109. Uroczysty wjazd do Jerozolimy (Mt 21,1-11)
Gdy się przybliżyli do Jerozolimy i przyszli do Betfage na Górze Oliwnej, wtedy Jezus posłał dwóch uczniów i rzekł im: «Idźcie do wsi, która jest przed wami, a zaraz znajdziecie oślicę uwiązaną i źrebię z nią. Odwiążcie je i przyprowadźcie do Mnie! A gdyby wam kto co mówił, powiecie: „Pan ich potrzebuje, a zaraz je puści”». Stało się to, żeby się spełniło słowo Proroka: Powiedzcie Córze Syjońskiej: Oto Król twój przychodzi do Ciebie łagodny, siedzący na osiołku, źrebięciu oślicy. Uczniowie poszli i uczynili, jak im Jezus polecił. Przyprowadzili oślicę i źrebię i położyli na nie swe płaszcze, a On usiadł na nich. A ogromny tłum słał swe płaszcze na drodze, inni obcinali gałązki z drzew i ścielili na drodze. A tłumy, które Go poprzedzały i które szły za Nim, wołały głośno: Hosanna Synowi Dawida! Błogosławiony Ten, który przychodzi w imię Pańskie! Hosanna na wysokościach! Gdy wjechał do Jerozolimy, poruszyło się całe miasto, i pytano: «Kto to jest?» A tłumy odpowiadały: «To jest prorok, Jezus z Nazaretu w Galilei».
Komentarz: W naszych rozważaniach powoli zbliżamy się do męki Jezusa. Zanim do niej doszło, miało miejsce inne ważne wydarzenie – uroczysty wjazd do Jerozolimy. Fragment ten ukazuje nastrój euforii, jaki zapanował wśród uczniów i zwolenników Jezusa. Sięgając myślą dalej, zwróćmy uwagę na kruchość wszelkich ludzkich przekonań i bardzo częste kierowanie się przez człowieka emocjami. Prześledźmy wspólnie ten fragment Ewangelii.
Jezus wysłał dwóch uczniów do wsi po oślicę i źrebię. Dokładnie określił, gdzie będą znajdowały się zwierzęta. Uprzedził ich też, że na pytanie: „Co robią”? mają odpowiedzieć: „Pan ich potrzebuje, a zaraz je puści”. Jezus dokonuje kolejnego znaku. Uczniowie we wsi znaleźli oślicę ze źrebięciem tak, jak mówił. I tak jak zapowiadał, reagowali ludzie. Wszystko potoczyło się według Jego słów. Jezus wsiadł na osiołka. To kolejny znak. Tak o Mesjaszu powiedział w Księdze Zachariasza prorok. Uczniów ogarnęła euforia. W sercach mieli wielką radość. Położyli swoje płaszcze na ośle, a Jezus usiadł na nim. Tłumy otaczały Go, wyprzedzały i postępowały za Nim. Wszyscy wielbili Boga. Uczniowie cieszyli się. Ich Jezus jest uznawany! Tyle ludzi przyłączyło się do pochodu! Ktoś zaczął krzyczeć: „Hosanna Synowi Dawida!” Inni to podjęli – wołali to samo. Posługując się słowami z Pisma św., oddawali cześć Jezusowi jako Mesjaszowi. Nie wszyscy byli w pełni świadomi znaczenia tych słów. Niektórzy nawet nie zdawali sobie sprawy, jak bardzo są prorocze. Ludzi ogarnął wielki entuzjazm. Radość porywała serca. Słali swoje płaszcze pod Jego stopy, rzucali też gałązki z drzew, machali palmami i nieustannie krzyczeli: „Hosanna Synowi Dawida! Błogosławiony Ten, który przychodzi w imię Pańskie! Hosanna na wysokościach!”
Jednak należy zaznaczyć, że działała tutaj w dużej mierze tak zwana psychologia tłumu. Pierwsze okrzyki podyktowane były sercem. Inni podjęli je, bowiem ogarnęła ich radość; bo wszyscy wokół krzyczeli. Dali się ponieść tej rozszerzającej się jak lawina euforii. W tłumie nie było nikogo, kto by się sprzeciwiał. Radość jednych rozniecała ją w następnych. Zarażali się nią wzajemnie, podsycali entuzjazm. Wydawało im się, że kochają Jezusa ogromnie, że gotowi są pójść z Nim nawet w ogień. Gdyby On chciał, mógłby wykorzystać tę sytuację do tego, by okrzyknięto Go królem. Bowiem już dało się słyszeć i takie okrzyki.
