Święci Pańscy w Sercu Jezusa

3. Komnata Świętych Pańskich

serce-jezusa_banner

Komnata, do której dzisiaj zaglądamy jest przepiękną, chociaż jest ściśle powiązana z poprzednimi. Jednak jej charakter, wygląd jest zupełnie inny. Gdy uchylimy odrobinę drzwi, od razu pada na nas światło. Doświadczamy ogromnej radości i czujemy, że jesteśmy objęci chwałą Boga. Nasze serca zostają porwane do uwielbienia. Mają pragnienie, by paść na kolana, oddać Bogu pokłon i uwielbić Go, Jego Imię, Jego Majestat, Jego wielkość, Jego miłość. A gdy trochę szerzej otworzymy te drzwi znajdujemy się w otoczeniu wybranych – Świętych Pańskich. Jacy są piękni! Niezwykłe to piękno! Cokolwiek byśmy na ziemi nazwali pięknem wobec tego piękna jest obrzydliwością, bo Święci jaśnieją pięknem Boga. Patrząc na nich wiesz, że patrzysz na Boga, że widzisz Jego piękno. Ze Świętych płynie na ciebie światło Boga, czujesz się otoczony światłością Boga. I porywa ciebie wielka radość, wesele. Czujesz, że wraz z nimi, ze Świętymi, pragniesz Boga uwielbiać, pragniesz Mu śpiewać, tańczyć na Jego chwałę. I czujesz, że obejmuje ciebie Jego czystość, tak doskonała, tak cudowna. W tobie jeszcze nie ma takiej czystości, ale piękno jej pociąga ciebie. Chciałbyś być tak czysty.

To dusze, które tu na ziemi usłyszały w sobie wezwanie Boga; dusze, które odpowiedziały na to wezwanie pomimo swoich słabości, jakichś obaw czy lęków, pomimo tak częstych wątpliwości. One w swoim wnętrzu czuły, że to Głos Prawdy. I dla tego Głosu porzuciły wszystko, całe swoje dotychczasowe życie i zapragnęły życia z Bogiem. Niestraszne im były trudności, niestraszne cierpienia, bo Głos Boga brzmiał w ich wnętrzach coraz bardziej, coraz mocniej, coraz silniej. A gdy szły za tym Głosem coraz większy płomień miłości obejmował ich i płonęły tak bardzo Bożą miłością, że spalały się w niej. Do tego stopnia, że pragnęły spłonąć dla Boga, że śmierć nie była im straszna, lecz była radością i wyzwoleniem, bo wiedziały, że wtedy już całe będą w Bogu. Każda z tych dusz wiodła inne życie. Każda miała inny charakter i temperament, każda miała inne powołanie, inną drogę. A jednak było coś wspólnego – Bóg w ich sercach, miłość w ich sercach, wielki płomień w ich sercach. W różny sposób Bóg ich powoływał. Ale był taki moment w ich życiu, gdy usłyszały ten Głos po raz pierwszy, gdy uświadomiły sobie, dzięki Bożej łasce, Kim jest Ten, który ich woła. Zadrżały ich serca, upadli na twarz, oddali Bogu pokłon i uznali Boga swoim Panem, Królem. Od tej pory szli za Bogiem i to, czego Bóg oczekiwał, realizowali. Mocą powołania, tego pierwszego spotkania, szli. Napotykali trudności, doświadczali przeróżnych cierpień, przeciwności, ale szli.

Przepiękna komnata, przepiękne dusze, ich piękno jest nie do opisania. W tej komnacie znajdują się wszystkie święte dusze od początku istnienia świata po jego kres. Pomyśl, co może oznaczać, że Bóg uchyla drzwi tej komnaty w twojej obecności? Rozważaj teraz życie tych świętych dusz, ich powołanie. Rozważaj, czym są teraz. Jaki jest związek tej komnaty z poprzednimi? Bardzo ścisły. Nie istnieją oddzielnie. Właśnie wtedy, gdy panoszy się zło, Bóg powołuje święte dusze. Gdy nastaje ciemność, Bóg poprzez takie dusze daje swoje światło, które jest latarnią. Wokół tego światła skupiają się inne dusze, przyjmują światło i znowu nastaje jasność. Ale by być taką duszą, potrzeba pokory, bojaźni Pańskiej.

