Ewangelia według św. Mateusza

 30. Ciasna brama (Mt 7,13-14)

Wchodźcie przez ciasną bramę! Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują! 

Komentarz: W wizjach proroków Bóg pokazywał świat po zmartwychwstaniu jako cudowne miasto – święte, doskonałe w swej formie, zbudowane z drogocennego budulca; miejsce, które zaspokajać będzie wszystkie potrzeby. Zamieszka w nim Bóg wraz z rzeszą wybranych. Poprzez porównania i przenośnie przedstawione mamy wiecznie szczęśliwe – dzięki łasce Boga – życie w nowym raju. Miasto owe przeznaczone jest dla tych, którzy zostaną wybrani przez Baranka i obmyci Jego krwią. Będzie to miejsce bardzo bogate. Serca ludzkie nie będą znały zazdrości, zawiści, żądzy zagarnięcia sobie czegokolwiek. Wszystko bowiem jest własnością Boga. Ale ta własność jednocześnie będzie darem dla Jego mieszkańców, oddanym do ich dyspozycji. Szczęście jakiego dostąpią wybrani, nigdy się nie skończy. Będą nieustannie odradzani, odnawiani, piękni i młodzi. Nie zaznają chorób ani starzenia się. Nie będą musieli też ciężko pracować, by wyżywić rodzinę. To miasto idealne pod każdym względem. To życie wieczne, do którego dążymy.

I tak jak do każdego miasta w tamtych czasach, tak i do tego wchodzi się przez bramę. Jednak, ku zaskoczeniu ludzkich serc, jest ona bardzo ciasna. Dlaczego jest tak wąska, iż niewielu może się przez nią przecisnąć? Bo to brama miłości. Jedynie serce może ją rozszerzyć. Przejdzie przez nią tylko to, które przez całe życie kochało, ofiarowywało się miłości, przyjmowało ją od Boga i cieszyło się wdzięcznością innych. Komu zabrakło w życiu doczesnym miłości, bramy tej nie otworzy. Ci postawieni będą przed inną – szeroką i ogromną. Przez nią wchodzi bardzo wielu. To wrota grzechu, nienawiści, zawiści, zazdrości pychy i egoizmu. Każda z tych słabości otwiera je na oścież i pozwala wejść stojącym u nich duszom.

Do obu bram prowadzą drogi – również bardzo odmienne. Do miasta świętego, do jego bramy miłości, wiedzie wąska ścieżka – konkretna, niekiedy trudna. Kroczący nią muszą ponieść wiele trudu, by kontynuować swój marsz. To droga, która niekiedy naznaczona jest ludzkimi łzami, trudem, cierpieniem. Nic dziwnego, że nie ma na niej zbyt wielu. I chociaż drogowskazy informują, dokąd prowadzi, wielu rezygnuje ze względu na własną wygodę, przywiązanie do słabości, lekceważący stosunek do życia wiecznego. Wolą iść drogą szeroką, wygodną – bez trudu. O, jakże ona nęci i mami ludzkie serca. Pełna jest hałasu świata, rozrywek. Tłumy całe w pustej radości, dziwnym szale, przypominając nieco marionetki, idą razem w jednym kierunku. Ich umysły i serca, tak zajęte samymi sobą i atrakcjami doczesnego świata, nie widzą nawet znaków ostrzegawczych. A jeśli nawet je zobaczą, z odrażającą ironią, wulgarnym śmiechem lekceważą ostrzeżenia i idą dalej. Dochodzą do skraju drogi. Stają nad wielką przepaścią i, o dziwo, nadal nie rozumieją, co się dzieje. Śmieją się jak w amoku, szale. Odurzeni szatańskim jadem, są przez niego popychani i wpadają do czeluści piekielnych, skąd dochodzi jęk, płacz, krzyk, złość; gdzie unosi się nienawiść. A droga prowadząca tam jest szeroka. Skraj przepaści tak wielki, że jednocześnie spada do niej miliony ludzi.

Nieszczęście człowieka polega na tym, iż szlak ten jest wygodny, atrakcyjny, ubogacony różnymi propozycjami świata. Dusza uznaje to za normę i obiera jako drogę właściwą. Chociaż czasem przychodzą chwile refleksji, otaczający hałas zagłusza rozsądek i drżenie serca. Drogą tą idą tysiące, a nawet miliony ludzi. W wielkim tłumie znika lęk przed wiecznością, poczucie winy i kary. Wydaje się, że gdy wszyscy tak postępują, żadna kara nie może ich spotkać. Ludzie nie rozumieją, że choć grzech wydaje się być zbiorowym, odpowiedzialność spoczywa na każdym i kara również będzie indywidualna.

Ci, którzy przyjmują łaskę od Boga, wybierają drogę wąską. W codziennych trudach otrzymują pomoc – Jego błogosławieństwo. Bóg wspiera na mozolnym szlaku. Niemało się natrudzą, aby dojść do celu. Ale gdy otworzy się przed nimi brama nieba, w jednym momencie zapomną o całym cierpieniu. To, co zastaną, przewyższy ich najśmielsze oczekiwania. Wtedy zobaczą, że niczym były ich wysiłki i cierpienia wobec tego, co Bóg przygotował dla nich w świętym mieście. Ono jest nagrodą za wiarę, ufność i miłość, wysiłek i cierpienie, łzy i ból.

Wchodźmy zatem przez ciasną bramę, bo ona prowadzi do życia. Szeroka zaś wiedzie prosto do śmierci. Niech Bóg nam błogosławi na naszej drodze do nieba.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>