Rozdział VII

Rozdział VII

Konkretny owoc Bożego orędzia – Dzieło „Najmniejszych”

 

Jezus objawia siostrze Konsolacie Dzieło „Najmniejszych”

Dzieło Najmniejszych stanowi konkretny owoc nowego objawienia się Serca Jezusowego, aby je rozpowszechnić i uczynić obecnym w całym świe­cie. Jeśli nieustanny akt miłości miał być dla siostry Konsolaty praktycznym wyrazem jej życia miłości, to jednak nie oznaczało to, że ma go przekazać in­nym duszom. Wspomniano już o najmniejszej drodze życia miłości oraz o najmniejszych. W rzeczywistości jednak, dopóki Jezus nie objawił siostrze Konsolacje Dzieła Najmniejszych, mówiła ona tylko i zawsze o małej drodze i o małych duszach.

Przeglądając jej pisma, nie zauważa się, by mia­ła świadomość, przynajmniej w początkowym okresie, że ma ukazać światu nową drogę ducho­wości czy też dać życie jakiemuś nowemu dziełu. Nieustanny akt miłości traktowała jako środek do realizacji własnej misji na rzecz braci. Dopiero z czasem, stopniowo, zaczęła jaśniej wyczuwać, że inne dusze mogłyby jej pomóc. Tak też faktycznie się stało.

Pierwsza Boża wzmianka, dotycząca tego owo­cu powołania siostry Konsolaty do miłości, pocho­dzi z 17 sierpnia 1934 roku. Jezus powiedział jej:

Kiedy twoje ostatnie „Jezu, Maryjo, kocham Was, ratujcie dusze” zostanie wypowiedziane, wezmę je i poprzez pismo twego życia przekażę milio­nom dusz, które, grzeszne, przyjmą je i pójdą za tobą prostą drogą zawierzenia i miłości, a więc będą Mnie kochać.

Inną ogólną wzmiankę znajdujemy pod datą 27 listopada 1935 roku:

Nie bój się, w dniu twojej śmierci osiągniesz szczyt i wypowiesz ostatni akt miłości, którego Jezus pragnął, dając ci powołanie do tego, by być ofiarą miłości.

Nie jest tu powiedziane, że ten apostolat ma się dokonać poprzez specjalne dzieło. Jezus wspomni o tym nieco później, 14 grudnia 1935 roku, wyjaś­niając siostrze Konsolacie przyczynę zmiany kie­rownictwa duchowego:

Czy wiesz, dlaczego chciałem zmiany w kierownictwie duchowym? Ponieważ Ojciec X swoimi uczyni wszystkie moje pragnienia i doprowadzi dzieło do pełni takie, jakie Ja chcę je mieć.

Powtarzając te słowa nowemu ojcu duchowne­mu, siostra Konsolata wyznawała, że nie rozumie, o jakim dziele Jezus wspominał.

Dzielą Boże realizują się zawsze według takie­go samego planu. Najpierw jest ukrycie w okresie przygotowania, małość i pokora w fazie powsta­wania, dalej – wzrastanie zdecydowane i niezała­mujące się wobec nieuniknionych prób. Tak sarno jest z Dziełem Najmniejszych. Nie tylko zrodziło się w milczeniu klasztoru iw ukryciu jednej duszy, ale także dla tej duszy pozostawało zakryte, choć było już w ziarnie. Siostra Konsolata nie dostrzegała zdumiewającego owocu jej powołania do miłości – konkretnie do nieustannego aktu miłości – któ­rego Jezus oczekiwał; nie znała dzieła, które obej­mie miliony dusz całego świata, dopóki Jezus nie zechciał jej o tym powiedzieć, nie pozbawiając jej zresztą ukrycia, przeciwnie, pogrążając ją w jeszcze pełniejszym wyniszczeniu.

Zanim jednak przedstawimy początki dzieła, konieczne jest wyjaśnienie znaczenia i zasięgu tego terminu. Nazywamy je dziełem, ponieważ tak je nazwał Jezus i rzeczywiście nim jest. Jednak nie w sensie jakiegoś stowarzyszenia, do którego nale­ży się zapisać, które wydaje dyplomy itd. Jest ono z istoty swej drogą duchową, otwartą dla wszystkich dusz, które czują się wezwane do jej podjęcia, bez jakichś formalności i odróżniania osób.

A jednak jest ono także prawdziwym dziełem, gdyż osoby, które idą tą drogą, nie błądzą w niepew­ności, każda na własną rękę. Czują się rzeczywiście zjednoczone nie tylko przez więź tego samego powołania do miłości, ale również przez odpo­wiedź, jaką dają na to powołanie, a mianowicie przez nieustanny akt miłości. Nie wiedząc o sobie, nie znając się, a może 1nawet nigdy nie spotykając się tu, na ziemi, najmniejsze [dusze, osoby – przyp. tłum.] stanowią rzeczywiście żywy organizm, tworzą w Kościele armię wybraną, zwartą i bardzo aktywną dla duchowej odnowy świata.

Wyjaśniwszy to, przedstawiamy początek dzieła.

4 lipca 1936 roku, w pierwszą sobotę, Jezus po­wiedział do siostry Konsolaty podczas medytacji:

Pośród beniaminek Akcji Katolickiej znajdują się najmniejsze. W ten sposób wśród małych dusz są najmniejsze. Ty należysz do nich i do nich będą ńależeć dusze, które będą cię naśladować w oddawaniu Mi nieustannego hołdu przez akt miłości.

