6. Powściągliwość Jezusa (2,23-25)
„Kiedy zaś przebywał w Jerozolimie w czasie Paschy, w dniu świątecznym, wielu uwierzyło w imię Jego, widząc znaki, które czynił. Jezus natomiast nie zwierzał się im, bo wszystkich znał i nie potrzebował niczyjego świadectwa o człowieku. Sam bowiem wiedział, co w człowieku się kryje.” (2,23-25)
Komentarz: Jezus wie, co w człowieku się kryje. Słowa te z jednej strony mogą cieszyć, bowiem, skoro Jezus wie, czego człowiek potrzebuje, zna jego cierpienie, to wie również jak pomóc. Z drugiej jednak strony może się nam wydawać, że jest to raczej przygnębiające, bowiem znajomość człowieka oznacza, iż zna On nie tylko to, co dobre, ale i to, co złe. Dobrze wie, czego się może po człowieku spodziewać. Prawdą jest, że Bóg wie o człowieku wszystko, bo przecież sam go stworzył i nieustannie czuwa nad nim.
Bóg wie, co w człowieku się kryje. To oznacza nawet coś więcej, niż wiedzę ogólną o kimś lub o czymś. Bóg zna wszystkie jego słabości i mocne strony. Zna jego umiejętności, wie, jaką posiada wiedzę i jakie możliwości. Zna jego marzenia, pragnienia, dążenia, plany. Każda intencja jest Mu znana. Każdy zamysł, zamiar, każda myśl, słowo, czyn. Wszystkie uwarunkowania genetyczne i środowiskowe. Wie, jaki wpływ na człowieka, jego postawę, jego funkcjonowanie mają jego przodkowie, tradycja rodzinna, wychowanie, przebyte choroby w poprzednich pokoleniach, sposób życia. Bóg wie, jakie emocje, uczucia wywołała zwykła rozmowa, spotkanie i w związku z tym, jaki wpływ miała na dalsze postępowanie. Zna stan duszy człowieka i przenika najgłębsze jej zakamarki. Wie, co nastąpi w każdej kolejnej sekundzie życia oraz to, w jaki sposób człowiek będzie się zachowywał, jak będzie postępował. Wie, co kryje jego organizm. Przed nim nie ma tajemnicy żaden milimetr ciała, organy wewnętrzne. Nie musi sięgać po mikroskop, by zobaczyć życie poszczególnych komórek organizmu. Wie w każdym momencie, co się dzieje w każdej z nich. Czy zdrowa, czy chora. Jaki wirus, czy też jaka bakteria właśnie ją atakuje. W jaki sposób komórka radzi sobie z „intruzem”. Bóg wie, w którym momencie wypada ci kolejny włos, widzi proces powstawania znamion na skórze. Śledzi proces powolnego starzenia się twojego organizmu. Zna całą przeszłość i przyszłość twoją.
Bóg przenikając twoją duszę widzi walkę między dobrem a złem. Widzi motywy twego postępowania, intencje z jakimi podejmujesz jakieś czynności, wykonujesz zadania. Zna całą twoją nędzę, małość i nicość. Zna też twoje pragnienie świętości, pragnienie kroczenia tą drogą oraz zupełny brak ku temu możliwości, umiejętności, sił i mocy. Widzi każdą rodzącą się w twoim sercu wątpliwość. Zanim powstanie, On już ją widzi. Ty poruszasz się niejako po obrzeżach swojej duszy. Bóg wchodzi w samą głębię. Zna najdalsze, najbardziej ukryte jej zakamarki. Zna ciebie lepiej, niż ty sam siebie. Widząc twoją duszę, mając ją jak na dłoni, wie o wiele lepiej, jaki jesteś pod każdym względem. Lepiej zna twoje „słabe i mocne” strony. Nie musi pytać, nie musi rozmawiać. On po prostu wie! To, co tobie wydaje się takie skomplikowane w twojej duszy i psychice, dla Niego jest oczywiste i proste. On to rozumie. Ty sam nie rozumiesz wielu spraw i rzeczy w sobie. Bóg dobrze wie, co dzieje się w tobie. Ty często nie potrafisz darować sobie takiej, czy innej sprawy, postępowania, słów, okazanej słabości, Bóg widząc ją od każdej strony, pod każdym kątem, prześwietlając i przenikając stan rzeczy, już dawno ci wybaczył. Dla Boga nie ma w tobie ukrytych tajemnic, nieodkrytych zakamarków duszy, zawiłości w psychice. Dla Niego wszystko jest wiadome i zrozumiałe.
Często dusze powołane do wyższej doskonałości przeżywają mnóstwo wątpliwości, co do swego powołania, co do darów, jakimi je Bóg obdarzył, bowiem poznając swoją nicość myślą tylko jednostronnie. Nie znają siebie, widzą tylko niewielką cząstkę swojej duszy i po niej sądzą o całości. To trochę tak, jakbyśmy patrzyli na różę przez mikroskop biorąc pod lupę jedynie fragment np. kolca. Nie widząc całości, nic nie możemy powiedzieć o pięknie tego kwiatu. Badając kolec, co nieco możemy powiedzieć o jego budowie wewnętrznej. A na zewnętrzną pewnie nawet nie spojrzelibyśmy, bo cóż może być ciekawego, pięknego w kolcu. Bóg patrzy na cały kwiat, a jednocześnie wie wszystko o jego budowie wewnętrznej. Może zatem zachwycić się jego pięknem, choć wie, że można się nieźle pokłóć o jego kolce.
Spojrzenie Boga zatem jest patrzeniem na nas w prawdzie i sprawiedliwości. On widzi prawdę. Wiedząc o was wszystko, może patrzeć sprawiedliwie. Poza tym, a co najważniejsze, Bóg jest miłością i patrzy na duszę z miłością. Łączy prawdę, sprawiedliwość i miłość. Dlatego obdarza duszę tak hojnie. Gdyby zabrakło jednego ze „składników” w Bożym spojrzeniu na ciebie, zabrakłoby i pozostałych. Są powiązane ze sobą. Wtedy bardzo szybko dusza przestałaby istnieć. Nie wspierana miłosnym spojrzeniem Boga pełnym akceptacji, umarłaby z rozpaczy. A i teraz, choć Bóg nieustannie patrzy na duszę obdarzając ją nieskończoną miłością, ona często wątpi w tę miłość, bowiem to, co widzi w sobie, a co jak powiedzieliśmy, jest tylko niewielką częścią całości, tak bardzo ją przygnębia, że trudno jej wierzyć w Boże zapewnienia miłości. Dzieje się tak, ponieważ w jej spojrzeniu na siebie nie ma tej znajomości całej prawdy, nie ma w związku z tym sprawiedliwości, a przede wszystkim, dusza uboga jest w miłość. A tylko miłość potrafi pięknie wytłumaczyć dlaczego pomimo wszystko kocha.
Niech Bóg błogosławi nas. Módlmy się do Ducha Świętego, by nasze spojrzenie na siebie było coraz bliższe Bożej prawdy, sprawiedliwości, a przede wszystkim miłości. Wtedy łatwiej nam będzie uwierzyć w niepojętą miłość Boga, z jaką On patrzy na nas nieustannie.