Czym ranią Mnie dusze wybrane – Droga Krzyżowa

Stacja I – Pan Jezus na śmierć skazany 

Pragnę pokazać, czym ranią Mnie dusze wybrane. Wasze wątpliwości, co do Mojej wierności i stałości uczuć względem was. Jestem Bogiem wiernym. Raz wypowiedziane słowo – staje się ciałem. Ja swoją myślą stwarzam wszystko. Ja wzrokiem podtrzymuję istnienie wasze. Póki patrzę na was, żyjecie. Gdybym odwrócił swe oblicze od was, przestalibyście istnieć. Już świadomość tego powinna upewniać was w Mojej wierności i stałości. Ja nieustannie patrzę na was i podtrzymuję wasze istnienie. A wzrok Mój jest pełen miłości. Nigdy, dzieci Moje, nie patrzę na was z gniewem. Jesteście, dusze wybrane, Moją miłością. Jesteście szczególnie umiłowane. Darzę was Moimi względami i nigdy nie opuszczę. Uwierzcie w Moją wierność i stałość uczuć względem was. Nie rańcie Mnie swoim niedowiarstwem.

Stacja II – Pan Jezus bierze Krzyż na swe ramiona

Dusze Moje wybrane. Ranicie Mnie okrutnie swoim lękiem przed Krzyżem, swoimi obawami przed podjęciem Krzyża. Jakże często stykam się z waszym „nie” wobec Krzyża, który wam jest przypisany. Wasze „nie” wynika ze strachu przed cierpieniem. Zdaje się wam, że jeśli powiecie „tak”, Ja narzucę wam Krzyż większy niż ten, który dźwigacie. Och, dziecko! Pomyśl! Jak mnie traktujesz? Jakie masz o Mnie zdanie! Mówiąc „nie” z tego powodu, nazywasz Mnie Bogiem okrucieństwa, Bogiem, który czyha na duszę, aby obarczyć ją cierpieniem! Dziecko! Spójrz, jak Mnie osądzasz! Spójrz, jak rani Mnie twoje zdanie o Mnie! Spójrz, że mówiąc „nie” czynisz to również z egoistycznych pobudek. Boisz się o siebie. Nie tak postępuje dusza wybrana. Wyjaśnię ci, umiłowanie Moje. Spójrz w Moje oczy. Widzisz w nich łagodność, czułość, miłość iście matczyną. Uwierz! Nie czyham na twoje „tak” wobec Krzyża. Ja czekam na ciebie z miłością, aby zlać ją na ciebie w momencie twojej decyzji na „tak”. Gdy godzisz się na Krzyż, dokonuje się ogromna przemiana w twojej duszy. Otwiera się ona na rzeczywistość Boga. Otwiera się na Mój Krzyż. Otwiera się na Moją miłość. W tym momencie przystępują do ciebie aniołowie i przejmują twój Krzyż podając go Mnie. Aniołowie zaś pomagają tobie kroczyć przy Mnie niosącym twój Krzyż. Wystarczyło twoje „tak”, twoja zgoda na Krzyż, twoja gotowość na jego przyjęcie, a dokonało się coś bardzo ważnego. W twoim sercu cierpienie zamienia się w miłość, która promieniuje na twoje otoczenie. Zalewa cię pokój i ufność. Krzyż pozostaje ten sam, ale twoje nastawienie zmienia wszystko inne. Twój Krzyż staje się dla ciebie i twoich bliskich środkiem zbawienia. Módlcie się dusze wybrane, abyście szczerym sercem mówiły codziennie „tak” na swój Krzyż. Nie rańcie Mnie obawami przed Krzyżem. 