Jezus jest Słowem Bożym, dla którego wszystko zostało stworzone (por. J 1,3); Słowo współistotne, które stwarza wszystko, co powie, bo On przemówił, a wszystko powstało (por. Ps 33,9). Przez wyżej wspo­mniane słowa ustanowił najmniejszą drogę miłości, stworzył w łonie Kościoła najmniejsze dusze, powołał do życia dzieło, które miało je zjednoczyć.

Kilka dni potem, 22 lipca, w święto św. Marii Magdaleny, Jezus znów mówił do siostry Konsolaty o najmniejszych w tych słowach:

Nie dla ciebie, która zbliżasz się do grobu, każę pisać ci te słowa, ale dla twoich braci oraz dla przeogromnej liczby dusz najmniejszych, które pójdą za tobą w dawaniu mi nieustannego aktu miłości.

O Konsołato, czy przypominasz sobie swoją wielką pasję: pragnienie przyprowadzania dzie­ci do Jezusa, a Jezusa do nich ?113. Otóż, także będąc w Niebie, będziesz przynosiła mi dusze, najmniejsze, a im będziesz dawać Mnie poprzez nieustanny akt miłości. Wierzysz w to?

Wierzyła w to, ale powiedziała: „Jezu, ja nic nie czynię!”. Jezus zaś odpowiedział: Nie szkodzi, Ja czynię wszystko.

Zanim zakończył się ten pełen światła dzień, gdy siostra Konsolata była jeszcze pod wrażeniem wielkiego daru Bożego, Jezus dodał:

Och, nie powiedziałem ci jeszcze, że pójdziesz ugięta pod ciężarem moich łask, tak że nie bę‑

dziesz mogła ich unieść. Ja dotrzymuję zawsze mego słowa. Ty wierz we Mnie.

27 lipca 1936 roku, przekazując tę sprawę ojcu duchownemu, siostra Konsolata pisała:

„Z mojego dziennika, w swoim czasie, dowie się Ojciec o wielu Bożych upodobaniach. Nie mogę przemilczeć, że w dniu św. Magdaleny otrzymałam tak wiele światła i zrozumiałam, że Jezus nie za­pomniał mojej wielkiej dziecięcej i młodzieńczej pasji doprowadzania dzieci do Jezusa. Jezus kazał mi napisać: dla przeogromnej liczby dusz najmniej­szyćh, które będą mnie naśladowały w dawaniu Mu nieustannego aktu miłości. Tak więc, będąc w nie­bie, przyprowadzę Jezusowi najmniejsze. Moim zadaniem i powołaniem będzie przyprowadzać do Jezusa braci-kapłanów i najmniejsze… Widzi Ojciec, co potrafi czynić Jezus! Podczas gdy wy­niszcza Konsolatę, sprawia,. że zakwitają wszy­stkie kwiaty poprzednich wyrzeczeń; i podczas gdy ziarno niszczeje w ziemi, Jezus przygotowuje apo­stolat jaśniejący, piękny i wspaniały! Och, ja wierzę Jezusowi, a za Jego łaską chcę wierzyć Mu aż do ostatniego tchnienia, nawet jeśli umrę świadoma, że nic nie zrobiłam, dosłownie nic, dla wielkiego Króla, oprócz tego, że Go kochałam, wierzyłam Mu i ufałam Mu!”.

Konsekracja pierwszej najmniejszej

Jeśli pierwsza sobota lipca 1936 roku jest dniem, w którym Jezus objawił i ustanowił najmniejszą drogę miłości i dzieło, które ma ją skonkretyzować, to jednak samo dzieło powstało oficjalnie dwa mie­siące później, w pierwszy piątek września, poprzez poświęcenie się Najświętszemu Sercu Jezusa pierw­szej najmniejszej, którą była Giovanna Compaire

Aby nie było wątpliwości, co do znaczenia określenia najmniejsze, które należy odnieść do dusz, a nie do wieku (w pierwszym momencie myliła się nawet siostra Konsolata), dobry Bóg zadecydował, że pierwsza najmniejsza miała za sobą 85 lat życia i nie należała do stanu zakonnego, chociaż zacho­wała nienaruszoną cnotę dziewictwa. W ten sposób zostało pokazane, że najmniejsza droga miłości nie jest przywilejem pewnej grupy osób, ale darem, który Serce Jezusa czyni dla wszystkich dusz. Nie będziemy opowiadać historii życia tej duszy. Powie­my tylko, w jaki sposób Serce Jezusa obdarowało ją darem wybrania.

Giovanna Compaire urodziła się i żyła w Turynie. Prowadziła dobrze prosperujący sklep obuw­niczy. W 1931 roku, mając 80 lat, zamknęła sklep i zamieszkała w małym pensjonacie, prowadzonym przez siostry Dominikanki, w pobliżu klasztoru Kapucynek”4. Była szczęśliwa, ponieważ miała w domu Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie. Jej życie było całkowicie oddane modlitwie i miło­sierdziu.

W pierwszych dniach października 1934 roku ojciec X 115 głosił kazania podczas Nabożeństwa Czterdziestogodzinnego w kościele Kapucynek. Giovanna uczestniczyła w tym nabożeństwie. Na zakończenie triduum przekazała wspomnianemu ojcu list, zawierający wiele wzniosłych myśli, który kończyła tymi słowami: „Proszę się za mnie mo­dlić. Mam taki głód Boga”. Ojciec odpowiedział jej grzecznościową wizytą. To Bóg jednoczył dwie dusze w celu realizowania swoich planów miłosier­dzia. Ta święta relacja nigdy nie została zerwana, co więcej, bardzo szybko przekształciła się w du­chowe ojcostwo i dziecięctwo. Rozmowy nie były częste, ale ojciec wychodził po nich często zdumiony i … upokorzony. Jest prawdą, że Bóg objawia się ma­luczkim. Rozmawiano tylko o Bogu, ponieważ duch Giovanny żył w Nim, a ona szukała Go w codzien­nej Komunii, której nigdy nie opuszczała; szukała Go w częstej adoracji Najświętszego Sakramentu, w kapliczce pensjonatu; szukała w nieustannej modlitwie.

