Czas Wielkanocny – Oczekiwanie na Ducha Świętego

Niedziela Dobrego Pasterza

Przeżywamy w Kościele bardzo ważny czas; czas, którego nie wolno przeoczyć; czas, który nie może nam umknąć niezauważony. Przecież wiara w Jezusa Zmartwychwstałego jest podstawą życia wiecznego. Zatem każda dusza powinna w sposób szczególny najpierw zgłębiać tajemnice męki Jezusa, Jego śmierci, a potem Zmartwychwstania i wraz z Nim przeżywać każdy dzień. Mimo jej słabości zadaniem jest, by nieustannie w sobie budzić potrzebę powracania do Wieczernika, w którym czekali Apostołowie i do którego przyszedł Jezus Zmartwychwstały. Każda dusza potrzebuje w całym Roku Liturgicznym doświadczyć przyjścia Jezusa Zmartwychwstałego. Bez zagłębienia się w tę tajemnicę próżna jest wiara tej duszy. Niczym się staje, bowiem nie ma się ona czym karmić. Nie ma w sobie nadziei Zmartwychwstania, co przecież jest całym sensem życia. Ci, którzy nie wierzą w Zmartwychwstanie są najbiedniejszymi ludźmi na świecie. Ich życie jest smutne, często staje się depresją. Nie widzą przed sobą perspektywy. Uświadamiają sobie, że będą żyć na ziemi 60, 70 lub 80 lat, a potem nicość – nie będzie ich.

Dlatego tak ważne jest, aby dusza, co roku od nowa przeżywała radość Zmartwychwstania, aby sobie odnawiała wiarę w Zmartwychwstanie. Ważnym, jest dla dusz wybranych, aby spotkały Jezusa Zmartwychwstałego, aby wierzyły w Niego, wierzyły w Zmartwychwstanie; wierzyły w to, iż Jezus Zmartwychwstały przynosi im życie wieczne – Zbawienie. Bardzo trudno jednak duszy mieć w sobie nieustannie nadzieję, wiarę niezachwianą, bowiem każda dusza posiada różne słabości, serce nie jest czyste. I to ono sprawia, że dusza nie potrafi przyjąć Zmartwychwstałego Jezusa, nie potrafi radować się wiecznym szczęściem obiecanym każdej duszy.

Zauważmy, w pierwszym czytaniu (Dz 13,14.43-52): ci, którzy od wieków czekali na Mesjasza – nie przyjęli Go. Ale to nie wszystko. Oni słysząc Słowo o Jezusie Zmartwychwstałym, ze względu na swoje serca zaczęli czynić wiele hałasu, wiele zamieszania. W ich sercach budziła się zazdrość. A przecież przede wszystkim oni mieli przyjąć Mesjasza – Jezusa; przyjąć Dar życia wiecznego. Tyle pokoleń przygotowywało się na to, a oni niweczą to, do czego przez pokolenia byli przygotowywani, bo serca nie były czyste. Do tej pory wielu z nich uchodziło za bardzo religijnych Żydów. Gdzie podziała się ich świętość, ich wiara, ich religijność? Wystarczyła jedna rzecz, ich serca nie przyjęły Jezusa, nie otworzyły się na tę łaskę. Do tej pory nie byli złymi ludźmi, złymi Żydami. Jedna sprawa, jedna rzecz, która porusza jakieś struny w człowieku, może przyczynić się do tego, że człowiek odrzuca łaskę swego życia. Było coś w nich, co wymagałoby oczyszczenia, może uzdrowienia, przemiany, odrodzenia, gdyby przeszli to oczyszczenie, odrodzenie inaczej patrzyliby na tych, którzy głosili Słowo Boga. Niestety zatwardziałe były ich serca. Tak się zaparli w sobie, że nie wystarczyło im, iż sprzeciwiali się słowem, podburzyli innych. A więc nie tylko sami nie przyjmowali, ale i innym przeszkadzali. Zło, które najpierw zrodziło się w ich sercach zaczęło zataczać szersze kręgi.

