CZCIGODNA SIOSTRA KONSOLATA BETRONE (1903-1946) I JEJ DROGA ŚWIĘTOŚCI

3. MALEŃKA DROGA MIŁOŚCI SIOSTRY KONSOLATY BETRONE

“Pamiętaj jednak, Konsolato: Jezus nie oczekuje od ciebie heroicznych umartwień, bo one wyrządziłyby ci szkodę… Nie, jesteś maleńką duszą i poprzestań na dawaniu Jezusowi drobiazgów bez znaczenia, ale z wielką miłością, z całą miłością twojego serca”[21]. W ten sposób można podsumować Dzieło, które w tajemniczym Orędziu Jezusa do kapucynki z Turynu nazwane jest “Maleńką drogą miłości”. Korzeń rewolucji we współczesnej duchowości chrześcijańskiej na Zachodzie tkwi w św. Teresie z Lisieux. Karmelitańska święta rozumie, że sprawiedliwość Boga jest Jego miłosierdziem. W ten sposób inauguruje ona przejście od centralności ascezy jako aktu mistycznego, którego protagonistą jest stworzenie i wysiłek jego woli, do centralności mistyki ascezy, której protagonistą jest Bóg w Trójcy Świętej i nadmiar Jego miłości i łaski.

Wnikliwość św. Teresy nie neguje samej w sobie Bożej sprawiedliwości, która rzeczywiście karze za grzech, ale stara się także prowadzić grzesznika do świadomości świętości Boga. Podkreśla jednak, że z tej świadomości wypływa „bojaźń Boża”, która nie jest „bojaźnią Bożą”, ale jest „sprawiedliwością” relacji między Stwórcą, Najdoskonalszym i Nieskończonym Dobrem, a stworzeniem, najbardziej kruchym i słabym niczym. Z tej prawdy o wzajemnej tożsamości wynika prawda o relacji Boga i człowieka, a więc możliwość zbawienia. Jedyną ludzką „sprawiedliwością” przed Bogiem jest pokora. Chrystus burzy ludzkie roszczenia do panowania i zarządzania boskimi rzeczywistościami, korygując prastary bałwochwalczy instynkt człowieka. Milczenie i ukrycie to Boży „styl”, Boża pokora wobec stworzenia[22].

Co ciekawe, życie Pieriny Betrone w Bogu rozpoczęło się od doświadczenia w 1916 r., kiedy to usłyszała w swoim sercu inwokację: “Boże mój, kocham Cię!”. Następnie z lektury Dziejów duszy świętej Teresy z Lisieux uderza ją zdanie, które zapamięta do końca życia: “Jezus, którego chciałabym tak bardzo kochać, kochać tak, jak nikt Go jeszcze nigdy nie kochał!”[23]. 31 stycznia 1945 r., siostra Konsolata napisała do swojego Ojca Duchownego inwokację do Pana, która zamyka i kończy jej drogę z wypełnieniem “Maleńkiej drogi miłości”: “Uwierzyłam Ci, wierzę Ci i chcę wierzyć Ci aż do końca”[24]. Komentuje tę modlitwę w następujący sposób: “Wszystkim, czym żyję, co ofiaruję, jest „dzisiaj” dla Jego miłości i dla dusz; dla tych, którzy cierpią, rozpaczają, bluźnią i którzy umierają, ponieważ nikt nie powinien umrzeć bez Bożego przebaczenia” (Tamże).

“Maleńka droga miłości” ukształtowała siostrę Konsolatę, tak, że spełniało się w niej to, co napisał do Filipian św. Paweł: “to dążenie niech was ożywia; ono też było w Chrystusie Jezusie” (por. Flp 2,5), który uniżył samego siebie w doskonałej i całkowitej boskiej kenozie “aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej (por. Flp 2,6-8), ponieważ Bóg Ojciec “pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni” (1Tm 2,4) i “nie chce bowiem niektórych zgubić” (por. 2P 3,9).

Wierność w kroczeniu “Maleńką drogą miłości” doprowadziła kapucynkę z Moriondo do uczuciowego zjednoczenia z Boskim Oblubieńcem. Nawet w wewnętrznych ciemnościach i oschłościach, których doświadczała zwłaszcza w ostatnich latach życia, poczucie obecności Osób Boskich dominowało w nieprzerwanej relacji teologicznej i w coraz bardziej intensywnym skupieniu w Trójcy Przenajświętszej. W tej jedności bytu, pragnienia i działania, s. Konsolata osiąga doskonałą miłość, zgodnie ze słowami  z Ewangelii św. Mateusza: “Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem i swego bliźniego jak siebie samego” (por. Mt 22,37-38), która stanowi stałą nutę w jej pismach.

