Ewangelia według św. Łukasza

60. Prawdziwi krewni Jezusa (Łk 8,19-21)

Wtedy przyszli do Niego Jego Matka i bracia, lecz nie mogli dostać się do Niego z powodu tłumu. Oznajmiono Mu: „Twoja Matka i bracia stoją na dworze i chcą się widzieć z Tobą”. Lecz On im odpowiedział: „Moją matką i moimi braćmi są ci, którzy słuchają słowa Bożego i wypełniają je.

Komentarz: Bóg uczynił nas swoim ludem. Nawet więcej. On uczynił nas swoimi dziećmi. Bóg włącza każdą duszę w to cudowne życie Boże, w swoją rzeczywistość. Daje udział w tym, co Boskie. Człowiek patrzy zazwyczaj oczami ciała. Dostrzega jedynie materię. Widzi otaczającą przyrodę. Nie wnika zbytnio w Ducha, który jest tchnieniem życia tej przyrody. Tak bardzo został zawładnięty tym, co dostrzega zmysłami ciała, iż trudno mu zmienić sposób myślenia. Niekiedy zastanawia się nad zagadnieniem bytu, nad istnieniem innego świata, świata duchowego, jednak łatwiej mu żyć, obracać się wśród materii, którą widzi, niż w świecie duchowym, którego nie widzi zmysłami ciała. Mimo to Bóg powołuje każdego do tej ścisłej relacji ze Sobą. Stwarza człowieka już z tą myślą, z tym zamiarem, by mógł on zakosztować pełni Bożej miłości. By mógł otworzyć się i wejść w ten Boży świat i stać się jego uczestnikiem. Materia ma jedynie pomóc człowiekowi żyć na ziemi. Niestety, człowiek tego nie pojmuje. I całe swoje serce oddaje temu, co widzi. Tak bardzo zatraca się w tym świecie, w którym się obraca, że nie potrafi o własnych siłach otworzyć się na to, do czego naprawdę został powołany.

Tym zaś powołaniem jest życie w Bogu, życie Jego życiem, zjednoczenie z Jego miłością, połączenie z Sercem Boga, do tego stopnia, że następuje zlanie duszy z Duchem, wlanie życia Bożego w duszę ludzką i zupełne jej przebóstwienie, przemiana w Boga. Chociaż nadal zachowuje ona swoją odrębność, to jest ona przeniknięta Bogiem tak bardzo, że wspólną dla duszy i Ducha staje się myśl Boża, miłość Boża, zamiar Boży, wola i pragnienie. Serce człowieka wypełnia doskonała, czysta miłość. Kocha on wszystkich tą Boską miłością, a jednocześnie stale otwiera się na Boga i Jego rzeczywistość, niejako doskonaląc się w tym, by po przekroczeniu bramy wieczności zjednoczyć się zupełnie i całkowicie z Bogiem. To nowe życie jest cudem życia w Bogu, z Bogiem, dla Boga. Jest wieczną chwałą oddawaną Bogu i zachwytem nad Jego miłością i miłosierdziem. Jest sławieniem Jego mądrości, czystości, doskonałości. Jest uwielbieniem Jego świętości. Zanim to się stanie, już na ziemi człowiek ma dane wszystko, by dążyć do tego celu. Bóg, powołując, daje wszystko, by dusza to powołanie mogła wypełnić. Stwarzając duszę do ścisłego zjednoczenia z Miłością, czyli z samym Bogiem, daje ku temu odpowiednie predyspozycje, uzdalnia ją do tego, usposabia serce i sam otwiera przed nią podwoje swojego bytu, swoje wnętrze. Nie oczekuje od człowieka niczego, do czego wcześniej by go nie uzdolnił.

Tak jest również z pełnieniem misji w Kościele. Dusza wybrana, powołana do wypełnienia specjalnego zadania, otrzymuje od Boga szczególnie dużo łask, darów. Jest przygotowywana. Niekiedy całe wcześniejsze pokolenia są tak prowadzone, by zrodzona została w danej rodzinie dusza święta, szczególnie Bogu miła, której misja, choć trudna, to zostanie przez nią wypełniona do końca. A stanie się to dzięki pomocy, dzięki ingerencji Boga w życie tej duszy. Bóg również nas, dusze najmniejsze, przeznaczył do niezmiernie ważnego zadania. Tym zadaniem jest przyjęcie pełni Bożej miłości, otwarcie się na tę miłość i życie tą miłością. Całkowite oddanie siebie Bogu, by On mógł za pośrednictwem naszym objawić swoją miłość światu. Powołując do tego zadania, już udzielił nam swojego błogosławieństwa, namaścił na swoich apostołów i obdarzył hojnie licznymi łaskami. Daje temu wyraz w tak licznych swoich pouczeniach i wskazaniach w Ewangeliach.

