KONFERENCJE, MODLITWY I ADORACJE NA CZAS ZWYKŁY

15. „Jeśli nie staniecie się jak dzieci…” (Mt 18,1-5)

Dusze Najmniejsze! Dzisiejszy temat jakże jest wdzięcznym, jak bardzo związanym z naszą Wspólnotą. Sprawa dziecięctwa, tak naprawdę dotyczy każdej duszy, każdego człowieka. Tylko nie każdy chce słuchać i nie każdy przyjmuje pouczenia do siebie. A Jezus wyraźnie mówi: Jeśli nie staniecie się jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa Bożego. Nie wskazuje tutaj wybranych osób, mówi do wszystkich. Bowiem wszyscy mają stać się niczym dzieci. I chociaż ten temat tak często jest przez nas omawiany, to nadal będziemy się w niego zagłębiać, ponieważ serca nasze bardziej skore są do dorosłości, niż do umniejszania się.

Otóż dzisiaj zajmiemy się jednym z aspektów tego dziecięctwa, a mianowicie, całkowite poddanie się woli Bożej. Całkowite posłuszeństwo, słuchanie, tak jak ma to miejsce u dzieci. Dziecko, maleńkie dziecko jest całkowicie zależne od swoich rodziców i ono czeka, oczekuje od rodziców wszystkiego. Oczekuje zarówno spraw, które dotyczą zwykłego bytu życia, a więc jedzenia, ubrania, iż rodzice zaspokoją podstawowe potrzeby dziecka. I to jest tak naturalne, tak oczywiste, że dziecko o tym nie myśli, ono po prostu otrzymuje, bo tak jest. Ale dziecko zależne jest od rodziców we wszystkim i od rodziców oczekuje w każdym momencie różnych rzeczy i spraw, zarówno pozwolenia na coś, przyzwolenia, bądź też oczekuje otrzymania pewnych rzeczy. Dziecko nie zamartwia się o nic, nie kombinuje w myślach jak coś załatwić, jak czemuś zapobiec. Ono po prostu od rodziców oczekuje wszystkiego. Rodzice są wszystkim dla dziecka, zaspokojeniem wszystkiego.

Nasza postawa ma być podobna. Jednak ludzkie serce jest takie, iż stale o coś się troszczy, zabiega, czymś się martwi, smuci, kłopocze. Jeśli nie idzie coś po myśli człowieka dorosłego zaczyna on obmyślać plan – co zrobić, gdyby…. I cały czas właściwie jest czymś zatroskany, zajęty, cały czas jego serce zamiast trwać w pokoju Bożym zajmuje się tym, czym właściwie serce nie powinno się zajmować, bowiem wszystko zależy od Boga i Bóg zaspokaja wszystkie potrzeby. To prawda, człowiek dorosły ma swoje obowiązki, musi pewne rzeczy załatwić, zrobić, wykonać pracę. To prawda. Jednak chodzi tutaj o właściwe nastawienie serca, iż, gdy coś nie wychodzi, nie idzie po myśli, to należy tę sprawę oddać Bogu, poprosić, by Bóg wszystkim pokierował i nie zajmować tym serca. Nie myśleć, nie kombinować, nie obmyślać planu działania, tylko pozwolić działać Bogu. Jeśli Bóg uzna, że lepiej będzie inaczej sprawę załatwić, sprawa potoczy się inaczej, nie po naszej myśli. I to też trzeba przyjąć. Dziecko jest niejako w takim ciągłym oczekiwaniu i przyjmowaniu tego, co rodzice dają i nasza postawa powinna być właśnie taka – oczekiwania i przyjmowania tego, co Bóg daje. Przyjmowania w posłuszeństwie, w zgodzie na wolę Bożą. I to dotyczy różnych spraw codziennych, spraw, które toczą się z minuty na minutę, z godziny na godzinę. Dotyczą naszego życia prywatnego, pracy, czy też Wspólnoty. Chodzi o ty, żeby za każdym razem zrobić to, co jest w naszych możliwościach, a resztę ufnie pozostawić Bogu. I jeśli nawet coś nie toczy się zgodnie z naszymi myślami, to modlić się  i  w sercu przyjmować to, co się wydarza, ze spokojem.

