142. Przepowiednia zaparcia się Piotra (Mt 26,31-35)
Wówczas Jezus rzekł do nich: «Wy wszyscy zwątpicie we Mnie tej nocy. Bo jest napisane: Uderzę pasterza, a rozproszą się owce stada. Lecz gdy powstanę, uprzedzę was do Galilei». Odpowiedział Mu Piotr: «Choćby wszyscy zwątpili w Ciebie, ja nigdy nie zwątpię». Jezus mu rzekł: «Zaprawdę, powiadam ci: Jeszcze tej nocy, zanim kogut zapieje, trzy razy się Mnie wyprzesz». Na to Piotr: «Choćby mi przyszło umrzeć z Tobą, nie wyprę się Ciebie». Podobnie zapewniali wszyscy uczniowie.
Komentarz: Oto właśnie Piotr. Pełen emocji, porywczy, wyrażający otwarcie swe myśli. Piotr, który miał stać się Skałą. Zanim do tego doszło, musiał jednak przejść straszliwą próbę wiary. I o tym mówi mu Jezus.
To niepojęte jak Bóg o wszystkim pomyślał. Zapowiadał uczniom swoją mękę i jednocześnie przygotowywał ich do tych wydarzeń. Pouczał, jak mają się zachować. Znając słabości ludzkie, również i o nich mówił, by potem, gdy oni zwątpią, nie stracili nadziei do końca i mogli powrócić. Czynił to wszystko z miłości. Nie robił im wyrzutów. On po prostu wiedział, jak będą cierpieć i chciał im pomóc. Jezus okazywał im troskę. Mimo że to Jego czekała ta najstraszniejsza męka, chociaż to On miał zawisnąć na krzyżu, cały czas miał na względzie swoich uczniów, apostołów. To prawdziwa miłość – troska o dobro innych, nie własne.
Ten wieczór był dla Jezusa bardzo trudny. Wiedząc, co Go czeka, chciał przygotować swych bliskich na cierpienie – nie tylko to, którego będzie doświadczał On sam. Pragnął przygotować ich na doświadczenie strachu, przerażenia. Czy można pojąć tę miłość, która troszczy się o przyjaciela, wiedząc, że ten go opuści, nawet jeśli potem z tego powodu będzie cierpiał? Jezus wiedział, jak bardzo słabi są ci, których wybrał na swoich uczniów i apostołów. Był świadomy tego, że gdy Jego pochwycą, rozpierzchną się wszyscy. Pozostanie tylko Jan przy Jego Matce. Rozumiał, że będą bać się o swoje życie, a jednocześnie cierpieć z powodu Jego pojmania.
Trzy lata wspólnego życia, tyle zapewnień miłości, przyjaźni, tyle rozmów, słów o przyszłości, taka piękna wizja królestwa niebieskiego… Znaki, cuda, moc wychodząca z Jezusa, uzdrowienia, wskrzeszenia – wszystko miało prysnąć jak bańka mydlana! Serca uczniów były jednak pełne miłości do Jezusa. Mimo strachu o siebie, nadal będą tęskniły za Nim. Dlatego w chwilach uwięzienia Jezusa, podczas przesłuchań, biczowania, całej drogi niesienia krzyża i ukrzyżowania, wielu z nich wychodzić będzie z ukrycia, by zobaczyć, by dowiedzieć się, co dzieje się z Jezusem. Choć pełni lęku, jednak będą o Nim myśleć. Ból ogromny przeszywać będzie ich serca. Widok Jezusa niosącego krzyż – sponiewieranego, poniżonego, wyszydzonego – wielu przyprawi o zwątpienie i rozpacz. Ból przesłoni im prawdę, którą głosił. Zapomną o zapowiedziach męki, o wszystkim, czego nauczał, czego od Niego doznały ich serca. Będą jak owce bez pasterza, jak dzieci bez matki, pisklęta bez kwoki – samotne, wystraszone, pogubione, bezradne.
