Święte Triduum Paschalne – rozważania i modlitwy

2. Rozważanie (1): Czuwaj, duszo, z Jezusem w Ogrójcu

Kocham ciebie, duszo maleńka. Biorę ciebie do Mojego Serca, byś mogła będąc we Mnie, jeszcze lepiej doświadczać tego, co było Moim przeżyciem. Miłuję ciebie i tulę ciebie tak małą w swoich dłoniach. Będziemy razem tej nocy przyjmować wszystko, co Ojciec dopuści z miłości do człowieka, ufni, iż właśnie te cierpienia przyniosą każdemu człowiekowi zbawienie. Ty bądź Mi pocieszeniem. Chociaż ty jesteś tak maleńka, to Ja tulę się do ciebie, by doświadczać twojej miłości. W chwili opuszczenia przez najbliższych, w chwili oddalenia od serc kochanych, ty, która leżysz u Moich stóp i miłośnie obmywasz łzami Moje nogi, stajesz mi się najbliższą, najukochańszą, największą miłością. Moje serce zalewa fala czułości. Twoja miłość pozwala Mi przez chwilę nie myśleć o tym, co Mnie czeka, co już teraz się dzieje wokół Mnie. Miłuję ciebie, duszo maleńka. Twoja maleńkość, twoja nicość, przy jednoczesnym tak wielkim pragnieniu umiłowania swego Zbawiciela, przy jednoczesnym pragnieniu należenia do Niego i poświęceniu życia, sprawia, że nabieram sił i ufność wchodzi w Moje Serce. Skoro są dusze takie jak ty, to tym bardziej pragnę właśnie dla nich wszystko wycierpieć, przyjąć z miłością i ponieść do Ojca. Zaniosę Mu wraz z Krzyżem ciebie – Moją miłość, aby przedstawić, aby rozradować Jego Serce i ukazać, iż są dusze, które kochają i pragną wraz ze Mną przyjąć na siebie zbawcze cierpienie. Nie lękaj się, bowiem w Moim Sercu ukryta, chroniona będziesz przed złem. Nie pozwolę, aby Mojej maleńkiej, ukochanej duszy stało się coś niedobrego. Droga do Ojca prowadzi przez mękę, przez krzyż, przez śmierć, do Zmartwychwstania! Tulę ciebie, choć dłonie i całe ręce mam związane. Tulę ciebie, choć ciągają Mnie na różne strony, biją i kopią. Tulę ciebie, choć upadam i ranię sobie ciało o kamienie. Jednak ty jesteś już we Mnie. Serce Moje chroni ciebie. Ty adoruj Moje Serce. Ty kochaj szczególnie Moje Serce. Opiekuj się nim, bo osłabione przyjęciem męki w Ogrójcu, jest bardzo zbolałe. Ono cierpi udręczenie duszy oraz ból fizyczny. Proszę, abyś podczas tych godzin pełnych cierpienia zajmowała się Moim Sercem. Otaczaj je swoją miłością, całuj je, tul i opatruj zranienia. Nie pozwól, by pękło wcześniej, zanim dojdę na szczyt Golgoty. Chcę całej męki, tego oczekuje ode Mnie miłość. Miłuję ciebie, duszo maleńka. Bądź przy Mnie w ten straszny czas, który zarazem jest szczęśliwym czasem odkupienia. Obdarzam ciebie Moją największą miłością i błogosławię.

3. Konferencja (2): Jezus, Maryja i Apostołowie – przed Męką

Trwają przygotowania do Wieczerzy. Apostołowie dokonują ostatnich czynności. Niczego się nie spodziewają. Chociaż i oni już wyczuwają u Jezusa smutek, jakieś napięcie. Nie rozumieją, nie wiedzą. A nawet, jeśli w ich umysłach powstaje pewien niepokój, pytanie, starają się to odsuwać. Zaczynają wyczuwać pewną atmosferę, ale niczego nie mogą przecież przewidzieć. To, co później się dokona, będzie przecież niezwykłe, straszne, a jednak dokona się coś najważniejszego dla wszystkich, dla całego stworzenia.

