Ewangelia według św. Mateusza

72. Jezus w Nazarecie (Mt 13,53-58)

Gdy Jezus dokończył tych przypowieści, oddalił się stamtąd. Przyszedłszy do swego miasta rodzinnego, nauczał ich w synagodze, tak że byli zdumieni i pytali: «Skąd u Niego ta mądrość i cuda? Czyż nie jest On synem cieśli? Czy Jego Matce nie jest na imię Mariam, a Jego braciom Jakub, Józef, Szymon i Juda? Także Jego siostry czy nie żyją wszystkie u nas? Skądże więc ma to wszystko?» I powątpiewali o Nim. A Jezus rzekł do nich: «Tylko w swojej ojczyźnie i w swoim domu może być prorok lekceważony». I niewiele zdziałał tam cudów, z powodu ich niedowiarstwa.

Komentarz: Prorok bardzo często lekceważony jest w swojej ojczyźnie. Znajduje to potwierdzenie w życiu codziennym. A dotyczy nie tylko proroków w dosłownym tego słowa znaczeniu. Odnosi się również do wydarzeń, które dzieją się wokół nas, na naszych oczach i często są ignorowane. Tak też działo się, gdy Jezus chodził po ziemi. W swoim mieście, Nazarecie, wywołał najpierw zdziwienie. Potem pobudził do myślenia. W końcu wzbudził powątpiewania, a ostatecznie doznał odrzucenia swojej nauki i samej osoby.

Przyjrzyjmy się tym wydarzeniom. Wczujmy się w te sytuacje. Jezus przyszedł do swojego miasteczka, w którym dorastał i jako młody mężczyzna pracował. Tam wcześniej żyła Jego Mama i opiekun. Wszyscy dobrze ich znali. Wydawać by się mogło, że mieszkając tyle lat w jednej miejscowości, zdążyli ich poznać. Tak też uważali mieszkańcy Nazaretu. Podobnie jest w naszym życiu. Żyjemy obok ludzi, myśląc, że ich znamy. A nie jest to prawda. My jedynie widzimy to, co zewnętrzne. Tak było i z rodziną Jezusa. Sąsiedzi widzieli, czym się zajmuje Józef, co robi Maryja. Znali ich status społeczny. Patrząc na ich zachowanie, mogli wyciągać wnioski co do ich religijności i moralności. Jezus wzrastał, uczył się wśród swoich rówieśników, więc wydawało im się, że i o Nim wiedzą wszystko. Przyzwyczaili się do tego, co widzieli. Ludzie często wyciągają wnioski, patrząc jedynie na formę zewnętrzną: na wygląd, sposób bycia, mówienia, na zachowanie. Dodatkowo jeszcze miesza się w to wszystko ludzka słabość, która sprawia, że pewne rzeczy człowiek zauważa, a inne pomija.

Mieszkańcy Nazaretu mieli ukształtowane zdanie o rodzinie Jezusa. Ponieważ nie była zamożna, jej członkowie nie zajmowali ważniejszych stanowisk – nie była też przedmiotem szczególnego zainteresowania. Wśród sąsiadów Józef miał opinię uczciwego cieśli, Maryja – kobiety skromnej o dobrym sercu. Niektórzy dostrzegali w Niej również inteligencję i dużą znajomość Pism. Gdy Jezus rozpoczął nauczanie i opuścił dom, a Jego Matka przeniosła się do Kafarnaum, sąsiedzi mieli Mu za złe pozostawienie Jej samej. Na Maryję zaś patrzyli z litością. Byli i tacy, którzy w nieprzyjemny sposób komentowali tę sytuację i ranili przez to serce Jego Matki. Teraz, kiedy Jezus powrócił do Nazaretu, najpierw wzbudził zainteresowanie. Ludzie ciekawi byli, co też ma do powiedzenia. Jakiś czas Go nie widzieli. Słyszeli nieco o Jego nauczaniu, czynionych cudach i znakach. Nie bardzo wierzyli we wszystko. Teraz zadziwiła ich głębia tej nauki, jej inność, sposób przekazywania. Usłyszeli kogoś, kto mówił nie jak jeden z nich, nie jak młody, niedoświadczony nauczyciel. Ton głosu i sposób wypowiedzi świadczyły o tym, że wie, co mówi, ma w sobie mądrość, ogromną wiedzę, niezwykłą inteligencję. Przemawiał do nich z pozycji nauczyciela, choć wielu przewyższało Go wiekiem i – jak uważało – wiedzą i doświadczeniem w głoszeniu nauki. Zaczęli między sobą dyskutować. Wspominali Maryję, Józefa i Jezusa z czasów, gdy mieszkali w sąsiedztwie. Zastanawiali się, skąd w Nim wzięła się taka wiedza i mądrość. Zbyt krótko Go nie było, aby zdążył je nabyć. I jeszcze te znaki, cuda, które tak zaczęły trapić ich serca. Dużo o nich słyszeli, ale niewiele widzieli. Dyskutowali, przypominali różne zdarzenia z czasów, gdy mieszkał z Matką i Józefem w Nazarecie, kręcili głowami. To nie pasowało do tego, co o Nim wiedzieli. Wywoływało również zazdrość. Niektórzy z nich tyle lat studiowali Pisma, a nie mieli takiej wiedzy, mądrości i rozgłosu. Zaczęli więc zaprzeczać Jego słowom. Powątpiewali w to, że rzeczywiście czyni te znaki i cuda, o których opowiadają ludzie. Wszczynali dyskusje na temat głoszonych przez Niego nauk. Doszukiwali się błędu w wywodach, w logicznym myśleniu, w znajomości Pism i Prawa. Ich nieczyste serca poczęły zarzucać Mu różne rzeczy, aby w ten sposób odwrócić uwagę od nauczania. Chcieli podważyć Jego autorytet, udowodnić, że jest tylko synem, wprawdzie uczciwego, ale biednego cieśli, że nie ma żadnej niezwykłej mądrości w tym, co mówi, a cuda, o których słyszą, są zapewne wymysłem wybujałej wyobraźni.  Być może zastosował jakieś sztuczki kuglarskie, co zapewne niedługo wyjdzie na jaw. I tak jak początkowo słuchali Jezusa z zaciekawieniem, tak potem wzbudzili w sobie niechęć i chłód. Ludzie zwykli, prości, ulegali wywodom innych, sami dokładali swoje. Toteż niewiele było takich, którzy z otwartym sercem słuchali Jego nauki. A gdy serce się nie otwiera, brakuje w nim wiary i ufności, choćby Bóg chciał je uzdrowić – ono tego nie przyjmie.