Każdy człowiek ma w sobie dużo słabości i każdy z jednej strony stara się być dobrym wobec innych, ale z drugiej strony – słabości, które posiada ukierunkowują jego sposób myślenia i działania. To skażenie, którego trudno się pozbyć. Przez to dusza nie może, nie potrafi doświadczać obecności Boga w taki sposób, do jakiego została stworzona. Nie może, zatem doświadczać Jezusa Zmartwychwstałego tak, jak mogłaby, gdyby była świętą. Ale stale powracamy do tego jednego – dusza ma dążyć do celu, ma podejmować wysiłki, ma robić wszystko, aby osiągnąć cel, aby spotkać się z Jezusem Zmartwychwstałym.

Niestety w duszy – w każdej duszy – jest pycha; u jednych bardziej rozbudowana, u drugich mniej. Pycha jest najczęstszą przyczyną tego, iż dusza nie spotyka Jezusa Zmartwychwstałego. Ważniejsze dla duszy okazują się jej własne sprawy, racje, problemy, własne ambicje; dla niej ważniejsze jest jej własne „ja” gdzieś tam ukryte w środku. Dusza nie przyznaje się do tego. Ona nie godzi się w swoim wnętrzu na takie jej spostrzeganie. Uważa, że przecież wierzy, praktykuje, kocha Boga, a jednak w różnych sytuacjach słowem, gestem, mimiką daje do zrozumienia tak naprawdę, kto zasiada na tronie jej serca. Ona tego nie widzi. Brak pokory, pycha – najstraszniejsza słabość, która najświętszą duszę potrafi sprowadzić na samo dno.

Jeśli chcemy spotkać się z Jezusem Zmartwychwstałym to pierwszą rzeczą jest stanięcie w pokorze. To nie Jezus wybiera sobie dusze, z którymi się spotka, z którymi się nie spotka. To dusze odgradzają się od Jezusa, który jest, który gości również w tym Wieczerniku, stoi przed nami, przed Ołtarzem, otwiera ramiona i mówi: Pokój wam, dzieci! Przychodzi z miłością. Cały jest Miłością. Przychodzi do każdego, bo każdego kocha. Z każdym pragnie się spotkać, by każdemu przekazać dar wieczności. Z każdym pragnie się przywitać, a tym wątpiącym chce pokazać swoje rany. I nie czyni to z wyrzutem, czyni to z miłością, bo zna swoje owce.

Nie na darmo w wielu miejscach Pisma św. jest porównanie dusz do owiec, a Jezusa do Pasterza, Boga do Pasterza. Być może trudniej to zrozumieć tym, którzy nie żyli w kulturze narodu wybranego. Dla większości z nas owce, to źródło mięsa, bądź też źródło wełny. I tylko tyle. Ale weźmy pod uwagę, że nie tylko po to hodowane były owce przez Żydów. Przecież owieczki, jagnięta były składane Bogu w ofierze, na którą wybierane były najpiękniejsze okazy. Dbano o owce, hodowano je z miłością i traktowano niemalże jako członków rodziny. Trudno jest nam, którzy nie wyrośliśmy w tej kulturze zrozumieć nawet stosunek pasterza do owiec.

W dzisiejszym fragmencie Ewangelii mowa jest o tym, iż Pasterz zna swoje owce (J 10,27-30). Znać owce, to znaczyło więcej niż tylko odróżniać je, niż tylko wiedzieć, która należy do mojego stada, a która nie. Znać, poznać to już jest bliższa relacja. Nieraz możemy czytać w Piśmie św. o poznaniu Boga. To poznanie to nie tylko spotkanie, zapamiętanie wyglądu; poznanie oznacza wejście w głąb serca, oznacza niemalże wymianę duchową. A w relacji duszy – Bóg rzeczywiście oznacza wejście w głąb duszy i poznanie od środka, a nie zewnętrzne; oznacza umiłowanie, niemalże posiadanie. Poznać duszę! Bóg zna duszę. Dusza, która zna Boga posiadła Boga. On żyje w niej, a ona w Nim.

