Ewangelia z komentarzem

Dzień Powszedni

Jezus powiedział: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto nie wchodzi do owczarni przez bramę, ale wdziera się inną drogą, ten jest złodziejem i rozbójnikiem. Kto jednak wchodzi przez bramę, jest pasterzem owiec. Temu otwiera odźwierny, a owce słuchają jego głosu; woła on swoje owce po imieniu i wyprowadza je. A kiedy wszystkie wyprowadzi, staje na ich czele, owce zaś postępują za nim, ponieważ głos jego znają. Natomiast za obcym nie pójdą, lecz będą uciekać od niego, bo nie znają głosu obcych». Tę przypowieść opowiedział im Jezus, lecz oni nie pojęli znaczenia tego, co im mówił. Powtórnie więc powiedział do nich Jezus: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Ja jestem bramą owiec. Wszyscy, którzy przyszli przede Mną, są złodziejami i rozbójnikami, a nie posłuchały ich owce. Ja jestem bramą. Jeżeli ktoś wejdzie przeze Mnie, będzie zbawiony – wejdzie i wyjdzie, i znajdzie pastwisko. Złodziej przychodzi tylko po to, aby kraść, zabijać i niszczyć. Ja przyszedłem po to, aby owce miały życie, i miały je w obfitości». (J 10, 1-10)

Komentarz: Nie na darmo w wielu miejscach Pisma św. jest porównanie dusz do owiec, a Jezusa do Pasterza, Boga do Pasterza. Być może trudniej to zrozumieć tym, którzy nie żyli w kulturze narodu wybranego. Dla większości z nas owce, to źródło mięsa, bądź też źródło wełny. I tylko tyle. Ale weźmy pod uwagę, że nie tylko po to hodowane były owce przez Żydów. Przecież owieczki, jagnięta były składane Bogu w ofierze, na którą wybierane były najpiękniejsze okazy. Dbano o owce, hodowano je z miłością i traktowano niemalże jako członków rodziny. Trudno jest nam, którzy nie wyrośliśmy w tej kulturze zrozumieć nawet stosunek pasterza do owiec.

Pasterz zna swoje owce. Znać owce, to znaczyło więcej niż tylko odróżniać je, niż tylko wiedzieć, która należy do mojego stada, a która nie. Znać, poznać to już jest bliższa relacja. Nieraz możemy czytać w Piśmie św. o poznaniu Boga. To poznanie to nie tylko spotkanie, zapamiętanie wyglądu; poznanie oznacza wejście w głąb serca, oznacza niemalże wymianę duchową. A w relacji dusza – Bóg rzeczywiście oznacza wejście w głąb duszy i poznanie od środka, a nie zewnętrzne; oznacza umiłowanie, niemalże posiadanie. Poznać duszę! Bóg zna duszę. Dusza, która zna Boga posiadła Boga. On żyje w niej, a ona w Nim.

Jezus Zmartwychwstały przychodzi do nas, swoich owiec i mówi, że nas zna, każdego z nas, bo zna każdą swoją owcę. Każda przeznaczona jest Bogu, a ponieważ jest przeznaczona Bogu, o każdą troszczy się bardzo i każdą chce przygotować dla Boga. Nie dla niej samej, nie dla świata, ale dla Boga. Przychodzi osobiście, nie wysyła nikogo, ale przychodzi On sam. Oznacza to, że musi to być ważne wydarzenie, skoro sam Jezus przychodzi, aby przynieść nam Dar Zbawienia. Mógłby wysłać Anioła i przez Anioła powiedzieć nam o swoim darze. Czyni to osobiście!

Pomyśl, czy twoje serce jest naprawdę gotowe na to spotkanie z Jezusem Zmartwychwstałym. Czy nie ma w nim czegoś, co będzie przeszkadzało, abyś mógł spojrzeć Bogu w oczy? Abyś mógł z radością, szczerością, otwartością przywitać się z Jezusem? Czy nie ma czegoś, co sprawia, że w jakimś stopniu odrzucasz Jego przyjście, Jego dar, Jego samego? Może warto wejść w siebie, pomyśleć, co jest we mnie, że nie mogę spotkać się z Jezusem Zmartwychwstałym? Gdzie leży korzeń, który należałoby wyrwać? Może to pycha, miłość własna? Może egoizm? Może zazdrość? Może chęć wywyższenia się, chęć dochodzenia swoich racji? Może nie przebaczenie komuś czegoś? I tkwi w tobie uraz, niechęć lub nienawiść. I niszczy ciebie, nie tamtą osobę, do której masz uraz, ale ciebie. Może czas, aby stanąć w pokorze przed Bogiem i uznać, że choć On prosił, choć tak często powtarzał, to jednak nie zdałeś egzaminu z miłości? Może zabrakło tej miłości w relacjach z bliskimi, w relacjach z przyjaciółmi, ze znajomymi, z kimkolwiek? Może nosisz w sobie ten brak miłości i stale go powtarzasz w słowach, w czynach, w gestach? Może tkwi on w twoich myślach i drąży twój umysł niszcząc ciebie, twoje serce, twoją duszę? Czy warto nadal w tym tkwić? Jezus Zmartwychwstały stoi i czeka. Możesz przed Nim uklęknąć i wyznać w swoim sercu wszystko, oddać, ofiarować, przeprosić. A może podziękować? Może zabrakło wdzięczności w twoim sercu?

A więc teraz, w ciszy, stań przed Jezusem Zmartwychwstałym. On jest, przyszedł, otwiera ramiona zaprasza i czeka. Od ciebie tylko zależy, co dalej się dokona, na ile staniesz w prawdzie przed Nim. To jest tylko relacja: ty i Jezus. I to ma się dokonać w tej relacji: ty i Jezus. Dopóki ta relacja nie będzie wyprostowana, pełna miłości, trudno ci będzie w życiu budować relacje miłości z innymi. Trudno ci będzie cokolwiek budować dobrego, opartego na miłości, bo zabraknie tej miłości. Masz wspaniałą okazję, by dzisiaj, by teraz będąc przed samym Jezusem wyznać, porozmawiać, przeprosić, podziękować i zrobić to szczerze. Nie spotka się dusza z Bogiem, jeśli będzie nieszczera, jeśli będzie unikać niejako wzroku Jego. A macie spotkać się! Wasze oczy mają się spotkać! Wasze serca mają się spotkać! Jezus stoi, wyciąga ręce, zaprasza, pokazuje ci swoje rany. Wie, że twoja wiara jeszcze jest słaba. Czyni to z miłością, z miłością uśmiecha się do ciebie.

Proś o zjednoczenie swego serca z Sercem Jezusa w Jego Ofierze. Proś o zmartwychwstanie twego serca, odrodzenie, odnowienie, przemianę. Proś, aby Jezus przyszedł do ciebie w Komunii św. wraz z twoim nowym sercem, sercem wypełnionym radością zmartwychwstania. Czymże jest to zmartwychwstanie? Nowym życiem, życiem czystym, świętym, życiem w Bogu. Jest miłością doskonałą, prawdziwą. Więc proś, byś takie serce otrzymał. To jest pragnieniem, wolą Boga, aby ci je dać. Ale ty musisz poprosić, najpierw szczerze oddać, ofiarować, a potem prosić. Pamiętaj, bardzo ważna jest twoja szczera relacja z Bogiem w prawdzie. I tylko tym teraz się zajmij.