Zauważmy, wielokrotnie w Ewangelii pojawia się stwierdzenie, iż wiara kogoś uzdrowiła. W zależności na ile człowiek wierzy, na tyle Bóg może w nim działać. Im słabiej wierzy, tym mniej otwarty jest na łaskę. Wiele było serc zamkniętych, odrzucających naukę Jezusa. Uzdrowił On tylko tych, którzy tego pragnęli, prosili o to z wiarą, a w sercu mieli pokorę.

 Dzisiaj również Jezus natrafia na mur, chłód i obojętność. Szczególnie dotkliwa jest podejrzliwość. My też jesteśmy świadkami licznych Jego znaków na całym świecie. Żyjemy w miejscach objawień Maryjnych. Mamy pozostawione liczne cudowne obrazy, figury, z którymi wiąże się cała historia nawróceń i uzdrowień, jakich doświadczali nasi przodkowie, którzy otworzyli się na łaskę. Liczni święci przemawiają do nas ustami Kościoła. Nie na darmo wielki Papież Jan Paweł II ogłosił tylu świętych i błogosławionych. On, oświecony światłem Ducha Świętego, wiedział, że nasze czasy potrzebują wsparcia świętych, ponieważ będą niezmiernie trudne. Ludziom potrzebna będzie szczególna pomoc z nieba, wyjątkowa łaska poznania i dar wytrwania w wierze. Dlatego Bóg w różny sposób – poprzez świętych – konsekrowanych i świeckich, poprzez wydarzenia, objawienia stwarza szansę nawrócenia, odnowienia wiary i odrodzenia miłości. To Jego znaki. To Boża obecność. Jakże często lekceważymy to, co dzieje się wokół nas. Więcej zwracamy uwagę na to, co za oceanem, a nie doceniamy tego, co dzieje się na naszym podwórku. Powątpiewamy i doszukujemy się nieprawdy, oszustwa, kłamstwa.

Bóg teraz daje nam czas. Nie lekceważmy tego bogactwa, jakim nas obdarza. Nie ignorujmy łask, które są Jego błogosławieństwem. Zauważmy znaki, jakie czyni dla nas dzisiaj Bóg. Odrzućmy wątpliwości. Porzućmy nasz sposób myślenia, pojmowania. Przyjmijmy na nowo naukę Jezusa o miłości i miłosierdziu. Nie patrzmy na Niego jak na kogoś, kogo już dobrze znamy, bo od dzieciństwa żyjemy w tej wierze, abyśmy nie stali się jak Jego sąsiedzi, pośród których wzrastał. Byśmy jak oni nie odrzucili szansy danej nam przez Boga. Bądźmy jak ci prości, zwykli ludzie, którzy żyjąc skromnie, a nawet biednie, zachwycili się Jezusem, otworzyli dla Niego swe serca, pokochali Go szczerze, gorąco i z wielkim pragnieniem oczekiwali na każde Jego słowo.

Niech Bóg błogosławi nas i nasze rozważania.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>