Wielki Post – rozważania, konferencje i modlitwa – część I i cz. II

III. U STÓP JEZUSA UKRZYŻOWANEGO

 1. Rozważanie: (3) Jezus na Krzyżu w ramionach Ojca

Spójrzmy na Jezusa wiszącego na Krzyżu. On zbawił świat poprzez Ofiarę – Ofiarę Miłości złożoną Bogu Ojcu. Niekiedy Jezus i Bóg Ojciec przedstawiani są w formie, jakby Jezus Ukrzyżowany był we wnętrzu Boga Ojca, bądź też jest obejmowany ramionami Boga Ojca. Co to może oznaczać? Czy Bóg Ojciec nie mógłby inaczej okazać swojej miłości swemu Synowi? Czy Jezus nie powinien być ukazany jako radosny, szczęśliwy, siedzący na łonie swego Ojca? A jednak ukazywany jest w ramionach Ojca jako Ukrzyżowany. W ten sposób ukazana jest OFIARA MIŁOŚCI, którą ponosi zarówno Syn, jak i Ojciec.

Większość ludzi rozumie, że Syn ponosi Ofiarę. Natomiast, jaką Ofiarę ponosi Ojciec? Dokładnie tę samą, bo Ojciec i Syn jedno są. Miłość Ojca do Jezusa jest nieskończona, a jednak ze względu na małego, słabego człowieka posyła Syna na ziemię. Posyłając – cierpi, widząc swego Syna idącego Drogą Krzyżową – cierpi, widząc Go Ukrzyżowanego – cierpi. Współcierpi z Jezusem! A ponieważ Ich zjednoczenie jest doskonałe, tak głębokie, że właściwie trudne do zrozumienia dla człowieka, tym bardziej wzajemne doświadczanie cierpienia jest jeszcze głębsze niż może to sobie człowiek wyobrazić. Cierpienie Syna jest dokładnie cierpieniem Ojca.

Obraz Jezusa na Krzyżu, będącego w ramionach Ojca symbolicznie ukazuje, w jaki sposób każdy człowiek ma przyjmować swoje życie, swoje powołanie i w jaki sposób ma starać się przygotować do świętego Triduum Paschalnego, do przeżywania Dzieła Zbawczego. Człowiek buntuje się przeciwko cierpieniu. Coraz trudniej zwykłemu człowiekowi wyrzec się czegoś, tak bardzo nastawiony jest na to, by zaspokajać wszystkie swoje potrzeby i zachcianki. Gdzieś odsuwa się w dal kształtowanie charakteru, jakie było dawniej. A jakże ono było potrzebne! Jezus poszedł na Krzyż, nie dlatego, że miał takie „widzi mi się”, ale dlatego, że z miłości do Boga, z miłości do człowieka realizował wolę Ojca. A więc z miłości zrezygnował z siebie, by realizować wolę Ojca. Na miejscu Jezusa każdy człowiek może umieścić siebie. To dusza każdego z nas ma zawisnąć na Krzyżu – będąc w ramionach Boga. W sposób szczególny ma zawisnąć na Krzyżu w czasie Wielkiego Postu, by w ten sposób zrezygnować z siebie, wyrzec się samego siebie, by z miłości do Boga starać się realizować Bożą wolę.

Co znaczy realizować Bożą wolę? Czynić dokładnie to, co czynił Jezus. On przez całe swoje ziemskie życie nic innego nie czynił, tylko kochał. Z Jego miłości, a więc ze sfery ducha, wypływało wszystko, co czynił, jak postępował, jaką miał postawę, co mówił – wszystko płynęło z miłości. To miłość zaprowadziła Go aż na Krzyż. Z miłości rezygnował z wygodnego łóżka, ze spokojnego życia, z wypoczynku, z ulubionych potraw, które mógłby jeść będąc u siebie w domu, rezygnował z dobrego imienia w oczach faryzeuszy, rezygnował z samego siebie z miłości do Boga Ojca i do człowieka. Nie ważne było Jego zmęczenie, Jego pragnienie, Jego zachcianka, Jego marzenie. Nie ważne było to, że przez kogoś został skrytykowany, ośmieszony, wyszydzony. Nie podnosiło się w Nim Jego „ja”, tak jak to ma miejsce w każdym człowieku, który broni swego „ja” i to w drobnych sprawach. Jego jedyną odpowiedzią była miłość. A więc na wyszydzenie, ośmieszenie, na jakieś ostre słowa, później na tortury, na opluwanie odpowiadał tylko miłością, w sercu nie mając ani odrobiny złości, nienawiści, chęci odwetu.

Jezus na Krzyżu w ramionach Ojca, a więc całkowicie zjednoczony z Nim, z miłości realizujący Jego wolę, rezygnujący ze wszystkiego, co jest Jego – Jezusowe. Każdy z nas w czasie Wielkiego Postu niech sam siebie umiejscawia na miejscu Jezusa, by z miłości całkowicie rezygnować z siebie, jednocześnie mając świadomość, że ramiona Ojca nas otaczają. Z obrazu ramion Ojca, który otacza Krzyż, który trzyma Krzyż swego Syna, obejmuje, płynie wielka nadzieja i siła, płynie ufność, bowiem człowiek nie jest sam, jest w ramionach Ojca. Jeśli tylko próbuje na wzór Jezusa ukrzyżować swoje „ja”, wyrzec się samego siebie, znajduje się od razu w Bożych ramionach, które go umacniają, które mu pomagają, nie jest sam. Znajduje się we właściwym miejscu.

Gdy człowiek godzi się na ukrzyżowanie, nawet nie musi myśleć o tym, w jaki sposób realizować modlitwę, post czy jałmużnę, ponieważ on je realizuje. Codziennie rano oddaje się Bogu, poddając swoje dłonie i stopy, wyrzekając się siebie, prosząc by Bóg realizował swoją wolę w nim. – To oddanie, to ofiarowanie, to modlitwa! Wtedy prowadzony jest przez Ducha Bożego. Jego post niekoniecznie musi oznaczać wyrzeczenie się jakiegoś pokarmu. Jego postem może być chociażby sam fakt rezygnacji z siebie i ze swego „ja”. Jego ofiarowanie się całego siebie Bogu jest jałmużną. Im człowiek bardziej zjednoczony z Bogiem, tym bardziej zdaje sobie sprawę, jak marna to jałmużna i tym bardziej się ofiarowuje, pragnąc realizować wolę Bożą, bo wie, że tylko wtedy, z takiego ofiarowania mogą zrodzić się wielkie owoce. Z oddania się Bogu, które jest bardzo wewnętrznym aktem woli duszy, które też jest głębokim zrozumieniem, płynie postawa, płyną pewne zachowania. Człowiek prowadzony przez Ducha Świętego wie, czego Bóg od niego oczekuje, a więc wie, czy ma podjąć to, czy jakieś inne postanowienie na okres Wielkiego Postu, bowiem Bóg niekoniecznie oczekuje od każdej osoby, aby każda na okres Wielkiego Postu podjęła jakieś wyrzeczenie w formie zewnętrznej, tak jak to większość rozumie (na okres Wielkiego Postu np. osoba wyrzeka się słodyczy lub oglądania telewizji lub przyjmuje jeszcze inną formę). Zazwyczaj jest tak: im bardziej osoba zjednoczona z Bogiem, żyjąca w bliskości z Bogiem, tym Boże oczekiwanie wobec niej jest bardziej duchowe, dotykające wnętrza duszy i jej pracy nad sobą, jej słabości, jej postaw. Wtedy osoba nie czyni zewnętrznych form postu, jałmużny czy modlitwy, ale to wszystko zostaje bardzo uwewnętrznione i następuje intensywna praca nad sobą, ogromny wysiłek, by sprostać Bożym oczekiwaniom.

A czegóż Bóg może oczekiwać od nas, najsłabszych, najmniejszych? Idąc za obrazem Jezusa Ukrzyżowanego w ramionach Ojca, wobec nas Bóg oczekuje ukrzyżowania myśli, słów i serca. A więc oczekuje, iż: Oddamy Bogu swoje myśli – starając się nad nimi panować; Oddamy Bogu swoje słowa – starając się wypowiadać tylko to, co konieczne, tylko to, co płynie z miłości; Oddamy Bogu swoje serce – by wszystko, co we wnętrzu się rodzi, co potem skutkuje jakimś słowem czy czynem, było zgodne z miłością. A jeśli rodzi się coś innego, natychmiast oddajmy Bogu, by tym w ogóle się nie zajmować ani się w to angażować.

To będzie dla nas jałmużna i ogromny post, bowiem naraz się okaże, że jeżeli nie będziemy chcieli mieć myśli niepotrzebnych, to właściwie nie bardzo mamy o czym myśleć. Jeśli nie będziemy chcieli wypowiadać słów niepotrzebnych, okazuje się, że właściwie zaczynamy dużo milczeć i uświadamiamy sobie, że musimy bardzo pracować nad swoimi różnymi emocjami i uczuciami, nad pragnieniami, które rodzą się w naszym wnętrzu. Stale coś musimy oddawać Bogu. Jeśli robimy to rzetelnie, jeśli staramy się to robić cały czas, sekunda po sekundzie, po krótkim czasie dostrzeżemy, jak bardzo jest to wyczerpujące, jak bardzo absorbujące nas, jak bardzo wymagające czujności i uwagi. Okazuje się, że nie jest to takie proste. Jeżeli będziemy się starali to podejmować, niczego innego Bóg nie będzie od nas oczekiwał.

Zauważmy, że wszystko to dzieje się w sferze duchowej. Na zewnątrz niewiele będzie widać. Być może, ktoś zauważy, że człowiek jest bardziej milczący, może ktoś zauważy, że człowiek jest częściej uśmiechnięty lub też doświadczy od takiej osoby jakiegoś dobra, łagodności, uczynności, życzliwości, bo to będzie płynąć z serca człowieka, który przecież wyrzekł się siebie, a przyjął Boga. Tak pracując cały czas, człowiek powinien starać się nieustannie zagłębiać się w swoje wnętrze, by tam spotykając się z Bogiem słuchać Jego poleceń, Jego wskazań, natchnień Bożego Ducha. Stąd będzie w stanie ciągłej modlitwy, a właściwie otwartości na obecność Boga, będzie ciągle słuchać. A właśnie tym jest modlitwa – otwartością na Boga, słuchaniem, wpatrywaniem się w Niego, oczekiwaniem, co On chce mi powiedzieć.

Musimy zatem wiedzieć, że mamy trwać pod Krzyżem, że codzienna Eucharystia jest źródłem naszego życia, że Adoracja Najświętszego Sakramentu umacnia nas, że umocnienie mamy czerpać także ze Słowa Bożego. Wszędzie tam spotkamy się z Bogiem. Starajmy się więc, w mniejszym lub większym stopniu to realizować, a szczególnie w okresie Wielkiego Postu, zwracając jeszcze większą uwagę na swoje myśli, słowa i na to, co rodzi się w sercu. Starajmy się przypominać o obrazie Jezusa Ukrzyżowanego, obejmowanego przez Boga Ojca i umieszczajmy samych siebie w tym obrazie właśnie na Krzyżu Jezusa, pamiętając o tym, że mamy przecież upodobnić się do Niego.