Jezus cierpieć będzie na Golgocie, oni – w swoich kryjówkach. Ich ból będzie wielki. Strach odwodzić będzie od zmysłów. Przeżyją chwile pełne niewypowiedzianego cierpienia. Po śmierci Jezusa nadal będą rozpaczać nad Jego i swoim losem. Wszystko będzie się ze sobą mieszać – ból po stracie Jezusa i strach przed pochwyceniem ich. Jednak jakaś siła przyciągać ich będzie ku sobie, ku Matce pełnej boleści, ku Wieczernikowi, gdzie, jak czuły ich serca, Jezus dokonał czegoś niezrozumiałego, co miało niebywałe znaczenie. To ich z powrotem zjednoczy, to ich połączy, a wieść o zmartwychwstaniu będzie jutrzenką serc, nowym narodzeniem się do życia innego, pełnego wiary, nadziei, ufności.
Piotr podobnie jak inni zwątpi. To nie wszystko. On wyprze się swego Zbawiciela, którego miłował gorąco miłością prostego, szczerego człowieka! Zaprze się nie jeden raz – co mogłoby być przyjęte jako chwila słabości lub niezrozumienia zaistniałej sytuacji – ale trzy razy. Wyraźnie i głośno. A potem pełen bólu płakać będzie nad raną, jaką zadał swemu Bogu. I to go uratuje. Jego myśli biec będą ku Jezusowi, nie ku swojemu cierpieniu.
Jezus zapowiada to wszystko. Mówi Piotrowi, że tak będzie, ale dodaje, iż potem dozna on umocnienia i sam stanie się podporą innych, słabszych, cierpiących, wątpiących. To doświadczenie w przyszłości będzie Jego siłą. Piotr nie rozumie słów Jezusa. Inni uczniowie również. Nic dziwnego. Nie przeżyli jeszcze takiej sytuacji. A mówili z głębi swoich serc to, co czuli. Przecież kochali Jezusa ogromnie. Nie wyobrażali sobie, że mogłoby coś złego spotkać ich umiłowanego Nauczyciela. Stąd zapewnienia, że nigdy Go nie zdradzą. Jezus jednak zna przyszłość. I cierpi dodatkowo z powodu bólu, którego oni zaznają.
Co to za miłość! Żaden człowiek nie ma w sobie takiej miłości, oddającej wszystko, do końca! Jedynie święci dochodzili na jej szczyty, upodobniając się do Jezusa. Dzięki łasce danej z nieba, mogli współuczestniczyć w Dziele Zbawienia świata. Otrzymywali w darze tę miłość, która obejmowała ich serca i dusze.
Dzisiejszy fragment to kolejne słowa o niepojętej miłości Boga do człowieka. Ta miłość myśli o wszystkim, przewiduje wszelkie sytuacje, przygotowuje do trudności, poucza, udziela swego błogosławieństwa, współcierpi z duszami i za nie oddaje życie. Miłość jakiej świat nie zna. Obdarowuje nadmiarem łask, w każdym momencie myśli o ludziach, a nie o sobie, i czyni wszystko dla nich. Nieustannie ofiarowuje się, by ratować człowieka. Wynajduje coraz to nowe sposoby, by ludzi o sobie przekonać. Nieustannie wychodzi nam naprzeciw, byśmy w końcu ją dostrzegli i uwierzyli w Jej niepojętą moc i wielkość.
Niech to rozważanie przygotuje nas do pełniejszego przeżywania Triduum Paschalnego, byśmy zagłębiając się w to Misterium, mogli bardziej otwierać się na najważniejsze wydarzenia z życia Jezusa i przybliżyć się w ten sposób do istoty Bożej miłości. Bóg pragnie naszego wejrzenia w głąb własnych jestestw, wiary płynącej z poznania i bliższego życia z Nim samym. On wie, że tylko wtedy dusza żyje, gdy jednoczy się z Bogiem. W innym przypadku – umiera.
Niech Bóg błogosławi nas na czas dzisiejszych rozważań. Postarajmy się zagłębić w tę niepojętą miłość Boga, byśmy poznając, weszli w większą zażyłość z samym Stwórcą. Jednocześnie, byśmy zdali sobie sprawę z własnej słabości i nicości. Doświadczywszy zaś tego, znowu zwrócili się do Jezusa, tym gorliwiej dziękując Mu za miłość. Niech Bóg błogosławi nas na czas tych rozważań.