Ewangelia według św. Mateusza

51. Nagroda za oddanie się Jezusowi (Mt 10,40-42;11,1)

«(…) Kto was przyjmuje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, przyjmuje Tego, który Mnie posłał. Kto przyjmuje proroka, jako proroka, nagrodę proroka otrzyma. Kto przyjmuje sprawiedliwego, jako sprawiedliwego, nagrodę sprawiedliwego otrzyma. Kto poda kubek świeżej wody do picia jednemu z tych najmniejszych, dlatego że jest uczniem, zaprawdę powiadam wam, nie utraci swojej nagrody». Gdy Jezus skończył dawać te wskazania dwunastu swoim uczniom, odszedł stamtąd, aby nauczać i głosić [Ewangelię] w ich miastach.

Komentarz: Tym razem fragment podkreślający naszą godność, ukazujący w jaki sposób patrzy na nas i traktuje nas Bóg, Jezus Chrystus. Zazwyczaj wersety te omawiane są pod kątem przyjmowania Boga w drugim człowieku. I to właściwy sposób myślenia. Pójdźmy jednak dalej. Trzeba tu bardzo mocno zaznaczyć miłość Jezusa do nas. Ona czyni Go niemalże szalonym,  każe utożsamiać się z każdą duszą, by Bóg Ojciec przyjmował ją jak swoje dziecko. Wiele fragmentów w Piśmie św. mówi o tym – zarówno bezpośrednio, jak i pośrednio. To właśnie jeden z nich. Ale zbyt rzadko jest rozważany. Przyjrzyjmy się tym wersetom.

„Kto was przyjmuje, Mnie przyjmuje”. Czy to nie wspaniałe słowa? Jezus do tego stopnia wiąże się z człowiekiem! Jak wielka musi być Jego miłość.  Mówiliśmy ostatnio, iż Bóg wybrał każdego z nas na apostoła miłości. Wyposażył w odpowiednie dary i łaski, dał samego siebie, aby strzec naszych serc i czynić je mężnymi w pełnieniu powołania. Pouczył, iż tylko całkowite wyrzeczenie się siebie i zdanie na Niego umożliwi doskonałe spełnianie Bożej woli. Dzisiaj Jezus pragnie ci powiedzieć: Dziecko,  kocham ciebie. Zaprosiłeś Mnie do swego serca, abym w nim królował. W zamian pragnę ci ofiarować dar, jakiego nie otrzymasz od nikogo z ludzi. Nadaję ci godność Moją, godność dziecka królewskiego. Ja mieszkam w tobie, a więc wszystko, co twoje do Mnie należy. Jak będą traktować ciebie, tak Ja to odczuję. Bo ty i Ja jedno jesteśmy. Nie posyłam cię bez zapewnienia opieki, bez pouczenia i przestróg. Nie wysyłam ciebie samego, bezbronnego na pożarcie wilków. Posyłam cię jako swoje dziecko, dziedzica, świadka Mojej miłości, szafarza Mego miłosierdzia. To nie wszystko. Jeśli zapraszasz Mnie do serca, idę z tobą. Kto ciebie przyjmuje, Mnie przyjmuje. Cokolwiek tobie czyni, Mnie czyni. Czymkolwiek ciebie obdarza, to i Mnie daje. Jeśli jest to dobro i Ja tego dobra doświadczam. Jeśli zło – i Ja go zaznaję.

Czy widzisz to niepojęte utożsamienie się Jezusa ze swoimi apostołami?! Czy czujesz tę godność, jaką tobie daje? Cokolwiek od tej pory uczyni twój bliski względem ciebie, to uczni w stosunku do Jezusa. Jezus nie mówi: Tak jakby i Mnie uczynił. On mówi jasno: Cokolwiek tobie uczyni, Mnie uczyni. Co za wyróżnienie! Gdzie znajdziesz taką miłość, która sama, będąc doskonałą, czystą, zniża się do skażonego stworzenia i wynosi je – poprzez zjednoczenie – na piedestał? Niemalże zrównuje ze sobą! To wielkie, niepojęte wyróżnienie! To miłość, której my nadal nie pojmujemy. To kolejne objawienie Boga jako Miłości, która sama uniżając się, podnosi, wywyższa tę nędzę, marność, nicość, jaką jest istota ludzka!

Jezus w swojej nauce zwraca się również do tych, którzy przyjmować będą Jego apostołów. Obiecuje im nagrodę. Jakaż to może być nagroda? Zastanówmy się również nad tą kwestią. Przyjmując apostoła, przyjmuje się przecież samego Jezusa. Skoro więc człowiek otwiera się z dobrocią, szczerością serca, na swego bliźniego, przychodzi do niego sam Bóg! Czy jesteśmy w stanie pojąć tę głębię, jaką może stać się dla nas spotkanie z drugim człowiekiem? W zależności od tego, jak go potraktujemy, możemy gościć u siebie Jezusa, przebywać z Nim i doświadczać łaski Jego obecności i błogosławieństwa! To jest nasza nagroda! Najważniejsza. Ale są i inne, będące konsekwencją tej głównej. To różnego typu łaski, dobro, którego doświadczamy, pokój i miłość, poruszenie serca i kolejny krok w jego przemianie oraz wiele, wiele innych.

Błogosławiony, kto przyjmuje powołanie na apostoła miłości i ten, kto otwiera się na drugiego człowieka. Błogosławieństwem jest sam przychodzący do nich Jezus.

 Ten fragment należy rozważyć na kolanach. W sercu zrodzić powinna się wielka wdzięczność do Boga za ten niepojęty dar z siebie samego dla człowieka, który na niego nie za służył.

Niech Bóg błogosławi nas na czas tych rozważań.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>