W naszej modlitwie prośmy Boga, aby udzielił nam swego Ducha, a więc swojej mądrości, światła, ale i miłości, bowiem wszystko, cokolwiek będziemy czynić, czy to w sferze ducha, czy w sferze zewnętrznej, czynić mamy z miłości – tylko z miłości, tak jak Jezus.

a) Modlitwa po Komunii św.

Mój Jezu! Kiedy przychodzisz do mnie, ogarnia mnie pokój, moje serce wypełnia pokój, moja dusza odpoczywa w Tobie. Dziękuję Ci Jezu za dzisiejsze spotkanie, za Twoje przyjście.

Dziękuję Ci za to, że przedstawiasz mi obraz – Twój obraz w ramionach Boga Ojca – i że zapraszasz mnie, chcąc włączyć do tego obrazu. Uświadamiasz mi, Jezu, że mogę być osobą, tak jak większość tych osób, które po prostu godzą się na Twoje cierpienie, doświadczając przez to Twoich łask. Ale mogę też być osobą, która godząc się na własne cierpienie jednoczy się z Tobą, z Twoim cierpieniem, a wtedy płyną łaski dla wielu dusz, dzięki mojej zgodzie na cierpienie. Z Twego Krzyża, Jezu, płyną łaski. Mogę po prostu je przyjmować lub też uczestniczyć niejako w ich namnażaniu. Gdy godzę się by i to, co moje zostało włączone w Twoje cierpienie, wtedy uczestniczę w rozlewie łask na inne dusze.

Niezwykła to głębia. Wydaje się, że rozumiem, a jednak w momencie, gdy doświadczam pewnych trudności, bronię się przed nimi, bronię się przed cierpieniem. Chcę jednak, Jezu, w czasie Wielkiego Postu świadomie przyjmować wszystko, przyjmować w zjednoczeniu z Tobą, a więc być razem z Tobą w ramionach Ojca na Krzyżu. Wtedy wszystko nabierze większego sensu, mocy, wtedy moje serce dozna przemiany, dozna zjednoczenia z Tobą, otworzy się na Twoją miłość, pojmie ją głębiej, lepiej zobaczy. Pragnę tego, Jezu: zrozumieć, zobaczyć, przyjąć, zjednoczyć się.

b) Adoracja Najświętszego Sakramentu  (6)

Dziękuję Ci, Jezu, że jesteś tak blisko. Jesteś przede mną na Ołtarzu i jesteś we mnie, bo przyszedłeś w Komunii świętej. Dziękuję Ci, że jesteś. Z Ciebie, który jesteś we mnie płynie pokój. Z Ciebie, który jesteś we mnie płynie miłość. Jak to dobrze, Jezu, że jesteś tak blisko. Mogę być przy Tobie, mogę patrzeć na Ciebie, mogę z Tobą rozmawiać i z Tobą milczeć, po prostu być. Jak to dobrze, Jezu! Moje serce doświadcza odpocznienia w Tobie. Nie odczuwam już, Jezu, żadnych pragnień. Jesteś tylko Ty i to jest najważniejsze. Niczego już nie chcę, o niczym innym nie myślę, tylko o Tobie. Sprawiasz, Jezu, że zapominam o sobie, zapominam o świecie, gdy Ty jesteś we mnie. Dzieje się tak dzięki Tobie, dzieje się tak w świątyni, kiedy kapłan wystawia Najświętszy Sakrament, dzieje się tak, gdy przyjmuję Ciebie w Komunii świętej. Kiedy idę do swojego życia znowu myślę o sobie. Ale teraz napełniony pokojem, miłością cały, Jezu, oddaję się Tobie. Chcę, aby mój umysł i moje serce przeniknięte Twoją obecnością, do Ciebie zwrócone, zajmowało się tylko Tobą. Daj mi w Tobie odpocząć! Bądź uwielbiony, Jezu!

***

Jezu! Sprawiasz, że jestem szczęśliwy, że moje serce do Ciebie się przytula i niczego nie pragnie, jak tylko trwać w tym przytuleniu. Dziękuję Ci za wszystko, czym obdarowałeś mnie dzisiejszego dnia, za każdą sekundę, za każdą minutę. Chcę Ci podziękować za każdy obowiązek, każde wydarzenie, każde spotkanie, każdą osobę. Chcę Ci podziękować za wszystko, co było przyjemnością i za wszystko, co było trudem, wysiłkiem, za wszystko, co było cierpieniem. Chcę Ci podziękować za to, że to wszystko było jednoczeniem mojej duszy z Tobą. Za każdą chwilę, która była szczególnym zjednoczeniem w cierpieniu – dziękuję Ci.

Jezu! Mówisz o tym, iż i Ty jesteś cały czas w Ojcu; że Twój Krzyż jest w Ojcu; że Bóg Ojciec obejmuje ramionami Ciebie Ukrzyżowanego. Jest to cudowny widok, który można rozważać całymi godzinami. Ale jeszcze wspanialsze jest to, że zapraszasz mnie na swój Krzyż i właśnie zapraszasz mnie do zjednoczenia w objęciach Boga Ojca. Nie wszystko, Jezu, rozumiem, ale czuję sercem niezwykłość, wielkość tego zaproszenia. Teraz, kiedy wpatruję się w Ciebie, gdy jesteś tak blisko, pragnę, abyś jednoczył mnie ze sobą na Krzyżu i pragnę być w ramionach Twego Ojca. Wiem też, Jezu, że gdy przychodzi cierpienie, to już nie jest mi tak łatwo pragnąć. Wtedy boję się. Ale skoro teraz dajesz mi tę łaskę, abym choć trochę zrozumiał, czym jest zaproszenie na Krzyż, czym jest zjednoczenie z Tobą i czym jest wtulenie się w ramiona Ojca, to chcę wyrazić, Jezu, moją wolę – Tak, Jezu! Pragnę wszystkiego, czego Ty pragniesz dla mnie.

Zachwyca mnie Twój Krzyż i zachwyca mnie to, że znajdujesz się cały czas we wnętrzu swego Ojca. Budzisz we mnie miłość do swojego Krzyża i moje serce wyrywa się na ten Krzyż. To niepojęte, bo przecież tak normalnie boję się Krzyża, ale teraz jest on największym moim pragnieniem. Przyciąga mnie, bo przyciąga mnie miłość; miłość Twoja, miłość Twojego Ojca, miłość doskonała, nieskończona, miłość czysta, miłość ofiarna. Widzę, Jezu, piękno Twojej miłości nie do opisania. To Piękno, Jezu, Twojej miłości płynie z Krzyża. On jaśnieje tym pięknem, promienieje miłością. Jakże cudowny to widok! Jakże pragnę znaleźć się w ramionach Twego Ojca, wraz z Tobą na Krzyżu!

***

Wiem, Jezu, tłumaczy mi to Kościół, że w czasie Wielkiego Postu należy w sposób szczególny zwrócić uwagę na modlitwę, na post i jałmużnę, by poprzez nie przygotować się na święte Triduum Paschalne. Do tej pory czyniłem to zewnętrznie. Moje serce nie było aż tak zaangażowane, nie płynęło to z mojego wnętrza. Raczej było to narzucanie sobie formy zewnętrznej, doświadczanie jako ciężaru. Więcej zwracałem uwagę, by dopełnić wszystkiego niż na Ciebie. Teraz jednak, Jezu, mówisz, że najważniejsza jest miłość i że to moje przygotowanie do dni Triduum Paschalnego ma być przede wszystkim otwarciem się na miłość, ma być czynieniem wszystkiego z miłości.

Pragnę więc, Jezu, kochać jak najwięcej i wtulić się w Ciebie na Krzyżu. Ufam, że gdy ofiaruję się tak jak Ty, z miłości Ojcu, gdy wyrzeknę się samego siebie, gdy z miłości zrezygnuję ze wszystkiego, co moje, w zjednoczeniu z Tobą, to moja ofiara będzie przyjęta. Wierzę, że wtedy moja dusza dozna poznania, zrozumienia, w jaki sposób mam przeżywać kolejny dzień. Rozumiejąc istotę każdego wydarzenia czy sytuacji, będę wiedział, jak postąpić, co mówić. Ufam, że wtedy podpowiesz mi, w jaki sposób realizować i modlitwę, i post, i jałmużnę, aby były zakorzenione głęboko w mojej duszy, w miłości i by miały swój wymiar i swoją moc w świecie duchowym, by przemieniały mnie. Jednocześnie, by wypraszały łaski dla innych dusz.

To wszystko, Jezu, jest tak głębokie, ma tak wielkie znaczenie, a Ty objawiasz to tak marnym duszom. Kimże ja jestem, Jezu? Nikim. Ani mądrości nie posiadam, ani inteligencji, niczego nie potrafię, nie zajmuję żadnego ważnego stanowiska. Gdzie, Jezu, zaniosę to, co umieszczasz w moim sercu? W jaki sposób objawię światu tę głębię, to piękno? Ufam w Twoją wszechmoc. Nie potrzebujesz, Jezu, mądrości ludzkiej ani ludzkiej siły, ani władzy, ani stanowisk. Możesz posłużyć się zwykłym patykiem, aby objawić wielkość swojej miłości, aby objawić piękno i moc miłości. A więc możesz posłużyć się i mną, aby inni mogli poznać Twoją miłość. Nie martwię się więc swoją słabością, nicością i wszelkimi brakami. Ty posiadasz wszystko i to wystarczy.

***

Przedstawiasz mi, Jezu, perspektywę, że oto u końca tych dni, tych przygotowań, jest niezwykłe wydarzenie. Pragniesz objawić mi swoją miłość. Pragniesz ukazać mi tę miłość tak, jak jeszcze nigdy dotąd. Chciałbym, Jezu, uczestniczyć w tych wydarzeniach. Dodaj mi proszę odwagi i siły, abym całym sobą nieustannie starał się zbliżać do Ciebie, do miłości, starał się być Tobie posłusznym, wiernym Twoim słowom, by z czasem, gdy nadejdą dni Triduum Paschalne, Twoja miłość dokonywała zwycięstwa we mnie, by we mnie był triumf Twojej miłości, by moja dusza cała była zanurzona w Tobie i uczestniczyła w tym, co Twoje.