Stacja III – Pierwszy upadek Pana Jezusa

Dusze Moje wybrane. Wasze upadki, choć nieraz ranią Mnie bardzo, jednak większy ból odczuwam, gdy tkwicie tak leżąc pobite sromotnie przez szatana i roztrząsacie swój grzech. Dusze Moje! Jesteście wtedy jak dzieci, które upadły w błoto, siedzą w nim, płaczą, ale uparcie w nim tkwią brudząc się nim jeszcze bardziej. Nie rozmyślaj nad swym grzechem, nad swoją słabością. Nie brudź się jeszcze bardziej. Proszę, wstań jak najszybciej. Najlepiej będzie, jeśli wezwiesz Mamę i wyciągniesz ręce. Ona ciebie podniesie i zaprowadzi do Syna. Razem oczyszczą cię z błota zła, ucałują, utulą, przebiorą w nowe, czyste ubranie. Twoja dusza znów zajaśnieje blaskiem miłości Boga i wstąpi w nią pokój, radość i ulga płynąca z przebaczenia. Zatem duszo umiłowana. Gdy upadniesz, nie siedź w grzechu, nie ulegaj wątpliwościom w Moje przebaczenie, nie zajmuj się sobą, ale zwróć się do Matki i proś, aby pomogła ci powstać. I już więcej nie rań Mnie swoimi wątpliwościami w Moje przebaczenie, nie rań Mnie swoim egoizmem, bo Ja kocham cię duszo umiłowana. Tak, jak matka nadal kocha swoje dziecko, które pobiegło tam, gdzie mama nie pozwala, przewróciło się i upadło w błoto. Ona kocha swoje maleństwo, choć było nieposłuszne i uczyniło sobie przez to krzywdę. Ja kocham cię. Nie rań Mnie swoimi wątpliwościami w Moją miłość.

Stacja IV – Pan Jezus spotyka swoją Matkę 

Dusze Moje umiłowane. Następną rzeczą, która tak bardzo rani Mnie, jest wasza oschłość wobec Mojej Mamy. Dzieci. Miłość Mojej Mamy do was nie da się do niczego przyrównać. Jest tak ogromna! Jest miłością Bożą. Wszak z Bogiem jest zjednoczona. Na swojej drodze życia spotykasz często Moją Matkę. Ona wyciąga ramiona do ciebie i z ogromną czułością mówi: Synku! Córeczko! Pragnę cię przytulić. Ty zaś bardzo często wtedy nie dostrzegasz tych ramion lub też odmawiasz w pośpiechu i niedbale jakieś „Zdrowaś Maryjo”, czy „Pod Twoją obronę”. Dziecko! To nie tak! Jak możesz ranić Tę, która kocha ciebie jak żaden inny człowiek? Jak możesz zasmucać Jej piękne serce swą oziębłością! Po co dziecko mówisz tę modlitwę „Zdrowaś Mario”? Czy zastanawiałeś się kiedyś nad sensem słów? To przepiękna modlitwa. To modlitwa, w której nazywasz pięknie Moją Mamę- Pełną Łaski. To modlitwa, w której przywołujesz to cudowne zdarzenie sprzed 2000 lat. To Zwiastowanie może stać się twoim udziałem, jeśli będziesz modlić się sercem. Wypowiadając słowa tej modlitwy uczestniczysz w tej scenie, która nie ma sobie równej w historii ludzkości. Nie ma takiego cudu, takiej tajemnicy. Wtedy możesz się w tej tajemnicy zagłębić. Możesz wraz z aniołem pozdrowić Maryję. Wraz z Maryją odpowiadaj: Oto ja służebnica Pańska. Wraz z Nią przyjmuj wolę Ojca: Niech mi się stanie według słowa twego. Jaka głębia tkwi w tej modlitwie! Dziecko! Maryja może uczestniczyć w twoim życiu. Tylko „dopuść” Ją do swego życia! Pozwól na to twoje spotkanie z Nią. Wystarczy, że z rozwagą i miłością wypowiadać będziesz słowa modlitwy. Wystarczy, że zwracać się będziesz do Niej z każdym problemem. Wystarczy, że powierzysz Jej swoje życie. Ale nie rań Jej! Nie bądź obojętny, zimny! Nie odmawiaj w pośpiechu modlitwy! Uwierz w sercu w Jej miłość. I przyjmij Ją jako swoją Mamę. Nie rań więcej Jej i Mojego serca swoją oschłością wobec Matki Bożej.

