Ewangelia według św. Marka

75. Mesjasz Synem Bożym (Mk 12,35-37)

Nauczając w świątyni, Jezus zapytał: «Jak mogą twierdzić uczeni w Piśmie, że Mesjasz jest Synem Dawida? Wszak sam Dawid mówi w Duchu Świętym: Rzekł Pan do Pana mego: Siądź po prawicy mojej, aż położę nieprzyjaciół Twoich pod stopy Twoje. Sam Dawid nazywa Go Panem, skądże więc jest [tylko] jego synem?» A wielki tłum chętnie Go słuchał.

Komentarz: „Rzekł Pan do Pana mego: siądź po prawicy mojej, aż położę nieprzyjaciół Twoich pod stopy Twoje”. Jezus jest Mesjaszem. Jest Bogiem, który zstąpił na ziemię, aby odnowić jej oblicze; odrodzić życie na ziemi, zaprowadzić nowy ład, by nastało królestwo Boże. Naszym zadaniem jest wyznawanie wiary w Niego i świadczenie o miłości, która skłoniła i nadal skłania Serce Boga, by wylewał na świat swoje miłosierdzie. Naszym powołaniem jest kochać zawsze i wszędzie, w każdej sytuacji, by miłością ukazywać Boskie miłosierne oblicze. Mamy być apostołami Bożego miłosierdzia – to znaczy tymi, którzy swoim życiem, postawą, słowem i czynami wyznawać będą wiarę w Boga; którzy dadzą świadectwo prawdzie, iż Jezus Chrystus jest tym oczekiwanym, zapowiadanym Mesjaszem; którzy czystością serca i oddaniem duszy zjednoczą się z Nim do tego stopnia, że trudno będzie odróżnić, co Boskie, a co ludzkie. To zjednoczenie da nam niebywałe możliwości odnowy świata, bowiem wypełniać nas będzie Boża moc, miłość, prawda i dobro. Jego łaska obejmie ziemię, a miłosierdzie zatriumfuje w sercach ludzkich.

Słowa: „Rzekł Pan do Pana mego: Siądź po prawicy mojej” wyrażają chwałę, jaką oddaje Bóg Ojciec swemu Synowi. Uznaje Go jako równego sobie. Słowami: „Aż położę nieprzyjaciół Twoich pod stopy Twoje”, potwierdza Jego panowanie jako Władcy absolutnego, któremu podlegają i służą wszyscy, nawet najwięksi wrogowie. Wersety te zaczerpnięte z Psalmu 110, podkreślają wielkie zwycięstwo Jezusa nad odwiecznym wrogiem – szatanem. Dzisiejszy fragment powinien nakłonić nas do refleksji nad tym, komu służymy; uświadomić nam wielkość i potęgę Jezusa. Powinniśmy przekonać się, iż wierzymy w Boga Zwycięzcę, Boga triumfującego, który jako jedyny, jest Władcą całego świata. Nasze serca mają więc być mężne i ufne, bo opiekuje się nami sam Bóg, Król całego świata. Chociaż stale jesteśmy pouczani, ciągle jeszcze żyjemy w lęku. To obawa o siebie, o swój los, strach przed przyszłością. Dlaczego lękamy się, skoro mamy Boga za przyjaciela? Jak możemy jeszcze odczuwać trwogę, skoro sam Bóg roztacza nad nami swój namiot, swoje skrzydła? Dlaczego tak dużo w nas nieufności, skoro przyjęliśmy Boga za swego Pana? A cóż to oznacza? Lud służy swemu Panu, a On zapewnia mu opiekę. Chroni przed nieprzyjacielem, strzeże przed wrogami i wraz ze swym wojskiem walczy, by Jego lud mógł żyć w pokoju.

Dzisiaj Bóg kieruje te słowa do dusz najmniejszych. Wobec całej rzeszy dusz uznających swoją słabość, nędzę i grzeszność, Jezus daje świadectwo o sobie. Mówi o tym, iż jest Mesjaszem, a Bóg dał Mu miejsce po swojej prawicy. Dziś każdy z nas staje sam, chociaż we wspólnocie, wobec wielkiej prawdy: Jezus Chrystus jest Panem, Królem, Bogiem, Stwórcą. Wierzymy przecież w jedynego Boga. Stoimy przed Stwórcą całego wszechświata. Serca powinny skłaniać się do ziemi wobec objawiającego się nam Jezusa – Boga. Wszystkie nasze sprawy, dążenia, cele, powinny być podporządkowane temu jednemu: służbie Bogu. A jednak tak nie jest. Realizujemy swoje dążenia, pragniemy osiągać cele, które sami sobie wyznaczamy. Hołdujemy miłości własnej, nie mając na względzie miłości Boga. Nieustannie w naszych relacjach przejawia się pycha i upór. Nadal nie rozumiemy, czym jest wiara. Wciąż jeszcze nie doceniamy wartości wspólnoty, nie pojmujemy jej istoty. Bóg nie dał nam jej po to, byśmy spotykali się na towarzyskich pogawędkach. Wspólnota nie jest kółkiem wzajemnych adoracji, realizacji własnych celów, wynoszenia siebie przed innymi i karmienia własnej pychy. Dana jest nam po to, byśmy mogli pomagać sobie nawzajem w kroczeniu ku zbawieniu.