Jezus Zmartwychwstały przychodzi do nas, swoich owiec i mówi, że nas zna, każdego z nas, bo zna każdą swoją owcę. Każda przeznaczona jest Bogu, a ponieważ jest przeznaczona Bogu, o każdą troszczy się bardzo i każdą chce przygotować dla Boga. Nie dla niej samej, nie dla świata, ale dla Boga. Przychodzi osobiście, nie wysyła nikogo, ale przychodzi On sam. Oznacza to, że musi to być ważne wydarzenie, skoro sam Jezus przychodzi, aby powiedzieć: Pokój wam, dzieci Moje! Aby przynieść nam Dar Zbawienia. Mógłby wysłać Anioła i przez Anioła powiedzieć nam o swoim darze. Czyni to osobiście!

Choć być może porównanie do Żydów z pierwszego czytania poczujesz jako rażące, zbyt dotykające ciebie, to jednak pomyśl, czy twoje serce jest naprawdę gotowe na to spotkanie z Jezusem Zmartwychwstałym? Czy nie ma w nim czegoś, co będzie przeszkadzało, abyś mógł spojrzeć Bogu w oczy? Abyś mógł z radością, szczerością, otwartością przywitać się z Jezusem? Czy nie ma czegoś, co sprawia, że w jakimś stopniu odrzucasz Jego przyjście, Jego dar, Jego samego? Może warto wejść w siebie, pomyśleć, co jest we mnie, że nie mogę spotkać się z Jezusem Zmartwychwstałym? Gdzie leży korzeń, który należałoby wyrwać? Może to pycha, miłość własna? Może egoizm? Może zazdrość? Może chęć wywyższenia się, chęć dochodzenia swoich racji? Może nie przebaczenie komuś czegoś? I tkwi w tobie uraz, niechęć lub nienawiść. I niszczy ciebie, nie tamtą osobę, do której masz uraz, ale ciebie. Może czas, aby stanąć w pokorze przed Bogiem i uznać, że choć On prosił, choć tak często powtarzał, to jednak nie zdałeś egzaminu z miłości? Może zabrakło tej miłości w relacjach z bliskimi, w relacjach z przyjaciółmi, ze znajomymi, z kimkolwiek? Może nosisz w sobie ten brak miłości i stale go powtarzasz w słowach, w czynach, w gestach? Może tkwi on w twoich myślach i drąży twój umysł niszcząc ciebie, twoje serce, twoją duszę? Czy warto nadal w tym tkwić? Jezus Zmartwychwstały stoi i czeka. Możesz przed Nim uklęknąć i wyznać w swoim sercu wszystko, oddać, ofiarować, przeprosić. A może podziękować? Może zabrakło wdzięczności w twoim sercu?

A więc teraz, w ciszy, stań przed Jezusem Zmartwychwstałym. On jest, przyszedł, otwiera ramiona zaprasza i czeka. Od ciebie tylko zależy, co dalej się dokona, na ile staniesz w prawdzie przed Nim. To jest tylko relacja: ty i Jezus. I to ma się dokonać w tej relacji: ty i Jezus. Dopóki ta relacja nie będzie wyprostowana, pełna miłości, trudno ci będzie w życiu budować relacje miłości z innymi. Trudno ci będzie cokolwiek budować dobrego, opartego na miłości, bo zabraknie tej miłości. Masz wspaniałą okazję, by dzisiaj, by teraz będąc przed samym Jezusem wyznać, porozmawiać, przeprosić, podziękować i zrobić to szczerze. Nie spotka się dusza z Bogiem, jeśli będzie nieszczera, jeśli będzie unikać niejako wzroku Jego. A macie spotkać się! Wasze oczy mają się spotkać! Wasze serca mają się spotkać! Jezus stoi, wyciąga ręce, zaprasza, pokazuje ci swoje rany. Wie, że twoja wiara jeszcze jest słaba. Czyni to z miłością, z miłością uśmiecha się do ciebie.