Gdy myślę, Jezu, o Twojej Męce, moje serce omdlewa nie mogąc pojąć jak wielka jest moc Twojej miłości, jaka potęga, jaki majestat, siła. Moja dusza wobec takiej miłości zaczyna drżeć. Jednocześnie przyciągasz mnie Boże, przyciąga mnie Twoja miłość. Moja dusza, która jest tak maleńka, która jest niczym wobec takiego ogromu, pragnie tej miłości, pragnie cała tą miłością się napełnić, pragnie się w nią przemienić, pragnie ją posiąść. Wiem, że to Ty wzbudzasz we mnie te pragnienia. Proszę, zrealizuj je we mnie, bo tylko Ty możesz to zrobić. Moja dusza pragnie Ciebie, Boże, moja dusza tęskni za Tobą, moja dusza wyrywa się ze mnie do Ciebie. Te pragnienia stają się cierpieniem. Nie chcę niczego, tylko Ciebie. Moje oczy wypatrują Ciebie. Cały jestem wypatrywaniem. Tak bardzo tęsknię, Boże! Tak bardzo chcę przynależeć do Ciebie, że z tej tęsknoty umieram, usycham, słabnę. Czyń ze mną, co zechcesz, Boże. Radością moją będzie Twoja wola we mnie. Przyjdź, proszę, z błogosławieństwem. Umocnij mnie w moich pragnieniach i spraw, aby ten piękny obraz, który mi przedstawiłeś – obraz Ukrzyżowanego Jezusa w ramionach Ojca, obraz mojej duszy zjednoczonej z Ukrzyżowanym – urzeczywistnił się. Proszę, pobłogosław nas, Jezu!

c) Wskazania na drodze naszego powołania (6)

Nadal staramy się zbliżać do tajemnicy Bożej miłości i uwielbiać Boga w tej tajemnicy. Teraz szczególnie postaramy się otwierać nasze serca na miłość, która wypływa z Krzyża. Postaramy się, by i nasze serca zapragnęły kochać taką miłością, zapragnęły żyć taką miłością, zapragnęły stać się taką miłością.

Bóg jest Miłością, cały jest Miłością. Nie ma w Nim niczego innego, tylko miłość. Wszystko, cokolwiek robi i myśli, wszystko jest miłością, wynikiem miłości, płynie z miłości. Człowiek ma starać się upodabniać do Boga, a więc do miłości, by i on był cały miłością, by każde jego spojrzenie i każdy ruch też wyrażał miłość. Możliwym się to staje wtedy, gdy oddając się Bogu wyrzekasz się samego siebie, gdy przyjmujesz Krzyż Jezusa, gdy przyjmujesz wszystko z rąk Boga, godzisz się na to, co Bóg daje. Godząc się, doświadczając cierpienia odkrywasz niezwykłą miłość Bożą właśnie w cierpieniu, odkrywasz ją w Krzyżu. Otwierają się oczy duszy na głębię tajemnicy Krzyża.

Nie należy bać się krzyża, choć to wydaje się naturalne, że człowiek nie chce cierpienia, boi się go. A jednak podchodząc do Jezusa, zagłębiając się w tajemnicę Zbawienia dusza ludzka otrzymuje łaskę i odkrywa w Krzyżu niezwykłe piękno, bogactwo i zaczyna być przez miłość pociągana ku Krzyżowi. Człowiek kontemplując Krzyż widzi tak wiele piękna, że sam pragnie w tym pięknie uczestniczyć. Jego ludzka natura przeciwstawia się, ale jego dusza ciągnie ku Krzyżowi, ku Bogu, ku miłości, ku zjednoczeniu. To walka, ciągła walka pomiędzy tym, co ludzkie, cielesne, słabe, a tym, co duchowe, pochodzące od Boga. Nie myślmy, że Święci bez wahania i bez sprzeciwu ich ludzkiej natury przyjmowali Krzyż. Oni też doświadczali w sobie tej walki, też przełamywali samych siebie, przekraczając pewną granicę, by móc przebywać z Bogiem, by móc się z Nim jednoczyć. Uwielbijmy Boga w Jego miłości na Krzyżu.

d) Adoracja Najświętszego Sakramentu  (7)

Jezu! Moja Miłości! Przeczuwam sercem niezwykłą tajemnicę w Krzyżu. Sercem przeczuwam, iż z Krzyża udzielasz mi niezwykłej łaski. Przeczuwam sercem, iż Krzyż jest wszystkim dla mnie, dla mego życia, iż jest sensem mego istnienia. Przyciągasz, Boże, moją duszę do Krzyża. Trudno mi zrozumieć te pociągnięcia duszy, gdy tak po ludzku najzwyczajniej po prostu boję się cierpienia. A jednak moja dusza pragnie zbliżać się do tajemnicy Twojej, do Krzyża, by odkrywać, chociaż po trochu, kolejne elementy tej tajemnicy.

Moje serce, gdy klęczy u stóp Twoich, Jezu, doświadcza miłości. Czuję wtedy bardzo wyraźnie, że miłość wiąże się z Krzyżem, że właśnie na Krzyżu objawiasz mi największą swoją miłość, pełnię miłości, że ją wylewasz na mnie. Serce moje jest poruszone i pragnie też odpowiedzieć miłością taką samą. Jednak ja jestem tylko bardzo słabym człowiekiem. Dzięki Twojej łasce budzą się we mnie takie pragnienia, ale bardzo mocno odczuwam swoje ludzkie słabości. Moja natura lęka się. Ty, Jezu, możesz pomóc mi przełamać we mnie to, co ludzkie, co takie słabe, to, co powoduje, że się boję, że staję z daleka, z rezerwą patrząc na Krzyż.

Proszę, Jezu, udzielaj mi swojego Ducha, który pomoże mi stawać tak jak Ty przed Ojcem, prosząc, by dopełniła się Jego wola. Chciałbym, tak jak Ty, ucałować Krzyż. Chciałbym, Jezu, tak jak Ty odpowiadać tylko miłością na wszystko. To dla mnie niepojęte – Twoja Droga Krzyżowa, Twoje zachowanie na tej drodze. Tak pełen byłeś bólu, cierpienia, doświadczałeś tyle zła od ludzi, a Twoją jedyną reakcją była miłość. Jak musi być ważna miłość! Jak wielką musi być mocą, że nawet w obliczu tak wielkiego zła, tak wielkiego cierpienia Ty pozostałeś Miłością. Nie dałeś się pokonać cierpieniu, złu, ale byłeś ponad to wszystko. I choć cichy i pokorny, to z wielką mocą pokonywałeś szatana. Wielka moc miłości objawiła się na Golgocie! Daj mi swego Ducha, Jezu, abym mógł przyjąć Twoją miłość i też doświadczać jej mocy w przezwyciężaniu swoich ludzkich słabości.

***

Moja Miłości! Dziękuję Ci, że jesteś tutaj na Ołtarzu i że mogę być tak blisko Ciebie. Dziękuję Ci, że Twoja bliskość dotyka mego serca i sprawia, że moje serce otwiera się na Ciebie, na Twoją miłość. Zachwycam się pięknem Twoim, pięknem Twojej miłości, zachwycam się Tobą. Sam jestem niczym, ale czuję w sercu Twoje zaproszenie, by zostać przemienionym, by stać się miłością. Zapraszasz mnie, Jezu, do siebie i chcesz przemienić mnie w miłość. To niezwykłe! Chcesz nie tylko uczynić mnie podobnym do siebie, Ty chcesz po prostu żyć we mnie, przemieniając wszystko, każdą moją cząstkę w miłość, w siebie. To niepojęte, co chcesz czynić z duszą! Tak po ludzku wydaje mi się to niemożliwe, ale Ty zapewniasz mnie, że w Tobie możliwe jest wszystko, że takiej przemiany dokonywałeś wielokrotnie w swoich Świętych. Teraz my patrząc na nich widzimy Ciebie, Twoją miłość, Twoją moc, Twoje dobro, Twój pokój. Doświadczamy tego wszystkiego właśnie za pośrednictwem Świętych.

Nie wiem, Jezu, jak pragniesz to uczynić. Nie czuję się w żaden sposób ani odrobinę bliski świętości. Dobrze widzę słabości swoje, boleśnie ich doświadczam każdego dnia. Ale, gdy klęczę przed Tobą, gdy wpatruję się w Ciebie, w sercu rodzi się tak wielkie pragnienie, aby przytulić się do Twojego Krzyża, abyś objął mnie ramionami Krzyża, byś zjednoczył moje serce ze swoim i uczynił jedno. Choć nie rozumiem tego, przecież boję się wszystkiego, to pragnę Twojego Krzyża. Chciałbym razem z Tobą znaleźć się w ramionach Ojca, który obejmuje Ciebie Ukrzyżowanego. Chciałbym by i moje oblicze jaśniało miłością, by i moje serce rozlewało miłość. A Ty, Jezu, otwierasz przede mną tajemnice swojej miłości. Wystarczy, że choć trochę odpowiem na Twoje zaproszenie i wyrażę pragnienie kochania i bycia miłością, a Ty otwierasz przede mną swoje Serce, swoje wnętrze i dajesz zrozumienie dotyczące swojej miłości. Dziękuję Ci, Jezu!

Cudowna jest Twoja miłość, jej wielkość, jej moc, jej siła, jej potęga tak wielka, że serce moje truchleje przed Tobą, Boże. Nie umiem wyrazić, jaka jest Twoja miłość. Mogę jedynie oddawać Ci cześć. Mogę jedynie trwać w uniżeniu przed Tobą. Mogę jedynie pokornie wyznać, że wobec Ciebie jestem niczym, a wszelkie moje rozumienie i pojmowanie miłości jest też niczym. Zanurz mnie w sobie, Miłości! Obejmij mnie, Miłości! Wypełnij mnie! Przemień każdą cząstkę mego ciała i mego ducha! Poprowadź mnie! Pragnę Ciebie!

***

Poprowadź mnie, Jezu, w głąb swego Serca, w głąb miłości, w głąb tajemnicy miłości. Spraw, abym żył już tylko w Tobie, uczestnicząc w Twoim życiu, uczestnicząc w Twojej miłości, w dziele Zbawienia.

Dobrze wiem, Jezu, że jestem niczym, dobrze wiem, że nie posiadam żadnych sił. Nic nie potrafię, ale ośmielam się prosić Ciebie o to z tego względu, że Twój Krzyż, Twoje cierpienie daje mi tę śmiałość. Twój Krzyż pokazuje mi, że Ty dajesz mi wszystko, że dla mnie jest Twoja miłość, dla mnie jest Twoje Serce, dla mnie są wszystkie dary miłości Twojej. Pozostawiam, Jezu, na boku swój umysł, inteligencję, bo na nic się teraz zdają i proszę z ufnością, niech moje serce zostanie złączone z Twoim na zawsze. Nie chcę, Jezu, najmniejszą swoją cząstką uczestniczyć w czymkolwiek innym niż dzieło Zbawienia. Nie chcę oddawać czci szatanowi, ulegając swoim słabościom. Nie chcę ranić Ciebie poprzez swój grzech, nie chcę Ciebie zasmucać, nie chcę wywoływać Twoich łez, ale jestem tak słaby. Moje upadki są dla mnie cierpieniem, bo wiem, że ranię Ciebie odrzucając Twoją miłość. Nie chcę upadać! Obejmij mnie ramionami swego Krzyża! Wtul mnie w swój Krzyż! Ukryj mnie w swoim Sercu!