Stacja V – Szymon z Cyreny pomaga dźwigać Krzyż Jezusowi

Dusze umiłowane! Raną Moją kolejną jest wasza odmowa przyjęcia pomocy. Ja na twej drodze życia dają ci pomoc. Są to różne sytuacje, są to osoby, to Matka Moja, święci, aniołowie. Ty duszo, zachowujesz się tak, jakby ich nie było. Korzystaj z ich pomocy. Skoro daję ci ich, to znaczy, że mogą ci pomóc. Otwórz serce i duszę, abyś dostrzegł Moją pomoc. Przestań myśleć o sobie i dostrzeż pomoc, jakiej udziela ci sam Bóg. Nie użalaj się i nie rozprawiaj o Krzyżu, jaki cię spotyka. Ten Krzyż jest w sam raz dla ciebie, na twój wymiar, na wymiar twej duszy. Przyjmij Moją pomoc pod różnymi postaciami. Dziękuj za nią, uwielbiaj Boga, połącz swój Krzyż z cierpieniem Jezusa. Nie rań więcej niedostrzeganiem pomocy z Nieba, użalaniem się. Ranisz Mnie bardzo w ten sposób, bo nie wierzysz, że Ja stale opiekuję się tobą. Nie wierzysz duszo, że Bóg jest tak miłosierny, że nieustannie nad tobą czuwa. Nie ufasz, że troszczę się o ciebie, a Mą troskę wyrażam na różny sposób. Ty nie zauważasz Mej pomocy, choć prosisz o nią. Gdy otrzymujesz, stwierdzasz, że to szczęśliwy traf, twoja inteligencja lub zapobiegliwość. Gdy coś się nie powiedzie, masz żal, że ci nie pomogłem. Nie widzisz jak posyłam aniołów, którzy kierują twymi myślami. Nie widzisz świętych, którzy twoje kroki prowadzą. Nie czujesz swego anioła stróża, który szepcze ci na ucho, co dobre, co wybrać. Nie dostrzegasz Matki Mojej, która delikatnie w sercu twoim mówi ci, co masz czynić. Nie dostrzegasz w sytuacjach, zdarzeniach, osobach Mojej pomocy. A przecież nic nie dzieje się z przypadku. To Ja wszystkim kieruję i sprawiam, że tak, a nie inaczej potoczył się twój kolejny dzień. Zauważ w swoim życiu Moją pomoc. Dostrzeż ją. Nie rań Mnie więcej brakiem wiary w Moją obecność nieustanną przy tobie. Duszo umiłowana. Ja jestem przy tobie.

Stacja VI – Święta Weronika ociera twarz Pana Jezusa

Dusze Moje umiłowane. Pragnę, abyście codziennie wpatrywały się w Moje oblicze. Kontemplacja Mego oblicza przynosi w sercu żywy obraz Boga. Niesie ze sobą tyle światła, daje duszy pokój, poznanie cierpienia, poznanie tajemnicy miłosierdzia. Wpatruj się dziecko codziennie w Moje oblicze. Duszo! Martwi Mnie i boli twoja niechęć trwania przy Mnie, trwania przede Mną. Nie patrzysz Mi prosto w oczy. Spuszczasz wzrok, a myśli twoje ulatują gdzieś daleko. Gdybyś, duszo, kochała mocno, obraz twarzy Mojej miałabyś stale w swoim sercu. Twoja miłość jednak jest tak mała. Nawet, jeśli podaję ci Mój obraz w sercu w czasie modlitwy, to nie pozostaje on na długo w tobie. Kończysz modlitwę z chwilą uczynienia znaku krzyża, odwracasz głowę i zapominasz o Mnie. Jakże smucę się wtedy. Przyjrzyj się Mej twarzy. Spójrz w oczy. Czy one nie mówią ci o miłości? Czy w sercu nie czujesz wzruszenia, gdy patrzę na ciebie łagodnie i z wyrozumiałością? Czy dusza twoja nie zaznaje ukojenia pod wpływem Mego wzroku? Czy pokój nie spływa na ciebie, gdy patrzysz na Mnie? Czy łzy nie pojawiają się w twoich oczach pod wpływem Mego obrazu? Duszo umiłowana! Czy nie rośnie w tobie wtedy miłość do Mnie, Jezusa Ukrzyżowanego? A jednak tej miłości nie starcza na zbyt wiele. Zapominasz o Mnie. Pozostawiasz Mnie samego w twoim sercu. Jestem smutny i cierpię samotność. Nie rań Mnie duszo.

