Ewangelia według św. Marka

97. Jezus odrzucony przez swój naród (Mk 15,6-15)

Na każde zaś święto miał zwyczaj uwalniać im jednego więźnia, którego żądali. A był tam jeden, zwany Barabaszem, uwięziony z buntownikami, którzy w rozruchu popełnili zabójstwo. Tłum przyszedł i zaczął domagać się tego, co zawsze im czynił. Piłat im odpowiedział: «Jeśli chcecie, uwolnię wam Króla Żydowskiego?» Wiedział bowiem, że arcykapłani wydali Go przez zawiść. Lecz arcykapłani podburzyli tłum, żeby uwolnił im raczej Barabasza. Piłat ponownie ich zapytał: «Cóż więc mam uczynić z tym, którego nazywacie Królem Żydowskim?» Odpowiedzieli mu krzykiem: «Ukrzyżuj Go!» Piłat odparł: «Cóż więc złego uczynił?» Lecz oni jeszcze głośniej krzyczeli: «Ukrzyżuj Go!» Wtedy Piłat, chcąc zadowolić tłum, uwolnił Barabasza, Jezusa zaś kazał ubiczować i wydał na ukrzyżowanie.

Komentarz: Kolejne słowa dotyczące męki Jezusa. Choć nie oddają dokładnie wszystkich wydarzeń, mówią wiele. Potrzeba jednak otwartego, wrażliwego, czułego serca, by to dostrzec. Pomódlmy się więc do Ducha Świętego, aby dotknął naszych serc i niemalże zjednoczył je z Sercem Jezusa tak, by poczuły, zobaczyły, zrozumiały przynajmniej część z niepojętej tajemnicy zbawienia. Prośmy o łaskę otwarcia się na cud miłości wypływającej wielkim strumieniem z Krzyża. Błagajmy o miłosierdzie dla naszych małych i słabych serc, by mimo swej nicości mogły jej doświadczyć i zanurzyć się w niej. Módlmy się bardzo żarliwie o łaskę otwarcia duszy na tajemnice Boże, które odkrywane są duszom świętym, pokornym, bardzo miłującym Boga. Prośmy zwłaszcza o dar poznania tajemnicy cierpienia, które zbawia świat.

Dzisiejszy fragment jest nam bardzo dobrze znany. Opisuje przerażającą sytuację. Oto bowiem człowiek mając do wyboru – uwolnić okrutnego i bezwzględnego przestępcę lub pełnego miłości Jezusa, wybiera tego pierwszego. Co takiego dzieje się w sercach ludzkich? To wręcz niepojęte jak bardzo szatan zawładnął nimi. Spróbujmy wyobrazić sobie tę scenę. Zobaczmy dwie postacie, jakże różne. Spójrzmy na Jezusa. Ale nie przywołujmy w pamięci Jego obrazu, jaki mieliśmy, rozważając chwile, gdy chodził i nauczał. On teraz – stojąc przed tłumem oraz Piłatem – wygląda inaczej. Przeżył całonocne tortury, potem prowadzanie na przesłuchania od Annasza do Kajfasza. Już jest bardzo umęczony, poraniony, obolały i cierpiący. Ugina się pod ciężarem szyderstw, oszczerstw, nienawiści, złości, pychy, okrucieństwa. Doświadcza niezmiernie boleśnie odrzucenia miłości, jaką darzy rodzaj ludzki. To już nie ten sam wysoki, smukły mężczyzna, o męskich, lecz delikatnych, szlachetnych rysach. Jest poraniony i brudny. Zwisają na Nim poszarpane szaty. Lekko zgarbiony, głowa pochylona, na twarzy widoczne ślady tortur. Na rękach również znaki wiązania – sznury poprzecinały skórę. Ciało miejscami posiniaczone, poranione, widać rany kłute, cięte, szarpane, miejsca zaczerwienione z pęcherzami od poparzenia. Cała postać Jezusa tchnie smutkiem. Patrzy na tłum oczami pełnymi bólu. Pojawiają się w nich łzy. Jednak nie są one spowodowane cierpieniem fizycznym. To ból ducha, duszy, serca. Jezus cierpi ogromnie z powodu nienawiści, jaką napotyka Jego miłość. Ale cały czas promieniuje pokojem. Chociaż wokół tłum krzyczy, twarze arcykapłanów są czerwone od nienawiści i złości, w powietrzu ciągle rozlega się głos: Na śmierć z Nim!, a cała ziemia zda się drżeć od tych słów, Jezus pozostaje sobą – Księciem Pokoju, Dawcą Miłości.