Spróbuj przed Bogiem, w samotności, rozważyć dzisiejszy temat. Spróbuj zajrzeć do tej komnaty. Powróć do poprzednich i jeszcze raz doświadcz tamtego cierpienia, tamtego bólu związanego z grzechem uderzającym w miłość, raniącym Boże Serce. I spójrz na Świętych, którzy stali się balsamem dla Bożego Serca, Jego radością, ukojeniem. Potrwaj chwilę przed Bogiem, patrząc na Świętych, uświadamiając sobie grzech i zanurzając się w Bożym Sercu, by poczuć Jego bicie, zobaczyć Jego cierpienie. I tak trwaj. Nie uciekaj.

***

Zajrzeliśmy dzisiaj do trzeciej komnaty. Zobaczyliśmy tam Świętych. W jakimś stopniu mogliśmy podziwiać ich piękno. Jednak trzeba wiedzieć, że to piękno jest nieskończenie większe, wspanialsze. Ziemskie umysły, serca nie są w stanie wyobrazić sobie Boskiego piękna. Zachwycając się czymś tu na ziemi, możemy jedynie tylko przyjąć, że Boskie piękno jest nieskończenie cudowniejsze. Święci uczestniczą w życiu Boga we wszystkim, co jest Boga. Dlaczego mogliśmy zajrzeć dzisiaj do tej komnaty? Dlatego, że Bóg tę komnatę przygotował i dla nas. W tej komnacie są wszyscy Święci. Wszyscy, a więc nie tylko ci, którzy żyli kiedyś. W tej komnacie są już ci, którzy jeszcze będą, narodzą się. W tej komnacie Bóg widzi już nas.

Czytaliśmy z Księgi Wyjścia o powołaniu Mojżesza (3, 1-6. 9-12). Kiedy Bóg go powoływał, był bardzo zwykłym człowiekiem – wypasał owce swego teścia. Wypasał owce swego teścia, nawet nie swoje, ale teścia. Nie był kimś znaczącym, choć wcześniej wychowywał się w pałacu faraona. Musiał uciekać, był zbiegiem. Poznawał swoje korzenie i wiedział, że wywodził się z narodu wybranego, ale żył z dala od tego narodu. Obawiał się o swoje życie. Był nikim i nie posiadał nic znaczącego. I oto Bóg przychodzi do niego i mówi mu rzeczy niepojęte. Ma się stać przywódcą narodu i wyprowadzić go z niewoli. Mojżesz pyta: Kimże ja jestem, że takie rzeczy ode mnie oczekujesz?

Na chwilę zatrzymajmy się nad tym pytaniem: Kimże jestem? To pytanie pojawiało się w sercach wielu Świętych w momencie, gdy Bóg ich powoływał, gdy stawiał przed nimi jakieś zadanie, gdy objawiał wobec nich ogrom swojej miłości. Za każdym razem taki człowiek doświadczał tego, kim jest sam z siebie. Dzięki Bożej łasce uświadamiał sobie, że przecież jest nikim, nic nie posiada, że nikt go nie będzie słuchał, a Bóg chce takich rzeczy! Zauważmy, że to Bóg przekonuje Mojżesza do zadania, które ma wykonać. Jak gdyby Bóg udowadnia mu, że to będzie możliwe. W dalszych fragmentach, podczas rozmowy z Bogiem, Mojżesz dowiaduje się, jakie jest Imię Boga, jakie znaki będzie mógł uczynić, aby mu uwierzono; znaki czynione mocą Boga.