W Tobie wszystko jest możliwe, a więc możliwym jest również to, że od tej pory będę żyć w Tobie i nie będę ranić Ciebie, bo nie chcę tego. Tak cudowne jest Twoje Serce, tak cudowna jest Twoja miłość. Pragnę jej całym sobą. Pragnę Cię kochać taką miłością, jaką Ty kochasz mnie. Wiem, że to zbytnia śmiałość z mojej strony, może zarozumiałość, może zuchwałość, ale gdy poznaję Twoją miłość, pragnę być taką samą miłością, jaką jesteś Ty. Wiem, że nie stać mnie na taką miłość, ale Ty możesz uczynić mnie taką miłością. Skoro poszedłeś dla mnie na Krzyż, to znaczy, że chcesz mi dać swoje życie, swoją miłość, że chcesz, abym i ja żył tak, jak Ty, że chcesz, abym żył w zjednoczeniu z Tobą. Doskonałe zjednoczenie możliwe jest wtedy, kiedy jedna i druga strona jest tym samym, a więc przemień mnie w siebie!

***

Dziękuję Ci, Jezu, za wszystko, czego dokonujesz we mnie, za wszystko, co mi dajesz i co objawiasz. Dziękuję Ci za Twoją obecność, za to, że dajesz mi siebie. Ten czas u Twoich stóp jest cudowny i chciałbym go przenieść do mojej codzienności. Więc proszę Ciebie, tak jak zawsze, umocnij mnie w miłości, w pragnieniach, w dążeniu do Ciebie swoim błogosławieństwem, abym mógł z wielką ufnością podejmować moją codzienność, z wiarą, że jesteś przy mnie, że to wszystko, co tutaj się dokonuje, o czym tutaj mówisz, że to wszystko realizuje się każdego dnia we mnie. Pobłogosław nas, Jezu!

e) Wskazania na drodze naszego powołania (7)

Należy jeszcze raz uświadomić sobie, że przygotowujemy się do wielkiego objawienia miłości, że ta miłość objawia się podczas dni Triduum na Krzyżu, że dokonuje wielkiego zwycięstwa, które wszystko obejmuje, cały wszechświat. Należy uświadomić sobie, iż trzeba starać się przygotować tak, jak wskazuje Kościół, jednak potrzeba czynić to w formie bardziej wewnętrznej, a więc przygotować się na to, co jest duchowe, poprzez ducha. By zagłębić się w tajemnice miłości, trzeba samemu wejść w głąb siebie, w głąb swojej duszy i przygotowywać się poprzez miłość, poprzez otwieranie się na miłość, poprzez dążenie do miłości.

Przypomnijmy sobie jeszcze raz ten obraz – Jezus Ukrzyżowany w ramionach Ojca, a więc Miłość, która całą siebie oddaje Ojcu, wypełniając Jego wolę. Jednocześnie z drugiej strony – Ojciec, który miłuje miłością doskonałą, całkowitą Syna i obejmuje w związku z tym Syna i Krzyż. Obaj zjednoczeni w miłości i cierpieniu. Człowiek nie może niczego innego się spodziewać, ale tego samego. Nie ma to być jakimś straszeniem ludzi, raczej zaproszeniem do niebywałej miłości. By zrozumieć piękno tej miłości, by zrozumieć, jak jest cudowną i by doświadczać takiego pragnienia zjednoczenia z tą miłością, trzeba stawać w pokorze przed Bogiem, w wielkim uniżeniu. Trzeba prosić o łaskę, o objawienie miłości w sercu.

Należy starać się przyjąć to, co Bóg daje człowiekowi; nie to, co sobie człowiek sam chce wziąć, co sobie wymyśli jako swoją drogę, co sobie obierze jako swój Krzyż, bo jest to pycha, a jednocześnie ucieczka od tego, co Bóg daje. Człowiek ma uczynić to samo, co Jezus, a więc ma pozwolić się wziąć Bogu Ojcu w ramiona na swoim własnym Krzyżu, na tym, który dał Bóg i ofiarować się Jemu całkowicie, przyjmując Jego wolę.

Wtedy człowiek otrzymuje łaskę poznawania miłości. Poznaje się ją nie raz na zawsze, ale poznaje się po cząstce. Bóg niejako odsłania przed człowiekiem kolejne fragmenty tej tajemnicy. A nieraz czyni to, jakby wchodząc w głąb tej tajemnicy, a więc nie poszczególne elementy obrazu, ale niejako bierze lupę, mikroskop i wnika w głąb tajemnicy.

Doświadczenie duszy może być różne, ale wiadomo, że jest ono pięknym doświadczeniem, które pociąga człowieka ku Bogu, które sprawia, że jeszcze bardziej chce on żyć z Bogiem. Jest z Nim złączony, związany i nie chce już od Niego się odwracać, nie chce odchodzić. On wręcz prosi i błaga Boga, by nie pozwolił mu upaść, by On nie pozwolił mu na jakikolwiek grzech, który przecież rani Go, zasmuca.

A więc wraz z otwieraniem się na miłość, poznawaniem miłości, dokonuje się w duszy człowieka przemiana sposobu patrzenia na miłość i przemiana relacji z Bogiem. Staje się ona relacją bliższą, głębszą. A człowiek poprzez doświadczenie i otrzymane łaski lepiej rozumie, czym jest ta miłość i w związku z tym może lepiej odpowiadać na zaproszenie miłości. Stale postępuje naprzód, coraz bliżej jest miłości, coraz bliżej jest doskonałości. Po trochu upodabnia się do miłości. Małymi kroczkami przybliża się do sensu, do istoty miłości, która objawia się podczas Triduum Paschalnego. Trzeba więc, każdego dnia starać się otwierać, tak żyć, by każdy dzień zbliżał do Triduum, by każdy dzień przemieniał duszę, serce, by w końcu, gdy nadejdzie ten czas mieć jak najpełniejsze uczestnictwo w tych wydarzeniach i być w samym środku, dając swoją duszę, dając swoje serce Bogu, by zjednoczone z Nim też doświadczało triumfu miłości.

Miłość Boga jest tak wielka, tak piękna i tak wspaniała, że gdybyśmy choć w połowie poznali tę miłość ze szczęścia byśmy się unieśli do Nieba. Gdy mowa jest o oddaniu się Bogu, ofiarowaniu swego życia Jezusowi, o wyrzeczeniu się samego siebie, o przyjęciu krzyża, to nie należy się obawiać, lękać, tylko z wielką radością i ufnością rzucić się w ramiona miłości. Och, żebyśmy wiedzieli, jak czułym spojrzeniem Bóg otacza tych ludzi, którzy decydują się na wypełnianie Jego woli, którzy z ochotą podejmują się codziennie każdego krzyża, którzy pragną zjednoczenia z Jezusem na Krzyżu. Te osoby w sposób szczególny są otoczone miłością Boga. One jednoczą się z Krzyżem będąc wewnątrz Bożego Serca.

Toteż starajmy się rozważać zjednoczenie z Krzyżem, ofiarowanie się w miłości, nigdy w osamotnieniu, ponieważ osoba, która podejmuje krzyż jest otoczona miłością, jest szczególnie otoczona Bożą troską. Tak, jak Jezus jest w Ojcu, Jego Ofiara, Jego Krzyż jest w Ojcu, znajduje się w łonie Ojca, tak każda osoba, która naśladuje Jezusa w Krzyżu też znajduje się w łonie Ojca, znajduje się wewnątrz Boga. Wiemy, że samo cierpienie, trudności nie są przyjmowane z ochotą. Człowiek bowiem doświadcza bólu, nie pozbędzie się go. Jednak warto zaufać krzyżowi, warto zaufać miłości. To, co człowiek otrzymuje w zamian jest nieskończenie większe, nieskończenie cudowniejsze, wspanialsze od tego, co oddaje Bogu, w czym się ofiarowuje. Ten koszt, jaki człowiek ponosi jest niczym wobec bogactwa, w którym jest zanurzany. Ty dajesz przysłowiowy wdowi grosz, a otrzymujesz całe królestwo.

Nie lękajmy się podjąć krzyża, ponieważ osobom, które zaufają i podejmują krzyż Bóg daje nieskończenie więcej, obdarza licznymi łaskami, prowadzi. Te osoby żyją w cudownej bliskości Boga, w zjednoczeniu z Jego Sercem.

2. Konferencja (3): Każda Eucharystia uobecnia tę Ofiarę

a) Wprowadzenie

Nadal towarzyszymy Jezusowi w Jego Męce. Dotkniemy Jego Ran i pozwolimy, by obmył nas swoją Krwią. Nie potrzeba wiele, aby dusza ludzka zobaczyła, doznała niezwykłej miłości Boga na Krzyżu. Jeśli człowiek pragnie ze wszystkich sił i ze wszystkich sił stara się trwać przed Bogiem, On daje człowiekowi niezwykłe łaski. Jezus pragnie byśmy zbliżyli się do Niego, byśmy doświadczyli sercem niezwykłej miłości, byśmy uczestniczyli w tej miłości.

To rozważanie przeniesie nas na Golgotę, byśmy mogli poznać miłość i by móc lepiej przygotować się do nadchodzących dni Triduum Paschalnego, by już przeżywać te święte dni, by nasze dusze poprzez zbliżenie się do Boga uwielbiły Go jak najpełniej. A jednocześnie by poprzez swoje zjednoczenie z Bogiem przyczyniły się do obsypania łaskami innych dusz, by przyczyniły się do rozlewu miłości na całym świecie; miłości, która tak bardzo jest potrzebna teraz szczególnie. Świat potrzebuje jej zwycięstwa. Ludzkie serca, ludzkie dusze płaczą, jęczą, błagają o miłość, a jej nie zaznają, bo brakuje takich dusz, które żyjąc w zjednoczeniu z Bogiem pozwolą Bogu, by On posłużył się nimi dla rozlewu miłości. Bóg zaprasza nas do tego.

b) Przez Eucharystię możemy uczestniczyć w Męce

W każdej Eucharystii Jezus na Krzyżu oddaje życie, oddaje je każdemu z nas. Nie są to puste słowa, nie jest to symbol, przenośnia, porównanie. Ta rzeczywistość autentycznie staje się podczas każdej Mszy świętej. Wiemy, że w świecie ducha nie ma czasu, który upłynął i do którego wrócić nie można. A to, co dokonuje się podczas Eucharystii jest cudowną, najwspanialszą, Najświętszą Ofiarą Jezusa, naszego Zbawiciela. Dlatego teraz spróbujemy uświadomić sobie, iż będąc na Mszy św. za każdym razem uczestniczymy w niebywałym wydarzeniu. To tylko słabość ludzka sprawia, że człowiek nie widzi Jezusa Ukrzyżowanego, nie słyszy głosów faryzeuszy, żołnierzy, nie słyszy płaczu, jęku, nie widzi Golgoty, nie czuje powiewu wiatru, nie doświadcza lęku w chwili, gdy słońce zostaje zakryte całkowicie chmurami; nie widzi umierającego Boga, który przekazuje swoje Boskie życie każdemu z nas.

