88. Przygotowanie Paschy (Mk 14,12-16)
W pierwszy dzień Przaśników, kiedy ofiarowywano Paschę, zapytali Jezusa Jego uczniowie: «Gdzie chcesz, abyśmy poszli poczynić przygotowania, żebyś mógł spożyć Paschę?» I posłał dwóch spośród swoich uczniów z tym poleceniem: «Idźcie do miasta, a spotka was człowiek, niosący dzban wody. Idźcie za nim i tam, gdzie wejdzie, powiecie gospodarzowi: Nauczyciel pyta: gdzie jest dla Mnie izba, w której mógłbym spożyć Paschę z moimi uczniami? On wskaże wam na górze salę dużą, usłaną i gotową. Tam przygotujecie dla nas». Uczniowie wybrali się i przyszli do miasta, gdzie znaleźli, tak jak im powiedział, i przygotowali Paschę.
Komentarz: Spożywanie Paschy na pamiątkę wyjścia narodu izraelskiego z Egiptu, było ważną tradycją. Żydzi przywiązywali do niej ogromną wagę. Toteż i przygotowaniom poświęcali dużo uwagi. Już samo miejsce przeznaczone na to, musiało być odpowiednie. Dlatego Jezus pragnąc spożyć Paschę ze swoimi uczniami, wydał pewne dyspozycje. A oni idąc za Jego wskazaniami, zrobili wszystko, co im polecił.
Być może ten epizod nie wydaje się nam aż tak ważny. Dlaczego więc wspomina go Ewangelia? Otóż każdy z nas powinien przygotowywać się do tego ważnego wydarzenia i czynić to, słuchając Jezusa. On podczas tej Ostatniej Wieczerzy ustanowił Nową Paschę. Do tej pory Pascha wspominała uwolnienie narodu izraelskiego z niewoli egipskiej. Nowa Pascha, zwana teraz Mszą Świętą, upamiętnia wyzwolenie ludzkości spod jarzma grzechu. Ofiarą wcześniej składaną był baranek – zwierzę. Teraz jest nią sam Jezus, zwany zresztą Barankiem Ofiarnym. O ileż ważniejszą jest ta, gdzie Bóg sam siebie oddaje za nas, za ludzi!
Wspomnienie tego jest więc szczególnie istotne. Tak jak Żydzi czynili przygotowania do swojej wieczerzy, tak i teraz my – ludzie wierzący, chrześcijanie, katolicy – powinniśmy również odpowiednio usposobić się do tak ważnego wydarzenia. Tym bardziej, że o ile tamta Pascha była jedynie przypomnieniem wydarzenia sprzed wielu lat, Msza Święta, w której uczestniczymy, jest uobecnieniem się Boga na nowo w składanej ofierze. To niebywałe! W żadnych innych religiach, wierzeniach nie ma tak wielkiej ofiary. W dodatku żadna nie jest ponawiana. Jezus natomiast ofiarowuje się wciąż od nowa. On nieustannie wisi na krzyżu i kona podczas Mszy Świętej. Z Jego Serca stale wypływają zdroje miłosierdzia i rozlewają się na cały świat, wciąż odnawiając rodzący się ponownie Kościół. Za każdym razem jest to ta sama ofiara, a to znaczy, że uczestnicząc w Eucharystii, bierzemy udział w ukrzyżowaniu i śmierci Jezusa! Jakże wielka i niepojęta to tajemnica, którą poznamy dopiero w wieczności.
Słyszymy o tym ciągle. I przyznajmy, że spowszedniała nam ta niesłychana prawda. Do tego stopnia, że nie zwracamy zbytniej uwagi na jej treść, znaczenie. Przeciętny człowiek nie zauważa dokonującego się konania Jezusa oraz jego następstw – zbawienia, które jako wielka łaska i dar spływa na wszystkich zebranych podczas Mszy Świętej i na cały świat. Nawet przyjęcie Jezusa do serca w Komunii św., traktowane jest raczej jako tradycja, a nie zjednoczenie z Bogiem! Dopóki człowiek nie zda sobie sprawy z tego w czym uczestniczy, nie zauważy tej wielkiej tajemnicy zbawienia, dopóki nie spotka się z Bogiem Wcielonym otwartym sercem i duszą, dopóty nie będzie rozumiał potrzeby odpowiedniego przygotowania się do tego spotkania. Jednak z drugiej strony, aby móc spotkać się z Bogiem, już trzeba się przygotować. To ścisła zależność. A wierzący tkwią w swoich starych przyzwyczajeniach.
Zwróćmy więc dzisiaj uwagę na nasze przygotowanie do Mszy Świętej. Jezus przygotowywał swoich uczniów przez trzy lata. Ścisłe grono apostołów było szczególnie pouczane. Z nimi spędzał najwięcej czasu. Im powierzał niektóre tajemnice. Gdy zbliżał się czas Paschy, dwóm polecił jej przygotowanie, mówiąc, gdzie mają pójść i jak rozmawiać. Podczas Wieczerzy wiele tłumaczył, dawał wskazówki. Choć oni nie zdawali sobie wtedy z tego sprawy, dowiadywali się właśnie, jak w przyszłości sprawowana będzie Eucharystia. A sam moment przeistoczenia, a potem przyjęcia Ciała i Krwi, był przygotowaniem do Paschy ich życia – do męki, śmierci i zmartwychwstania Jezusa.