A jednak czuła, że czegoś jej brakuje, czegoś, co uczyniłoby jeszcze bardziej intensywnym jej życie miłości i modlitwy, co oczyściłoby samą jej miłość z resztek nieufności, niewielkiej, wystarczającej jednak do tego, by podcinać skrzydła, podczas gdy ona pragnęła wznosić je ku Bogu. Czuła, że Jezus pragnął czegoś od niej, ale czego?

W lipcu 1936 roku, jak powiedzieliśmy, Jezus objawił siostrze Konsolacie Dzieło Najmniejszych, ojciec zaś w rozmowie z Giovanną, pod koniec sierpnia, poczuł natchnienie, by w sekrecie zwierzyć się jej ze wszystkiego. Skutek tego zwierzenia był nie do opisania. Słuchała nieruchoma i milcząca, wy­dawała się cała pogrążona w myślach. Nagle błysk światła zapalił jej źrenice, już przygasłe, ale bardzo jasne, całą sobą skierowała się ku ojcu i drżącym głosem zawołała: „Ależ przez ojca mówi sam Je­zus!” Potem pochyliła głowę i zapłakała, pokonana przez wzruszenie, potężnie uderzona łaską.

Giovanna znalazła swoją drogę, a Serce Jezusa zdobyło pierwszą duszę dla zastępu najmniejszych.

Kilka dni potem, 31 sierpnia 1936 roku, napi­sała do ojca:

„Muszę Ojcu powiedzieć, że znalazłam moje miejsce wśród roju dusz najmniejszych, które jak małe pszczółki krążą wokół Krzyża Jezusowego i zatrzymują się na nim, aby się wzmocnić. Określe­nie najmniejsza ma dla mnie jakby magiczną moc. Samo wypowiedzenie go budzi we mnie pogodę ducha, ukazuje mi nową drogę i staje się dla mnie niezwyciężoną bronią przeciw pustym i głupim pokusom miłości własnej itd. Czy to jest wynik fan­tazji? Wydaje mi się, że nie, ponieważ nigdy nie sądziłabym, że mogę znaleźć w tym słowie spo­kój, pewność i wolność, które moja dusza w nim znajduje. ( … ) Zastanawiam się, w jaki sposób przed niedzielą mogę dojść do kościoła, ponieważ potrzebuję porozmawiać z Ojcem…”

Przed niedzielą… Jezus, Serce Jezusa, które chciało w pierwszy piątek miesiąca dać początek dziełu, działał w niej. Rozmowa była krótka:

„Ojcze, proszę, powiedz mi, co mam czynić, by wejść do grona-najmniejszych … wejść oficjalnie. Nie wiem, ale wydaje mi się, że Jezus chce czegoś ode mnie.., nie umiem tego wytłumaczyć..

Jak wielkie było zdziwienie ojca, który nigdy o tym nie pomyślał, że dzieło mogłoby się rozpocząć przed śmiercią siostry Konsolaty. Odpowiedział jej:

„A zatem zróbmy tak: jutro, w pierwszy piątek miesiąca, przyjdę do pensjonatu po Mszy świętej wspólnotowej, odprawię Mszę świętą, na której Pani przyjmie Komunię Świętą, i zaraz potem po­święci się Sercu Jezusa, przez Najświętszą Maryję Pannę, jako Najmniejsza, obiecując na przyszłość starać się ze wszystkich swoich sił duchowych żyć nieustannie aktem miłości i pozostać wierną dwóm pozostałym punktom najmniejszej drogi miłości. Ja zaś przy ołtarzu to poświęcenie się przedstawię Sercu Jezusowemu”

Faktycznie, tak się stało, i po Mszy świętej ra­zem odmówili dziękczynne Magnjicat.

Dzieło Najmniejszych, przyobiecane siostrze Konsolacje przez Jezusa, zostało oficjalnie zapo­czątkowane”116

Siostra Konsolata i Dzieło Najmniejszych

Co na to siostra Konsolata? Wieczorem, tego czwartku, po przeprowadzeniu wspomnianej wyżej rozmowy z Giovanną Compaire, ojciec bez zwłoki napisał do niej krótki list, informując ją o sprawie i polecając Giovannę jej modlitwom. Ona zaś zano­towała w dzienniku: „Podarunki składa się w wigi­lię. Jezus to wie, dlatego w wigilię pierwszego piątku września podarował mi pierwszą najmniejszą. Jakaż jest Boża delikatność. Tę pierwszą najmniejszą znalazł Ojciec i ofiaruje ją jutro, podczas Komunii Świętej, Najświętszemu Sercu Jezusa. O Jezu, jakże jesteś dobry! Tak, Ty rzeczywiście myślisz o wszyst­kim, a mnie pozostawiasz tylko tę troskę: kochać Cię! Dzięki Ci, Jezu!”.

Łatwo domyślić się, w jak żarliwej modlitwie przeżyła ona dzień. Jezus, ze swej strony, nie żałował jej światła w sprawie dzieła, tym bardziej ze ona, jak powiedzieliśmy, na pierwszą wzmiankę o naj­mniejszych była przekonana, że chodzi rzeczywiście o „dzieci” i śmiała się potem, dowiedziawszy się od ojca, że pierwsza najmniejsza ma ponad 80 lat. Powiedział więc do niej Jezus:

Tych Najmniejszych nie będzie jedynie tysiące, ale miliony i miliony. Będą do nich należeć nie tylko kobiety, ale i mężczyźni. Och, także wśród nich jest wiele dusz najmniejszych!