Uczestnicząc w Eucharystii starajmy się za każdym razem otworzyć swoje serca, włożyć jak największy wysiłek, by prawdziwie serca były otwarte na rzeczywistość duchową. Wchodząc do świątyni, uświadamiajmy sobie, iż jednocześnie znajdujemy się na Golgocie. Oczami duszy spróbujmy zobaczyć skałę, na której stoimy. Spróbujmy zobaczyć tłum ludzi – straszny tłum, który krzyczy, grozi pięściami; ktoś mówi obraźliwe słowa, ktoś mówi słowa, które rozśmieszają tłum, ale ranią Jezusa. Żołnierze stoją obok, chcąc uciszyć nieco, uspokoić ten tłum, który wydaje się, że jeszcze chwila, a ruszy na Krzyż, aby własnoręcznie zabić Jezusa, bo Krzyż to za mało. Oczami duszy zobaczmy całe otoczenie. Jesteśmy przecież na lekkim wzniesieniu. Z jednej strony widać mury Jerozolimy, widać też pola, a w oddali jakieś inne miejscowości. Wieje przenikający, chłodny wiatr. Pogoda wydaje się zmieniać, jakby dopasowywała się do sytuacji. Jeszcze nie tak dawno słońce paliło straszliwie, sprawiając, że Jezus słabł z sekundy na sekundę z samego tylko żaru słońca. A teraz nie wiadomo skąd biorą się chmury, które przysłaniają słońce. Robi się ciemno, groźnie, wiatr jest coraz ostrzejszy. Rzeczywiście ludzkie serca czują, że dzieje się coś niezwykłego, strasznego. Nieco spuścili z tonu. Mniej krzyczą, więcej przyglądają się Jezusowi.

A On? Biedny drży na całym ciele. Gorączka, osłabienie, tortury, upływ krwi, głód, pragnienie uczyniły swoje. On już nie ma sił. Jeszcze od czasu do czasu próbuje podnieść się nieco, by zaczerpnąć powietrza. Obolałymi stopami opiera się o klif drewniany, podciąga się na ramionach, aby złapać oddech. Ale podczas tej czynności doznaje jeszcze większego bólu. Ma przecież wyrwane kości ze stawów, ponaciągane są nogi, kręgosłup rozciągnięty, ręce przebite, kości wyrwane, rozerwane mięśnie, w dłoniach nie ma już krwi, zdrętwiały. Jak na takich dłoniach podciągnąć się, by złapać oddech? Całe ciało jest obolałe, boli każdy skrawek skóry, bolą wszystkie wnętrzności, bolą kości, stawy. Do tego dochodzi ogromne cierpienie duchowe. Jezus doświadcza całkowitego opuszczenia. Szatan pastwi się nad Nim, szydząc, że pozostał sam i na nic Jego Ofiara. Jezus słyszy znowu zmagające się okrzyki, jakże pełne nienawiści – bluźniercze, wulgarne. Wykrzykują Jezusowi słowa z Pisma Świętego, śmiejąc się. Ktoś rzuca w Jezusa kamieniem, ktoś wykrzykuje, żeby Go dobić. A Jezus będący cały bólem, cały cierpieniem i tym fizycznym, i duchowym; cały niejako przemieniony w cierpienie wystawia naprzeciw tej nienawiści, złu całą miłość.

Ludzie tego nie widzą, choć niektórzy odczuwają, że w świecie ducha dokonuje się coś niezwykłego. Naprzeciw potęgi szatana, który wydawać by się mogło opanował wszystkich ludzi, całą Jerozolimę, opanował nawet przyrodę, naprzeciw potęgi zła staje Miłość pełna cierpienia, bólu, cała w męce; miłość czysta, doskonała, w której nie pojawia się ani odrobina myśli, by komuś oddać, by coś odpowiedzieć, by pokazać, kto tu jest Panem, by wytłumaczyć, że są w błędzie, by postawić na swoim. Ta miłość, czysta, po prostu kocha. Tylko kocha i aż kocha! To niezwykła potęga, niezwykła moc, o wiele większa od straszliwej mocy zła. Ta miłość z chwili na chwilę jeszcze wydaje się rosnąć. I chociaż nadal ludzkie serca są zamknięte i pełne złości, ta miłość obejmuje wszystko, obejmuje świat.

Szatan szaleje widząc, iż jest zbyt mały, zbyt słaby. Jeszcze kąsa, jeszcze szarpie, jeszcze stara się, choć trochę dokuczyć, osłabić. Ale miłość na Krzyżu, choć z pozoru słaba, bo umierająca; słaba, bo cierpiąca, bez sił, aby zejść z Krzyża, to jednak będąca największą potęgą wszechświata; ta miłość ramionami Krzyża otacza wszystko. W chwili, gdy szatan zbiera wszystkie swoje siły i chce zaatakować, aby sprawić, że Jezus zrezygnuje, zwątpi, nieskończona miłość wypełnia Jezusa, przemienia Go. On jest Miłością. Każda kropla Potu, każda Łza, każda kropla Krwi, każda cząstka Ciała – wszystko jest miłością, wszystko jest Zdrojem Miłosierdzia.

To niezwykłe, co dokonuje się na Golgocie – szczyt zła, a odpowiedzią jest szczyt miłości, cierpienie najwyższe, niewyobrażalne. Człowiek nie potrafi zrozumieć, pojąć, wyobrazić sobie, jak wielkie to cierpienie. Ostatnie jeszcze skurcze mięśni, drgawki i Jezus umiera, wydając ostatni oddech. Ciało lekko osuwa się w dół, głowa zwisa. Miłość z jeszcze większą siłą wybucha, obejmując sobą ponownie wszystko, przemieniając wszystko, przenikając, wszystko stwarzając od nowa. Szatan ze straszliwym rykiem ucieka, kryje się w otchłaniach piekła. Ileż w nim złości, wściekłości, ale nie może teraz nic uczynić. Został pokonany.

To dokonuje się podczas każdej Eucharystii. Każdy z jej uczestników stoi pośród Żydów, każdy z nich stoi pośród żołnierzy. Jest Maria Magdalena, jest Jan. Straszliwe błyskawice rozświetlają Niebo. Wydaje się, że ziemia zaraz rozleci się w kawałki. Trzęsienie ziemi, grzmoty, huk, ludzie w panice zaczynają uciekać, przewracając się, depcząc jedni drugich. Całkowicie zmieniło się teraz w nich uczucie – przedtem nienawiść, poczucie siły, teraz lęk, strach, a w wielu sercach poczucie, że coś było w tym Człowieku. To chyba nie jest zwykły człowiek? I jeszcze większy niepokój, bo przecież przyczynili się do Jego śmierci. A jeśli był Tym, za kogo się podawał…?

Podczas Eucharystii możemy uczestniczyć we wszystkim. Adorujemy Jezusa, który właśnie umarł, wraz z tymi, którzy Go miłują. A gdy przebity zostaje Jego bok, jeśli pozwolimy na to, to i nasze serca zostaną obmyte Krwią i Wodą – miłosierdziem. W świecie ducha wszystko jest możliwe dla duszy, która jest otwarta na Bożą miłość i która pragnie zjednoczenia z Bogiem; możliwym jest tak niezwykłe uczestnictwo w Męce Jezusa, w Jego Ofierze. Bóg nie tylko daje duszy widzieć, ale również tak nastraja serce, aby ono współczuło i cierpiało. Daje też niektórym doświadczenie Męki w ciele; nie całej, bo tego człowiek by nie zniósł, ale pewnej niewielkiej cząstki, bo dusza jest mała.

Zatem podczas Eucharystii jesteśmy wszyscy na Golgocie. Właśnie Jezus oddał ostatnie tchnienie, a Jego miłość zatriumfowała, przeniknęła wszystko, nasze serca również, stwarzając je na nowo. Nie rozumiemy tego, co się dokonuje, ale to nie szkodzi. Człowiek większości spraw Bożych nie rozumie. Człowiek ma otworzyć serce, przyjąć z wiarą i ufnością, odpowiedzieć miłością na miłość i kochać. Jest za mały, aby wszystko rozumieć. Ale Bóg dał człowiekowi serce i uzdalnia je do wielkiej miłości. Wydaje się, że serce ludzkie, tak małe, nie jest w stanie pomieścić takiej miłości. To prawda. Gdyby Bóg nie wspierał Świętych, ich serca pękłyby, bo taka jest potęga miłości, moc, siła, wielkość. Bóg składa swoją miłość w naszych sercach i chce, byśmy na tę miłość się otworzyli i byśmy mogli jej doświadczyć. Poprzez to doświadczenie byśmy choć trochę zbliżyli się do poznania Miłości, a więc zbliżyli się do Boga; abyśmy mogli być przy Krzyżu w chwili, gdy Jezus kona i gdy następuje sam szczyt miłości. Byśmy byli objęci ramionami Krzyża i byśmy mogli w tej miłości zatopić się.

Szczęściem człowieka jest oglądać Boga, kochać Go, być kochanym przez Niego i nieustannie Go wychwalać. Człowiek żyjąc na ziemi obiera sobie nieco inne kanony szczęścia i nie może zrozumieć tego szczęścia, o którym mówi Bóg. Jeśli chcemy, choć trochę zrozumieć szczęście, które daje Bóg, miłość, którą Bóg obdarza każdego z nas, jeżeli chcemy zrozumieć, doświadczyć, poznać, spróbujmy ze wszystkich swoich sił otworzyć serca na spotkanie z Jezusem na Golgocie. Ponieważ jesteśmy mali, prośmy Boga, aby udzielił nam tej łaski. Jezus nie umierał w ukryciu, umierał wystawiony na widok publiczny. Przecież Krzyż miał Go pohańbić! A wywyższył! Na Krzyżu objawił się jako Król Wszechświata. Prośmy więc Króla, aby i nam udzielił łaski otwartości serca i spotkania z Jego niezwykłą miłością; miłością, która przemieni całkowicie nas, nasze życie, naszych bliskich, nada życiu sens; miłością, która może wszystko zmieniać, a więc zmieniać również historię, mieć wpływ na historię, na całe narody.

Do tego potrzeba otwartych serc, które pozwolą Bogu, by posłużył się nimi, by Bóg mógł swoją miłość rozlać na cały świat. Nie musisz niczego wielkiego czynić, nie musisz być siłaczem, olbrzymem, gigantem. Możesz być tym, kim jesteś – maleńką duszą. Wystarczy tylko, że zapragniesz poznać Bożą miłość, otworzyć się na nią, zbliżyć się do niej, zapragniesz pokochać taką samą miłością. Poprosisz o to, a Bóg da wszystko, bo On chce dać. On daje, On rozlewa łaski. Tylko człowiek zajęty jest sobą, tkwi w swoich własnych poglądach, tak, jak faryzeusze, którzy nic nie rozumieją. A nawet, jeśli przeczuwają, to zamykają się na łaskę, która pragnie dotrzeć do nich.

Aby przeżywać wraz z Jezusem Jego Mękę, aby otwierać się na poznanie, czym jest Ofiara Jezusa na Krzyżu i całe dzieło Zbawcze, nie musisz czekać do Triduum Paschalnego. Już teraz proś o tę łaskę, otwieraj się na nią, klękaj pod Krzyżem, tul się do Jezusa, adoruj Go, całuj Jego Rany, pocałunkami zbieraj każdą kroplę Krwi, przechowuj ją w swoim sercu, kochaj tę Krew, tul się do swego Umiłowanego, który umiera w wielkim, niewyobrażalnym cierpieniu, a przez to tobie daje swoje życie – Boskie życie.