Stacja VII – Drugi upadek Pana Jezusa

Dusze Moje umiłowane. Rani Mnie wasza pycha. Wasze myśli o tym, że wyzbyłyście się już jakiejś słabości, pokonałyście jakiś grzech. Dzieci, właśnie wtedy, gdy zadowolone oddajecie się spokojnej myśli o waszym zwycięstwie nad grzechem, szatan szykuje się do boju. Wasz pokój w tym względzie, często oznacza brak czujności. A szatan tylko na to czeka. Wy czujecie się mocni, a on to wykorzystuje. Wykorzystuje pychę płynącą z samozadowolenia, z przekonania, że to wy pokonałyście grzech, wasze uśpienie, uśpienie czujności, wasze poczucie bycia „mocnymi”. Wtedy on wchodzi pełną parą i powala was na ziemię. Nigdy duszo nie pokonasz grzechu. To Bóg pokonuje szatana. To On w tobie, przy twojej dobrej woli, gdy wyrazisz chęć i zaprosisz Go, walczy z twoimi słabościami. To Maryja podpowiada ci i kieruje tobą. To twój anioł stróż strzeże cię i pilnuje. To święci wspierają cię nieustannie. Sam, leżałbyś sromotnie pokonany. Dlatego pychą jest sądzić, że się pokonało słabość, czuć samozadowolenie. Gdy uda ci się duszo nie zgrzeszyć, gdy uda ci się pohamować swe myśli, swój język, swe serce, gdy zapanujesz nad sobą, swoją zapalczywością, egoizmem, pychą, wtedy duszo padnij na kolana z wdzięcznością i wielbij Boga za Jego dobroć, dziękuj Matce Najświętszej za pomoc, świętym i aniołom za wstawiennictwo. Niebu całemu za to, że w tobie pokonało tę słabość, ten grzech. Ukorz się i przyznaj, że sam sobie z tym byś nie poradził. Nie rań Mnie więcej pychą duszo umiłowana.

Stacja VIII – Pan Jezus pociesza płaczące niewiasty

Dusze Moje ukochane. Synowie i córki umiłowane Mej Matki. Pragnę upomnieć was, tak jak upomniałem płaczące niewiasty. Przypominacie Mi, dusze Mi poświęcone, te płaczące niewiasty. Widząc Moją mękę, doznałyście wzruszenia. Idąc za głosem łaski oddałyście Mnie swoje życie. Potem jednak wzruszenie minęło, pamięć o nim zatarła się, a szara codzienność dopełniła reszty. Zapomniałyście dusze Moje o Mnie. Dziwicie się, że to mówię do was, którzy swe życie Mnie oddaliście. Ale czy naprawdę oddałaś duszo całe życie? Czy całe życie Mnie poświęciłaś? Zobacz, ile rzeczy i spraw pozostawiłaś sobie. Zobacz, ile jeszcze sfer życia jest w twoich rękach. W tych sferach ty jesteś panem. Pomyśl, czy wierna jesteś duszo ślubom, jakie czyniłaś Mnie, swemu Oblubieńcowi. Pomyśl, czy nie jest to zdrada z twojej strony, bo zostawiłaś coś tylko dla siebie. Moi uczniowie, Moi apostołowie muszą zostawić wszystko i pójść za Mną. Tylko wtedy ich wiara, miłość będzie prawdziwa, autentyczna i trwała. Inaczej będziesz całe życie przypominała duszo, płaczące niewiasty i ich dzieci. I nie dojrzysz znaku, który daję ci, abyś się nawróciła i poszła prawdziwie za Mną, bez oglądania się na cokolwiek. Duszo, oddaj wszystko Mnie, swemu Oblubieńcowi i nie rań Mnie już więcej pozostawianiem czegoś dla siebie, nie rań Mnie zdradą. Niech serce twoje, dusza, umysł, wola i ciało należą całkowicie do Mnie. Niech nie zajmują się niczym innym tylko Mną. Jeszcze raz zbadaj duszo, czy na pewno cała oddałaś się Bogu swemu nie pozostawiając czegoś jedynie dla siebie.