Kimże jestem, że właśnie Bóg powołał mnie do tej Wspólnoty? Że prowadzi mnie tą drogą, przemawia, formuje, czyniąc rzeczy niezwykłe. Bo nie do każdego człowieka Bóg przemawia, nie każdemu człowiekowi Bóg daje do ręki chociażby rozważania do Ewangelii. Nie każdemu dzień w dzień wyjaśnia na czym ma polegać kolejny krok, nie każdemu mówi, co robi źle, a co dobrze. Kimże jestem, że Bóg obdarza mnie taki dobrem, chociażby tu, w tym miejscu? Kimże jestem? Przecież w żaden sposób nie wysłużyłem tego sobie. Nie należy mi się to! Nie zapracowałem, nie zrobiłem nic, co by tłumaczyło takie Boże obdarowanie. Kimże jestem w oczach Bożych, że Bóg Sam ingeruje w moje życie? Nie siedzi na tronie Nieba, ale zszedł na ziemię. Można powiedzieć, że Sam osobiście się pofatygował. Kimże jestem, że Bóg do mnie zszedł na ziemię? Który z królów sam osobiście pofatygował się do swojego poddanego, najnędzniejszego i najbiedniejszego, aby go obdarzyć całym bogactwem swoim? Który z królów? Kimże jestem, że Bóg przemawia do mnie bezpośrednio poprzez swoje Słowo – Pismo Święte? Kimże jestem, że Bóg objawia mi tajemnice swego Serca, przedstawia swoje cierpienie i ból, troskę swoją? Kimże jestem, że Bóg dzieli się ze mną tym, co przeżywa – Bóg Wszechmogący, Stwórca?! A ja … – tylko marne stworzenie. Kimże zatem jestem? I, tak jak Mojżesz, staję przed Bogiem w zadziwieniu nad gorejącym krzewem, bo co tutaj mamy jak nie krzew gorejący? Każde Słowo jest płomieniem Pana. Co tutaj mamy, jak nie obecność samego Boga we wszystkim, co nas otacza? Jego miłość objawia się pośród nas.

Zatem, kim jesteś, że Bóg tyle czyni wobec ciebie? Kimś ważnym, znaczącym? Może coś posiadasz takiego, że Bóg zszedł na ziemię, że tak cię wyróżnia? A Bóg tak jak do Mojżesza mówi dzisiaj do ciebie: Wybrałem ciebie i chcę ciebie posłać, bo cierpienie, ból z ziemi unoszą się aż do mnie. Bo ujrzałem cierpienie moich umiłowanych, mego narodu i chcę ciebie posłać. Panie, kim jestem, że mówisz do mnie takie rzeczy? Ani kapłanem, ani politykiem, ani królem czy prezydentem. Jestem nikim, nie posłuchają mnie. Dlaczego Bóg właśnie do nas mówi, dlaczego właśnie nas wybrał? Odpowiedź jest od razu w słowach Ewangelii (Mt 11, 25-27) – spodobało Mu się objawić swoje tajemnice maluczkim, a nie wielkim tego świata. Tak Mu się spodobało.

Dzisiaj masz stanąć w pokorze przed Bogiem w bojaźni Pańskiej i uświadomić sobie, że tak jak Mojżesz – stajesz przed Bogiem. I tak jak Mojżesz – z Nim rozmawiasz. I tak jak Mojżesz – jesteś powoływany. Obejrzyj się do tyłu na wczorajszy dzień, przedwczorajszy. Mojżesz ogląda się do tyłu, bo wspomina swój naród z ziemi egipskiej i widzi tam cierpienie, widzi niewolę. Widzisz dokładnie to samo w pierwszej komnacie, w drugiej komnacie. Widzisz to samo! Bóg daje ci więcej niż Mojżeszowi. Objawia ci swoje Serce, które jest pełne cierpienia, bo Jego miłość jest odrzucona, a grzech ludzki zadaje kolejne rany Jego Sercu. Również i to Bóg tobie objawia. Kimże jesteś? Człowiecze, kimże jesteś? Aniołowie zadziwiają się takim wyróżnieniem, Święci wielbią Boga, a ty kimże jesteś? Czy w twoim sercu również wybrzmiewa to pytanie: Kimże jestem? Dopóki to pytanie szczerze nie wybrzmi w twoim sercu, dopóty nie zrozumiesz swego wybraństwa, powołania, wielkości wyróżnienia. Jesteś najmniejszym z najmniejszych, tym maluczkim z Ewangelii. Bogu spodobało się właśnie tobie objawić swoją miłość i miłosierdzie, a poprzez ciebie objawić ją światu.

