Ewangelia według św. Mateusza

 5. Jan Chrzciciel (Mt 3,1-12)

W owym czasie wystąpił Jan Chrzciciel i głosił na Pustyni Judzkiej te słowa: Nawróćcie się, bo bliskie jest królestwo niebieskie. Do niego to odnosi się słowo proroka Izajasza, gdy mówi: Głos wołającego na pustyni: Przygotujcie drogę Panu, Dla Niego prostujcie ścieżki! Sam zaś Jan nosił odzienie z sierści wielbłądziej i pas skórzany około bioder, a jego pokarmem była szarańcza i miód leśny. Wówczas ciągnęły do niego Jerozolima oraz cała Judea i cała okolica nad Jordanem. Przyjmowano od niego chrzest w rzece Jordan, wyznając przy tym swe grzechy. A gdy widział, że przychodzi do chrztu wielu spośród faryzeuszów i saduceuszów, mówił im: Plemię żmijowe, kto wam pokazał, jak uciec przed nadchodzącym gniewem? Wydajcie więc godny owoc nawrócenia, a nie myślcie, że możecie sobie mówić: „Abrahama mamy za ojca”, bo powiadam wam, że z tych kamieni może Bóg wzbudzić dzieci Abrahamowi. Już siekiera do korzenia drzew jest przyłożona. Każde więc drzewo, które nie wydaje dobrego owocu, będzie wycięte i w ogień wrzucone. Ja was chrzczę wodą dla nawrócenia; lecz Ten, który idzie za mną, mocniejszy jest ode mnie; ja nie jestem godzien nosić Mu sandałów. On was chrzcić będzie Duchem Świętym i ogniem. Ma On wiejadło w ręku i oczyści swój omłot: pszenicę zbierze do spichlerza, a plewy spali w ogniu nieugaszonym.

Komentarz: Jan był prorokiem natchnionym już w łonie matki. Jego postać stanowi dowód na to, w jak różnorodny sposób Bóg działa poprzez ludzi; jakimi rozlicznymi darami obdarza i różnymi drogami świętości prowadzi. Jan był cudownym dzieckiem – w całym tego słowa znaczeniu. Jego dusza i serce napełnione Duchem Świętym, nim doświadczyły świata, zostały przeniknięte Bożą miłością, przemienione przez samego Jezusa, który również jeszcze znajdował się w łonie swej Matki. Jest to cud nad cudami. Rozmyślajmy nad tym. Jezus dokonał przemiany całej istoty ludzkiej, będącej jeszcze pod sercem matki, do głębi jestestwa. Jak niepojęte było Jego oddziaływanie, choć sam jeszcze się nie narodził! O tym spotkaniu dwóch świętych w łonach swych matek – Jana i Jezusa Chrystusa – opowiemy jeszcze później.

Teraz zwróćmy uwagę na postać Jana. W planach Boga miał być osobą całkowicie Mu oddaną. I tak się stało. Od dziecka należał do Niego. Dzięki spotkaniu Jezusa został obdarowany niezwykłą mądrością. Nie pochodziła ona ze świata, w którym żyli jego rodzice. To była mądrość inna – płynąca wprost z Serca Boga do serca ludzkiego. To tchnienie Ducha, który zawładnął nim całym i sprawił, że dusza Jana już przy narodzinach była dojrzałą i świętą. Żył Bogiem i miał jasno sprecyzowane plany, pragnienia. Nad wyraz dojrzały, wierzący, żyjący Bogiem. I Pan kierował jego sercem i duszą, uczył go wszystkiego. Bardzo wcześnie Jan odszedł od rodziców, by żyć w samotności, jedynie dla Boga. Ten czas przygotowania do głoszenia przyjścia Mesjasza wykorzystał na zgłębianie nauki o stworzeniu świata. Otrzymywał wiedzę od samego Boga. A ponieważ był zjednoczony z Nim, stworzenia traktowały go inaczej niż zwykłego człowieka. Z niego emanowało to zjednoczenie z Bogiem, pokój i świętość. W stosunku do zwierząt był otwarty i łagodny. To pierwotne zachowanie pierwszych rodziców, zanim zgrzeszyli. Dlatego przyroda również odpowiadała na tę dobroć Jana. Żył z nią w przyjaźni. Ona pokazywała mu siebie. Bóg przemawiał do niego również poprzez naturę i o niej nauczał. Ale celem nie była sama przyroda, lecz istota stworzenia. Stąd Jan tak dobrze zrozumiał potrzebę nawrócenia. Pojął czystość pierwotną i widział grzeszność świata, w którym żył. A Duch Święty objawił mu nadchodzącego Mesjasza, który wybawi ten świat od grzechu, by mógł wrócić do pierwotnej czystości. To spotkanie z Jezusem, gdy byli jeszcze w łonach swych matek, zaowocowało świętością Jana, doskonałym wypełnieniem przez niego powołania.