Czy wiesz, czym jest życie Boga? Czy możesz to sobie wyobrazić – życie Boga w tobie? Wszystko, co to życie ze sobą niesie – w tobie, dla ciebie? Niczym człowiek nie zasłużył na taki cud i nie jest w stanie niczym zasłużyć. Choćby wszyscy ludzie na całym świecie postanowili zasłużyć na tę miłość i robiliby same dobre rzeczy, dobro ludzkie byłoby tylko namiastką wobec tej miłości, bo miłość Boża jest nieskończona. Człowiek nie jest w stanie na nią zasłużyć. I całe szczęście, że nie musi, bo Bóg obdarza człowieka miłością bardzo hojnie, bez stawiania warunków. Za darmo!

Podczas Mszy świętej staraj się już teraz pozostać na Golgocie. Stój pod Krzyżem. Zagłębiaj się w swoje serce, by tam widzieć lepiej, by tam adorować Jezusa, by Go pocieszać, by razem z Jego przyjaciółmi trwać do końca. A potem by razem zdejmować Ciało z Krzyża i uczestniczyć w największym bólu Matki, bo wszystko, nawet ból Matki, jest wielką łaską dla nas, jest wyrazem Bożego Miłosierdzia. Zrozumiemy to dopiero w Niebie. Teraz jesteśmy za mali i za słabi. Zobaczmy w dłoniach kapłana Jezusa. Przyjmijmy Jego życie, gdy kapłan będzie udzielał nam Komunii świętej. Zjednoczmy się wtedy z Jezusem, z Jego cierpieniem, z Jego Ofiarą, z Jego miłością. Potem adorujmy Go, dziękując, wielbiąc, wysławiając, oddając samych siebie, prosząc, by Bóg przemienił nas w samego siebie, byśmy i my stali się miłością w tym świecie, światłem w ciemnościach, które panują. Byśmy stali się świadkami Boga, który z miłości do człowieka zdecydował się na tak straszną Mękę i śmierć na Krzyżu.

Swoje serca złóżmy na Ołtarzu, prosząc o jedno: Niech Duch Święty poprowadzi nas przez całą Eucharystię, potem przez Adorację, otwierając nasze oczy duszy na obecność Jezusa Ukrzyżowanego na Golgocie, byśmy zobaczyli, doświadczyli i by na całe życie pozostał w nas ślad, pamięć tego spotkania.

c) Modlitwa po Komunii św.

Dziękuję Ci, Jezu, że mogę uczestniczyć w tych niezwykłych wydarzeniach, że mogę być blisko Twego Krzyża, że mogę patrzeć, że mogę współczuć, że mogę Cię adorować. Dziękuję Ci, że przyszedłeś do mojego serca. Kiedy jesteś we mnie, widzę cały czas Golgotę, Twoje Ciało zdjęte z Krzyża w ramionach Matki, Jej ogromny ból i łzy. Maryja nie krzyczy, nie zawodzi. Jej cierpienie, choć wielkie, jest ciche. Można niemalże usłyszeć kapiące łzy. Dziękuję Ci za to, że mogę uczestniczyć w tym. Tym bardziej Ci dziękuję, że w moim sercu Matka Najświętsza przekazuje mi Ciebie. I teraz ja mogę trzymać Twoje biedne Ciało w ramionach, mogę Cię tulić, mogę wzrokiem obejmować Twoją twarz, Twoje ramiona, dłonie, mogę zobaczyć z bliska Ranę w Twoim boku. Widzę, Jezu, Twoje Rany na całym Ciele. Nie mam słów, Jezu, aby wyrazić jak straszne są te Rany! Jak strasznie wyglądają Twoje stopy i dłonie!

Adoruję Cię, Jezu! Kocham Ciebie, Jezu! Pozwól mi zachować Ciebie w sercu. Odpocznij w moim sercu. Po tak straszliwej Męce potrzebujesz odpoczynku, a ja będę Cię adorować, będę opatrywać Twoje Rany. Wiem, że teraz już nie zmniejszę Twego bólu, bo już nie czujesz, ale chociaż w ten sposób będę wyrażać swoją miłość, delikatnie całując każdą ranę, każdy siniec, wszystkie skrawki Twojej skóry, tak straszliwie porozrywanej. Będę całować, Jezu, Twoje ramiona, miejsca, które wyglądają tak nienaturalnie, bo wyrwane zostały kości, rozerwane ścięgna. Zawsze taki jesteś mocny, Jezu, zawsze jawisz się jako potęga, a teraz jesteś w moim sercu tak bezbronny. Moje serce wypełnia się miłością, jakiej jeszcze nigdy nie miałem. Doświadczam Twojej miłości, niepojętej miłości. Dajesz wszystko, nawet po śmierci dajesz wszystko.

Jakże pragnąłbym, aby ten obraz pozostał we mnie już na zawsze, abym mógł zawsze tulić Ciebie w ramionach, Twoje Ciało bezwładne, tak okaleczone strasznie, zakrwawione, brudne. Jakże strasznie, Jezu, zniekształcona jest Twoja twarz, powieki, policzki, nos, usta, czoło.

Proszę Ciebie, Jezu, pozwól każdej duszy zobaczyć w sercu Ciebie zdjętego z Krzyża, aby każda dusza mogła napełnić się miłością, aby mogła tulić Ciebie w swoim sercu. Pozostań w nas, Miłości nasza, nasz Królu, nasz Zbawicielu!

d) Adoracja Najświętszego Sakramentu  (8)

Jesteś moją Miłością! Jesteś wszystkim dla mojej duszy. Bez Ciebie, Jezu, nie istnieję. Tylko Ty dajesz szczęście, dajesz miłość, dajesz pokój. Tylko Ty jesteś życiem. Pragnę, Jezu, zbliżyć się dzisiaj do Twojego Krzyża, by zaczerpnąć z Twoich Ran miłości, pokoju, szczęścia, życia. Chciałbym, Jezu, móc przytulić się tak bardzo mocno do Ciebie wiszącego na Krzyżu, do Twoich stóp, aby je całować, by adorować Rany Twoje. Słabą duszą jestem, Jezu. Do wszystkiego potrzebuję Twojej łaski. Pragnę prosić Ciebie, abyś otworzył moje serce. Tak często wydaje mi się, że jest zimne, jak lód, twarde, jak głaz. Tylko Ty, Jezu, możesz sprawić, że moje serce będzie poruszone, że moje serce w końcu zobaczy Ciebie. Proszę Jezu o tę łaskę. Otwórz moje serce, abym mógł spotkać się z Tobą i zachwycić się Twoją miłością. Dotknij mego serca!

Pragnę, Jezu, prosić Ciebie o łaskę, abym zobaczył w Białej Hostii całą Golgotę, Ciebie, Jezu, na Krzyżu, Twoją Mękę, Twoje Łzy. Proszę Ciebie o tę łaskę, abyś przeniósł każdego z nas na Golgotę, by nasze serca uświadomiły sobie bardzo mocno, że Hostia to Ty na Krzyżu, oddający życie za nas. Och, Jezu, gdybyśmy wierzyli w to, każdy z nas ze wzruszenia teraz by płakał, oddając Ci cześć, wielbiąc Ciebie, mówiąc do Ciebie słowa miłości. Każdy z nas zalewałby się łzami, widząc Twoją Mękę. Ale, jak widzisz, ślepota nas nie opuszcza. Potrzebujemy Ciebie, abyś przemył nasze oczy, abyś otworzył nasze serca, abyśmy zobaczyli Golgotę, abyśmy mogli zobaczyć niezwykły dar miłości. Jezu, moja zuchwałość jest jeszcze większa – ja nie tylko chcę zobaczyć Twoje umęczone Ciało, chcę prosić Ciebie, abyś pokazał naszym sercom niezwykłe zwycięstwo miłości, które dokonało się w świecie ducha. Chcę prosić, Jezu, by nasze spojrzenie na Ciebie było spojrzeniem w głąb istoty Zbawienia, abyśmy rozumiejąc więcej prawdziwie przyjęli Twój dar życia wiecznego, abyśmy żyli tym darem i aby był on powodem naszego szczęścia, naszej radości i naszego pragnienia Nieba. Proszę, Jezu, przemyj oczy naszych serc, otwórz nasze serca, niech widzą więcej, niech rozumieją więcej. Proszę, Jezu!

***

Kłaniam się Tobie, Jezu, wiszący na Krzyżu. Nieśmiało spoglądam na Twoje Ciało i doznaję, Jezu, przerażenia. Co człowiek uczynił z Twoim Ciałem? Do czego zdolny jest człowiek? Patrzę, Jezu, na Twoją twarz, na Twoje oczy. Spoglądasz z Krzyża na mnie, choć powieki są zapuchnięte, jedno oko wydaje się całkowicie już niewidzące. A jednak, Jezu, oprócz bólu, który wyczytuję z Twojej twarzy, doświadczam Twojej miłości. Jak to możliwe? Ty cały jesteś jedną wielką raną! Ale patrzysz na mnie z taką czułością, z taką miłością, jakiej nie spotkałem na ziemi. Nikt nigdy na mnie tak nie patrzył, Jezu. Pod Twoim spojrzeniem, moje serce topnieje i z zimnego głazu staje się niczym wosk.

Umiłowany mój! Kocham Ciebie! Pragnę, Jezu, trwać pod Twoim Krzyżem, aby towarzyszyć Ci w Twojej Męce, by moje serce mogło, choć w maleńkim stopniu wspierać Ciebie, bym mógł uczestniczyć w tym, co tak niepojęte – w zwycięstwie miłości, w jej potędze, w nieskończoności. Jednak moja małość, grzeszność ogranicza mnie bardzo i tak naprawdę niewiele rozumiem, Jezu, więc przytulę się do Ciebie. A gdy będę tak przytulony, ufam, że poczuję bicie Twego Serca. W ten sposób, chociaż troszeczkę poznam Twoją miłość, będę całować Twoje Serce. Dla swoich umiłowanych, Jezu, czynisz rzeczy niebywałe. Wiem o tym, Święci o tym mówią. Więc i ja z wielką ufnością i z wiarą wyciągnę dłonie, abyś w nich złożył swoje Serce, a ja je będę szczególnie tulić, całować, pocieszać, opatrywać, adorować. W Tobie wszystko jest możliwe. Wiem to, Jezu, ja to wiem. Więc wyciągam swoje dłonie i proszę o Twoje Serce.

Moja Miłości! Serce mojego Boga! Jakże biedne, pęknięte z bólu, przebite włócznią, poranione grzechami ludzkimi, oplecione niczym drutem kolczastym wszystkimi naszymi słabościami. Zaleję Twoje Serce, Jezu, moimi łzami, łzami miłości. Te łzy rozpuszczą wszystko, co tak oplata i zacieśnia Twoje Serce. Pocałunkami będę goić Twoje Rany, by w końcu Twoje Serce przytulić do mojego, ukryć w moim, aby odpoczęło. Kocham Cię, Jezu! Choć mała to miłość, ale dawana w wolności, z pragnienia serca, nie z obowiązku. Moja miłość będzie otulać Twoje Serce, da odpocznienie Twemu Sercu, wyciszy je. Będzie koić Twój ból, Jezu. To cudowne, że dajesz mi swoje Serce.

