Ewangelia według św. Marka

99. Droga krzyżowa (Mk 15,21-22)

Następnie wyprowadzili Go, aby Go ukrzyżować. I przymusili niejakiego Szymona z Cyreny, ojca Aleksandra i Rufusa, który wracając z pola właśnie przechodził, żeby niósł krzyż Jego. Przyprowadzili Go na miejsce Golgota, to znaczy miejsce Czaszki.

Komentarz: „I przymusili niejakiego Szymona z Cyreny, ojca Aleksandra i Rufusa, który wracając z pola właśnie przechodził, żeby niósł krzyż Jego”.

Być może dziwimy się, że Szymona trzeba było zmuszać do tej pomocy. Przecież miał okazać ją Jezusowi! Każdy z nas – jako dusza maleńka – wie, że towarzyszyć Jemu we wszystkim, a więc i w cierpieniu – to wielka łaska. Czy jednak naprawdę jest to tak oczywiste? Jeśli przeanalizujemy uważnie swoje zachowania, przyjrzymy się własnym reakcjom, okaże się, że są one takie jak postawa Szymona. Dopóki ktoś lub coś nie przymusi nas, trudno jest nam zdobyć się na ofiarę czy wyrzeczenie. Nie chodzi tu o te, które sami podejmujemy pod wpływem na przykład głoszonych rekolekcji. Mówimy o przyjmowaniu krzyży codziennego życia. Trudno zgodzić się na to, co jest narzucane. Niełatwo pogodzić się chociażby z sytuacją, która wynika niespodziewanie i burzy porządek dnia, plany, zamiary. Jeszcze trudniej przyjąć coś, co nie pasuje do naszych wyobrażeń o sposobie dążenia do świętości. Bardzo chcemy być świętymi, kochać wszystkich, a te pragnienia spełzają na niczym, bo inni nie dopasowują się do naszej wizji świętości. Przykładowo – powracamy z wieczernika czy rekolekcji pełni zapału, miłości, chęci naprawy swego życia, a zastajemy zniecierpliwionego współmałżonka, który czeka z mnóstwem problemów i ma pretensje, że tak długo nie było nas w domu. Chcieliśmy przekazać bliskim tę cudowna miłość, którą sami się napełniliśmy, a spotykają nas naburmuszone miny, nie załatwione sprawy. Co pojawia się wtedy w naszych sercach? Miłość czy niechęć, bunt i pretensje? Czy otwieramy ramiona na ten krzyż i przyjmujemy go? Właśnie w takich momentach jesteśmy Cyrenejczykami.

Spójrzmy na Szymona. Wracał z pola ze swoimi synami. Był zmęczony, chciał odpocząć. A na drodze napotkał tłum ludzi, krzyki, wrzawę. Przystanął, bo nie mógł przejść. Jego synowie z zainteresowaniem patrzyli, co się dzieje. Ale on myślał tylko o tym, by jak najprędzej znaleźć się w domu. Naraz z tego tłumu wyłaniają się żołnierze. Podchodzą do niego, ciągną go w głąb i w końcu stawiają przed jakimś przestępcą, żądając, by pomógł mu nieść krzyż hańby. Szymon patrzy na tego człowieka, który wygląda okropnie – podarte, brudne ubranie; cały zalany krwią, ciało poranione, opuchnięte. Trudno dojrzeć twarz, bo brud, krew i opuchlizna bardzo ją zdeformowały, a posklejane włosy zasłaniają większą jej część. Sam Jego wygląd budził odrazę i niechęć. Szymon więc wzbraniał się przed pomocą. Myślał: Mam nieść krzyż jakiegoś złoczyńcy!? Prawdopodobnie wyrządził wiele zła, a teraz oczekuje pomocy!? Mógł żyć porządnie, to nie spotkałby go taki los! Gdyby nie lęk przed żołnierzami, odszedłby z oburzeniem. Jednak zmuszono go, by przejął krzyż od Jezusa. Czyni to bardzo niechętnie. Jednak w momencie, gdy bierze ciężar na swoje ramiona, w jego sercu zaczyna dokonywać się przemiana. Wzrok spotyka się ze spojrzeniem Jezusa i Szymon doznaje czegoś niezwykłego, czego nigdy wcześniej w swoim życiu nie zaznał. Nikt jeszcze nie patrzył na niego z taką dobrocią, łagodnością, z taką miłością! W tych oczach widział ogromną wdzięczność. To wszystko zastanowiło go. Nie był to wzrok złego człowieka. Cała niechęć i oburzenie topniały w sercu Szymona. Czuł, że dzieje się z nim coś dziwnego. Rosło współczucie dla tego skazańca. Teraz już pragnął Mu pomóc. Widział, jak traktowali Go żołnierze – z jakim okrucieństwem pastwili się nad Nim, gdy szedł i gdy upadał. Już nie było dla niego takie oczywiste, dlaczego tak się nad Nim znęcają. Zauważał też reakcję Jezusa na wszystko, co go spotykało, czego zaznawał: Jego cichą postawę, łagodność, milczenie, cierpienie pełne cierpliwości i ten wzrok! Szymon nie rozumiał, co się tutaj dzieje! Pomyślał, że to na pewno jakaś tragiczna pomyłka – ten człowiek nie powinien być skazany, w dodatku na tak okrutną, hańbiącą śmierć! Kiedy już doszli na szczyt i Szymonowi kazano odłożyć krzyż, odszedł na bok i przyłączył się do grupy osób współczujących z Jezusem. Z czasem stał się wyznawcą Chrystusa.

Teraz spójrzmy na nasze serca. Spróbujmy znowu stanąć w prawdzie przed samymi sobą. Ileż jest takich sytuacji, gdy – jak w przypadku Cyrenejczyka – zmianie ulegają nasze plany. Nie potrafimy przyjąć tego. Buntujemy się, niecierpliwimy, okazujemy złość i zdenerwowanie. Jakże często oczekujemy od swych bliskich czy znajomych innych zachowań. Zamiast cierpliwie je znosić, traktując jako krzyż niesiony razem z Jezusem, my odsuwamy na bok miłość, którą tak bardzo pragnęliśmy żyć jeszcze przed chwilą. Czasem odczuwamy smutek, żal. Chcieliśmy dobra, a uniemożliwiono nam jego uczynienie. Dążymy do świętości, a inni kładą nam kłody pod nogi!

Zastanówmy się. Właśnie staje przed nami Jezus Ukrzyżowany! A my – jak Szymon na początku – z niechęcią patrzymy na Niego. W tej sytuacji, w osobie bliskiej, znajomej, czy nawet zupełnie obcej jest sam Bóg. Choć to zdarzenie wydaje się być przypadkowym, tak nie jest. Nasze niechętne reakcje sprawiają ból Jezusowi. Są niczym spojrzenie pełne obrzydzenia na widok Jego poranionego ciała. To nie przyjmowanie codziennych trosk, ciągły smutek z ich powodu, narzekanie – to wszystko rani Jezusa! On sam – mówiąc w przenośni – odsłania nam kolejne szczeble w drabinie do nieba. Ale w naszych planach są schody ruchome, po których ewentualnie dla przyspieszenia możemy się przejść. Spójrzmy, co robimy! Bóg daje nam każdego dnia okazje do uświęcenia siebie i swoich bliskich, a my odrzucając je, chcemy po swojemu dążyć do świętości!

Niech to rozważanie pomoże nam uświadomić to sobie i doznać wewnętrznej przemiany. Niech Bóg nam błogosławi.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>