Tylko dusza, która jest cała zanurzona w Bogu, która trwa w Bogu, tylko ta dusza zaznaje prawdziwego pokoju. I choćby przyszły nawałnice i burze, ten pokój w duszy jest, bo ona trwa w Bogu. Bo tak naprawdę nie chodzi o to, by realizować swoje plany. Nawet jeśli chodzi o Wspólnotę, myślimy, że takie, czy inne działanie jest najlepsze, wyjdzie na dobre Wspólnocie, że tak trzeba postąpić, że w tym trzeba uczestniczyć, że takie, czy inne podjąć działania. A sprawy potoczą się inaczej – to co możliwe wykonać, resztę pozostawić Bogu, z ufnością, by pokój w sercu cały czas trwał w nas. Pozwolić Bogu działać w czasie, w którym On chce dokonywać swoich dzieł. Pozwolić Mu działać tak, jak On tego chce. Nie wyznaczać Mu godziny, nie wyznaczać Mu drogi, nie wyznaczać sposobu działania. Pozwolić Bogu, by On działał. To oddanie serca, takie pokorne poddanie serca woli Bożej dokona o wiele więcej w tym dziele, niż serce, które bardzo zaangażowane, na siłę stara się przeprowadzić po swojemu różne sprawy.

Posłuszeństwo wobec Boga, słuchanie i oczekiwanie, to postawa dziecka. My mamy słuchać, mamy oczekiwać i przyjmować, godzić się na to co jest, co się zdarza. Co niekoniecznie musi być łatwe, bowiem jesteśmy ludźmi i między nami zachodzą różne relacje. Każdy ma nieco inne wyobrażenie na ten temat, inne nieco pragnienia, dążenia, cele, inny sposób zrealizowania czegoś. Różnimy się, jesteśmy różnorodni, ale to często jest powodem jakichś napięć, albo i konfliktów. Dziecięca dusza, to taka, która ustąpi, która, to co może zrobi, resztę pozostawia Bogu. Przy tym prosi, aby to On przeprowadził, chociażby najmniejsze dzieło, czy to w duszy, w innych duszach, we Wspólnocie. I nawet jeśli okaże się, że sprawa zostanie załatwiona inaczej, nie po naszej myśli, chociaż wydaje nam się, że, to będzie o wiele gorszy skutek, że powinno być inaczej, nie denerwujmy się, pozwólmy, aby sprawa tak została załatwiona. To, co mogliśmy zrobić, zrobiliśmy, resztę zostawmy Bogu. On ma swoje sposoby, drogi dojścia. On potrafi z prostego uczynić krzywe, a z krzywego  proste. W Jego możliwościach jest wszystko. Nawet kwadratura koła.

Tak więc dziecko słucha, dziecko oczekuje. Od dziecka niewiele zależy, natomiast wszystko zależy od rodziców. Wszystko zależy od Boga. Swoje serca osadźmy na pokoju, niech nasze serca będą pokorne w oczekiwaniu, a to co Bóg będzie czynił, niech nasze serca słuchają i przyjmują to, co Bóg chce i w jaki sposób dać. Niech nasze serca będą w pełni uniżone przed Bogiem, radosne, że oto Bóg przeprowadza swój plan, po swojemu, nie tak jak serca sobie obmyśliły. Lepiej, bo to Boży plan i Boże działanie. Choć niewiele z tego serce może zrozumieć, choć sercu może wydawać się zupełnie co innego, to jednak pokornie przyjmować. Stawać przed Bogiem jako dziecko, wyciągać dłonie, prosić, by Bóg dał. Prosić, by poprowadził, prosić, by zrealizował i godzić się na to, w jaki sposób On to robi. Bo często dusza prosi, a potem się buntuje, gdy otrzymuje, bo nie tak sobie to wyobrażała. Bo dziecko jest za małe, by sobie wyobrażać, bo nie ma doświadczenia. Więc to co otrzymuje, przyjmuje jako najlepsze, najpiękniejsze. Spróbujmy tak patrzeć, że to co otrzymujemy, to w jaki sposób Bóg przeprowadza, jest najpiękniejsze i najlepsze dla nas. Staje się dla nas łaską, darem Boga. Choćby wydawało się trudne, choćby wydawało się krzywe, nieładne. Odrzućmy swoje myśli, doświadczenia, pragnienia i stawajmy wolni przed Bogiem. Wolni od wszystkiego, co ludzkie, aby w tej wolności przyjąć dokładnie to, co Bóg daje. Dziękując Mu, wielbiąc Go, ciesząc się, że oto otrzymaliśmy z Jego rąk kolejne dobro.