Stacja IX: Trzeci upadek Pana Jezusa

Dusze Moje. Dusze umiłowane. Miłość Moja otacza was stale. Nieustannie podtrzymuje was przy życiu. Nieustannie chroni was przed złem i nieustannie podnosi was z upadku. Dzieci. Wy jednak często tego nie dostrzegacie. Nie widzicie tej łaski, jaką was obdarzam pomagając wam wstać z upadku. Moja miłość jest z wami od chwili poczęcia aż po wieczność. Nie odstępuję was na krok. Jestem przy tobie duszo umiłowana w każdej sekundzie twojego życia. W tej dobrej i tej złej. Kiedy upadniesz, kiedy bardzo cierpisz, Ja szczególnie otaczam cię Moją opieką. Jest przy tobie Moja Mama. To Ona dziecko, podsuwa ci myśl o powstaniu. To Ona podpowiada ci sposób wyjścia grzechu. To Ona, jeśli Jej na to pozwolisz, pomaga ci się podnieść i zwrócić się do Mnie. To wszystko Ona. Bo jest Matką. Dziecko. W chwili, gdy powstajesz z upadku, gdy doznajesz Mego Miłosierdzia, Mego przebaczenia, jesteś szczęśliwy. Twoje serce przepełnia radość. Odchodząc od konfesjonału jesteś lekki, unosi cię Moje przebaczenie. Zrzuciłeś ciężar z serca. I co czynisz? Zapominasz o czujności. Folgujesz sobie i wchodzisz w wir życia takiego, jakie wiodłeś przedtem. Zapominasz nawet, aby Mi podziękować. Nie wielbisz Mego Miłosierdzia. Moje Serce miłosierne nie doznaje od ciebie chwały. Zachowujesz się tak, jakby ci się to należało, jakbyś przyszedł do sklepu, sprawę załatwił i koniec. Dziecko! A gdzie twoja miłość? Gdzie Ja – obiekt twojej miłości? Gdzie wdzięczność twoja? W tym momencie, dziecko, zadajesz mi ból! Potraktowałeś Mnie urzędowo! Nie jestem dla ciebie kimś bliskim, tylko urzędnikiem, który pomógł ci pozbyć się twoich kłopotów. Och, dusze Moje umiłowane! Ten moment przebaczenia – powinien dla was być najcudowniejszym momentem. Momentem szczęścia, momentem uniesienia, kiedy dusza przepojona wdzięcznością do Boga, swego Stwórcy, wyśpiewuje Mu pieśń dziękczynną, pieśń chwały. Ta chwila powinna być przez was przedłużana. Rozciągnij ją na cały dzień, na tydzień, na miesiąc. Wielbij Boga, sław Jego Miłosierdzie! Głoś światu Jego wielką dobroć i nie bądź niewdzięcznikiem. Nie rań Mnie więcej swoją niewdzięcznością! Nie traktuj Mnie przedmiotowo.

Stacja X: Pan Jezus obnażony ze swoich szat

Dusze Moje umiłowane! Jakże to piękna stacja i jakże bolesna. Dotyczy przymiotu Boga, jakim jest Czystość. Czystość myśli, słów i serca. Duszo Moja, duszo umiłowana! Czy wiesz, dlaczego ciebie wybrałem? Dlatego, że pragnę cię obdarzyć czystością. Cnota czystości jest pięknem samym w sobie niosącym duszy piękno Nieba samego. Bóg będąc Czystością, będąc Miłością Czystą i Prawdziwą, takim uczynił Niebo. Dusza ludzka pielęgnująca w sobie cnotę czystości jest niebem, w którym z wielką ochotą i radością przebywa Bóg i Ta, która jest najczystszym Stworzeniem Boga – Niepokalana. Jednak, aby tak było, musisz duszo pragnąć tejże czystości, musisz o nią modlić się. Bowiem grzech pierwszych rodziców skaził tak naturę ludzką, że skłonna ona jest do grzechu, a w szczególności widać to wszędzie tam, gdzie chodzi o zachowanie czystości. Duszo Moja! Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak często twoje myśli i intencje dalekie są od czystych. Świat dzisiejszy jest tak skażony i tak zakłamany, że człowiek nie widzi zła, mimo, że ono go otacza i wdziera się we wszystkie sfery życia. W świecie tym szatan położył nacisk na zniszczenie cnoty czystości, albowiem jest to główny przymiot Boga i cnota Niepokalanej. On wie, że gdy zniszczy czystość, zniszczy duszę. Dlatego tak bardzo atakuje czystość, a pod pozorem dobra i piękna przedstawia zło straszliwe, które rujnuje serca ludzkie. W twoje myśli i serce, duszo umiłowana, wchodzi tyle fałszu, kłamstwa, że nie dostrzegasz, iż żyjesz nimi myśląc, że są niewinne: twoje słowa, żarty, myśli, czyny, intencje. Możesz być duszo zaangażowana w życie Wspólnoty, a nie dostrzegać będziesz, iż w sercu twym czai się szatan podsuwający ci nieczyste myśli. Nieczystość tak wniknęła w życie ludzkie, że człowiek zatracił w tym względzie czujność. Aby na powrót stać się czystym, aby znowu zacząć dostrzegać zło, aby ponownie uwrażliwić swą czujność trzeba, dusze Moje, przylgnąć do Niepokalanej. Ona tej czujności was nauczy i przywróci czystość. Trzeba również przylgnąć do Krzyża. To z niego spływa oczyszczająca Krew Jezusa. Trzeba twojej duszo codziennej adoracji Krzyża, abyś codziennie doświadczał oczyszczenia. Dusze Moje umiłowane! Czystość to świętość, dlatego szatan tak na nią nastaje i przedstawia wam w dzisiejszym świecie pod pozorem czystości to, co jest jej przeciwne. Bądźcie czujne, dusze Moje i nie rańcie Mnie więcej swoimi nieczystymi myślami, sercami, czynami, intencjami. 

