38. Uzdrowienia w Genezaret (Mk 6,53-56)
Gdy się przeprawili, przypłynęli do ziemi Genezaret i przybili do brzegu. Skoro wysiedli z łodzi, zaraz Go poznano. Ludzie biegali po całej owej okolicy i zaczęli znosić na noszach chorych, tam gdzie, jak słyszeli, przebywa. I gdziekolwiek wchodził do wsi, do miast czy osad, kładli chorych na otwartych miejscach i prosili Go, żeby choć frędzli u Jego płaszcza mogli się dotknąć. A wszyscy, którzy się Go dotknęli, odzyskiwali zdrowie.
Komentarz: Abyśmy mogli stać się prawdziwymi apostołami, musimy przejść przemianę – tak jak pierwsi uczniowie Jezusa. On sam zaprasza nas do swojego Serca, aby tam dokonać tego przeobrażenia; by przygotować nas do apostolstwa. Potrzeba jednak naszej wiary.
Spójrzmy na ludzi z Genezaret – jak oni zareagowali na przybycie Jezusa. „Biegali po całej okolicy i zaczęli znosić na noszach chorych, tam gdzie, jak słyszeli, przebywa”. Zauważmy, jak bardzo na Niego czekali, jak wierzyli w Jego moc. Czy my mamy taką wiarę? Czy jesteśmy gotowi czynić to co ci ludzie? Jezus z pewnością widzi powątpiewania w naszych sercach. Bo nikt z nas z pewnością w sposób dosłowny nie zachowywałby się tak jak oni. Znając słabość dusz, Bóg chce podarować nam wiarę. Jednak nie stanie się to tak jak w bajce – nie zamienimy się w apostołów za dotykiem czarodziejskiej różdżki. Tylko to co przejdzie przez ogień, przez cierpienie, staje się mocne. Dlatego nie dziwmy się, iż Jezus chce nas przeprowadzić przez czas trudny, czas pustyni, poznania siebie i dotknięcia prawdy. Nie spodziewajmy się sielanki. To będzie wytężona praca – trud zagłębiania się w swoje wnętrze, bolesnego otwierania oczu na rzeczywistość własnej duszy. Trzeba będzie przełamywać się, by zaakceptować to, co się zobaczy – siebie samego takim jakim się jest naprawdę. To jest konieczne, aby móc stanąć przed Bogiem w prawdzie.
Nie zakończy się na tym nasza praca. Ona dopiero się rozpocznie. Jednak to poznanie prawdy o sobie jest podstawą do rozpoczęcia przemiany. Bez tego nie postąpimy do przodu. Uczyniony krok będzie połowiczny. Szkoda naszego wysiłku, bo i tak po pewnym czasie się cofniemy, nawet dalej niż w miejsce, z którego wyruszyliśmy. Zatem nastawmy swoje serca na bój. Przygotujmy się na wysiłek. Zaprośmy do walki swoich patronów i aniołów. Módlmy się o siły i wytrwanie; o to, by nie dać się pokonać szatanowi, który będzie chciał pomieszać nam szyki. Wzbudzi w nas lęk, poczucie beznadziejności w obliczu ciągłych upadków i bezsilności wobec własnej słabości. Wpędzać nas będzie w rozpacz, iż nic już nie da się zmienić, bo nasza nędza jest wielka, a siły żadne. Ale tutaj otrzymujemy ratunek, ogromną pomoc samego nieba. Jest nią Maryja – Matka wszystkich żyjących, Matka Boga! To niesłychane! Bóg daje nam do pomocy swoją Matkę! Po to, byśmy mogli podnieść się z dna rozpaczy i w swej wielkiej słabości mieli siły stanąć przed Nim, prosząc o uzdrowienie. Bóg nam daje swoją Matkę! Chwyćmy Jej dłoń – tak jak dziecko w chwili strachu, bólu, obawy, bierze swą mamę za rękę. Ono nie pyta o pozwolenie. Wie, że może to uczynić.
Podejmijmy tę walkę o nasze dusze; o to, by wyjść z tego kręgu własnej niemocy, ciągłej słabości, która uniemożliwia nam bycie prawdziwymi apostołami, świadkami Bożej miłości. Szatan będzie robił wszystko, by do tego nie dopuścić. Ale pamiętajmy – jego Pogromczyni jest z nami. Ona jest naszą Niebieską Mamą. Z Nią czyńmy wszystko i razem z Nią się módlmy. Gdy tylko otworzymy rano oczy, do Niej poślijmy pierwsze westchnienie. Uczyńmy Ją uczestniczką naszego życia. Zaprośmy do swoich serc, aby była przy każdym z nas. Przez wstawiennictwo Matki prośmy Jezusa, byśmy „choć frędzli u Jego płaszcza mogli się dotknąć”. Zwracajmy się też do apostołów, by będąc tak blisko Zbawiciela, uczynili tam miejsce dla nas – chorych, ułomnych, cierpiących. Niech On przejdzie się pomiędzy nami.
To co ma się dokonać, jest bardzo ważne dla naszego wzrostu, dla naszych dusz i relacji z Bogiem. Dlatego wzbudźmy w sobie ufność i trzymając Maryję za rękę, prośmy Jezusa, by nas przemienił. A potem dziękujmy. Niech to dziękczynienie będzie wyrazem naszej wiary w Jego moc uzdrawiania. Niech będzie uwielbieniem Boga, wyznaniem ufności w ciągłą opiekę nad nami. Wyrazem miłości naszych serc, które pragną wiecznie wyśpiewywać Jemu pieśń. Im więcej będziemy dziękować, tym bardziej Bóg obdarowywać nas będzie, tym większa stanie się nasza wiara. „Biegać będziemy po całej okolicy i znosić na noszach chorych tam, gdzie przebywać będzie Jezus”. A potem staniemy się tymi, którzy chodzić będą z Nim i służyć Mu tak, jak czynili to apostołowie.
Podejmijmy modlitwę za siebie nawzajem. Każdy z nas jej potrzebuje. Módlmy się z wielką gorliwością za innych, a to owocować będzie w naszych duszach.
Niech Bóg błogosławi nas na czas tych rozważań.