Najtrudniej człowiekowi zrezygnować z własnych planów i z własnych pragnień, z własnych wyobrażeń na temat danej sprawy. Nawet my, we Wspólnocie, kiedy chcemy coś zrealizować, to nastawiamy się, iż ma to być zrealizowane tak, jak to sobie wyobrażamy. Uznajemy swój sposób za najlepszy, za najwłaściwszy. Przed Bogiem trzeba stanąć bez niczego, mieć puste ręce, aby przyjąć to, co Bóg daje, by w te ręce, to coś się zmieściło, bo jeżeli w tych rękach trzymamy swoje, to jak przyjmiemy Boże? A gdybyśmy mieli czyste spojrzenie na wszystko, wtedy tym wzrokiem, duszą potrafilibyśmy przenikać to wszystko, co jest wokół nas, to co się wydarza i wtedy nasz duch od razu by rozpoznawał to co Boże i to co dobre. Od razu by wybierał wszystkie łaski, które spływają na nas, odrzucałby to, co nasze.

Módlmy się, by Bóg dał nam takie spojrzenie przenikające istotę. Takie spojrzenie duchowe, które pomaga człowiekowi rozeznawać, gdzie jest Bóg, gdzie leży dobro, gdzie jest miłość. Prośmy, by Bóg nam dawał tą postawę dziecka. By nasze serca tak usposabiał, by stawały się małe, pokorne i otwarte. By odrzucały swoje doświadczenie i zaczęły patrzeć na nowo na wszystko co jest wokół. Prośmy, byśmy nie przyzwyczajali się do tego co ludzkie, do tego co nasze, nie przywiązywali się zbytnio, ale potrafili odrzucić, by w wolności przyjmować to, co jest Bożym darem, łaską. Po raz kolejny złóżmy swoje serca na ołtarzu. Wraz z Jezusem zostaną ofiarowane Bogu Ojcu, przemienione Najświętszą Ofiarą, zwrócone nam zostaną nowe. Prośmy, by Bóg usposabiał je ku dziecięctwu, a Matka Najświętsza niech uprasza nam ten dar.

Dziękczynienie po Komunii św.

Jezu mój, jakże się cieszę Twoją obecnością. Dajesz tyle szczęścia duszy samym faktem, iż przychodzisz do niej. Jak cudowna to postać – czysty, biały opłatek, a w nim cały Bóg. Uwielbiam Ciebie, Jezu w tym cudzie Komunii świętej. Uwielbiam Ciebie w tej prostocie jaką sam przyjmujesz, aby przyjść do człowieka. Uwielbiam Ciebie w tym, w jaki sposób pochylasz się nad człowiekiem, w jaki sposób dotykasz serca.

Panie mój, to wszystko jest proste, tylko człowiek swoim rozumem wszystko wikła, komplikuje. Gdyby otworzył serce, od razu wszystko by pojął. Bo Ty po prostu przychodzisz. Prawdą jest, Boże, to co mówisz, iż człowiek musi stać się dzieckiem, aby móc rozumieć, aby móc Ciebie przyjąć, aby moc wejść do królestwa Twojego. Proszę cię zatem, pomóż swoim dzieciom na powrót przyjąć dziecięcą duszę, na powrót przyjąć dziecięcy sposób patrzenia, rozumienia. Pomóż im przyjąć na powrót prostotę dziecięcą i oczekiwanie wszystkiego od Ciebie. Pomóż im na nowo słuchać, na nowo być posłusznymi Tobie, na nowo zacząć realizować Twoją wolę, a nie własne widzi mi się. Pomóż im w tym wszystkim, bo bardzo wydorośleli, a teraz pragną na powrót stać się dziećmi.