Stacja XI: Pan Jezus przybity do Krzyża

Dusze Moje umiłowane. Dusze ukochane do końca, po Krzyż. Jakże ranicie Mnie strasznie, gdy nie przyjmujecie Mnie Cierpiącego, Umierającego, Ukrzyżowanego jako swego Oblubieńca. Wasza dusza wzdraga się przed Mym widokiem. Boisz się duszo widoku krwi. Lękiem napawa cię każda rana. Nie chcesz patrzeć jak Moje ciało drży w męczarniach, doznaje konwulsji i wygina się w ostatnich sekundach życia. Boisz się myśleć o dłoniach i stopach przebitych na wylot. Widok zakrwawionego Boga, wiszącego na Krzyżu niepokoi cię i najchętniej o Nim byś nie myślał. A Ja, duszo Moja, pragnę złożyć w twoje dłonie Mój dar. To dar pięciu ran. Pragnę każdą duszę Moją wybraną i umiłowaną obdarzyć błogosławieństwem ran na dłoniach, stopach, sercu. Pragnę, abyś twoje dłonie oddał Mnie, a Ja je będę błogosławił. Pragnę, abyś swoje stopy oddał Mnie, a Ja będę je błogosławił. Pragnę, abyś swoje serce oddał Mnie, a Ja będę je błogosławił. Ja ucałuję twoje dłonie, stopy i serce i obdarzę Moimi ranami, abyś, duszo Moja, stała się Mną. Nie lękaj się cierpienia. Nie lękaj się należeć do Mnie. Nie rań Mnie tym lękiem. Czy jeszcze nie uwierzyłeś w Moją Miłość? Czy jeszcze masz wątpliwości? Jeśli nie – oddaj Mi się cały, abym wziął cię na Krzyż. Jeśli lękasz się, proszę, przytul się do Matki i proś Ją o odwagę. Ona zaś przyprowadzi ciebie do Mnie. Przyjmij dziecko, Mój dar i nie rań Mnie lękiem przed cierpieniem.