“Maleńka droga miłości” Siostry Konsolaty jest wpisana w mistykę ascezy. Polega na przyjęciu całego stworzenia przez  Boga, z uniesieniem miłości. Stworzenie, opróżnione z siebie, świadome swojej nicości, może wreszcie zostać wypełnione łaską, bez przeszkód, bez oporu i w sposób wolny. Ulegając boskiemu działaniu, stworzenie zostaje oddane Umiłowanemu Bogu i pozwala Mu upodobnić je do siebie. Cała asceza nie jest już ćwiczeniem w mistycznym zniewoleniu czy oczyszczeniu, ale staje się dynamiczną odpowiedzią miłości w ramach boskiej miłości.

Heroiczne umartwienia tradycyjnej ascezy byłyby przeszkodą dla otrzymanego daru, tworząc blokadę dla wyższego życia miłości, w którym uczestniczy. Ponadto istniałoby niebezpieczeństwo pychy, zawsze czyhającej na moment, w którym stworzenie wycofałoby się w siebie, zamiast zostać pociągniętym ku Panu. Siostra Konsolata w kilku prostych słowach pisze o swoim doświadczeniu dnia 11 lutego 1936 r.: “Jedyną moją myślą, zajęciem i pracą jest teraz miłowanie. Cała reszta to zaufać Jezusowi i zawierzyć Mu na serio, a więc nie zajmować się niczym, ale naprawdę niczym”[25]. Kluczowym dla tego jednoczącego i upraszczającego celu w jej życiu duchowym jest pewność, że nie tyle ona kocha, ale że jest kochana.

W 1935 r. zauważa: “Jezus mnie ukochał, kocha mnie i będzie kochał do szaleństwa, i ja w to wierzę”. Po czym pisze: “Jezu, nie widzę Cię już, nie słyszę Cię, ale wierzę w Ciebie, wierzę z całych sił w Ciebie i wierzę Twojej szalonej miłości do mnie i do wszystkich dusz”. Po tym następuje boska odpowiedź, która mówi jej: “Taka niech będzie twoja modlitwa w chwilach powątpiewania, walki i lęku. Konsolato, ukochałem cię do szaleństwa, kocham cię do szaleństwa i do szaleństwa będę cię kochał na wieki. Żegnam cię”[26]. I nastąpiło wielkie milczenie Głosu.

Rok wcześniej, podczas Komunii Świętej 23 września 1935 r., zarówno Jezus, jak i Bóg Ojciec mówili do niej o “Maleńkiej drodze miłości”. Jezus zapewnił ją: “Tak, uczynię z ciebie arcydzieło miłosierdzia piękniejsze od tych, nad którymi pracowałem do tej pory, i będziesz Mnie kochała, jak nikt Mnie nie kochał i nikt nigdy kochać nie będzie, i będziesz ratować dusze, tak jak nikt ich dla Mnie nie ratował i nigdy tak ratować nie będzie!”. Jak, czyli drogę, wskazuje jej boski Ojciec: “Widzisz, Konsolato, trzymaj się tylko jednego postanowienia: kochać nieustannie. Zawierają się w nim wszystkie pozostałe; przestrzegając go, przestrzegać będziesz wszystkie inne”[27].

Taka miłość przemieni małe rzeczy, „małe nic”, w odkupieńczą miłość dla niezliczonych dusz. W Wielką Sobotę 1934 r., Jezus pokazał jej: “Modlitwa będzie twoją siłą”[28]. Półtora roku później, 7 listopada 1935 r., Pan  powiedział jej: “Konsolato, od tej chwili będę cię nazywał moim małym serafinem. Jesteś zadowolona? Serafini są czystością i miłością. Jesteś zadowolona?”[29]. W ten sposób zarysowują się dwa podstawowe elementy istoty “Maleńkiej drogi miłości”. Pierwszym jest kochać nieustannie, co oznacza nieustanną modlitwę, bo kochać to znaczy modlić się. Kochać to znaczy wielbić Najwyższego bez przerwy, który “nie pragnie śmierci występnego, ale jedynie tego, aby występny zawrócił ze swej drogi i żył” (por. Ez 33,11), ponieważ “chwałą Boga jest człowiek żyjący”[30].