Naprzeciw Niego postawiono Barabasza – człowieka na wskroś przesiąkniętego złem, który czynił w swoim życiu rzeczy niewypowiedzianie straszne i okrutne. Nie przejawiał on ani odrobiny skruchy. Przeciwnie – nadal chełpił się swymi morderczymi czynami. Cały czas zionął nienawiścią i pogardzał wszystkimi. Gdyby jego życie miało się powtórzyć, robiłby to samo. Stojąc teraz jako więzień oskarżony za straszliwe czyny, wulgarnie i buńczucznie wyrażał swoją pogardę dla władzy, arcykapłanów, żołnierzy i całego tłumu.

Na szali z jednej strony postawiono Czystość, Niewinność, Miłość i Dobroć, z drugiej zaś – samo zło i nienawiść. Zadecydować mają ci, którzy zaznawali od Jezusa miłości, dobra, uzdrowień, pocieszenia. Wydawać by się mogło, że wybór jest jasny i oczywisty. A jednak serca ludzkie opanowało zło. Nienawiść jest zaraźliwa. Tłum podsycany namowami kapłanów i wszystkich przekupionych pieniędzmi, wybiera Barabasza! Jezusa skazuje na krzyż! To co dokonuje się w tym momencie jest niepojętym wybuchem zła, które całe rzuca się na czystego, niewinnego Jezusa! Tłum szaleje. W postawie Barabasza triumfuje szatan. Wydaje się, że za chwilę cała Jerozolima rozpadnie się pod wpływem tego krzyku, popękają kamienne mury i zatrzęsie się ziemia. Niestety, nic takiego się nie stało. I w wielkiej wrzawie, wśród popychania, szturchańców, wulgarnych okrzyków Jezus prowadzony jest do słupa biczowania. Przed ukrzyżowaniem bowiem zwyczajowo biczowano skazańców. Piłat jeszcze łudził się, iż może po tych torturach rozszalała zgraja zgodzi się na inną karę. Był to jedynie wyraz jego lęku przed czymś lub przed kimś, a nie chęć okazania sprawiedliwości.

Jakiegoż bólu doświadczał Jezus. Odrzucony został przez tych, których kochał i którym okazywał tyle miłości; porównany ze straszliwym przestępcą i uznany za gorszego od niego! Wydawało się, ze cała nienawiść dopadła Go, pragnąc zabić. Jego Serce konało, pękało z powodu zaznawanego cierpienia! Trzy lata był dla wszystkich samą miłością. Jeszcze kilka dni temu chciano okrzyknąć Go Królem. Teraz uznano Go winnym i zasługującym na śmierć przez ukrzyżowanie!

To smutny, pełen bólu fragment Ewangelii. Jednak nie kończmy na tym naszego rozważania. Uświadommy sobie jeszcze jedną prawdę – równie smutną i bolesną. Nasze serca stają są takim miejscem skazywania Jezusa na ubiczowanie i ukrzyżowanie. W codziennych wyborach często zwycięża w nas zło i słychać okrutne krzyki: Ukrzyżuj Go! To my dajemy wolność okrutnemu Barabaszowi, posyłając na śmierć samą Miłość, Dobro i Pokój! To w naszych sercach Jezus cierpi odrzucenie, odtrącenie! Zobaczmy Jego postać, ale nie tam – w Jerozolimie dwa tysiące lat temu. Ujrzyjmy Go teraz, w swojej duszy! Za każdym razem gdy wygrywa w nas zło, skazujemy Jezusa na ukrzyżowanie! Za każdym razem kiedy upadamy, On idzie na ubiczowanie! Zawsze gdy zapominamy o Nim, nie trwamy pod Krzyżem, a akt miłości przestaje być nieustannym, okrzyki tłumu jak pociski ranią Serce Jezusa. Ugina się pod ciężarem naszego egoizmu, pychy i miłości własnej!

Zdajmy sobie dzisiaj sprawę z tego, czym jest nasze serce w takich chwilach. Ono staje się więzieniem nocnych tortur, placem przed pałacem Piłata, miejscem biczowania, drogą krzyżową, a nawet Golgotą! To mocne słowa. Jednak dusza, która pragnie kroczyć drogą doskonałości, musi stanąć w prawdzie przed sobą i Bogiem. Musi poznać siebie samą, zdać sobie sprawę z własnej słabości, niemocy, ze swych grzechów i obrzydliwości. Dopiero wtedy gdy uświadomi je sobie i przyjmie z pokorą tę prawdę, korząc się przed Bogiem, będzie mogła dążyć ku świętości. Mając cały czas świadomość swojej nędzy, tego czym nadal jest jej serce, może prosić o miłość do Jezusa i próbować prawdziwie Go kochać. Z czasem poczuje pragnienie stanięcia przy Nim w tym bolesnym czasie i towarzyszenia Mu w Jego męce. Jednak najpierw musi zobaczyć prawdziwe oblicze swojego „ja”.

Niech Bóg błogosławi nas. Niech ten czas będzie bardzo owocny w poznanie samych siebie, w otwarcie się na miłość i przyjęcie tejże miłości. Niech Bóg błogosławi nas na czas tych rozważań.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>