Stacja XII: Pan Jezus umiera na Krzyżu 

O dusze Moje umiłowane! Och, dusze, wzywam was! Wzywam do adoracji. Wzywam do kontemplacji Mej agonii na Krzyżu. Wzywam do trwania przy Mnie, który jestem Miłosierdziem. Wzywam was, dusze Moje! I proszę. Samotność Moja w czasie konania nie byłaby tak straszna, gdybyś ty duszo towarzyszyła Mi. W chwili śmierci, w tym czasie, który zdawał się ciągnąć straszliwie, byłem, duszo Moja, bez przyjaciół. Towarzyszyła Mi Matka. Choć Jej obecność była wsparciem, ale Jej ból był jednocześnie Moim bólem, tak, że trudno Mi było patrzeć jak cierpi. Był przy Mnie, ale i zarazem przy Niej, Mój umiłowany uczeń Jan. Och, duszo, którą ukochałem! Duszo, którą wybrałem! Czy wiesz, że twoje wybranie polega na tym, że masz trwać przy Mnie, Jezusie Ukrzyżowanym, cierpiącym, konającym! Ty jednak, duszo Moja, uciekasz ode Mnie. Adorujesz mnie w Najświętszym Sakramencie. Patrząc na biel opłatka, zachwycasz się czystością, miłością, mocą. Rzadko kiedy myślisz, że pod postacią tej Hostii kryje się zakrwawiony, umęczony, zakurzony, omdlewający, słabnący Jezus. Że to Ja, który ostatkiem sił wołam do Ojca, to Ja charcząc, jęcząc z bólu, odczuwając już jak członki Moje dotyka swym chłodem śmierć, to Ja mający zapuchnięte powieki, zniekształconą twarz od ran, uderzeń, krwi. To Moje Ciało, które bardziej przypomina zabite zwierzę odarte częściowo ze skóry, niż człowieka. Duszo! Ty uciekasz! Nie adorujesz Mnie w chwili śmierci! Nie zagłębiasz się dziecko w Jej znaczenie! Boisz się tego cierpienia! Brak ci siły i cierpliwości, by wytrwać do końca! Zostawiasz Mnie samego w chwili śmierci! Czy tak czyni osoba bliska, ukochana, umiłowana? Dziecko! W chwili śmierci otworzyło się nad światem Serce Boga! Wyzwoliła się moc dotychczas nieznana! Nastąpił wybuch Miłosierdzia, jak wybuch wulkanu. Rozpoczęła się nowa era! To tak, jak narodziny wszechświata wg naukowców – wybuch spowodował powstanie ciał niebieskich, które do tej pory rozprzestrzeniają się we wszystkich kierunkach. Cały czas poruszają się, a kosmos rozszerza swą objętość. Dziecko! Tak też stało się w chwili Mej śmierci. Z Mego Serca wypłynęło Miłosierdzie. Ono stale wypływa, stale obejmuje świat, stale rozszerza się i leci w kosmos. Ono nigdy nie ustaje i nie zanika. To potężna siła, to moc niepojęta. Poruszone zostały Niebo i ziemia. Wszystkie moce jasności i ciemności odczuły to w sposób do tej pory niewyobrażalny. Bóg Ojciec otworzył swe ramiona, by przyjąć Ducha Syna, otworzył swe Serce, aby przyjąć pierwsze dusze zaznające w tym momencie Boskiego Miłosierdzia. Jednocześnie ból skomasowany, zgromadzony w tym jednym Ciele, ból, cierpienie całego świata, całej ludzkości od początku dziejów, aż po ich kres, ból ten potężną falą doszedł do Ojca. Połączyło się Miłosierdzie z Cierpieniem. Miłość zatopiła grzech wszelki. Nastąpił Triumf Miłości Bożej nad światem, a szatan, choć wściekły i zły ze skowytem chował się w najdalsze czeluści piekła. Ten moment śmierci, ten najważniejszy moment w dziejach ludzkości wniósł ze sobą moc niepojętą Miłości, cierpienia, przebaczenia, litości, miłosierdzia. Ten moment przyniósł sens ludzkiemu życiu, cierpieniu i smutkowi. Przyniósł godność ludzkiej śmierci i nadał nowe jej znaczenie. Duszo Moja umiłowana! A ty uciekasz ode Mnie, od adoracji Jezusa konającego! Uciekając, nie towarzysząc Mi, nie doświadczasz tych łask, które płyną wtedy z Krzyża. Nie rań Mnie proszę i nie pozostawiaj samego w chwili śmierci! Nie uciekaj od współcierpienia i współuczestniczenia w tej wielkiej chwili. Bądź duszo bardziej wytrwała i podejmij trud adoracji. Ja będę ci to wynagradzał. Nie rań Mnie więcej samotnością podczas Mej agonii.