Jezus w swoim Sercu myślał również o Matce. Miał smutek w sobie, ponieważ wiedział, w jaki sposób Ona będzie przeżywać ten czas. Wiedział dokładnie, jak wielką to będzie i dla Niej męką. Cierpiał z tego powodu, że Jego cierpienie stanie się Jej cierpieniem. Niejako On będzie przyczyną cierpienia Matki. Oboje rozmawiali. Tyle rzeczy wcześniej już Bóg Ojciec dał Maryi do zrozumienia poprzez Jego światło w Jej duszy. W chwili Zwiastowania, już wtedy dał Jej głębokie zrozumienie Dzieła Zbawienia. Ale o szczegółach rozmawiała z Jezusem, o tych konkretnych wydarzeniach, które tak bardzo będą Jego dotykać. Poprzez Jego Osobę będą również wydarzeniami dotykającymi Maryję. My również znamy ten czas, kiedy spodziewamy się cierpienia, wiemy jak ono będzie wyglądać i lękamy się go. Musimy się przygotować na takie cierpienie. Jednak trudno się przygotować na Mękę Syna i na śmierć. Jak ma to Matka uczynić?

Ten czas, to czas zjednoczenia Maryi z Bogiem, kiedy Ona nieustannie modliła się do Boga, prosząc za Syna. Mając pełniejsze zrozumienie nie modliła się o uratowanie Go. Prosiła Ojca, by mogła w jakiś sposób pomóc Jezusowi, aby Ojciec część tego cierpienia dał Jej. To prawda, do głosu dochodziły również ludzkie emocje, myśli. Jako Matka zdolna była uratować Go za wszelką cenę – jako człowiecza Matka. Ale, jako Matka Boga, obdarowana tak wspaniałą, cudowną łaską i światłem Bożej mądrości, prosiła jedynie o to, by mogła razem z Nim przeżywać ten czas, by mogła Mu ulżyć, by mogła na siebie wziąć część Jego cierpienia. Wiedziała, że to On jest Zbawicielem i to On musi wszystko wziąć na siebie, ale będąc Matką Zbawiciela prosiła o łaskę współcierpienia z Nim.

Jezus przyszedł do Matki przed Wieczerzą. Cały był już pogrążony w bólu. Nie musiał zbyt dużo mówić. Jak dziecko przytulił się. Jako Syn potrzebował Matki. Cóż z tego, że był Bogiem. Był też człowiekiem. A ponieważ przede wszystkim jako człowiek chciał odkupić grzechy ludzkie, tym bardziej potrzebował Matki. Nic nie opisze nam tego spotkania Ich dwojga. Cóż znaczy zewnętrzna forma? Trudno jest opowiedzieć to, co działo się w Ich sercach, które przecież zjednoczone dokładnie wiedziały, co przeżywają. Maryja starała się być przy Jezusie spokojną. Nie chciała, aby widział ból i rozpacz Matki. Nie chciała, żeby jeszcze bardziej to wszystko przeżywał. Wystarczyło Mu Jego Męki, cierpienia, na które się musiał przygotować. Ale Maryja widziała, że On również nie chciał Jej martwić. Serce Matki wiedziało dokładnie, co dzieje się w Sercu Syna, a Jego Serce wiedziało, co jest w Sercu Matki. Czas, jaki spędzili razem, był czasem miłości. Byli razem przed Męką. Siebie nawzajem umacniali miłością. Tylko ta matka wie, co może być w Sercu Maryi, gdy Jezus żegnał się z Nią, która sama żegnała syna, świadoma, że idzie na śmierć. A Maryja wiedziała, że jest to Ich pożegnanie. Wiedziała, że to Ostatnia Wieczerza. Wiedziała, że to najważniejsza Wieczerza, do której powracać będzie później Kościół. Jezus obiecał, że udzieli Maryi duchowo Komunii. Maryja czekała na nią, zdając sobie sprawę, iż ona również umocni Jej Serce.

