Ewangelia według św. Marka

30. Uzdrowienie opętanego (Mk 5,1-20)

Przybyli na drugą stronę jeziora do kraju Gerazeńczyków. Ledwie wysiadł z łodzi, zaraz wybiegł Mu naprzeciw z grobów człowiek opętany przez ducha nieczystego. Mieszkał on stale w grobach i nawet łańcuchem nie mógł go już nikt związać. Często bowiem wiązano go w pęta i łańcuchy; ale łańcuchy kruszył, a pęta rozrywał, i nikt nie zdołał go poskromić. Wciąż dniem i nocą krzyczał, tłukł się kamieniami w grobach i po górach. Skoro z daleka ujrzał Jezusa przybiegł, oddał Mu pokłon i krzyczał wniebogłosy: «Czego chcesz ode mnie, Jezusie, Synu Boga Najwyższego? Zaklinam Cię na Boga, nie dręcz mnie!» Powiedział mu bowiem: «Wyjdź, duchu nieczysty, z tego człowieka». I zapytał go: «Jak ci na imię?» Odpowiedział Mu: «Na imię mi „Legion”, bo nas jest wielu». I prosił Go na wszystko, żeby ich nie wyganiał z tej okolicy. A pasła się tam na górze wielka trzoda świń. Prosili Go więc: «Poślij nas w świnie, żebyśmy w nie wejść mogli». I pozwolił im. Tak duchy nieczyste wyszły i weszły w świnie. A trzoda około dwutysięczna ruszyła pędem po urwistym zboczu do jeziora. I potonęły w jeziorze. Pasterze zaś uciekli i rozpowiedzieli to w mieście i po zagrodach, a ludzie wyszli zobaczyć, co się stało. Gdy przyszli do Jezusa, ujrzeli opętanego, który miał w sobie „legion”, jak siedział ubrany i przy zdrowych zmysłach. Strach ich ogarnął. A ci, którzy widzieli, opowiedzieli im, co się stało z opętanym, a także o świniach. Wtedy zaczęli Go prosić, żeby odszedł z ich granic. Gdy wsiadł do łodzi, prosił Go opętany, żeby mógł zostać przy Nim. Ale nie zgodził się na to, tylko rzekł do niego: «Wracaj do domu, do swoich, i opowiadaj im wszystko, co Pan ci uczynił i jak ulitował się nad tobą». Poszedł więc i zaczął rozgłaszać w Dekapolu wszystko, co Jezus z nim uczynił, a wszyscy się dziwili.

Komentarz: Miłość Boża rozlewa się po całej ziemi. Wypełnia doliny, otacza pagórki, osłania szczyty, schodzi w najgłębsze rozpadliny i zagląda do wszystkich jaskiń. Ogarnia kosmos, prowadzi ruch gwiazd, stwarza planety i otacza je księżycami. Miłość Boża dociera wszędzie. Bóg kocha każdego z nas. W każdym znajduje upodobanie. Każdego zbawił i o każdego walczy do końca. Bez względu na to, co człowiek w swoim życiu uczynił, On stale podejmuje próby zdobycia jego duszy dla wiecznej miłości.

Wsłuchajmy się we fragment Ewangelii mówiący o uzdrowieniu opętanego. Nie zastanawiajmy się, co było przyczyną tak wielkiego zniewolenia. To dla dzisiejszych rozważań nie jest istotne. Ważny natomiast jest fakt, iż ten biedny człowiek opętany był aż przez legion, a więc wiele, wiele duchów nieczystych. W starożytności legion oznaczał kilka tysięcy. To opętanie było tak wielkie, że bliscy i znajomi nie mogli w żaden sposób mu pomóc, zaopiekować się nim. Żył w grobach i sam sobie czynił krzywdę, tłukąc się kamieniami. A miał tak wielką siłę, że nie pomagały żadne wiązania, pęta, łańcuchy. Wszystko rozrywał i kruszył.

Jezus pragnie dotrzeć z miłością do każdego człowieka. Nawet dla jednej duszy skłonny był odbyć daleką podróż. Zauważmy, że przepłynął jezioro, aby uzdrowić tylko tego cierpiącego. Wiedział, jak zostanie potraktowany przez mieszkańców tamtej okolicy; że nic więcej nie będzie mógł tam uczynić. Jednak zdecydował się na trud podróży, na niewygodę, zmęczenie, by pomóc opętanemu.