***

Jezu! Umiłowany mojej duszy! Miłości mego serca! Pragnę Ci podziękować. Czynisz niezwykłe rzeczy dla swoich małych dusz, dla najmniejszych. Czynisz rzeczy, które nam nawet się nie śniły, ale które w Tobie stają się, urzeczywistniają się. Twoje Serce w moim sercu! Przecież to niezwykłe. Kiedy jesteś tak blisko, Jezu, doświadczam Twego cierpienia, nie tylko tego fizycznego; doświadczam cierpienia związanego z ludzkością, Twego bólu Serca. Nie mogę wtedy, Jezu, powstrzymać się od łez. W bliskości naszej dajesz mi zobaczyć, jak człowiek rani Ciebie, jak zadaje Ci ból. Widzę Twoje cierpienie wywołane ludzkim grzechem. O mój, Boże! Nie chcę, abyś tak cierpiał. Pragnę Cię przepraszać za to wszystko, co spotyka Ciebie od człowieka. Jak przerażające jest zło czynione przez człowieka! Jak obrzydliwe! Dajesz mi zobaczyć, Jezu, to zło w konkretnych sprawach, w konkretnych ludziach, w całych narodach, w organizacjach, w ustawach. Dajesz mi zobaczyć, co się stanie, jeśli człowiek zgodzi się na to zło i ulegnie. Ale przede wszystkim, Jezu, dajesz mi doświadczyć Twego wielkiego bólu z powodu utraty dusz.

Kocham Ciebie, Jezu! Pragnę trwać nieustannie u stóp Twego Krzyża, aby błagać Ciebie o miłosierdzie dla wszystkich dusz; dla tych, którzy tak bardzo się pogubili; dla tych, którzy sprzeciwiają się Twojej miłości, którzy siebie czynią bogami, chcąc dysponować ludzkim życiem, którzy odrzucają Twoje Prawo. Jak straszne są ludzkie grzechy! Jak bardzo ranią Ciebie!

Moja Miłości! Nie chcę popełnić ani jednego grzechu, aby Ciebie nie ranić. Nie chcę żadną słabością dotknąć Ciebie! Nie chcę, Jezu, być powodem Twojego cierpienia. Ale jestem słaby, co mogę czynić, Jezu? Odpowiadasz mi, że mam kochać, być u stóp Twego Krzyża i kochać tak, jak potrafię. A gdy upadnę, natychmiast powstawać i wracać do Krzyża. Stale kochać! O tak, Jezu. Tak będę czynić. Nie mam żadnych sił w sobie, żadnej mocy, aby zmieniać świat. Ale mogę trwać u Twoich stóp i Cię kochać, a miłość wszystko przemieni, wszystko zwycięży. Skoro dałeś mi Serce swoje, zgodziłeś się zamieszkać w moim, skoro dajesz memu sercu poznać, co jest Twoim największym bólem, to ufam, iż czynisz to wszystko po to, aby poprzez moje serce uratować inne dusze, bo Ty znasz mnie, moją małość i wiesz, że niczego sam nie uczynię. Posłuż się mną, Jezu, by objawiała się Twoja miłość na całej ziemi! Aby inne dusze zobaczyły Twoją miłość, aby mogły się nią zachwycić, aby mogły być szczęśliwe z Tobą. Daję Ci moje serce, czyń z nim, co zechcesz. Ja będę szczęśliwy, że mogę uczestniczyć w Twoim dziele Zbawienia, trwając przy Tobie pod Krzyżem. Wiem, Jezu, że wtedy i na mnie spływać będą łaski. Wiem, że wtedy zrozumiem więcej i że moje serce przestanie być zimnym głazem, ale będzie płonęło miłością. To będzie wielki płomień. Jakże już teraz pragnę tak płonąć! Rozpal moje serce, aby zapłonęło wielką miłością!

***

Mój Umiłowany! Dzięki Twojej łasce wpatruję się w Ciebie i widzę Twoje Rany. Widzę Twoją głowę, Twoje ramiona, widzę Twój bok i Twoje nogi, stopy. To Twoja łaska, Twój dar. Doświadczam w sobie, Jezu, Twojego cierpienia, bólu Twego Serca i pragnę, Jezu, pocieszać Ciebie. Pragnę być przy Tobie, mówić o Twojej miłości. Pragnę prosić o Twoje miłosierdzie dla dusz, błagać za całym światem. Pragnę Ci przedstawiać, Jezu, wszystkie dusze na całym świecie. Dzięki Twojej łasce moim sercem obejmuję wszystko i wszystkich i zaglądam do najdalszych zakątków świata. Wszędzie są biedne dusze. Wszystkie te dusze przyprowadzam do Ciebie. Wszystkie! Chcę prosić Ciebie, Jezu, o to, abyś kropelkę Krwi spuścił na każdą z nich. Wystarczy kropelka. Ulituj się nad wszystkimi. Wszyscy potrzebujemy, Jezu, Twego Miłosierdzia.

Spójrz, Jezu, jak biedne są dusze nieznające Ciebie, Twojej miłości. Przerażająca jest ich bieda. Wiem, Jezu, że i grzech ich jest często wielki, ale czyż mnie – największego grzesznika – nie zalałeś swoim miłosierdziem, czy i mnie nie obdarzyłeś swoją Krwią. Przecież i do mnie przyszedłeś i codziennie przychodzisz, choć nie jestem świętym. Umarłeś za wszystkich, w dodatku umarłeś za grzeszników, a nie za świętych. To mnie, Jezu, ośmiela, aby prosić Ciebie o miłosierdzie dla wszystkich, aby błagać za światem całym, aby prosić o szczególny wylew Twojej miłości, Twego miłosierdzia na te miejsca, gdzie jest nienawiść, gdzie jest niepokój, wojna, gdzie ludzie żyją bez Ciebie, przeżywając już piekło. Ratuj nas! Ratuj świat! Bo widzisz, Jezu, że wystarczy jedna chwila, abyśmy my, ludzie słabi, zniweczyli wszystko, co dla nas uczyniłeś, stworzyłeś. Ratuj nas od nas samych, bo zdolni jesteśmy tylko do złego. Niech Twoje miłosierdzie z nową siłą wytryśnie z Twoich Ran! Skoro dałeś nam, naszej wspólnocie swoje Zdroje, czyniąc ich szafarzami, to ufni w Twoje Słowa, będziemy zanurzać w Twojej Krwi wszystkie dusze, narody, kontynenty, świat cały. Niech objawi się wielkość Twojej miłości! Niech Twoja miłość dokona cudu, aby świat zawrócił z drogi zła! Ze względu, Jezu, na Twoją miłość do człowieka, ze względu na Twoją Mękę, prosimy Ciebie, niech zwycięży Twoja miłość w każdym sercu!

***

Wpatrzony, Jezu, w Twoją miłość pragnę Ci za nią dziękować. Za wszystkie dary Twojej miłości, wszystkie cuda, pragnę Ciebie uwielbić, wyśpiewać Tobie pieśń chwały. Prawdziwie jesteś Panem, Królem i Zwycięzcą! Jesteś Stwórcą! Jesteś Bogiem! Wszyscy należymy do Ciebie i chcemy Ciebie wielbić. Chcemy, byś w naszych sercach był uwielbiony! Byś był uwielbiony w naszych postawach, myślach słowach! Byś był uwielbiony w naszych przygotowaniach do Triduum Paschalnego! Byś był uwielbiony w każdej sekundzie naszego życia, w naszym staraniu się, by być blisko Ciebie, w naszej miłości tak małej i słabej! W nas całych bądź uwielbiony, Jezu!

***

Umiłowany! Jestem tylko maleńką duszą, obdarowaną przez Ciebie tak hojnie, że nie mogę wyjść z zadziwienia. W moim sercu rodzą się wielkie pragnienia, na miarę Świętych, ale ja jestem maleńką duszą. Proszę, umocnij mnie i w pragnieniach, i w postanowieniach. Umocnij oczy mojej duszy i moje serce. Spraw, abym od tej pory rozpoczął nowe życie z Tobą, w większej bliskości, w zjednoczeniu, w miłości. Proszę Cię, Jezu, pobłogosław nas!

e) Wskazania na drodze naszego powołania (8)

Czas Wielkiego Postu jest dla nas czasem zbliżania się do Jezusa, do Jego miłości. Każdy krok ku Krzyżowi jest cennym krokiem, jest czasem niezmarnowanym. Każde spojrzenie na Krzyż jest bogactwem dla duszy, jest łaską, która wypełnia duszę i która spływa na świat, ratując go. Toteż starajmy się trwać pod Krzyżem, starajmy się wpatrywać w Jezusa, starajmy się napełnić Jego obecnością, Jego miłością, Jego cierpieniem, starajmy się napatrzeć. Wtedy Bóg udzieli nam łaski – będziemy kochać. Doświadczymy w sobie miłości, która obejmie nas całych. Ta miłość da nam zrozumienie, czym jest Krzyż, da nam niezwykłe zbliżenie do Krzyża, zjednoczy z Krzyżem. Najważniejsza jest miłość płynąca z Krzyża. Najważniejsze jest to, by dusza zobaczyła Krzyż i dążyła do niego. Najważniejsze, byśmy podejmowali wszelki wysiłek, aby trwać u stóp Jezusa, aby wpatrywać się w Niego, aby Go adorować.

Często mówimy o trudności w Adoracji Krzyża, że nie potrafimy, nie wiemy jak. Nie musisz nic czynić, przecież Dawcą wszystkiego jest Bóg. Wystarczy, że klękasz pod Krzyżem, że starasz się wiernie trwać u stóp Krzyża, że tak, jak potrafisz, tak kochasz. A nawet, jeśli wydaje ci się, że nie ma nic w twoim sercu, żadnego uczucia, niech wola trwa u stóp Krzyża. To Bóg udziela łask, to On jest Dawcą, nie dusza. Cóż ty możesz dać Bogu, Temu, który jest wszystkim, który wszystko stworzył? Nic. Ty sam potrzebujesz Boga. Klękaj więc pod Krzyżem, chociażby dlatego, że potrzebujesz Boga.