Po twojej śmierci dusze najmniejsze pobiegną do ciebie, podobnie jak kiedyś, gdy pojawiałaś się na placu św. Maksyma117, biegły do ciebie katechizowane dziewczynki, beniaminki.

Wieczorem tego pierwszego piątku napisała w dzienniku:

„Cały dzień dzisiejszy był dla najmniejszych. Tego wieczoru przed Jezusem uroczyście wysta­wionym w Najświętszym Sakramencie objęłam myślą najmniejsze wszystkich wieków i wszystkie, antycypując, ofiarowałam Sercu Jezusa, prosząc, by ukrył je wszystkie w głębi swego Serca i wnim strzegł, aby żadna nie zginęła, a potem, by je spalił w Boskim ogniu, pozwalając wszyśtkim umrzeć z miłoki do Niego”.

Jezus ze swej strony przyjął modlitwę siostry Konsolaty i wysłuchał jej:

Tak, Konsolato, serca najmniejszych są przeznaczone, by umrzeć z miłości do Mnie i spalić się wyłącznie dla Mnie. Świat nie może nazwać Mnie okrutnym, ponieważ tak bardzo wielu umiera zpowodu nałogów, będąc ofiarami rami świa­ta! Czyż nie jest słuszne, Konsolato, że stworzenie spała się dla swego Stworzyciela?

Najmniejsze i Najświętsza Maryja Panna

Należy podkreślić inny aspekt przedziwnego sposobu, wjaki Serce Jezusa przygotowuje i kieruje wydarzeniami w najmniejszych nawet szczegółach, ponieważ ma to swoje znaczenie, a mianowicie, że dzieło zrodziło się oficjalnie w pierwszy piątek września, podczas Nowenny przed świętem Na: rodzenia Najświętszej Maryi Panny. Znaczenie opatrznościowej zbieżności jest oczywiste. Dzie­ło, które sam Jezus określa jako cudowne, o tak wielkim i powszechnym znaczeniu dla zbawienia i uświęcenia dusz, nie mogło powstać bez znaku i jakiegoś zadatku opieki ze strony Tej, której imię wraz z imieniem Jezusa tworzy formułę nieustan­nego wezwania przeznaczonego dla najmniejszych; dwie miłości, Jezus i Maryja, są połączone w tej sa­mej nieustannej chwale i w tym samym wezwaniu dla dobra dusz.

Było więc wolą Boga, aby dzieło zrodziło się w czasie, w którym Kościół przygotowuje się do świętowania dnia, w którym największa ze stwo­rzeń pojawiła się jako najmniejsza na ziemi; nie tylko najmniejsza w swoim człowieczeństwie, ale przede wszystkim w duchu. Co więcej, jedynie Najświętsza Dziewica mogła naprawdę stać się najmniejszą, Ona, która była wielka w oczach Bo­żych. My zaś, którzy zaciągnęliśmy winę, choćby nam się wydawało, żeśmy się uniżyli najbardziej, jak potrafimy, to jednak nigdy nie dojdziemy do tego najniższego stopnia, do tej nicości, w której się faktycznie znajdujemy przed Bogiem. Możemy również dodać, że Ona tylko, Najświętsza Maryja, była prawdziwą i doskonałą najmniejszą – także w znaczeniu szczególnym, o którym tu mówimy – ponieważ tylko Ona rzeczywiście uczyniła ze swego życia, od pierwszego do ostatniego momentu, nie­ustanny akt miłości do Boga i miłości do bliźnich, ustawiczne „tak” wobec woli Bożej.

Oto dlaczego Serce Jezusa chciało, aby dzieło zrodziło się w pierwszy piątek września: jak kwiat wyrosły u stóp Niebieskiej Dzieweczki, zbierający rosę Jej pierwszego uśmiechu i przyjmujący cie­pło Jej pierwszego błogosławieństwa jako zadatek zwycięstwa i wiecznej trwałości.

Czyż mogła siostra Konsolata w swojej najczul­szej miłości do Najświętszej Dziewicy nie podkreś­lić tej okoliczności, nie. poczuwać się wewnętrznie i nieodparcie do ofiarowania najmniejszych nie tylko Sercu Jezusa, ale również Najświętszej Maryi Pannie? Pisze ona w dzienniku:

„Ponieważ pierwsza z tych dusz najmniejszych poświęciła się dziś, w pierwszy piątek września, ja, podczas Nowenny przed świętem Narodzenia Naj­świętszej Maryi Panny w najbliższy wtorek 8 wrześ­nia, obejmę w duchu najmniejsze wszystkich wieków i wszystkie złożę w niebiańskiej kołysce, poświęca­jąc je Maryi Dzieweczce. Och, Ona będzie je strzegła, będzie je zawsze kochała, będzie je trzymać na swoim ręku, właśnie tak, jak czyni to z siostrą Konsolatą. Najmniejsze zaś będą tak bardzo kochać Maryję, ponieważ nieustanny akt miłości, który ofiarują Jezusowi, jest także dla Najświętszej Maryi Panny”

Najmniejsze i siostra Konsolata

Z poświęceniem najmniejszych Sercu Jezusa i Najświętszej Maryi. Pannie kończyło się szczegól­ne zadanie siostry Konsolaty nie tylko odnośnie do najmniejszych, ale w odniesieniu do dzieła, a więc szerzenia i troski o nie, by nic nie przeszkadzało jej w praktykowaniu nieustannego i dziewiczego aktu miłości oraz wyniszczeniu siebie, zgodnie z wolą Jezusa. Mówił więc do niej po tym, jak objawił jej dzieło (31 lipca 1936 r.):

Kochaj Mnie, dawaj Mi ten nieustanny akt mi­łości, a Ja obiecuję ci: dasz Mi wszystkich twoich braci jednego po drugim, apotem najmniejsze.