Jezus szedł do Apostołów. Cóż z tego, że byli to ludzie dorośli, mężczyźni. Tak naprawdę szedł do gromadki dzieci, które się rozbiegną, rozproszą. On wiedział o tym i prosił Maryję, aby później się nimi zaopiekowała jako dziećmi. I poszedł. A Jego Serce? Jego Serce było tak obolałe. Bólem Jego Serca, tym szczególnym bólem był Judasz. Kiedy wspominamy Judasza, myślimy jedynie o nim jako o zdrajcy, jako o złym człowieku, którego szatan całkowicie posiadł. O człowieku, który przecież zdradził Boga. Ale musimy też brać pod uwagę fakt, że Jezus powołał Apostołów i ich kochał. Judasza też kochał. I wszystkim Apostołom udzielał łaski, wszystkich nauczał. Nie czynił różnicy miedzy nimi. Wszystkich chciał przyciągnąć ku sobie. Mimo, że wiedział, co Go czeka od Judasza, nie traktował go gorzej. Można powiedzieć, że tym większą łaską go obdarzał. Jezus okazywał mu wręcz większą miłość, cały czas dając mu szansę, udzielając łaski. Teraz, podczas Ostatniej Wieczerzy dawał swoje Ciało, swoją Krew wszystkim Apostołom. Judaszowi również. I tylko Jezus wie, jak wielkim to było cierpieniem dla Niego. Jak bardzo cierpiał, mając u boku Judasza, czując jego knowania, znając jego zamiary, kiedy doświadczał za każdym razem zdrady miłości ze strony Judasza.

Podczas tego ostatniego spotkania z Apostołami bardzo wiele Jezus wyjaśniał im odnośnie sprawowania Eucharystii i innych sakramentów. Apostołowie czuli, że jest to bardzo ważna chwila. Nawet zaczęli się niepokoić, dlaczego to właśnie teraz Jezus tak wszystko bardzo dokładnie przekazuje? A kiedy przyszedł moment obmycia nóg, byli zdumieni. Wiedzieli, że ich Mistrz czyni różne rzeczy zaskakujące. Ale żeby być sługą? Piotr, jak zwykle, bardzo porywczy, szybciej działa niż myśli, emocje zawsze ma na wierzchu, zareagował bardzo ostro, bardzo gwałtownie. Jezus mu wyjaśnił: jeśli nie obmyje mu nóg, to Piotr nie będzie miał z Nim udziału. Jezus kochał Piotra, nawet ten jego charakter. Jakże wiele jeszcze Apostołowie musieli przeżyć, doświadczyć we własnych sercach, by zrozumieć, co tak naprawdę dokonało się podczas tej Wieczerzy? Czym jest to obmycie nóg? O co chodzi z Ciałem i z Krwią, z Chlebem i z Winem. Jezus cierpliwie tłumaczył, cierpliwie mówił.

A potem razem wyszli, aby się modlić. Cały czas Jezus był samotny. Te ostatnie dni, to dni samotności. I teraz ta samotność coraz bardziej, coraz ostrzej dotykała Serca, obejmowała Go całego i sprawiała ból. Nawet ci najbliżsi – Apostołowie – nawet oni zawiedli Jezusa, śpiąc, zamiast czuwać. A to dlatego, że Jezus musiał sam stawić czoła złu całego świata. To dlatego, że Jezus sam musiał doświadczyć wszystkiego, co jest ludzkim doświadczeniem cierpienia, każdym jego aspektem. W Ogrodzie Oliwnym w sposób duchowy doznawał Męki, widząc ludzkie grzechy, widząc straszliwe odrzucenie Jego miłości, Jego Męki, cierpienia i Zmartwychwstania, widząc to, co się dzieje z Kościołem później. Nie da się opowiedzieć tego, co przeżywał Jezus. Po ludzku nie powinien tego przeżyć. Serce nie powinno tego wytrzymać. Umysł powinien dostać obłędu. Nie ma się co dziwić zatem, że po tej modlitwie Jego Serce już było chore, a On cały osłabiony. Duchowe cierpienie może tak samo osłabić organizm jak fizyczne. Może też być jeszcze większym cierpieniem. A szatan pastwił się. Boże! Ileż Jezus musiał znieść? Kiedyś dane będzie człowiekowi poznać cały ten ogrom cierpienia.