 Zetknięcie z Bogiem nie może pozostawić nikogo obojętnym. Człowiek albo się nawraca, doznaje przemiany serca, uzdrowienia duszy i ciała, albo też sprzeciwia się Bogu. Bywa, że serce grzeszne zostaje dotknięte. Często jednak poruszane są przy tym sprawy trudne, bolesne, które w tym zamkniętym sercu wywołują złość, niechęć, obawę, chęć ukrycia tego, co złe we wnętrzu, a tak bardzo przy Jezusie ujawnia się. I człowiek nie otwiera się.

 Jan spotkał Jezusa wtedy, gdy jego ciało kształtowało się w łonie matki. Formowała się również dusza. Można rzec, że nawiedzenie św. Elżbiety było jednocześnie nawiedzeniem Jana, zaplanowanym wcześniej przez Boga, by ukształtować go od początku jego istnienia, jeszcze przed narodzinami. Gdy Jan dorósł, dzięki stałemu prowadzeniu przez Ducha Świętego, jego czyste serce przyjmowało wszystko, co Bóg przeznaczył dla niego i czego od niego oczekiwał. Czystość dała mu tę możliwość doskonałego pełnienia woli Boga, którą miał objawianą w sercu. Otrzymał też poznanie prawdy, między innymi – czas nadejścia Mesjasza. Widząc jednocześnie stan ludzkich serc, wiedział o ich wielkiej grzeszności. Miał świadomość nie przygotowania świata na przyjęcie nadchodzącego Zbawiciela. Serce Jana wypełniała miłość do Jezusa. Zdawał sobie sprawę z Jego doskonałej czystości oraz cierpienia z powodu grzechów ludzkości.

To miłość, dosłownie i w przenośni, pobudzała Jana do głoszenia konieczności nawrócenia, przygotowania na przyjęcie Mesjasza. Widział, czuł, doznawał, poznawał sercem i duszą o wiele więcej niż przeciętny człowiek wszystkimi zmysłami ciała. Wiedział zatem, kto przychodzi do Niego, by się ochrzcić. Czuł intencje, jakie kierowały ludzkimi sercami. Dlatego tak bardzo surowo traktował faryzeuszy i saduceuszy oraz uczonych w Piśmie. Znał przewrotność ich serc, fałsz, obłudę, zakłamanie. Nawet przyjście, by przyjąć chrzest wypływało z przewrotności, zapobiegliwości, ze sprytu i kalkulacji. Dlatego też nazwał ich plemieniem żmijowym.

Jan głosił potrzebę przemiany serca. A nawrócenie oznacza zejście z drogi, po której się idzie i powrót na tę, jaką Bóg przeznaczył człowiekowi. To dążenie do czystości, dogłębna przemiana, a nie powierzchowne polanie wodą na wszelki wypadek – jak to traktowali faryzeusze. Jan był człowiekiem surowym. Tak również traktował siebie, swoje życie. On po prostu jasno widział zło i dobro, czerń i biel. Określał je dokładnie, rozgraniczał. Nie znał kompromisów. Dlatego tak bardzo klarownie mógł mówić o konieczności ostatecznego opowiedzenia się za dobrem lub złem. Głosił, iż Bóg, poprzez swego Syna, sam dokona oddzielenia ziarna od plew. I przeznaczy, do czego mogą służyć.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>