Gdy dzieło już powstanie, jako tym była mowa, Jezus będzie jeszcze interweniował, aby ustrzec siostrę Konsolatę od błędów:

Zapomnij o sobie, Konsolato, nie myśl o sobie samej i o tym, co mogłoby odnosić się do twego specjalnego powołania. Serce Jezusa posłużyło się tobą jako narzędziem (tak jak ty posługujesz się miotłą), tym jednak, kto wypełni to cudowne Dzieło Najmniejszych, jest On, wyłącznie On. Dlatego myśl tylko o tym, aby Mi dawać nie­ustanny akt miłości, i „tak” dla wszystkiego i wszystkich, by przyjmować cierpienie z dzięk­czynieniem; nic poza tym; Ja pomyślę o wszyst­kim, a ty zapomnij o sobie!

Kiedy indziej (8 września 1936 r.) mówił:

Teraz, gdy już poświ ęciłaś je Maryi Dzieweczce, myśl o najmniejszychjedyniepoprzez codzienną modlitwę. Myśl jedynie o braciach i o siostrach, by powrócili do Mnie dzięki nieustannemu ak­towi miłości.

Należy jednak zauważyć, że jeśli nawet siostrze Konsolacje nie było dane bezpośrednio zajmować się dziełem, to ono jednak należy do niej i ku niej powinny kierować swoje spojrzenia dusze naj­mniejsze, jak to jej Jezus zapowiedział we wrześniu 1936 roku:

Nie przerywaj twego aktu miłości do Boga; idź naprzód twoją drogą, odważnie pod obstrzałem wroga. Nie bój się, idź ciągle naprzód, miłość wszystko zwycięża.

Chcę, aby fala miłości wznosiła się z ziemi do Nieba. Ty musisz jako pierwsza wydeptać tę naj­mniejszą drogę; pewnego dnia będziesz musiała służyć jako przykład.

Tak jak dzisiaj świat patrzy na św. Tereskę, mi­liony najmniejszych całego świata będą patrzeć na ciebie.

Kończymy dwiema pocieszającymi obietnica­mi: jedna pochodzi od Jezusa, a druga od Maryi. 14 lipca 1936 roku, w chwili gdy siostra Konsolata czuła się bardziej upokorzona i zawstydzona z po­wodu tak licznych darów, zwróciła się do Jezusa: „Czy Ty kochasz najmniejsze do szaleństwa?”. On odpowiedział: Tak, są źrenicą moich oczu!

8 grudnia 1942 roku siostra Konsolata na no wo poświęciła Najmniejsze Niepokalanej Dziewi­ cy, która, przyjmując dar, dała jej zrozumieć: Na wszystkich na każdej z osobna spocznie spojrzenie mojego upodobania, tak jak spoczęło na tobie.

Śmierć pierwszej najmniejszej

Jeśliby istniała jeszcze jakaś wątpliwość, co do Bożego pochodzenia, i skuteczności najmniejszej drogi miłości, to pozostałe życie Gioyaiiny Compaire i jej śmierć wystarczyłyby, żeby tę wątpliwość roz­wiać. Mamy do czynienia z przedziwnym postępem w życiu duchowym, szybkim, i pewnym wzlotem ku szczytom świętości. Teraz już nie boi się szczytów dusza, która stawszy się najmniejszą, uskrzydliła się miłością i zawierzeniem. Niepewność, lęki, próżne zatrzymywanie się na sobie, wszystko to zniknęło jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Boski Artysta wie, że czas nagli i paroma pociągnięciami doprowadza swe arcydzieło do doskonałości. Taka właśnie była droga, jaką przeszła Gioyanna w mie­siąc od swojej konsekracji na najmniejszą. 13 paź­dziernika 1936 roku pisała do ojca duchownego: „Chciałabym Ojcu powiedzieć nieco o tym, wjaki sposób spędzam moje dni, a także niektóre godziny nocy, po otrzymaniu wielkich łask. Wydaje mi się, że żyję winnym świecie! Dzień 4 września z owym

Magnificat każe mi wylewać więcej łez niż niegdyś, nie są to jednak te same, co kiedyś. Moje zaufanie do Boga nie opiera się już na innych motywach, jak tylko na zasługach Pana naszego Jezusa Chrystusa. (…) A potem Świętych obcowanie, które On daje mi poznać z powodu skuteczności ich modlitwy! ( … ) Wszystko mnie przenosi i zanurza w oceanie cudów, które stanowią dla mnie głęboki pokój mego życia”.

Giovanna znalazła więc na nowej drodze świę­tą wolność prawdziwych synów Bożych. Miłość uwolniła ją od wyczerpującego ciężaru siebie samej. Teraz znosi siebie, więcej, nie myśli juz o sobie Wszystko uprościło się w jej życiu duchowym ima nową doskonałość. Odkryła, że nieustanny akt miłości zawiera wszystko, daje wszystko, otrzy­muje wszystko; doświadczyła, że jest on świetlistym szczytem, dającym odpoczynek, a równocześnie jest Bożą windą na inne szczyty.