Podczas Eucharystii złóż całe swoje serce na Ołtarzu ze wszystkim, co przedstawiałeś Bogu. Proś o zjednoczenie swego serca z Sercem Jezusa w Jego Ofierze. Proś o zmartwychwstanie twego serca, odrodzenie, odnowienie, przemianę. Proś, aby Jezus przyszedł do ciebie w Komunii św. wraz z twoim nowym sercem, sercem wypełnionym radością zmartwychwstania. Czymże jest to zmartwychwstanie? Nowym życiem, życiem czystym, świętym, życiem w Bogu. Jest miłością doskonałą, prawdziwą. Więc proś, byś takie serce otrzymał. To jest pragnieniem, wolą Boga, aby ci je dać. Ale ty musisz poprosić, najpierw szczerze oddać, ofiarować, a potem prosić. Pamiętaj, bardzo ważna jest twoja szczera relacja z Bogiem w prawdzie. I tylko tym teraz się zajmij.

Modlitwa

Witam, Ciebie Jezu, w moim sercu! Dziękuję Ci, że przychodzisz, że chcesz mieszkać w moim sercu! Dziękuję Ci! Kłaniam Ci się, Jezu, do samej ziemi. Pragnę ucałować Twoje stopy, Twoje Rany! Jesteś moim Panem, moim Królem, jesteś moim Bogiem, moim Zbawicielem, moją miłością! Jesteś Oblubieńcem mojej duszy! Pozwól mi być Twoim sługą, niewolnikiem, własnością Twoją. Wszystko Ci oddaję. Zawładnij moim umysłem, moim sercem; władaj moją duszą. Oddaję Ci moje pragnienia, moją wolę, wszystko, całą siebie. Nie chcę nic posiadać swojego, chcę, aby wszystko było Twoje. Proszę, przyjmij całą mnie. Pragnę, Jezu, cała należeć do Ciebie.

Jezu! Bardzo pragnę przyjąć od Ciebie wszystko, co Ty chcesz mi dać. Podczas Eucharystii oddałam Ci moje serce z tą prośbą, abyś je przemienił, więc teraz ja pragnę przyjąć to serce odnowione. Chcę przyjąć dar miłości, chcę przyjąć dar zbawienia wiecznego. Chcę przyjąć, Jezu, to, co w moim sercu złożyłeś, a więc przebaczenie, zrozumienie, łagodność, cierpliwość, delikatność, wyrozumiałość. Chcę, Panie, przyjąć nowe spojrzenie, nie tylko na siebie, ale na innych. Pragnę, Panie, przyjąć nowy sposób myślenia o sobie, o relacji z Tobą, o relacji z innymi. Pragnę, Jezu, przyjąć dar pokory, aby móc zbliżyć się do Ciebie, bo wiem, Jezu, że bez pokory dusza nie może z Tobą rozmawiać, przebywać w Tobie, jednoczyć się, więc szczególnie pragnę przyjąć dar pokory. Uczyniłeś moje serce czystym, pragnę zachować tę czystość. Jakże chciałabym, aby od tej pory to serce było cały czas tak czyste, aby ani jedna zła intencja nie zabrudziła mego serca, ani jedna zła myśl, pragnienie złe. Proszę, dopomóż mi zachować serce czyste.