Powyższe jakże jest piękne. Jezus nazywa nas, dusze najmniejsze, swoimi braćmi i swoją matką. Waga tych słów jest ogromna. W ten sposób Jezus podnosi nas do godności członków Bożej rodziny. Niejako zrównuje ze sobą. To niepojęta miłość Boża tworzy pomost nad przepaścią nędzy ludzkiej, pochyla się nad nią i wywyższa do swojej chwały. Jezus mówi nam wprost, jak jesteśmy dla Niego ważni, jak bardzo zależy Mu na nas. Jednak jest pewien warunek, by ta miłość podnosząca, wywyższająca, mogła czynić nas członkami Bożej rodziny. Jest nim nasza zgoda na to. A wyraża się ona w otwarciu na Słowo, czyli w otwarciu na samego Boga, który przychodzi do nas jako Słowo. Słowo, czyli Jezus. Słowo, czyli Pismo Święte. Słowo, czyli pouczenie z Nieba.

Kiedyś już mówiliśmy o tym, że Bóg, wypowiadając Słowo, cały jest tym Słowem. Bóg wyraża się w Słowie. Czyni tak, by człowiek mógł Go zrozumieć. To Jego sposób na objawienie swojej miłości, na ukazanie ludziom prawdy; na wskazanie, gdzie leży prawdziwe szczęście. Człowiek może słuchać lub nie. Może odrzucić to Słowo lub przyjąć i próbować je realizować w swoim życiu. Jeśli będzie słuchał, napełniał się nim i realizował, stanie się uczestnikiem Bożej miłości, członkiem Jego rodziny. Przez fakt słuchania i przyjmowania do siebie Słowa, jego dusza będzie przemieniana przez to Słowo, by z czasem upodobnić się do Jezusa. To upodobnienie zaś będzie coraz głębszym zjednoczeniem z samym Bogiem. Natomiast jeśli dusza nie odpowie na zaproszenie Bożej miłości, jeśli nie będzie chciała słuchać Słowa, nie otworzy się na nie, to nie będzie dotknięta tym Słowem. Nie będzie doznawać przemiany, zatem nie upodobni się do Jezusa. Jak ma wtedy Jezus nazywać ją swoim bratem, siostrą czy matką, skoro sama dusza tego nie chce i na to się nie zgadza?

Spójrzmy jeszcze na jeden moment tego fragmentu Ewangelii. Jezus niejako każe czekać swojej rodzinie i wskazując na wszystkich zebranych wokół Niego, mówi, iż są oni dla Niego podobnie ważni jak Jego bliscy. Co za wywyższenie człowieka! Jak wielka to miłość, skoro przygarnia do serca wszystkich i wszystkich traktuje jak swoją rodzinę. Jezusa otaczał tłum. Byli tam ludzie prości, ludzie chorzy, ludzie usuwani poza nawias społeczeństwa ze względu na swoje choroby lub ze względu na sposób życia. Byli też i bogatsi, bardziej zamożni, wykształceni. Jezus nie robi między nimi różnicy. On traktuje wszystkich jednakowo. Wszyscy mają zaproszenie do Bożej rodziny. Natomiast od człowieka zależy, czy przyjmie to zaproszenie, czy nie. To człowiek dokonuje wyboru. Bóg nigdy nie segreguje ludzi. Człowiek albo godzi się na miłość Bożą, albo ją odrzuca. W ten sposób sam decyduje, czy chce należeć do Boga, czy nie.

Módlmy się, abyśmy zawsze potrafili słuchać Słowa. Abyśmy potrafili je przyjmować i nim się napełniać. By ono mogło nas przemieniać i upodabniać do Jezusa. Módlmy się, by z czasem Jezus mógł powiedzieć do nas: „Przyjdźcie do Mnie, moje dusze siostrzane, dusze bratnie, niech nałożę na was szatę doskonałej, świętej miłości, byście całkowicie stali się Bożymi.” Niech Bóg błogosławi nas na czas tych rozważań.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>