Bóg obdarzy ciebie łaskami w różnym czasie i w różny sposób tak, jak On zechce. Ale ty możesz mieć pewność, że za każdym razem, gdy klęczysz pod Krzyżem jesteś obdarowany, choćbyś nic nie czuł, nic nie widział. Więc staraj się adorować Jezusa Ukrzyżowanego, otwierając się na Jego miłość, starając się odpowiedzieć na tę miłość.

f) Adoracja Najświętszego Sakramentu  (9)

Pragnę, Jezu, wpatrywać się w Ciebie, klęcząc u stóp Twoich, otwierając serce na Twoją miłość, płynącą z Krzyża. Bardzo chciałbym, Jezu, umieć adorować Ciebie bez względu na to, jakie są uczucia w sercu, pomimo tego, że tak często brakuje mi słów. Chciałbym umieć, Jezu, z wiarą i ufnością po prostu być przy Tobie. Zazwyczaj, kiedy klęczę przed Tobą, Jezu, wydaje mi się, że muszę koniecznie coś mówić, odmawiać modlitwę. A gdy milczę, jakże często czas wydaje mi się bezużyteczny. A przecież sama obecność jest miłowaniem. Kiedy czuwa się przy człowieku chorym, umierającym, niekoniecznie trzeba coś mówić. Jest się przy tym człowieku, a on czując tę obecność, czując troskę, miłość doznaje pocieszenia, doznaje pokoju serca, ma poczucie bezpieczeństwa. I ja chciałbym tak, Jezu, bez cienia wątpliwości trwać przy Tobie, ufając, że sam fakt, iż jestem przy Tobie wystarczy. Przecież nie posiadam żadnej mądrości, nie powiem Ci nic nowego, ale chciałbym, Jezu, otworzyć serce, aby kochać Ciebie, abyś Ty doświadczał mojej miłości. Ja wiem, że to mała miłość, nic nieznacząca, ale chciałbym, Jezu, być i kochać. Chciałabym, Jezu, mieć w sobie wiarę, że każdy czas, który spędzam u stóp Twoich, u stóp Krzyża, każdy czas, kiedy adoruję Ciebie w Najświętszym Sakramencie, każdy ten czas nie jest czasem zmarnowanym, ale czasem najważniejszym dla mojego życia, czasem jedynym, najcenniejszym.

Spójrz, Jezu, na moją słabość. Spójrz, jak bardzo nieumiejętna jest moja modlitwa, jak często przeróżne myśli zajmują mnie i pomóż mi, udziel mi swego Ducha, który pokieruje moimi myślami, moim sercem, który sprawi, że cały przylgnę do Ciebie i nic już nie będzie ważne, tylko Ty, Twoje Rany, Twój Krzyż, Twoja miłość, którą obejmujesz mnie szczególnie wtedy, gdy przychodzę. Wypełnij mnie, Jezu, pragnieniem trwania przed Tobą, zbliżania się do Krzyża, pragnieniem, by wpatrywać się w Ciebie. Proszę, Jezu!

***

Jezu, Umiłowany mojej duszy! Zabierz mnie, proszę, na Golgotę. Tęsknię za Tobą, pragnę Ciebie! Dziękuję Ci, że przenosisz mnie w najcudowniejsze, najpiękniejsze miejsca na ziemi. Dziękuję Ci, że mogę klęczeć na Golgocie, całować skałę, na której stał Twój Krzyż, mogę ją dotykać, głaskać, pieścić. Dziękuję Ci, że mogę tulić się do Twojego Krzyża. Jest mi tak bliski. Dziękuję Ci, Jezu, że znowu pozwalasz mi dotykać Twego Kamienia Namaszczenia. Jakże chciałbym, Jezu, móc tak pozostać. Ten Kamień, tak wygładzony. Ileż dłoni dotykało tego Kamienia! Dłonie ludzkie, które z wielką czcią i miłością dotykały ten Kamień, wygładziły Go. To dlatego, Jezu, że każdy z nas, kto go dotykał, myślał o Tobie. Wszystko, co związane jest z Tobą, a szczególnie, co związane jest z Twoją Męką, jest dla nas najpiękniejszą relikwią, miłością największą. Dotykając, Jezu, i tej skały, i kamienia, będąc w Grobie Twoim, jesteśmy blisko Ciebie. Wtedy jest tak, jak byśmy Ciebie dotykali, z Tobą przebywali. Za każdą tę chwilę, kiedy, Jezu, pozwalasz nam być w tych miejscach, gdy przenosisz nasze dusze do tych miejsc, gdy fizycznie pozwalasz nam tam pojechać, dziękujemy Ci i wielbimy Ciebie. To największe szczęście dla duszy, być blisko Tego, który zbawia, móc dotykać tych miejsc i oddychać tą atmosferą.

A gdy dusza się otwiera, gdy Ty udzielasz łaski, człowiek jest już niemal w Niebie, bo przebywa się razem z Tobą w Jerozolimie w czasie, gdy chodziłeś na ziemi i uczestniczy się w wydarzeniach zbawczych. To wszystko Twoja łaska, dar Twojej miłości. Nic dusza sama nie uczyni. Nie jest w stanie sama przenieść się w te miejsca, nawet o nich pomyśleć. Ale kiedy Ty udzielasz łaski, dusza z zachwytu, ze wzruszenia pada na twarz przed Tobą i zalewa się łzami wdzięczności, miłości.

Pragnę, Jezu, wyznawać Ci miłość. Pragnę kochać Ciebie Ukrzyżowanego największą miłością. Pragnę tulić się do Twoich Ran, pragnę zbierać krople Krwi Twojej, nie chcę już więcej odchodzić od Krzyża. Z Krzyża płynie wszystko – całe życie, szczęście i pokój. Krzyż jest wszystkim, Ty jesteś wszystkim. Twoja miłość daje wszystko. Uwielbiam Ciebie, Jezu!

***

Sprawiłeś Jezu, że moje serce znowu ożyło. Moje serce znowu czuje, moje serce kocha, tęskni za Tobą, pragnie Ciebie. Moje serce doznaje wzruszenia, tuląc się do Ciebie. Ty sprawiłeś, Jezu, że na nowo, z jeszcze większą siłą, pragnę być nieustannie u stóp Twego Krzyża, by wpatrywać się w Ciebie i by wyznawać Ci miłość. Ty sprawiłeś, że na nowo chcę całe moje życie oddać Tobie. Chcę każdego dnia, o każdej porze, w swoim sercu trwać u stóp Twoich i kochać Ciebie. Wykonując swoje zwykłe obowiązki, chcę wewnątrz mojej duszy jednoczyć się z Tobą. W sercu moim, z chwili na chwilę wzrasta miłość, tak wielka. Wiem, że to Twój dar. Sam nie potrafię wzbudzić w sobie miłości, w dodatku takiej miłości. Dziękuję Ci, Jezu, za tę miłość. Kocham Ciebie i niczego innego nie pragnę, jak tylko Ciebie. Chcę Tobie służyć i wszystko czynić z miłości do Ciebie. Chcę, Jezu!

Proszę, udziel mi swego błogosławieństwa, aby ten dar miłości, który złożyłeś w moim sercu, pozostał we mnie, abym go nie zmarnował, abym żył miłością, którą mi dałeś; aby ten dar nieustannie we mnie wzrastał. Mój Jezu, proszę pobłogosław nas!

g) Wskazania na drodze naszego powołania (9)

Największą, najważniejszą prawdą, jest ta, iż Bóg jest Miłością. Człowiek całe swoje życie powinien spędzić na rozważaniu tej prawdy, na zagłębianiu się w nią. Poznawanie miłości jest sensem istnienia. Cokolwiek człowiek czyni, jeśli nie ma to na celu miłości, jeżeli nie jest dążeniem do miłości, jest tylko marnowaniem czasu. Człowiek wtedy zajmuje się śmieciami. By nie marnować ani sekundy swego życia, należy zwrócić się ku Bogu, ku miłości.

Każda chwila spędzona przed Bogiem, u Jego tronu, u stóp Krzyża, każda chwila, kiedy człowiek otwiera serce na Bożą obecność jest najcenniejszą chwilą, chwilą, która obdarza człowieka bogactwem na wieczność. Każda taka chwila będzie procentować w wieczności. Nie chodzi o to, aby człowiek od rana do wieczora spędzał czas w Kościele. Chodzi o wewnętrzne otwarcie się na Bożą obecność w sercu człowieka, o duchowe przebywanie pod Krzyżem, gdy wypełnia się swoje obowiązki codzienne; chodzi o to, by wszystko pokierować ku Bogu. A dokonując wyboru, chociażby zwykłych czynności, obowiązków, zajęć, mieć na uwadze, czy rzeczywiście jest to konieczne, niezbędne, czy można z tego zrezygnować, aby jeszcze pełniej zająć się Bogiem.

Dlaczego ludzie teraz nie mają czasu? Dlatego, że sami podejmują mnóstwo czynności, które nie są im potrzebne, bez których mogliby się obejść. Zauważmy, że dawniej, choć nie było tak wielu urządzeń, które zastępują pracę człowieka, ludzie żyli spokojniej, wolniej, mieli czas na rozmyślanie, na modlitwę. Ale wtedy ludzie zadawalali się tym, co jest konieczne i potrzebne do życia. Nie czynili, nie kupowali, nie zbierali tak wielu rzeczy, jak to ma miejsce teraz. Nie chłonęli wszystkiego wokół. Teraz człowiek pożera wszystko, co mu tylko podsunie świat. I ludzka dusza staje się wielkim śmietniskiem. Nic dziwnego, że nie starcza miejsca na Boga, na miłość, nie starcza czasu na refleksję.

Życie każdego z nas byłoby prostsze, spokojniejsze, gdybyśmy selekcjonowali, dokonywali wyboru; gdybyśmy za każdym razem, gdy chcemy coś zrobić, gdy chcemy coś kupić, czymś się zająć, każdą z tych spraw przedstawiali Bogu: Czy rzeczywiście to jest potrzebne? Czy to podoba się Bogu? Czy On tego oczekuje? Czy On tego chce dla nas? Czy to służy miłości? Czy rzeczywiście poprzez tę rzecz, czy sprawę zbliżymy się do miłości, uświęcimy się? Bardzo często są to rzeczy i sprawy, które zaspokajają tylko nasze zachcianki, przyjemności, nasze pragnienia, służą naszej pysze, egoizmowi, a nie naszym sercom; nie służą naszym duszom.

Bóg w czasie Wielkiego Postu w sposób szczególny zaprasza nas pod Krzyż, dlatego, że tylko On zna wartość Krzyża. Tylko On wie, czym jest Krzyż. Człowiek domyśla się, rozważa, dochodzi, w jakimś stopniu tylko poznaje i rozumie, a Bóg wie wszystko. Jeśli On zaprasza, to należy wykazać ufność w Jego mądrość i w Jego miłość, posłuchać Go i czynić to, o co prosi. Od dziecka często wymaga się posłuszeństwa nie dlatego, że dziecko zrozumiało, dlaczego coś wolno albo czegoś nie wolno uczynić, ale ze względu na dobro tego dziecka, ze względu na jego bezpieczeństwo, jego zdrowie domaga się, żeby dziecko słuchało. Dziecko przecież większości rzeczy jeszcze nie rozumie, nie zna niebezpieczeństw, które zagrażają mu, ale ma słuchać dla swojego dobra. Analogicznie patrząc na to zaufajmy, że to, o czym mówi Bóg, do czego zaprasza, służy nam, jest dla nas największym dobrem, a zrozumiemy tak naprawdę w pełni dopiero za jakiś czas. Aby tak jak dziecko być bezpiecznym i aby móc rozwijać się najpełniej, idźmy za wskazaniami, żyjmy u stóp Jezusa, teraz w sposób szczególny u stóp Krzyża, by poznawać miłość, aby napełnić się niezwykłym poznaniem miłości.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>