Ewangelia według św. Marka

92. Modlitwa i trwoga konania (Mk 14,32-42)

A kiedy przyszli do ogrodu zwanego Getsemani, rzekł Jezus do swoich uczniów: «Usiądźcie tutaj, Ja tymczasem będę się modlił». Wziął ze sobą Piotra, Jakuba i Jana i począł drżeć, i odczuwać trwogę. I rzekł do nich: «Smutna jest moja dusza aż do śmierci; zostańcie tu i czuwajcie!» I odszedłszy nieco dalej, upadł na ziemię i modlił się, żeby – jeśli to możliwe – ominęła Go ta godzina. I mówił: «Abba, Ojcze, dla Ciebie wszystko jest możliwe, zabierz ten kielich ode Mnie! Lecz nie to, co Ja chcę, ale to, co Ty [niech się stanie]!» Potem wrócił i zastał ich śpiących. Rzekł do Piotra: «Szymonie, śpisz? Jednej godziny nie mogłeś czuwać? Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie; duch wprawdzie ochoczy, ale ciało słabe». Odszedł znowu i modlił się, powtarzając te same słowa. Gdy wrócił, zastał ich śpiących, gdyż oczy ich były snem zmorzone, i nie wiedzieli, co Mu odpowiedzieć. Gdy przyszedł po raz trzeci, rzekł do nich: «Śpicie dalej i odpoczywacie? Dosyć! Przyszła godzina, oto Syn Człowieczy będzie wydany w ręce grzeszników. Wstańcie, chodźmy, oto zbliża się mój zdrajca».

Komentarz: „Wstańcie. Chodźmy, oto zbliża się mój zdrajca”. Dla dzisiejszego rozważania te słowa będą najważniejsze. Bóg pragnie uzmysłowić nam, w jakich czasach żyjemy. Gdybyśmy mieli odnieść je do fragmentu z Ewangelii, to są właśnie chwile modlitwy w Ogrójcu – tuż przed pojmaniem Jezusa.

Jezus trwając na modlitwie przed męką, przygotowuje się do najważniejszego etapu w swoim ziemskim życiu. Teraz ma nastąpić wypełnienie się Jego misji do końca. On sam rozpocznie najcięższy bój o dusze. Będzie to walka na śmierć i życie – w sposób dosłowny, bowiem w grę wchodzi życie całej ludzkości. Nie chodzi o pojedyncze dusze, jakieś drobne sprawy. To nie jest tylko zatarg między zbuntowanymi aniołami, a Bogiem. To bój o istnienie całej ludzkości! Stwórca pragnie ratować swoje dzieci przed śmiercią wieczną.

Jezus prosi najbliższych apostołów, by razem z Nim czuwali na modlitwie. W ten sposób włącza ich niejako w swoją misję i chce przygotować na nadchodzący czas. Nauki o królestwie słuchali wszyscy. O męce Jezus mówił już tylko ścisłemu gronu apostołów. A tych, których wybrał w sposób szczególny, odpowiednio też wprowadza w swoje dzieło. Oni na swoich barkach nieść będą ciężar największego Dzieła w dziejach ludzkości, które zapoczątkuje Jezus na krzyżu.

To znamienne, iż Bóg wybierając sobie dusze do przeprowadzenia jakiegoś dzieła w Kościele, najpierw daje im poznać siebie. Oczywiście w pewnym stopniu. Objawia się im. W przypadku apostołów – Piotra, Jakuba i Jana – miało to miejsce na górze Tabor. Przemienienie się Jezusa wobec nich było przygotowaniem ich dusz do przeżycia Jego straszliwej męki, której mieli być świadkami. Jezus zabrał ich również w miejsce bezpośredniego przygotowania się do tego wydarzenia. Mieli być współpracownikami w Jego Dziele, a tym samym – najbliższymi przyjaciółmi. Im ukazywał najwięcej i wprowadzał w najbliższą zażyłość ze sobą. Jednak pomimo całego przygotowania ujawniała się ich ludzka słabość. Zauważmy, iż Jezus pragnął, by byli z Nim w Ogrójcu. Prosił o czuwanie i modlitwę. Przed tym co miało nastąpić potrzebował tej modlitwy, ale wiedział, że ona będzie potrzebna również samym apostołom.

Słowa wypowiedziane w Getsemani nie były przeznaczone tylko dla Piotra, Jakuba i Jana. Jezus kierował je do każdego z nas. „Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie”. Czasy obecne oraz te, które jeszcze przyjdą, są straszne. Szatan opanował już dużą część świata. Teraz chce wszystkiego. Nie wie, jak długo jeszcze Bóg pozwoli mu panować w takiej mierze, szykuje się więc do ostatecznej bitwy. Jezus wybrał sobie dusze najmniejsze, aby towarzyszyły Mu w przygotowaniu do tej męki. One są jednak bardzo słabe. Tak jak apostołowie – po prostu zasypiają. Nie mają sił czuwać ze swoim Panem. Choć starają się, sen morzy ich powieki. A Jezus co jakiś czas przychodzi, budzi je i mówi: „Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie”. On przygotowywał apostołów. Spośród wszystkich wybrał tylko trzech, których przeznaczył do szczególnego uczestnictwa w swojej misji. Im dał możliwość niemalże dotknięcia istoty Zbawczego Dzieła. Pozwolił zobaczyć zmaganie się natury ludzkiej z Boską. Uczynił ich świadkami swojej agonii w Ogrodzie Oliwnym. Oni byli tak blisko! Mogli uczestniczyć w chwili ostatecznego przyjmowania przez Jezusa woli Ojca. Mieli być przy Nim i wspierać modlitwą Jego walkę z udrękami duszy. Tam, w Ogrójcu, już rodziło się zbawienie ludzkości! Apostołowie znajdowali się w samym Jego sercu! I chociaż byli wcześniej pouczani i przygotowywani na ten moment, nie poczuli wagi czasu. Ulegli słabości ciał i pozwolili zmorzyć się snem. Jezus zbudził ich na ten szczególny moment pojmania słowami: „Wstańcie. Chodźmy, oto zbliża się mój zdrajca”.