Daj mi również przyjąć ten dar Ducha. Wiem, Jezu, że pragniesz, abym słuchała Twojego Ducha i abym się Nim kierowała. Przyjmuję, Jezu, z wielką radością. Cieszę się z tego daru. Otwórz mi uszy, abym dobrze słyszała. Otwórz moje oczy, abym dobrze widziała, ale i nakłoń moje serce do posłuszeństwa. Chcę iść za Tobą krok w krok, chcę iść dokładnie Twoimi śladami. Nie chcę wytyczać swojej drogi, bo wiem, że nie zawiedzie ona mnie do Ciebie. Chcę w Ciebie wpatrywać się nieustannie. Pragnę, Jezu, naśladować Ciebie, żyć Tobą, jakże chciałabym kochać tak jak Ty. Pomóż mi przyjąć dar nowego serca, odnowionego, odrodzonego. Pomóż mi, Jezu!

We wszystkim, Jezu, potrzebuję Ciebie. To tylko moja pycha sprawia, że tak często czuję się mocna i sama podejmuję decyzje, czynię różne rzeczy, a potem dziwię się, że nie wszystko układa się w moim życiu tak, jak bym chciała, a szczególnie relacje z innymi. Dlatego proszę Ciebie, abyś udzielił nam Ducha, abyś udzielił nam Ducha Świętego, który zleje miłość do naszych serc i odnowi relacje między nami. Dlatego proszę Cię, abyś udzielił nam Ducha przebaczenia, abyśmy potrafili sobie nawzajem przebaczać: wszystko to, co zrobiliśmy, powiedzieliśmy, bądź też tylko pomyśleliśmy o sobie nawzajem, a co nie było miłością. Prosimy, udzielaj nam swojego Ducha, byśmy nie trzymali w swoich sercach żadnych zranień, byśmy nie pamiętali tego, co nas zabolało; byśmy potrafili wszystko przebaczyć. Udzielaj nam Ducha pokory, byśmy potrafili przyjmować z pokorą różne rzeczy, zdania, komentarze; byśmy zdali sobie sprawę z tego, że to nie my jesteśmy alfą i omegą, i że się mylimy bardzo często. Mamy do tego prawo, ale powinniśmy się też czasem nieco pokorniej pochylić przed tą prawdą. Udziel nam Ducha prawdy, byśmy w tych relacjach między sobą byli prawdziwi, szczerzy, w miłości. Wszystko nich będzie w miłości. Bez miłości Bożej ludzie siebie nawzajem zabijają w imię prawdy.

My chcemy w imię prawdy budować tę Wspólnotę, więc wszystko, cokolwiek będziemy czynić, mówić niech będzie przepełnione Twoją miłością, przeniknione Twoją miłością, aby każde słowo budowało, podnosiło, rozwijało, a nie niszczyło. Pomóż, byśmy przełamali w sobie wszystko to, co do tej pory było trudno przełamać, byśmy zapomnieli to, o czym trudno było zapomnieć. Otrzymaliśmy nowe serca, więc pomóż nam stanąć od nowa, w nowych relacjach, z czystą pamięcią, byśmy potrafili zacząć od nowa budować tę Wspólnotę, bez powracania do tego, co było w przeszłości. Jesteśmy słabi, Jezu, potrzebujemy Ciebie, a więc nam pobłogosław, aby to, o co prosimy stało się Ciałem. Pobłogosław nas, Jezu!

Refleksja

Bóg składa w nas swoje dary. Nasze serca odnowione pełne są Bożego bogactwa. Trzeba jednak, by to bogactwo ujrzało światło dzienne, dusza ma starać się z tego bogactwa korzystać, pamiętać o nim, powracać do niego i prosić, by Bóg sam wydobywał to bogactwo z serca i posługując się duszą, by tym bogactwem obdzielał innych. Oznacza to, że mamy próbować z wiarą i ufnością posługiwać się tymi darami dla dobra dusz, dla dobra swojego również. Upadki będą, ale my mamy ciągle powstawać i biec dalej sięgając ciągle do tego, co Bóg złożył w naszych sercach, pamiętając o tym, a Matka Najświętsza w tym będzie nam pomagać. Błogosławię was – W Imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>