Jednak musisz wiedzieć, że do tej komnaty Bożego Serca możesz wejść tylko poprzez pokorę i bojaźń Pańską. Nie ma innej drogi. Pokora, uniżenie, zdeptanie siebie, by przyjąć wszystko, co Boże, by pójść całkowicie za Głosem Boga, by być Mu posłusznym i wiernym do bólu, po śmierć w świadomości, że jest się cały czas nikim, że jest się tylko słabym człowiekiem, że się niczego nie posiada, co mogłoby być mocą człowieka, jego siłą, bez żadnych ludzkich zabezpieczeń, pokorne uznanie, iż Bóg jest wszystkim, przyjęcie tego i konsekwentne życie tą prawdą. Wtedy Bóg poprzez twoje serce zrealizuje swój plan. Z czasem i ty wejdziesz do komnaty, do której dzisiaj mogłeś zajrzeć. Taka jest droga do tej komnaty.

Dzisiaj masz uświadomić sobie wielkość powołania i swoją nędzę. Masz zadziwić się i zadać sobie pytanie: Kim jestem? Masz zadrżeć!!! Twoje serce powinno truchleć przed Bogiem, który do ciebie przemawia, bo serce truchleje dopiero wtedy, kiedy prawdziwie dotyka je Bóg, a więc musi być otwarte. Dopóki nie poczujesz dotyku Boga, dopóki moc Bożego Słowa nie wywoła drżenia w tobie, nie zrozumiesz powołania, nie będziesz otwarty, nie pójdziesz drogą, którą Bóg przygotował dla ciebie.

Modlitwa

O, Boże mój i Stwórco! Staję przed Tobą, tak jak Mojżesz. Przyzywasz mnie do Siebie, tak jak czyniłeś to z Mojżeszem. Przyglądam się Twemu działaniu wokół mnie i jestem zdziwiony. Nie rozumiem. Chciałbym poznać, zrozumieć, ale nie jestem w stanie. Otoczony Twoimi łaskami, ogromnym bogactwem, którego nawet w połowie nie jestem w stanie dostrzec, a już na pewno zrozumieć, słyszę Twój Głos, który powołuje mnie. Pragniesz, Panie, osadzić mnie w swoim Dziele. Przedstawiasz przede mną całą wizję, a moje serce na to wszystko truchleje, drżą moje kolana, umysł się miesza. Panie mój, upadam przed Tobą na twarz. Kimże jestem, że mówisz mi takie rzeczy? Kimże jestem, Panie, że pochylasz się nade mną? Że Ty Sam pochylasz się nade mną? Ty otwierasz przede mną Serce, Ty obejmujesz mnie miłością, Ty dajesz mi poczucie bezpieczeństwa. Ty, Boże, Ty! I znowu słyszę Twój Głos w moim sercu, wypowiadasz moje imię, a wraz z tym imieniem czuję, jak całego mnie wzywasz do Siebie. Jak całego mnie wołasz wraz z moim życiem, ze wszystkim. Chcesz całego mnie! Ale, Panie, kim ja jestem?

Klękam przed Tobą, Boże, niczego nie rozumiejąc, nie wiedząc, przytłoczony ogromem powołania po prostu staję przed Tobą. Nie jestem w stanie nic zrobić, nic odpowiedzieć, po prostu staję przed Tobą.