Przyjrzyjmy się teraz sobie. Jeśli zatrzymamy się nad tym fragmentem dłużej, dostrzeżemy pewną analogię. We współczesnym świecie człowiek daje się zniewolić wielu rzeczom, sprawom, osobom. Wbrew pozorom wcale nie jest na wyższym poziomie rozwoju niż ludzie z czasów Jezusa. Ma takie same słabości, popełnia podobne grzechy, jedynie forma, w jakiej się to ujawnia, jest nieco inna. Świat, w którym żyjemy, uzależnia nas od siebie, wpajając, iż bez niego i tego wszystkiego co proponuje, nie możemy żyć. My dajemy się omamić i popadamy co rusz w jakąś niewolę. Dotyczy to właściwie wszystkich sfer życia; ciała, duszy, serca i umysłu. Dzieci od najmłodszych lat mają zaspokajane różne zachcianki, przez co nie potrafią w dorosłym życiu niczego sobie odmówić. Nawet nie widzą takiej potrzeby. Nie zastanawiają się nad tym. Nie wiedzą, że to zniewolenie. Bóg dał ludziom wolność. Poucza, jak ją zachować. Jednak wybory człowieka sprawiają, że popada on w niewolę szatana. Często, w niepozornych sprawach jest tak zniewolony, że trudno mu to przyjąć, nawet gdy inni zwracają mu na to uwagę. Zniewoleniem może być picie kawy, stosowanie używek, jedzenie słodyczy, częste chodzenie po sklepach, by zobaczyć nowości lub trafić na wyprzedaże; oglądanie telewizji, słuchanie muzyki, czytanie gazet, książek. Wiele spraw wydaje się być niewinnymi, a wręcz pożytecznymi. Zauważmy jednak, że oddawanie się im bez umiaru, bez zastanowienia, niejako z przymusu wewnętrznego, bez możliwości pohamowania się, jest właśnie zniewoleniem, bo nie panujemy nad tym. Niestety, brak nam świadomości tego uzależnienia. A nawet jeśli zdajemy sobie z niego sprawę, nie potrafimy się opanować, by mu nie ulegać.

Jeżeli przeanalizujemy swój dzień i szczerze zastanowimy się nad swoimi poczynaniami, nad motywacją działań, rzeczywistymi potrzebami, okaże się, że tej kawy wcale nie musieliśmy pić; kolejnej nabytej rzeczy aż tak bardzo nie potrzebujemy, a w gazecie, którą kupiliśmy, są same sensacje i kłamstwa – nie wnosi w nasze życie nic dobrego, wprowadza jedynie niepokój i zajmuje niepotrzebnymi myślami. Włączyliśmy telewizor z przyzwyczajenia, bez zastanowienia, ot tak, by wypełnić ciszę i zająć czymś wzrok i umysł. Niekiedy telewizja zniewala jeszcze bardziej – losy bohaterów serialu tak nas interesują, że nie potrafimy sobie odmówić obejrzenia kolejnego odcinka, nawet kosztem modlitwy lub lektury Pisma Świętego. Sięgamy po następne ciastko z łakomstwa, a gości zaprosiliśmy, by poplotkować, dowiedzieć się nowinek o znajomych lub po prostu pochwalić się czymś. Często po takim spotkaniu, obejrzeniu programu, kupieniu nieprzydatnej, choć taniej rzeczy, czujemy pewien niesmak, dyskomfort. Mamy poczucie niezadowolenia, czasem jakiegoś oszukania, niespełnienia. To co tak pociągało, mamiło, teraz pozostawia po sobie pustkę. Sięgamy więc po następne zniewalacze, aby stłumić to nieprzyjemne uczucie lub zaspokoić nowe powstające pragnienie.

Nie jest to opętanie „legionem”, jednak pewnego rodzaju zniewolenie. Nie postępujemy jak wolni ludzie. Nasze wybory często nie są świadome lub brakuje nam sił, by oprzeć się pokusom. W dodatku wydaje się to wszystko bardzo niewinne. Bo cóż może zaszkodzić kolejny przedmiot? Najwyżej postawi się go gdzieś w kącie. Albo też te kilka godzin przed telewizorem lub długa rozmowa ze znajomymi. Przez to wszystko pozwalamy, by w sercu zamiast miłości rozpanoszyły się próżność, chytrość, pycha, egoizm, zazdrość, lenistwo. Ileż czasu tracimy na to, co nie daje nam pokoju i miłości, a jedynie zniewala. Moglibyśmy ten czas poświęcić najbliższym, przeznaczyć go na modlitwę, czytanie Pisma Świętego czy jakiś uczynek miłosierny. Ileż aktów miłości tracimy codziennie przez swoje nieuporządkowane życie pełne zniewoleń. A każdy akt – to uratowana dusza, wiele dusz – być może z twojej rodziny, spośród twych bliskich.

Pomyśl, zastanów się. Czy nadal nie widzisz analogii do dzisiejszego fragmentu? Proś Jezusa, aby uwolnił i ciebie od wszystkiego, co nie jest miłością, co nie służy miłości i nie rozsiewa jej. Módl się do Ducha Świętego, by pomógł ci dojrzeć to, co jeszcze czyni cię zniewolonym. Oddaj swe życie Matce Najświętszej. Proś, by Ona kierowała każdym krokiem, słowem, myślą. Głoś wszędzie orędzie o wielkiej, niepojętej miłości Boga do każdego człowieka. Bowiem wielkie rzeczy uczynił ci Wszechmocny, a Jego imię jest święte.

 Niech Bóg błogosławi nas na czas tych rozważań, modlitwy i podejmowania decyzji.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>