moimi łzami, obsypuję pocałunkami. Kocham je, Jezu! Wiem, że są dowodem Twojej miłości. Krzyż jest tym dowodem.

Pragnę i dzisiaj, Jezu, adorować Ciebie, czynić to z miłością. Pragnę tulić Ciebie, Twoje biedne Ciało w moich ramionach. Pragnę, Jezu, przyglądać się Tobie i wyrażać moją miłość. Jakże Cię pragnę, Jezu! Pozwól mi! Udziel mi swego Ducha, który poprowadzi mnie drogą miłości ku Twoim Ranom, ku Twoim sińcom, ku Twojej Krwi. O, Jezu mój, daj mi swego Ducha. Niech poprowadzi mnie ku Twojej Męce, ku cudownej tajemnicy miłości.

***

Miłości moja! Oblubieńcu mojej duszy! Umiłowany mój! Ukochany mój! Pozwól, ż przytulę się do Twoich stóp i całować będę Rany na Twoich stopach. Jakże biedne są Twoje stopy, Jezu! Jakże cudowne! Uwielbiam Twoje stopy! Niosły Ciebie wszędzie, gdzie potrzebowali Cię ludzie. O, Panie mój! Uwielbiam Twoje stopy poranione, zakrwawione. Zraszam je moimi łzami miłości, błagając Ojca, aby zmniejszył Twój ból.

Całuję, Jezu, Rany na Twoich dłoniach. Całuję każdy palec. Sine są, bez życia zdrętwiałe, powykrzywiane. Czuję sercem, Jezu, że cierpisz. Całuję Twoje Rany w dłoniach. Je również zraszam moimi łzami. O, Panie mój! Te dłonie, gdzie jest ich piękno? Zawsze takie czyste, dłonie piękne, które błogosławiły, dotykały, leczyły, witały, przytulały. Ja wiem, Jezu, ich piękno jest teraz w ranach, we Krwi. To, co człowiek odrzuca, to, co go zraża, co go przestrasza, w Twoim Ciele jest pięknem, pięknem miłości.

Całuję, Jezu, Rany na Twojej głowie, Rany od korony cierniowej. Jakże bolesne! Przebijają nie tylko skórę, ale i czaszkę. O, jak wielki ból jest w Twojej głowie, Jezu! Wybacz mi, że nie potrafię dostatecznie współczuć z Tobą, a moje serce jest tak słabe, że nie potrafi czuć Twego bólu. Dusza moja chciałaby przejąć, choć trochę.

Całuję, Jezu, Twoje sińce na policzkach, opuchlizny. Ileż się nacierpiałeś, kiedy Ciebie torturowano, bito, a Twoja głowa uderzała o kamienie. Gdy patrzę, Jezu, w Twoją twarz, trudno rozpoznać. Tak zdeformowana, tak strasznie posiniaczona, zakrwawiona, opuchnięta. Gdzie jest ta twarz, te oczy, które patrzyły na ludzi z miłością. Sam wzrok sprawiał, ż ludzkie serca miękły, topniały. Ludzkie serca czuły Twoja miłość, gdy spojrzałeś. Teraz nie możesz patrzeć, tak spuchły Twoje powieki. Nie możesz otworzyć oczu. Teraz ja będę patrzeć na Ciebie z miłością. Ja wiem, że nie ma porównania, że to nic nie znaczy, ale w moim spojrzeniu dam całą moją miłość. Będę całować Twoje powieki, Twoje policzki. W ten sposób przelewać moją miłość na Ciebie.

Pragnę, Jezu, adorować Twoje Rany na plecach. Kiedy patrzę na Twoje plecy, nie mogę pojąć, jak człowiek może drugiemu uczynić coś takiego? Nie wyglądają jak ludzkie ciało. W ogóle nie przypominają ciała ludzkiego. Płaty skóry zwisające, widać żywe tkanki, Krew częściowo zaschnięta, wszystko już sine, brunatne, brudne, zakurzone. Do ran poprzyklejane strzępy Twojej szaty, którą nazwano królewską. Dusza moja chciałaby ucałować Rany na Twoich plecach, ale Jezu, jakże to czynić, skoro każdy dotyk będziesz odczuwał jako ból. Obejmę Twoje plecy miłością, zroszę je łzami. Kocham każdą Twoją Ranę, kocham każdą kroplę Krwi Twojej, każdy zwisający strzęp skóry, każdą kość i żebro, które zostało odkryte podczas biczowania.