W święto Narodzenia Najświętszej Maryi Pan­ny w 1937 roku, rok od swojej konsekracji na naj­mniejszą, Giovanna odnawia tę konsekrację przez następującą modlitwę, która była także jej Nunc dimittis (Teraz pozwól odejść – por. Łk 2,29-32):

„O Maryjo Niepokalana, moja potężna Orę­downiczko i najczulsza Matko, oto padam u Twoich stóp, aby odnowić akt, przez który poświęciłam się jako najmniejsza Najświętszemu Sercu Jezuso­wemu. Dla Jezusa i dla Ciebie są wszystkie moje myśli i uczucia, całe moje serce i życie. W tym błogosławionym dniu, w którym Kościół wspomina Twoje pojawienie się wśród nas, podobnie jak Jezus w ciele ludzkim, bierzesz z łaski swej w specjalną opiekę nowe Dzieło Najmniejszych Jezusa. Konkre­tyzuje się ono w przedziwnej i cudownej dziecięcej laus perennis (ustawicznej chwale), którą Twój Syn przyjmuje z upodobaniem i błogosławi najsubtel­niejszymi łaskami swego Boskiego Serca. Powie­rzam Twemu Niepokalanemu Sercu, poprzez Boski nieustanny akt miłości, moje radości i cierpienia, moje lęki i nadzieje. Spraw, abym zakończyła moje życie, tak jak Jezus oddał swoje, na chwałę Trójcy Przenajświętszej, a także na uczczenie Ciebie. Przez wszystkie wieki wieków!”

Rzeczywiście, Giovanna czuje, że niebo jest już bliskie. Zdrowie nie pozwała już jej opuszczać domu. Każdego jednak ranka schodzi na Mszę świętą i Komunię, a w czasie dnia nawiedza Naj­świętszy Sakrament. Jest jakaś młodzieńcza świe­żość w jej delikatnym obliczu, prawie zupełnie bez zmarszczek, chociaż ma 87 lat. Jest wyniszczona bardziej przez miłość niż wiek. Jej pragnienie Boga stało się udręką. Kiedy Jezus jest wystawiony w Naj­świętszym Sakramencie, Najświętsza Hostia jawi się promieniująca przed jej oczyma, zgaszonymi na wszystko inne. Również w głębi swego serca sły­szy tajemnicze głosy, jakby szept zbliżającego się Oblubieńca.

Jest gotowa. Z drobiazgową starannością zade­cydowała o wszystkim, by właściwie przyjąć siostrę śmierć. Przygotowała nawet karteczkę z własnymi danymi, by zarejestrować jej zgon w urzędzie. Po śmierci, według jej pragnienia, będzie ubrana w ha­bit sióstr Kapucynek.

26 stycznia 1938 roku, gdy znajdowała się sama w saloniku, pogrążona w modlitwie, poczuła się ogar­nięta nadzwyczajnym wylewem łaski do tego stop­nia, że cała jej istota została wstrząśnięta. Napełniła ją niedająca się opanować potrzeba wykrzyczenia Bogu swojej miłości, dziękowania Mu, dotarcia do Niego, przemienienia się w Niego. Padła na kolana, podniosła ramiona, twarz jej zrosiły łzy: „Mój Boże, mój Boże, co to jest?”

To było wezwanie do nieba.

W niedzielę 20 lutego 1938 roku zeszła do ka­plicy na Mszę świętą, która okazała się jej ostatnią. W środę, ponieważ jej stan się pogorszył, poprosiła o ostatnie namaszczenie, pragnąc dobrze przyjąć ten sakrament. Potem, przez trzy dni i trzy noce, to znaczy aż do popołudnia w sobotę, pozostawała z Chrystusem na krzyżu, cierpiąc bez jakiejkolwiek ulgi trudne do wyjaśnienia udręczenia. Ale ani jedna skarga nie wyszła z jej ust. Mówiła do ojca duchownego: „Rozmyślając nad męką Pana nasze­go Jezusa Chrystusa, zawsze zatrzymywałam się szczególnie nad straszliwym cierpieniem, jakie towarzyszyło Jego konaniu; wierzę, że On teraz pozwoli mi w nich uczestniczyć” I zwracając oczy ku krzyżowi, zawieszonemu przed nią na ścianie, powtarzała z niewymownym uniesieniem: „Kochać Cię, iść za Tobą, naśladować Cię!” To, co było pro­gramem jej życia, było nim także na łożu śmierci.

Tymczasem na zewnątrz szalał karnawał, z po­bliskiego placu Vittorio Veneto dochodził hałas ra­dującego się świata. Ojciec zwrócił jej na to uwagę, przypominając słowa Jezusa: „Wy będziecie płakać i zawodzić, a świat się będzie weselił” (J 16,20). Ona na to odparła:

„Och, jak z tego łóżka widać kłamstwa świata. Nie, nie, nie dałabym nawet jednej chwili z tych cierpień za wszystkie radości świata

Komuś, kto mówił jej, że już wkrótce otrzyma nagrodę za tyle dobrych uczynków, odpowiedziała:

„Nie za uczynki, niczego nie uczyniłam, ale za to, że tak bardzo, ponad wszystko, kochałam Jezusa. Za to, tak. I to mnie pociesza

Do jej łoża przychodziło wiele sióstr zakon­nych z różnych zgromadzeń, a także kapłanów:

„Widzisz, Giovanna, ile świętych dusz przycho­dzi cię odwiedzić i modlić się za ciebie!”.

„Jezus jest wierny- odpowiadała. – Zawsze od rzucałam przyjaźnie światowe, a On zawsze otaczał mnie świętymi przyjaźniami”.