Zauważmy ile czasu, ile pouczeń, ile podjętego wysiłku! A my przychodzimy na Mszę Świętą w biegu! Chcemy z marszu przyjmować Boga do serca! Jak mamy przeżyć śmierć Jezusa, gdy o niej w ogóle nie myślimy? Mało tego – nasze myśli błądzą gdzie indziej! Jak możemy wejść w głębię spotkania z Bogiem, skoro nawet nie zdajemy sobie sprawy, że spotykamy Go w tym momencie? Nawet jeśli wiemy o tym, to i tak zapominamy. Mszę Świętą często traktujemy jak przykry obowiązek uczestniczenia w długich modlitwach. Razi nas wymowa kapłana, denerwują inne osoby, zwracamy uwagę na ich strój, wygląd. Jakże często czas Eucharystii poświęcamy na przemyślenie jakiegoś problemu, nie angażując się zupełnie w to, co właśnie się dzieje. Co czynimy?! Jesteśmy świadkami ukrzyżowania Jezusa, a nasze serca są tak zimne! Patrzymy obojętnie na ołtarz. Wobec Żydów wydajemy surowe sądy, a jak sami zachowujemy się w obliczu męki naszego Zbawiciela na krzyżu?! Moment przeistoczenia przechodzi niezauważony! O, jakże Jezus cierpi, jak czuje się samotny, gdy Jego dzieci obojętnie spoglądają na Niego i nie zastanawiają się nad wielkością ofiary, cudem zbawienia, nad właśnie dokonującą się niepojętą tajemnicą!
Jak bardzo musi być zamknięte twoje serce, skoro nie widzisz Boga Ukrzyżowanego, nie zauważasz Jego męki i konania. Nie robi na tobie wrażenia! Nie dostrzegasz Jego ran i spływającej krwi. Nie słyszysz jęków bólu. Nie widzisz też pełnego cierpienia, ale i miłości spojrzenia! On takim wzrokiem obejmuje ciebie! I właśnie w tym momencie cała Jego miłość i miłosierdzie wylewają się z Serca, by odrodzić ciebie i całą ziemię! A ty stoisz, klęczysz, siedzisz obojętnie! Milczysz! Twoje serce jest zamknięte. Nie drgnie nawet przez chwilę! I ty mówisz, że wierzysz? Mówisz, że kochasz? Gdyby tak było, leżałbyś krzyżem przez całą Mszę Świętą, płakałbyś ze wzruszenia, widząc tak niepojętą miłość Boga! Długie godziny spędzałbyś z ochotą na modlitwie przed Najświętszym Sakramentem, bo czułbyś tam obecność Jezusa! A do Mszy Świętej przygotowywałbyś się bardzo dokładnie, prosząc o darowanie win, o oczyszczenie twego serca, uświęcenie duszy. Zapraszałbyś Maryję, by Ona wraz z Józefem przygotowała tę zimną, brudną grotę twego serca na przyjście Jezusa. Nie śmiałbyś sam przyjmować Go, więc znowu błagałbyś Maryję, by swoje dziecko utuliła w twoich ramionach!
Nie przychodźmy na Mszę Świętą jak do sklepu, gdzie można coś wybrać, coś załatwić, a potem odejść i więcej o tym nie myśleć. Nie przychodźmy do świątyni jak do miejsca obcego, nic dla nas nie znaczącego. Niech to będzie miejsce naszego prawdziwego spotkania z Bogiem – najpiękniejsze na świecie, pełne miłości, gdzie rozważać będziemy niepojęty dar Bożego miłosierdzia; gdzie trwać będziemy pod Krzyżem i jednoczyć się z Jezusem konającym; gdzie miłość obejmować nas będzie i przenikać nasze dusze. Jednak by tak się stało, trzeba tego pragnąć, modlić się o to i podejmować wysiłek kochania, modlitwy, trwania. Należy przygotować się wcześniej, aby świat, który nami włada poprzez obrazy, myśli, emocje, nie zajmował naszych serc i dusz. Potrzeba wyciszenia już wcześniej – zanim pójdziemy do kościoła. Starajmy się już w domu o skupienie i odpowiednie nastawienie serca. Tak jak zakochani szykują się na spotkanie, wykonując różne czynności z myślą o drugiej osobie i już ciesząc się na wzajemną bliskość, tak i my powinniśmy przygotowywać się do tego jedynego w swoim rodzaju spotkania. By stało się ono prawdziwym i owocnym potrzeba dwóch osób z otwartymi, kochającymi sercami. Jeśli jedna ze stron jest zamknięta, to choćby druga kochała jak nikt na świecie i z tej miłości cierpiąc, umierała, do spotkania nie dojdzie.
Niech Bóg błogosławi nas. Prośmy Ducha Świętego, by poprowadził nas przez to rozważanie.