***

Dzisiaj, Jezu, uchyliłeś przed nami drzwi kolejnej komnaty. Moje serce zachwyciło się tym widokiem i zapragnęło się tam znaleźć. Nie widziałem związku pomiędzy tą komnatą i tym, co tam zobaczyłem a słowem powołania, które wypowiedziałeś nade mną. Ale Ty wyjaśniłeś mi. W moim sercu połączyłeś te dwa obrazy i zrozumiałem. Każdy z nas ma swoją drogę do świętości. Każdy Święty został powołany, tak jak powołany był Mojżesz. A wypełnienie Twojej woli było właśnie ta drogą, na końcu której jest ta komnata. Kiedy patrzę na tych Świętych, o Panie, są piękni, są wielcy. Jakże ja mogę myśleć o takiej komnacie? Jestem nikim. Pomimo to czuję, Boże, że nie rezygnujesz ze mnie, że Ciebie nie zniechęca moja całkowita słabość, nicość. Ty ukazujesz mi, że wielu z tych Świętych właśnie na początku drogi byli takimi jak ja nędzarzami. Ukazujesz mi ich serca, że ich mocą, siłą, miłością, wytrwałością, cierpliwością byłeś Ty. Ale ja, Panie, niczego nie rozumiem. I znowu dajesz mi wyjaśnienie, że nie wszystkim od początku nakreślałeś całą drogę, wyjaśniając krok po kroku. Szli nieraz w wielkich ciemnościach, wyposażeni tylko słowem powołania, niczym innym. Boże, jak wielka była ich wiara! Jak wielka ufność! Ja nie posiadam takiej. Ty byłeś ich umocnieniem. Udzielałeś łaski, aby wierzyli i mi również jej udzielasz. O, Panie, nie znajduję już żadnej wymówki, ja po prostu się lękam. O, dziękuję Ci, Boże! Spływa na mnie Twój pokój, obejmuje mnie. Jak to dobrze, Panie, że uspokoiłeś me serce. Gdy Twój pokój obejmuje moją duszę, przestaję zadawać pytania. Pragnę być w tym pokoju, pragnę tak trwać. Wtedy już nie lękam się. Jest we mnie ufność i wiara. Wiem, że Ty wszystko czynić będziesz, bo przecież ja, Twoje maleńkie dziecię, więc ufam, że przez całą tę drogę będziesz niósł mnie na rękach. Dziękuję Ci, Jezu! Dziękuję Ci!

***

Dziękuję Ci, Boże, za ten pokój. Moje serce odpoczywa teraz w Twoim pokoju. Umocniłeś mnie swoim pokojem i teraz już bez lęku mogę Ci powiedzieć, że chcę iść za Twoim Głosem. Dałeś mi siły, aby dalej Ciebie słuchać, aby za Tobą podążać. Dziękuję Ci, Jezu! Ufam, że znasz mnie bardzo dobrze, lepiej niż ja sam siebie, a więc wiesz jaki jestem. Wiesz, że moje ręce są puste. Ty wszystko wiesz. Panie, Ty jeszcze pomagasz mi lepiej zrozumieć siebie, jeszcze bardziej uświadamiasz mi, kim jestem. Jeszcze bardziej poznaję swoją nicość, że nie posiadam niczego w sobie, na czym mógłbym się oprzeć. Nic, po prostu nic. Proszę, niech ta świadomość, że jestem niczym i nic nie posiadam stanie się moją mocą. Na tym się oprę, że jestem niczym i w związku z tym Ciebie przyjmuję za moje wszystko. Nie ma innej drogi. Proszę Cię, Jezu, przekonuj moje serce o tej prawdzie. Pobłogosław nas, Jezu.

<<powrót                                                                                                           dalej>>

Jedna myśl nt. „Święci Pańscy w Sercu Jezusa

  1. Dziękuję Ci Panie za moją patronkę św. Barbarę , każdego Świętego bo są dla mnie pomocą , bo mogę ujrzeć ich życie że nie było takie piękne , zaczynali nieraz bardzo żle ale Bóg miał dla nich swój plan nie nasz nie mój , tylko swój choćby to wydawało się niemożliwe że mogą kroczyć drogą ku świętości . Bo Boży plan zakłada wyprowadzenie dobra z każdego zła. Więc pokładam w Tobie Boże Izraela całą nadzieję. Dziękuję Ci za tę komnatę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>