W piątek wieczorem został jej uroczyście przy­niesiony Wiatyk. Była bardzo rozradowana, że może tego samego dnia dwa razy przyjąć Eucharystię. Chciała być ubrana w suknię Córki Maryi. Potem, w chwili przyjmowania Pana, głośno i wyraźnie poprosiła o przebaczenie wszystkich zgorszeń, jakie dała. Odpowiedział jej szloch i łzy otaczających ją osób. O zgorszeniach bowiem mówiła ta, której cnoty mogłyby być podziwiane przez cały świat.

W sobotę po południu, około godziny pięt­nastej, jej cierpienia wydawały się osiągnąć apogeum.

- Bardzo cierpisz, Giovanna?

- Tak, nie uwierzyłabym, że stworzenie może tak cierpieć. Ale niech ojcu nie będzie przykro. Tak bardzo potrzebuję cierpienia.

Poprosiła o nieco lodu, ale od razu pożałowała tego i zwróciła się do ojca, by ją uspokoił. Lękała się, że popełniła niedoskonałość, prosząc o trochę ulgi po tylu cierpieniach! Nagle, ponieważ ciało przestało reagować na ból, wydawało się, że przy­szła ulga. Ale ona nie łudziła się.

- To jest poprawa, która poprzedza święto – odpowiadała komuś, kto cieszył się, że czuje się lepiej.

Była teraz radosna; mówiła i zachowywała się tak,jakby rzeczywiście została uzdrowiona. Dlatego Różaniec tego wieczoru był odmawiany w jej po­koju. Po zapowiedzi czwartej tajemnicy chwalebnej – Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny, ko­mentowała:

- Do nieba z duszą i ciałem! Jak piękne i pocie­szające jest to wyznanie wiary w chwili śmierci!

Piątą tajemnicę zapowiedziała ona sama, prze­rywając ojcu:

- Kontemplujemy – powiedziała – … Matkę Bożą Pocieszenia [Consolata – w j. włoskim – przyp. tłum.].

Całą radość i chwałę Najświętszej Maryi Pan­ny w niebie widziała streszczone w tym tytule [Con­solata – przyp. tłum.]. I ileż pocałunków złożyła na obrazku Najświętszej Maryi Panny Pocieszenia (Consolata).

- Giovanna, zawsze tak bardzo kochałaś Maryję i Ona przyszła, aby ci towarzyszyć.

- Och, tak!… Jak pięknie jest umierać, gdy się tak bardzo kochało Maryję!

Potem jeszcze, czyniąc dłońmi znak pożegna­nia, rzekła:

- Żegnaj, ziemio… do nieba, do nieba!

W pokoiku zapanowała tak wzniosła atmos­fera, że nikt nie potrafiłby tego opowiedzieć. Nie­bo wydawało się oddzielone jedynie delikatnym welonem. Wszystko wydawało się święte. Pokoik wydawał się kościołem, łóżko ołtarzem, a na tym ołtarzu maleńka ofiara miłości… Noc jednak znów była bardzo ciężka. Około godziny drugiej popro­siła o Komunię Świętą.

- To będzie ostatnia – powiedziała.

Rzeczywiście, tak było. Prawie do ostatniej chwili zachowała zdumiewającą jasność umysłu. Około południa poprosiła, by ją ubrano w nową bieliznę… To była jej godzina. Ubrana odświętnie, uczyniła piękny znak krzyża i… oczekiwanie nie było długie. Po wybiciu dwunastej, w niedzielę 27 lutego 1938 roku, po bardzo krótkiej agonii, pierwsza najmniejsza, skłoniła łagodnie głowę na Sercu Jezusa, aby w Nim uczynić dla siebie wieczne mieszkanie i kontynuować swoją pieśń miłości: Jezu i Maryjo, kocham Was, ratujcie dusze!

Siostra Konsolata do najmniejszych

Ze śmiercią pierwszej najmniejszej”” Dzieło nie przestało istnieć ani nie umilkł nieustanny akt miłości poza klasztorem kapucynek. Serce Jezusa skierowało wezwanie do jeszcze innych dusz i najmniejsze zaczęły stawać się już nie­wielkimzastępem”9. Dla nich i dla przyszłych, interpretując ich pragnienie, ojciec duchowny poprosił siostrę Konsolatę o list, w którym wy­łożyłaby własną myśl, dotyczącą praktyki nieu­stannego aktu miłości, dołączając do niego niektóre uwagi praktyczne, które uważałaby za pożyteczne. Przytaczamy go w Dodatku prawie w całości. Każda najmniejsza może go sobie przepisać dla siebie. To, co w nim jest powiedziane, ma tym większą war­tość, że znajduje potwierdzenie w życiu tej, którą w praktykowaniu nieustannego i dziewiczego aktu miłości trudno byłoby wyprzedzić.

Do tych, które nie są najmniejsze

Siostra Konsolata zwróciła się do najmniejszych. My zaś zwracamy się do tych wszystkich – a są oni liczniejsi – którzy, doszedłszy do tego miejsca, pomyślą: „Wszystko to jest piękne i wzniosłe, ale ten nieustanny akt miłości… przeraża!”.

Wyjaśniliśmy już, jak należy rozumieć cią­głość miłości, i że tym, co się liczy przed Bogiem jest zaangażowanie. Trzeba też dodać, że niewiele jest dusz, które są wezwane do naśladowania sio­stry Konsolaty w doskonałości najmniejszej drogi miłości, to znaczy w nieustannym i dziewiczym akcie miłości. Jest prawdą, że Jezus przepowiedział siostrze Konsolacje, że naśladowców będą miliony, ale oznacza to, że tak będzie się działo stopniowo, w czasie, poprzez wieki. Najmniejsze więc zawsze będą w Kościele pusillus grex 120.