Nieustanny Akt Miłości, który stanowi centrum i fundament “Maleńkiej drogi miłości” Siostry Konsolaty, łączy wszystkie elementy „seraficzne” zasiane przez łaskę w pokornej kapucynce: “Jezu, Maryjo, kocham Was, ratujcie dusze!”. Na tym opiera się nieustanna modlitwa, która od dwudziestu wieków stawia chrześcijanom pytanie, jak ją realizować zgodnie ze słowem Pana: “Czuwajcie więc i módlcie się w każdym czasie” (Łk 21,36), i tak samo napominana przez apostoła Pawła: “wśród wszelakiej modlitwy i błagania. Przy każdej sposobności módlcie się w Duchu” (Ef 6,18), “Nieustannie się módlcie” (1Tes 5,17). Siostra Konsolata mówi o akcie miłości w wierności “od jednej Komunii Świętej do drugiej”[31], ale to z pewnością odniesienie do Serafinów ostatecznie wyjaśnia, co jest sercem jej modlitwy: musi być ona nieustanna w miłości, bardziej niż w słowach. I rzeczywiście, nie jesteśmy przed jakimś nowym kluczem.

W obecności Najwyższego Serafini (z hebrajskiego: istoty „płonące”, „ogniste”) objawiają się nam jako ci, którzy nieustannie wysławiają Boga, powtarzając: „Święty, Święty, Święty” (Iz 6, 3). Odpowiada to naszemu powtarzanemu: „Kocham Cię”. Ponadto te Zastępy anielskie są same w sobie uwielbieniem, które wyrażają wobec Stwórcy, utożsamiają się z pochwałą wznoszoną wobec Boga, stają się samą pochwałą, wypowiadając ją, a „wypowiadając ją” ich istota jest nią karmiona i coraz bardziej się z nią utożsamia.

Nieustanny Akt Miłości znaczy przede wszystkim: „kochać nieustannie”. Miłość zaś karmi się sama sobą i wzrasta przez kochanie. Dlatego powiedzenie lub pomyślenie: „Jezu kocham Cię”, wewnętrznie wzmacnia to, co już było pokornym wyznaniem i najpiękniejszym wyznaniem wiary św. Piotra: “Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham!” (J 21,17). Z drugiej strony Jezus tylko tego pragnął, bo każdy brak spala się miłością: temu, kto wiele kocha, wiele więcej będzie odpuszczone (por. Łk 7,47). Jezus mówi pewnego dnia do siostry Konsolaty: “Kochaj Mnie, a będziesz szczęśliwa. Im bardziej będziesz Mnie kochać, tym bardziej będziesz szczęśliwa”[32].

Drugim elementem jest powszechne wstawiennictwo Miłosierdzia. Bardzo znamienny jest tekst z 16 października 1942 r., w którym siostra Konsolata pisze o życzeniu Jezusa w przygotowaniu do świąt Bożego Narodzenia: “W tym roku chcę się narodzić we wszystkich sercach więźniów obozów koncentracyjnych, we wszystkich sercach żołnierzy na polach bitew, żołnierzy rannych, w przepełnionych szpitalach, w więzieniach, we wszystkich, którzy cierpią i rozpaczają na całym świecie. W tym celu składam cię całkowicie w ofierze i sprawię, że wszystko będziesz znosić w milczeniu”[33]. Hojna odpowiedź Konsolaty była zawsze szybka.

Na skrzydłach zaufania Bogu siostra Konsolata dotarła do ostatnich miesięcy swojego życia, kiedy to napisała do swojego Ojca Duchownego: “Staję się Consolatrix afflictorum[34] Wszystkie [chore kobiety] przychodzą na modlitwy i aby opowiadać mi o swoich bolączkach. Ileż biedy!”[35]. Na to była przygotowana. Od Bożego Narodzenia 1934 r. smutek stał się jej towarzyszem, aby uzyskać pocieszenie, miłosierdzie i wieczne zbawienie dla wszystkich. Wspaniałym fragmentem autobiograficznym jest ten, w którym zauważa: “Odbijały się w moim sercu cierpienia biednej ludzkości. Wieczorem, odprawiając Godzinę Świętą przy oknie, widząc szereg domów, biegłam myślą ku sercom samotnym, niezrozumianym, które być może cierpiały na poddaszach lub w ciszy rodzin; sercom, które cierpiały, nie mając Boga, by ich pocieszył. I modliłam się za tych, którzy w świecie cierpią, i płakałam. Od tamtej pory Pan umieścił w moim sercu niezwykłą wrażliwość na cierpiących. Nie mogę patrzeć na kogoś płaczącego i nie czuć w sobie potrzeby przytulenia do serca tej strapionej osoby, ponieważ – tak myślę – w moim sercu jest Bóg, a On pocieszy”[36].