Dusze najmniejsze też dostępują szczególnej łaski bycia blisko Jezusa. To zarazem swego rodzaju zobowiązanie, by nieustannie trwać przy Nim. Bóg powołuje dusze maleńkie do uczestniczenia w Zbawczym Dziele. Mówi o królestwie niebieskim ludziom na całym świecie. Jednak zdaje sobie sprawę, że ta mowa, choć znana od wieków, trudną jest. Dlatego wybiera grono tych, którym daje więcej pouczeń i pozwala rozsmakować się w swojej miłości. Pociąga ich i gromadzi wokół siebie, czyniąc apostołami. Jednak i wśród nich są tacy, którzy dostąpią jeszcze bliższego poznania, wejdą na górę Tabor, by oglądać Jezusa przemienionego. Nie jest to bez celu, bowiem ich On zaprosi potem na wspólną modlitwę do Getsemani. Tylko umocnienie przebywaniem z Jezusem objawiającym się w Jego Boskiej chwale sprawi, że będą w stanie i tam pójść. Ale i ci okażą się bardzo słabymi. Są przecież duszami najmniejszymi.

Dzisiaj Bóg objawia nam swoje oblicze. Daje siebie poznawać. Zaprasza do bliskiej ze sobą zażyłości w czasie rekolekcji, dni skupienia, codziennych spotkań na modlitwie. Wprowadza nas w zjednoczenie, jakiego doświadczali tylko święci. Postarajmy się zauważyć to, co Bóg dokonuje pośród swego ludu! Zobaczmy, że jako wspólnota zostaliśmy wyróżnieni! On sam gromadzi nas wokół siebie, jak Jezus czynił to z apostołami i uczniami. Czy dostrzegamy tę analogię? Część z nas bardzo już zaangażowała się w maleńką drogę miłości i doświadcza działania Bożego w życiu. Starajmy się poddać Jego prowadzeniu. Przybliżajmy się do Jezusa. Pragnijmy – niczym Jan – być jak najbliżej Jego Serca. Słuchajmy Go. To co nam przekazuje, nie jest niczym nowym. To Ewangelia – Dobra Nowina o Zbawicielu, który zszedł na ziemię, by nas odkupić, uratować ze szponów śmierci! Jest Księciem Pokoju, więc nie włada bronią, nie zabija, nie niszczy. On tylko kocha. Ale Jego miłość silniejsza jest od wszelkiej broni! Jego miłość pokonała szatana!

Jezus wśród swoich dzisiejszych apostołów już dokonuje tego wyboru najściślejszego grona tych, którym objawi więcej, ale i większa na nich spoczywać będzie odpowiedzialność. Czasu pozostało niewiele. Już niedługo Pan wyprowadzi nas na Górę Oliwną. Teraz stajemy się świadkami Jego modlitwy w Getsemani. Szatan właśnie wstępuje w Judasza. Już idzie, by wydać Jezusa. Słychać jego kroki. Słychać zgraję, która z hałasem przybliża się do nas. Spodziewajmy się więc słów Jezusa: „Wstańcie. Chodźmy, oto zbliża się mój zdrajca”. Bądźmy gotowi. Bowiem czasy, których jesteśmy świadkami, są jedynymi w swoim rodzaju. To niejako druga obecność Jezusa poprzez Jego niecodzienne pouczenia, poprzez objawienia tu, na ziemi. Nie jest to bez celu. To przygotowanie świata na przyjęcie miłości w wymiarze do tej pory nie znanym. To wielka pomoc dla dusz, bowiem panowanie szatana nigdy nie było jeszcze tak rozległe jak obecnie. Toteż Bóg chce usposobić dusze do otwarcia się na ostateczny triumf Jego miłości! Zanim to się dokona, usłyszymy jednak: „Wstańcie. Chodźmy, oto zbliża się mój zdrajca”. Musimy być na to przygotowani. My, dusze maleńkie, mamy być gotowe na uczestnictwo w wielkim Dziele Odnowy Kościoła. Ono już się dokonuje! Wiele dzieje się na naszych oczach, jednak tak mało widzimy, rozumiemy i przyjmujemy z wiarą! Tak słabo się angażujemy w prawdziwe życie Kościoła. Jesteśmy członkami Mistycznego Ciała Jezusa, a nie odczuwamy tej więzi z Nim i ze sobą nawzajem. Nasze serca zbyt mało ufają. Za mało w nich gorliwości. Brakuje żaru miłości. Tyle słów, tyle pouczeń kieruje do nas niebo, a my śpimy! Nie słyszymy, nie staramy się czuwać, kochać, wytrwale iść drogą miłości! Nasz wysiłek powinien być większy! Bóg oczekuje, że poświęcimy Mu swoje życie; że cali zamienimy się w płonące żertwy na ołtarzu Pańskim! Tego Bóg pragnie od dusz maleńkich!

Niech Bóg pobłogosławi nas na czas tych rozważań. Niech poprowadzi nas Duch Święty.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>