Panie mój! Ty pokazujesz mi jeszcze jedną Ranę. Tak dużo jest na Twoim Ciele Ran, cały jesteś jedną wielką Raną! Ty pokazujesz mi szczególnie tę jedną – to Rana w Twoim boku. Rana, którą pragniesz, aby moja dusza szczególnie umiłowała i szczególnie adorowała. Dajesz mi niejako na własność tę Ranę. Jest dla mnie. Jest głęboka. To prawda, można w nią włożyć dłoń. Nie pojmuję, Jezu, z miłością zapraszasz mnie do tej Rany. Zapraszasz mnie do Serca otwartego tą samą włócznią, do jego wnętrza.

Adoruję, Jezu, Twoje Serce. Adoruję miłość, którą w Twoim Sercu znajduję. Adoruję życie, które obejmuje mnie w Twoim Sercu. Adoruję, Jezu, Ciebie, który obdarowujesz mnie łaską tak cudowną. Dusza moja cała ukrywa się w Twoim Sercu. Cała jest w Nim i wszystko, co znajduję w Twoim Sercu staje się moją własnością.

Adoruję Jezu, Twój cudowny, święty pokój, który mnie wypełnia. Adoruję jasność, światło Twoje, Boże, jakie znajduję w Twym Sercu. Adoruję Prawdę i świętość. Adoruję dobroć Twoją. Adoruję, Boże, Twoje Miłosierdzie. Adoruję, Jezu, Twoją wyrozumiałość, cierpliwość, łagodność.

Adoruję Twoje wszechogarniające umiłowanie dusz. Adoruję, Jezu, Twoje cierpienie, które obejmuje Ciebie, gdy widzisz dusze odwracające się od Ciebie. Adoruję, Jezu, Twój przeszywający ból, gdy kolejna dusza idzie na potępienie. Jak straszliwy ból przeszywa wtedy Twoje Serce! Nie da się go opisać. Miłość nieskończona, więc i ból na miarę tej miłości.

Adoruję, Jezu, Twoje umiłowanie dusz, które Tobie służą, które idą za Głosem Twoim, a które Ty obdarzasz łaską szczególnej bliskości ze Sobą. Jakże kochasz te dusze! Adoruję Jezu, Twoją miłość, którą obdarzasz dusze pokorne, posłuszne Tobie, które miłują Twoją wolę i starają się realizować.

Adoruję, Jezu, Twoją miłość, którą masz do kapłanów. Szczególnie ich wyróżniasz. O, Panie, gdybyż wiedzieli, jak wielkie szczęście ich dotyka. Adoruję tę miłość. Kapłani mają szczególne miejsce w Twoim Sercu.

Adoruję, Jezu, Twoje wielkie pragnienie, by ratować dusze. Widzę w Twoim Sercu to pragnienie, skierowane również do mnie, skierowane do mojej wspólnoty. Panie, jak bardzo kochasz dusze! Otwieram serce, by Twoje pragnienie stało się moim, poprzez to, by dusza moja mogła rozumieć, czego ode mnie oczekujesz, co mam czynić, aby poznawać Twoja wolę i ją realizować.

Dziękuję Ci, Jezu! Obdarzasz mnie wszystkim, co jest w Twoim Sercu. Odnajduję w Twoim Sercu moc i siłę, odwagę i męstwo. Chociaż jestem słabeuszem, chociaż nie posiadam żadnych sił, jestem niczym, w Tobie odnajduję wszystko. Wiem, w moim sercu rodzi się wręcz pewność, że Ty wypełnisz we mnie swoją wolę, że Ty będziesz miłował poprzez moje serce, że Twoja wola wypełni się poprzez moje serce. Daję Ci je, daję duszę, daję siebie. Czyń, co zechcesz. Moja dusza posiadła Twoje Serce, jest moim szczęściem. Niczego innego nie potrzebuję, a Ty Panie, posiądź moje. Niech spełnia się we mnie Twoja święta wola.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>