3 października 1934 r., w swoim sprawozdaniu dla Ojca Duchownego, przypomina istotną przesłankę swojej uniwersalnej misji, która wykracza poza jego ideę i wypełnia się w wymiarze „eucharystycznym” ofiary zjednoczonej z boską Ofiarą. W sercu smutny Głos Jezusa jej mówi : “Konsolato, ty myślisz o radościach Nocy Bożego Narodzenia, o słodkich rozkoszach Dzieciątka Jezus, a nie myślisz o tym, że w krajach prześladowanych jest wiele dusz, które na próżno będą pragnąć, by w tę Świętą Noc móc Mnie przyjąć, a nie będą mogły przystąpić do Komunii!”. Siostra Konsolata więc odpowiada: “Wybacz mi, Jezu, nie wiedziałam!”. I Pan więc prosi ją: “Konsolato, Ja potrzebuję żertwy ofiarnej: ofiaruj się, abym mógł zstąpić w Noc Bożego Narodzenia do wszystkich serc, które Mnie pragną”[37]. Tak też się stało, że w Wigilię 1934 r., w ciszy Bożej, kapucynka przyjęła Eucharystię i usłyszała tajemniczy Głos potwierdzający: “Konsolato, potrzebuję żertwy i ciebie ofiaruję z całą żarliwością. W zamian każde serce, które Mnie pragnie w krajach prześladowanych, otrzyma Mnie w Najświętszym Sakramencie, przyniesiony przez niekonsekrowane ręce”. Od razu oschłość i przygnębienie weszły do jej duszę (Tamże).

Być “Konsolatą wszystkich”[38] dla niej oznaczało przyjęcie Boskiego Odkupiciela w Jego Ofierze. Dziewica Maryja była dla niej wzorcowym modelem w tym powołaniu, które prowadziło ją “przez ciasną bramę” nie tylko dla wszystkich dusz (por. Mt 7,13). To właśnie Matka Boża zaoferowała jej to szczególne poczucie powszechnej solidarności, kiedy powiedziała jej: “Przynoszę ci dar miłości, jaką mam dla Dusz”. A siostra Konsolata komentuje: “Ta miłość do dusz stała się teraz moją nieodpartą pasją”. I Matka Boska znowu do niej powiedziała: “Po swojej śmierci będziesz Konsolatą [Pocieszycielką] wszystkich, stokrotką, do której wszyscy będą się zwracać, aby otrzymać tak”[39]. Tu właśnie pojawia się drugi i trzeci element “Maleńkiej drogi miłości”, po nieustannym akcie miłości: “Tak wszystkim z uśmiechem, widząc we wszystkich Jezusa” i “Tak na wszystko z dziękczynieniem”[40]. Pierwszy punkt dotyczy tego, co mówi Jezus w Ewangelii: oprócz kochania Boga ze wszystkich sił, trzeba kochać bliźniego jak siebie samego. W rzeczywistości, mówi Pan, “drugie [przykazanie] podobne jest do pierwsze” (por. Mt 22,39). Praktyka „tak” wskazuje na gotowość miłości wobec wszystkich ludzi: oznacza to kochać miłością odkupieńczą, miłosierną, pokorną, ofiarną, oblacyjną, pozbawioną osądu (por. Mt 7,1), pełną uwagi i zrozumienia wobec potrzeb innych. Chodzi o życie w przebudzeniu miłości, która zstępuje od Ojca w Chrystusie przez Ducha Świętego, jak rzeka łaski i życia, na każdego człowieka, na którego trzeba patrzeć „oczami Boga”.

Można więc zrozumieć, dlaczego mówienie „tak” „wszystkim”, nikogo nie wyklucza: bo “Bóg naprawdę nie ma względu na osoby” (Dz 10,34; por. Mt 5,46-47 e Jk 2,1-46) a w Nim nie ma „wrogów”, są tylko „synowie”. Dlatego my również jesteśmy zaproszeni: “bądźmy doskonali jak doskonały jest Ojciec niebieski” (por. Mt 5,48). Dostrzeganie Jezusa we wszystkich może pomóc w zrozumieniu tego aspektu „Maleńkiej drogi miłości”, ponieważ prowadzi do rozważenia obrazu i podobieństwa Bożego, które jest ukryte w każdym człowieku, a które musi stać się światłem w Panu (por. Ef 5, 8). Jezus w Ewangelii wskazuje na swoją w niej obecność, ucząc, że każdy czyn uczyniony wobec bliźniego jest uczyniony Jemu (por. Mt 25, 40).