Jezus wjeżdżając do Jerozolimy, wiedział, co Go czeka. Znał dusze i serca, przenikał je na wskroś. Wiedział, jak słabe są, jak zmienne emocje nimi targają. Wzrokiem sięgał do Jerozolimy z Wielkiego Czwartku i Piątku. I smucił się. Oto wypełniały się słowa proroka: „Powiedzcie Córze Syjońskiej: Oto król twój przychodzi do ciebie, łagodny, siedzący na osiołku, źrebięciu oślicy”. Jezus dawał do zrozumienia, kim jest. Jakże niewielu to rozumiało! Miało to jednak ogromne znaczenie, bowiem już po zmartwychwstaniu, gdy apostołowie głosili Ewangelię, powracano do tego uroczystego, niemalże królewskiego wjazdu do Jerozolimy. I powołując się na Pisma, wykazywano zgodność życia Jezusa z zapowiedziami dotyczącymi Mesjasza.
Teraz doświadczał od ludzi uwielbienia, okazywano Mu szacunek, miłość. Uczniowie byli tak pełni emocji, że wielu z nich uważało, iż to kwestia naprawdę krótkiego czasu, a zostanie okrzyknięty królem. Już snuli plany, co będzie dalej. Znamy to uczucie, gdy człowiek niesiony jakąś radosną wieścią, pełen nadziei zaczyna rozmyślać nad przyszłością. Wtedy myśli pędzą jedna za drugą, rodzą się nowe pomysły. Nie zawsze są one rozsądne, odpowiednie do otaczającej rzeczywistości. Pod wpływem silnych emocji, człowiek postrzega inaczej i nie ocenia właściwie rzeczywistości.
Jedynie Jezus bardzo dobrze zdawał sobie sprawę z tego, co się działo. On znał przyszłość. Sercem widział Wielki Czwartek i Piątek. Wiedział, jak ulotne są te ludzkie zachwyty i zapały, jak szybko zmienią się u jednych w strach, u innych w nienawiść, która popchnie ich aż do zbrodni. Dlatego spokojnie przyjmował wszystkie oznaki hołdu i czci. Jak zawsze był łagodny i pełen miłości. Tylko nieliczni potrafili dojrzeć w Jego wzroku smutek. Nie bardzo rozumieli dlaczego, skoro wokół taki entuzjazm, skoro zdobył serca tylu ludzi. Myśleli, iż teraz na pewno wszystko potoczy się pomyślnie. Nie zastanawiali się zbyt długo nad smutkiem Jezusa, poddając się nastrojowi.
My jednak pozostańmy przy Nim i zastanówmy się nad zmiennością ludzkich emocji, poglądów, uczuć, nad ich kruchością. Wzorem Jezusa nie dajmy się porwać emocjom w sytuacjach, gdy doświadczamy od innych dowodów szczególnego uznania. Niech to nie karmi naszej pychy i próżności. Pamiętajmy, że po tym uroczystym wjeździe, po Palmowej Niedzieli, następuje bardzo szybko Wielki Czwartek i Wielki Piątek. Dlatego bądźmy nieustannie wierni Jezusowi. Trwajmy w pokoju Jego Serca i tylko Jemu ufajmy. Jedynie Jego miłość jest wierna, stała. Tylko On jest gotowy dla nas poświęcić swe życie. To On daje się nam cały na ołtarzu. Zgodził się na takie uniżenie, by pozostać z nami aż do skończenia świata. Tylko w Nim jest wierność, prawda, miłość i pewność stałości. Jego słowo nigdy nie zawodzi.
Dlatego módlmy się, rozważając ten fragment, by Duch Święty pomagał nam zawsze zachowywać pokój wobec przeróżnych kolei losu w naszym życiu. Niech obdarza nas wiarą i ufnością w nieskończoną miłość Boga i Jego miłosierdzie. Tylko w Bogu pokładajmy nadzieję.
Niech nas błogosławi Bóg Ojciec, Syn Boży i Duch Święty.