Spójrzmy na pierwsze wspólnoty chrześcijańskie, pierwsze gminy. Zawsze miały one kogoś, kto je prowadził. To byli apostołowie i uczniowie przez nich wyznaczeni. Ich zadaniem było nauczanie, wskazywanie właściwej drogi, umacnianie w wierze, a jeśli zaistniała taka potrzeba – także strofowanie. Posłuszeństwo wobec tychże diakonów, potem kapłanów, było podstawą właściwego rozwoju wspólnot, zgodności ich życia z wiarą w Jezusa Zmartwychwstałego. Z czasem zaczęło oznaczać życie w zgodzie z nauczaniem Kościoła, przynależność do niego, a przede wszystkim łaskę Boga nieustannie zlewaną na wspólnotę. Pan błogosławi tym, którzy słuchają kapłanów, poddają swoją wolę, swoje „ja” pod ich kierownictwo, ufając i wierząc, że sam Bóg poprzez nich ich prowadzi. Tylko takie dusze – czy to konsekrowane, czy świeckie – doskonaliły się w pobożności. Jedynie ci, którzy żyli w wielkim posłuszeństwie wobec swych przełożonych, osiągali szczyty świętości. Mimo że czasem wydawało się, iż byli mocno ćwiczeni w swej pokorze, cierpliwości i uległości, w ostatecznym rozrachunku okazywało się to zbawiennym dla nich samych i tych, którzy potem szli obraną przez nich drogą.

Dzisiaj uwagę zwracamy na to, iż naszym celem, dążeniem jest Bóg, Jezus, Mesjasz! Drogą do Niego – maleńka droga miłości. Mamy kapłana, który najlepiej ją zna i rozumie. Posłuszeństwo wobec niego jest gwarancją właściwego kroczenia tym szlakiem dla najmniejszych w ramach Kościoła katolickiego. Spróbujmy to dobrze zrozumieć: droga najmniejszych – to droga posłuszeństwa, a nie samowoli. Dusza maleńka nie czyni nic sama, bowiem uznaje swoją małość, totalną nędzę; zdaje sobie sprawę, iż sama nic nie wie, nie rozumie, nie umie i nie ma sił. A jedynym, który może wskazać jej właściwą drogę jest kapłan – przewodnik dusz najmniejszych. Tylko on decyduje o drodze duchowej, podejmuje decyzje związane ze wspólnotą. Poprzez swoje zatwierdzenie danej sprawy przekazuje błogosławieństwo samego Boga wobec zamierzonych poczynań i postanowień. Dusza najmniejsza nie ufa sobie, a słowo kapłana traktuje jak słowo samego Boga. I choćby kapłan pomylił się w jakiejś sprawie, to posłuszeństwo dusz jest gwarantem błogosławieństwa Boga.

Niech każda dusza maleńka stanie teraz przed Panem ze świadomością tej prawdy, iż Jezus Chrystus jest Mesjaszem, a zbawienie, które nam daje – najważniejszą sprawą naszego życia. Zastanówmy się jeszcze raz nad maleńką drogą miłości i przyjmijmy ją jako tę prowadzącą nas do zbawienia. W pełni możemy realizować ją jedynie we Wspólnocie Dusz Najmniejszych. Zdajmy sobie sprawę, że małość – to ciągłe upadki. Przyjmując więc swoją nicość, poddajmy się całkowicie prowadzeniu Boga, objawiającemu się poprzez Jego zastępcę na ziemi, przedstawiciela Kościoła – kapłana.  Czyniąc rachunek sumienia, bijmy się w piersi, widząc ciągłe swoje nieposłuszeństwo, krnąbrność i pychę. Odrzućmy raz na zawsze własną wolę, pragnąc tylko jednego: wypełniać wolę Boga. Korzystajmy ze wskazań i pomocy wielkich świętych i patronów tej wspólnoty. Jest wiele dróg do nieba. Ale chodząc różnymi, nie dojdzie się do tego celu. Trzeba obrać jedną i nią konsekwentnie kroczyć. Wybierając najmniejszą drogę miłości, nie schodźmy z niej nawet na krok, choćbyśmy na innych dojrzeli cenne skarby. Każda droga ma swoje perły. To co jest cenne dla nas, dla podążających inną drogą, nie okaże się tak ubogacające. I na odwrót. Nie łakommy się więc na to, co ma ktoś inny wedle przysłowia: Cudze chwalicie, a swego nie znacie. Doceniajmy wartość tego, co otrzymujemy na swojej drodze.

Niech Bóg błogosławi nas. Niech Duch Święty oświeci, abyśmy prawdziwie zachłysnęli się tą cenną perłą, jaką jest maleńka droga miłości i doświadczyli jej istoty – miłości Boga.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>