Wielkim bólem Jezusa była zdrada. Kiedy człowiek prawdziwie kocha, zdrada jest szczególnie bolesna. Dlatego my mamy być z Jezusem w każdym momencie, aby pocieszać Go, wynagradzać swoją miłością ten ból zdrady. Być przy Jezusie, ponieważ opuścili Go Apostołowie. Być przy Nim, ponieważ ci, którzy tysiącami za Nim szli, szukali Go, byli skłonni przejść dziesiątki kilometrów, aby Go słuchać, teraz obrócą się przeciwko Niemu i będą kazać Go ukrzyżować. My bądźmy z Jezusem, aby nie był samotny w nocy. Noc jest szczególnie trudnym czasem do cierpienia. Wiedzą o tym dobrze wszyscy chorzy, ludzie, którzy w nocy nie mogą spać, doświadczając bólu fizycznego, samotności, jakichś innych dramatów. Ci ludzie wiedzą, jak straszliwą bywa taka noc. Więc i my bądźmy z Jezusem podczas tej nocy. Mimo, że nie możemy nic uczynić, nic innego, to jednak możemy być, by Jezus nie był samotny. A Jezus udzieli nam łaski.

To niepojęte, że osoba, która stara się pocieszyć Jezusa tak naprawdę sama doznaje pocieszenia. To On udziela łaski, to On obdarza niezwykłym bogactwem swojego błogosławieństwa. Nawet w takiej chwili Bóg nie pozostaje nigdy dłużnikiem duszy, ale tysiąckroć więcej daje. Cóż znaczy, gdybyśmy opowiedzieli sobie wszystkie cierpienia Jezusa i tak słabość człowieczej duszy bierze górę nad nią. Nie potrafi ona zrozumieć, zapamiętać, być wierną. Ale postarajmy się jedno w swoim sercu na zawsze zapamiętać. Bez względu na to, jak wielka jest nasza słabość, bez względu na to, jak bardzo jesteśmy mali, grzeszni, nasza obecność przy Jezusie jest najważniejsza, trwanie z miłości przy Nim. I chociaż ta nasza miłość jest taka jak my: mała, nędzna, nic nieznacząca, to jednak to trwanie przy Jezusie jest najważniejsze, najcenniejsze dla Niego i jedyne, co my możemy zrobić. Bez względu na to, czy w danym momencie doświadczamy jakiejś łaski bliskości z Jezusem, czy też nasze serce wydaje się być chłodne, zimne – wytrwajmy przy Nim! Bądźmy przy Nim! Mając świadomość Jego Męki, Jego miłości, bądźmy przy Nim! W jakiejkolwiek sytuacji się znajdziemy, w różnych miejscach możemy przeżywać Triduum Paschalne. Wielu jest chorych, ważne jest, aby serce było z Jezusem. Nawet wtedy, gdy ze względu na chorobę nie możemy uczestniczyć w kościele w świętym Triduum Paschalnym, bądźmy z Jezusem sercem, będąc w swoich domach, będąc w szpitalu, czy gdziekolwiek indziej, ponieważ otrzymujemy łaskę, niezwykłą łaskę związaną z Triduum Paschalnym wtedy, gdy nasze serce jest przy Jezusie. Można kilka godzin spędzić w kościele, a tę łaskę odrzucić, jeśli serce jest gdzie indziej. A można będąc chorym leżeć w łóżku, ale sercem być z Jezusem i doświadczyć niezwykłej łaski, błogosławieństwa płynącego z Męki, płynącego z Miłości, z Miłosierdzia, ze Zmartwychwstania, jedynej takiej łaski, takiego błogosławieństwa w roku. Bo to zależy nie od tego, gdzie człowiek jest, ale od tego, na ile otworzy serce i przyjmie tę łaskę.

Jesteśmy więc zaproszeni do wielkiej miłości, do niepojętej miłości, miłości po wieczność, miłości doskonałej, Boskiej. Do takiej miłości Bóg nas zaprasza. Miłości, która objawiła się w Krzyżu, w sposób tak cudowny. Zaprasza nas do umiłowania Krzyża, znaku, który przedtem był znakiem hańby. Ale odkąd Jezus umarł na Krzyżu jest najpiękniejszym znakiem miłości. Zaprasza nas, byśmy pokochali Krzyż. Zaprasza nas do umiłowania Jezusa, abyśmy mogli przeżywać najwspanialszą przygodę swojego życia, przygodę miłosną, abyśmy mogli przeżywać zjednoczenie z Bogiem. Niech Matka Jezusa i nasza zabierze nas, swoje maleńkie dzieci, do swojego Serca, byśmy w Jej Sercu mogli przeżyć ten czas Wielkiego Czwartku, Wielkiego Piątku, Wielkiej Soboty i Niedzieli Wielkanocnej. Gdyż Ona pragnie razem z nami ten czas spędzić przy Jezusie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>