W oczach dziecka wszystko jest proste, bo mama jest wszystkim, tata jest wszystkim i dziecko wie, że o cokolwiek poprosi mama, albo tata zrealizują. Spraw, aby i oni wierzyli, ufali, że w Twojej mocy jest wszystko. I że Ty wszystkim się opiekujesz, o wszystko troszczysz, a oni, wystarczy, że wyciągną ręce do Ciebie. Proszę, uczyń ich serca na powrót dziecięcymi, ufnymi, prostymi, szczerymi, na powrót czystymi. Uczyń ich serca pokornymi. Niech w Tobie widzą całą swoją mądrość, moc, wszystko; nie w sobie. Pomóż im Tobie ufać, Ciebie słuchać i realizować Twoją wolę, zapomnieć o sobie i o swoich pragnieniach.

Jezu mój, Twoją radością są serca pokorne, serca czyste, serca posłuszne Tobie, poddane Tobie. Do takich serc przychodzisz z wielką chęcią i takie serca obdarzasz ogromną miłością. Przychodzisz do nich i kochasz. Panie mój, pragnę, aby te serca dusz najmniejszych były właśnie takie. Aby przychodzenie do nich nie było dla Ciebie zejściem w cierniste krzewy, ale samą radością i szczęściem. Jednak Ty jesteś w mocy uczynić te serca pokornymi, czystymi, poddanymi Tobie. One same są za słabe, więc proszę Ciebie o tę laskę, dar pokory, szczerości, o łaskę bycia posłusznymi Tobie, poddanymi Twojej woli, o łaskę umiejętności słuchania Ciebie i posłusznego wykonywania Twojej woli. Niech dotknie ich Twoja łaska. Niech Twoje błogosławieństwo roztoczy skrzydła nad nimi i zapewni pokorę, szczerość i czystość.

Pamiętajmy!

W każdym miejscu, wszędzie dusza ma stawać przed Bogiem jako dziecko. Zawsze pokornie, z oddaniem, uznając Boże panowanie nad sobą, uznając i przyjmując Jego wolę, prosząc, by On realizował swoje plany wobec niej, prosząc, by On wytyczał drogę, i by On po tej drodze prowadził. Ileż pokoju jest w takiej duszy, która pozwala się prowadzić za rękę Bogu. Ileż nam by odeszło nerwów, stresów i chorób, gdybyśmy potrafili prawdziwie oddać swoją dłoń Bogu i dać się poprowadzić. Od razu ubyłoby nam problemów, trosk. Ufność wprowadza duszę w pokój. Ufność sprawia, że dusza przestaje o wiele rzeczy się troszczyć, bo wie, że Bóg zatroszczy się o nią. Dusza taka może zajmować się Bogiem, a nie ciągłą walką z myślami. Bo ufa, bo swoje serce złożyła w Bogu. Należy dążyć do takiego zaufania, poddania, do takiego pokornego wsłuchiwania się w Bożą wolę. Bóg rozmiłował się w duszach pokornych, duszach prostych, duszach poddanych Mu, słuchających Go, posłusznych Mu. Do takich przychodzi z wielką radością i takie obdarza niezliczoną ilością łask.

Zdaje się czasami, że już bardzo przyzwyczailiśmy się i do słów, i do łask, i do Bożego błogosławieństwa. Troszkę nam to spowszedniało. Dusza pokorna, nieustannie od nowa odkrywa Boże łaski i Jego błogosławieństwo nad sobą i zachwyca się Bogiem, który objawia jej siebie poprzez to, co się dzieje w jej życiu. Duszy pokornej nigdy nie powszednieją Boże dary. Dusza pokorna nie uznaje niczego za swoją własność, zawsze wszystko za dar Boży. Mimo, że ona niegodna, to jednak obdarowywana hojnie. Dziękuje Bogu za to, wielbi Go, zachwyca się i nadal staje pokornie przed Nim. Bo, im większa ilość tych łask, tym ona czuje się mniejszą i jeszcze bardziej pokornieje.

Prośmy o taką postawę w swoich sercach, aby Bóg z jeszcze większą radością mógł do nich przychodzić.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>