Jednakże nowe orędzie Serca Jezusowego jest skierowane, pod pewnym względem, do wszystkich dusz i wszystkim może przynieść wielkie dobro. Rzeczywiście, zawarta w nim nauka o wartości aktu miłości jako narzędzia uświęcenia i apostolatu interesuje wszystkie dusze bez wyjątku. Nawet jeśli nie potrafią one swoim uczynić nieustannego aktu miłości, to jednak zawsze mogą się nim posługiwać dla wzrostu w życiu wewnętrznym, które z istoty swej jest życiem z miłości. Innymi słowy, do nie­których dusz (najmniejszych) siostra Konsolata mówi: „Naśladujcie mnie w wysiłku, by przemienić wasze życie w nieustanny akt miłości”; do wszyst­kich innych: „Posługujcie się aktem: <Jezu, Maryjo, kocham Was, ratujcie dusze>>, w miarę waszych możliwości”.

Chcąc nie chcąc, potrzebujemy narzędzia dla uniknięcia lub zwalczania rozproszeń, spowodo­wanych najczęściej przez myśli, zainteresowania, bezużyteczne słowa. Każda dusza może w sposób wolny wybrać to, co dla niej jest lepsze, co bardziej jest dla niej odpowiednie. Należy poza tym zauwa­żyć, że tak jak miłość jest pierwszą i najwspanialszą z wszystkich cnót, tak samo akt miłości (jakkol­wiek byłby sformułowany, byleby tylko pochodził z serca) uczestniczy w tej najwyższej doskonałości. Dlaczego więc nie dać pierwszeństwa temu, co jest środkiem najdoskonalszym, najbardziej drogim Jezusowi, najkorzystniejszym dla duszy? Nie mó­wiąc już o tym, że akt miłości siostry Konsolaty, także w swoim sformułowaniu, nabiera szczególnej wartości zarówno dlatego, że pochodzi od Jezusa, jak i dlatego, że miłość do Jezusa łączy z miłością do Maryi i miłością do dusz.

Taki więc akt miłości proponowany jest wszyst­kim duszom, nawet jeśli iEiie należą do najmniej­szych. Mogą z niego korzystać jako ze zwykłego aktu strzelistego i powtarzać (sercem; wypowiada­jąc go ustami lub nie) często w czasie dnia, usiłując przezeń nadać wartość tylu wolnym minutom całego dnia, które w przeciwnym razie byłyby stracone na bezużyteczne, a nawet szkodliwe myśli. Gdyby ktoś był wstanie dać dobremu Bogu jedynie kilka dziesiątek aktów miłości w ciągu dnia – co naprawdę nie wymaga zbytniego wysiłku – to ileż aktów miłości byłoby w ciągu miesiąca, w ciągu roku! W miarę zaś przyzwyczajania się, zwiększa­łaby stopniowo ich liczbę, aż do osiągnięcia z czasem pewnej łatwości w praktykowaniu tego aktu, a więc osiągnęłaby bardziej trwałe zjednoczenie z Jezusem.

To, iż taka była intencja Serca Jezusa, gdy dyk­tował siostrze Konsolacje naukę o akcie miłości, wynika ze świadectwa życia Kapucynki. On ofiaruje akt miłości nie ty]ko duszom najmniejszym, ale także tym, którzy są mali wiekiem i wszystkim ludziom, którzy z powodu choroby lub innych przyczyn nie mogą ofiarować go nieustannie, tylko często. Akt mi­łości, który nie jest aktem nieustannym u poszcze­gólnych osób, staje się takim dzięki wielu duszom razem. W taki sposób, stopniowo, ze wszystkich stron świata, popłynie wzbierająca fala nieustan­nej miłości, która z kolei przemieni się w nieustan­ną falę miłości zstępującej: miłosierdzia i przeba­czenia.

Nieustanny akt miłości i praktyka cnót

Nieustanny akt miłości, chociaż jest pierwszym i najważniejszym punktem najmniejszej drogi miłości, nie wyczerpuje się sam w sobie. Musi być dopełniony, albo lepiej, musi praktycznie zaowoco­wać dwoma innymi punktami wskazanymi przez Jezusa siostrze Konsolacie:

„Tak” wszystkim z uśmiechem, widząc we wszyst­kich Jezusa i traktując ich jak Jezusa „Tak” na wszystko [czego Pan żąda od duszy] z dzięk­czynieniem.

Konkretnym owocem życia z miłości jest więc praktykowanie doskonałej miłości ku bliźniemu i doskonałe akceptowanie Bożych decyzji w sto­sunku do nas w duchu ofiary, w pełni odpowia­dając na łaskę. Łatwo zrozumieć, że dusza, która trwa heroicznie w wierności tym trzem punktom, będzie z pewnością szybko czynić postępy we wszystkich innych cnotach. Jezus obiecał to siostrze Konsolacie:

(26 września 1935 r) Trwaj zawsze w twoim akcie miłości, staraj się nie utracić ani jednego, staraj się także nie utracić ani jednego aktu miłosier­dzia; zbieraj z miłością kwiaty cnót, które dzięki Mnie wyrosną na twoich śladach, a owoc, który przyniesiesz, będzie obfity.

(21 czerwca 1942 r.): Poprzez nieustanny akt miłości osiągniesz upragniony szczyt miłości; poprzez „tak” na wszystko osiągniesz szczyt cierpienia, te zaś dwa wierzchołki zrodzą trzeci szczyt, jakim są dusze.

Wystarczy ta krótka wzmianka, by przekonać się, że droga, którą obrała siostra Konsolata, ro­zumiana i praktykowana w jej integralności, nie opiera się jedynie na uczuciu, ale zawiera w sobie prawdziwy i pełny program życia duchowego, najwyższej doskonałości chrześcijańskiej i zakonnej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>