W tej prawdzie kontemplacja i działanie, miłość Boga i miłość bliźniego łączą się: służąc bratu, służy się Panu. Polecenie: „Traktuj Jezusa we wszystkich”, wypełnia nowe przykazanie: “abyście się wzajemnie miłowali TAK, JAK Ja was umiłowałem” (J 15,12). Wreszcie, uśmiech w tym kontekście jest spontanicznym promieniowaniem radości, którą otrzymuje się od Boga i przekazuje bliźniemu, “nie pod przymusem, ale z własnej woli, jak Bóg chce” (1P 5,2). Siostra Konsolata była w tym mistrzynią, nawet w skrajnym cierpieniu. W sanatorium, miejscu bólu i śmierci, szukano i pamiętano o jej uśmiechu. W klasztorze za uśmiechem ukrywała pogarszający się stan zdrowia fizycznego, a także każdą próbę moralną i duchową, każdą trudność i zmęczenie, prowadząc w ten sposób niemal do końca doskonałe życie wspólne[41].

Ostatnim elementem wspomnianej „Maleńkiej drogi miłości” jest „tak na wszystko z dziękczynieniem”, a jest nim zwłaszcza przyjmowanie cierpienia. Miłość i ból stanowią nierozłączną parę, a czasem cena łaski może kosztować wiele cierpienia. “Maleńka droga miłości” wymaga tej pogodnej gotowości. Hojność miłości nie stawia żadnych warunków. Miłość własna jest impulsem, pragnieniem, oddaniem siebie za cenę nawet ofiary odczuwanej jako przywilej.

Dziękczynienie wyrasta wtedy z doświadczenia poczucia powołania do bycia “pomocnikami Boga” (1Kor 3,9). Przed nami realizacja punktu pierwszego – „nieustanny Akt Miłości” oraz punktu drugiego – „tak dla każdego z uśmiechem”. Ten punkt kosztował siostrę Konsolatę wiele ślubów złożenia siebie w ofierze, zgodnie z intencjami przedstawionymi jej przez Pana. 28 października 1945 r., w święto Chrystusa Króla, szczyt „Maleńkiej drogi miłości” został osiągnięty przez siostrę Konsolatę, która napisała ostatnią stronę swojego dziennika. To wszystko jest heroicznym postanowieniem na ostatni odcinek ziemskiego życia, który pozostał do przebycia na “Maleńkiej drodze miłości”.

W formie ekstremalnej inwokacji do Pana, kapucynka modli się: “Jezu, z Twoją pomocą, o którą błagam ze wszystkich sił, chcę dać Ci wszystko i stać się świętą nie w połowie; jednak cały heroizm, ale nie stracić ani jednego aktu miłości od przebudzenia do zaśnięcia. Jezu, chcę tego! – Nie stracić żadnego «tak», choćby mogło być bolesne dla ciała, serca, ducha. Jezu, tego chcę! Chcę Cię widzieć i przyjmować z wielką miłością we wszystkich. – Jezu, szczyty miłości, cierpienia i dusz, te, które chcesz Ty, te chcę także ja. Oto jestem, przychodzę, aby pełnić Twoją wolę, zawierzam się Tobie, ufając całkowicie i wyłącznie Tobie i Mamie”[42].

Jesteśmy świadkami doskonałego aktu miłosierdzia, ofiarowania swojego życia z miłości, istnienia dla swoich braci i sióstr, podobnie jak Pan nasz, Jezus, który całkowicie był “dla nas ludzi i dla naszego zbawienia”, aby być całkowicie z nami dla Ojca w Duchu Świętym. Do zadośćuczynienia za grzech dołącza się tutaj radość z ofiarowania radości Bogu w miłości, która daje wszystko i oddaje wszystko Umiłowanemu. Dobry Samarytanin zranionej ludzkości, Siostra Konsolata swoją ostatnią ofiarą wypełnia „Maleńką drogę miłości” w ramach eucharystycznego aktu Bożej miłości. Z „Konsolaty wszystkich” staje się „Konsolatą Boga”. Mistycyzm chrześcijański charakteryzuje się uczestnictwem w Tajemnicy Chrystusa i współdziałaniem w odkupieniu świata, zgodnie ze słowami św. Pawła: “Teraz raduję się w cierpieniach za was i ze swej strony w moim ciele dopełniam braki udręk Chrystusa dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół” (Kol 1,24), to jest: ludzie. “Maleńka droga miłości” doskonale pasuje do tej teologii odkupienia i tej oblacyjnej duchowości.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>