Ewangelia według św. Łukasza

173. Jezus wyszydzony (Łk 22,63-65)

Tymczasem ludzie, którzy pilnowali Jezusa, naigrawali się z Niego i bili Go. Zasłaniali Mu oczy i pytali: „Prorokuj, kto Cię uderzył”. Wiele też innych obelg miotali przeciw Niemu.

Komentarz: Prawdziwie rozpoczęła się już męka Jezusa. Udręczenie, jakiego zaznawał, było wielorakie i obejmowało zarówno stronę fizyczną, jak i psychiczną oraz duchową. Pomysłowość szatana była niewyczerpana. Nie ustawał w zadawaniu Jezusowi bólu. Opanował serca ludzkie i posługiwał się nimi. Cała Jerozolima owładnięta była oparami piekła. Niepojęte było, jak bardzo zmieniło się nastawienie wielu osób, które do niedawna jeszcze słuchały Jezusa, chodziły za Nim, doznawały uzdrowień. Teraz, jakby w szaleństwie, zarażone i owładnięte agresją, wykrzykiwały słowa pełne nienawiści. Posuwały się do czynów. Swoje emocje wyrażały poprzez podniesione pięści, szyderstwa, a nawet ciosy zadawane Jezusowi. Tak było, gdy Go prowadzono z Getsemani do najwyższego kapłana. Tak było, gdy Go ciągano od jednego do drugiego i przesłuchiwano. Tak było podczas całej drogi krzyżowej. Jezus zaznawał nienawiści od tych, którym okazywał miłość, dobroć, współczucie i miłosierdzie. Okrutni i bezduszni byli ci, co Go pilnowali. Daleko wychodzili poza swoje kompetencje i obowiązki. Od siebie dodawali Mu cierpień i bólu, chociaż nie musieli. Było to prawdziwe panowanie szatana. Jedynie Jezus w tym wszystkim nie poddawał się temu jadowi zła. Jego postać emanowała pokojem, dostojeństwem, jednocześnie pokorą i zgodą na mękę. To niesamowite, jak w tym ogólnym szale tylko On, który przecież zaznawał tej nienawiści, przeciwko któremu ta agresja była wymierzona, wydawał się być jedynym normalnym człowiekiem. Wyglądało na to, że cały świat stanął przeciwko Niemu, jakby zaprzysiągł się w zadawaniu Mu cierpienia.

Jednak ta cała agresja zła skierowana przeciwko Jezusowi dotykała ciała, zadawała cierpienie duszy, ale chociaż chciała, nie zdołała zniszczyć istoty Boga – miłości. To tym bardziej rozwścieczało szatana. Tak naprawdę Jezus cały czas pozostawał sobą. Pozostawał nietknięty w swej czystości serca, duszy, umysłu, w swej istocie, w swej głębi, jestestwie. W tym nagle oszalałym świecie opanowanym przez zło, tylko On pozostawał niezmienny, ten sam, niczym oaza na pustyni, samotna bezludna wyspa na oceanie; niczym światło w ciemności. On jeden dawał opór złu. On jeden był bastionem nie do zdobycia. Panował – wieczny, niezniszczalny, pełen majestatu. Chociaż wygląd chwytał za serce i wyciskał łzy, to On cały czas pozostawał Panem i Stwórcą. Zewnętrzny obraz mógł rzeczywiście załamać, przyprawić o utratę zmysłów z rozpaczy nad wielkością zadawanego cierpienia, ale gdy spojrzeć w głąb ducha, zobaczyć można jasność nieprzeciętną, doskonałość nienaruszoną, czystość nieskalaną, a wszystko to przeniknięte, będące istotą miłości, wywodzące się z niej. Stabilne, wieczne, nietknięte, mocne, potężne, pełne majestatu.

To wnętrze Boga. Życie w swej doskonałej formie, Miłość przeczysta, Prawda odwieczna! Jezus, mimo że oddał się w ręce człowieka, przezwyciężył człowiecze słabości. Nie pozwolił, aby Jego wnętrze Boga – Człowieka zostało w najdrobniejszy sposób naruszone, skażone przez rozlewający się jad szatana. W swoim „Ja” pozostawał miłością i nie zniżył się do ludzkiego poziomu pojmowania miłości. Uczynił to, abyś ty, duszo najmniejsza, mogła w Nim szukać oparcia, stabilności, pewności, bezpieczeństwa. Abyś ty, człowiecze, poznawał tę cudowną Boską miłość, rozważał ją nieustannie w swoim sercu. Abyś dążył do niej i starał się ją naśladować, by móc choć trochę do niej się zbliżyć. Abyś starał się ją kontemplować, by poznawać jej głębię, a przez to abyś zagłębiał się w samym Bogu. Rozważanie, kontemplacja, częste rozmyślanie i podejmowanie próby poznawania Bożej miłości w całym jej wymiarze, a szczególnie w Krzyżu, uświęca duszę i wprowadza ją w bliskość samego Boga. Dzięki łasce danej z nieba dusza zaczyna poznawać tajemnice Boże, a dzieje się to w jej sercu, nie za pomocą umysłu. Bowiem ona żyje Bogiem, który w niej objawia samego siebie.

Módlmy się, abyśmy zobaczyli tę boskość w postawie Jezusa tak bardzo poniewieranego przez ludzi, abyśmy potrafili zagłębić się w Jego serce – cierpiące, ale kochające miłością nieskończoną. Módlmy się, abyśmy doznali zachwytu nad Bożą niezmiennością, stałością, stabilnością miłości i abyśmy pojęli postawę Jezusa podczas męki, która właśnie się rozpoczęła. Abyśmy pojęli jej sens. Módlmy się do Ducha Świętego, aby nas prowadził i pouczał o istocie męki i pokonaniu szatana przez Jezusa. I o wrażliwość, byśmy oczami serca widzieli mękę i śmierć Jezusa i zrozumieli jej głębię. Prośmy o otwartość naszych serc na świat ducha, byśmy w niego wprowadzani, potrafili wytrwale podążać nieustannie w głąb. Abyśmy trwali w szczerym zachwycie i uwielbieniu doskonałej Bożej miłości i łączyli swoje uwielbienie z modlitwą aniołów i świętych w niebie. Módlmy się, a Bóg będzie nam błogosławił.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>