Stacja XIII: Ciało Jezusa złożone w ramiona Matki

Duszo Moja umiłowana. Składam swoje bezwładne ciało w twoich ramionach. Czy je przyjmiesz? Jest brudne, zakrwawione, ani skrawka czystej, całej skóry. Czy przytulisz Mnie? Składam siebie samego w każdej Eucharystii. Jestem wtedy bezbronny. Cały oddaję się w ręce kapłana, a potem twoje. Czy naprawdę Mnie przyjmujesz? Zobacz, ile zaufania z Mojej strony. Możesz uczynić ze Mną, co zechcesz. Ja oddaję się tobie cały. Wystawiam swoje Ciało narażając się na wszelkie zło ze strony człowieka. A jednak miłość, która jest we Mnie każe Mi to czynić codziennie, co godzinę, co chwilę w kościołach całego świata. Ja Jezus Chrystus składam siebie całego na ołtarzu miłości. Czy ty byś był do tego zdolny? Wydać się tak w ręce ludzkie? Dziecko, duszo moja umiłowana! Otrzymujesz w darze Ciało Boga! Otrzymujesz samego Boga- całego, Jego miłość, Jego świętość, Jego czystość, Jego pokorę, Jego cichość i uległość, łagodność, ale i Jego mękę, śmierć i zmartwychwstanie! Co czynisz z Bogiem swoim? Och, dusze! Jakże ranicie Mnie swoją oziębłością! Przychodzę do was, a zastaję serce zimne, zamknięte! Wasze serca Mnie nie chcą! One nie czekają na Mnie z radością! Dzieci! Wy nie rozumiecie, czym jest Eucharystia! Nie wiecie, po co przychodzicie do kościoła! Nie dość wycierpiałem na Krzyżu, skoro jeszcze cierpieć muszę w waszych sercach. Czy wiesz, że często, gdy przychodzę do ciebie w postaci tej białej Hostii, to płaczę w twojej duszy? Nie witasz mnie! Nie rozmawiasz ze Mną! Nie cieszysz się z Mego przyjścia! Traktujesz Mnie tak oschle. Dziecko! Największy sens Mego zbawczego dzieła – Ciało ofiarowane tobie, które daje ci życie wieczne – przez ciebie nie jest przyjęte!!! Och, lepiej dla ciebie duszo, byłoby, gdybyś Mnie w ogóle nie przyjął! Kto lekceważy, znieważa Moje Ciało, ten godzien jest surowej kary! A Ojciec Mój ujmie się za Mną i objawi swoją surowość wobec tych, co nie przyjmują Mnie z należytą czcią, szacunkiem i miłością. Duszo Moja! Duszo umiłowana! Tak tęsknię za chwilą, gdy ty otworzysz serce swoje na spotkanie ze Mną. Gdy zaprosisz Matkę Moją, aby ciebie przygotowała. Gdy czekać będziesz z tęsknotą na tę chwilę jedną. Och, duszo! Czy wiesz? Gdy widzę miłość twoją, to wyrywam się z rąk kapłańskich i biegnę do ciebie, aby jak najszybciej spocząć w twoim sercu! Jakże miłe Mi są dusze kochające Najświętszy Sakrament! Jakże lubię w nich przebywać! Tam, gdzie doświadczam miłości, tam czynię sobie stałe mieszkanie. Tam na stałe gości Moja Mama. Tam Duch Święty zstępuje i dokonuje cudu przemiany serca twego w Moje. Och, duszo! Oczekuj Mnie z miłością. Przyjmuj z czcią wielką, uwielbieniem i poddaniem. Zapraszaj Matkę Moją na tę chwilę cudowną. A doznasz wtedy chwili szczęścia, zaznasz raju, zaznasz Nieba. Aniołowie adorować będą naszą miłość, nasze zespolenie. Święci wysławiać będą wielkość Boga. Matka Najświętsza obsypywać będzie cię kwiatami łask! A twoje serce dozna szczęścia niewysłowionego, bo spotka się prawdziwie i zjednoczy z Bogiem. Och, dusze! Nie rańcie Mnie waszymi zimnymi sercami. Nie przyjmujcie Mego Ciała z takim chłodem i obojętnością.

Stacja XIV: Ciało Jezusa złożone do grobu. 

Dusze Moje umiłowane. Czy zastanawiałyście się kiedyś nad bólem Mej Matki? Czy pomyślałyście kiedyś nad Jej cierpieniem? Nie, Moje dusze. Wy Jej cierpienia nie znacie. Wy nie rozumiecie nawet imienia, jakie Jej nadano – Współodkupicielki. Zatem pragnę wam przedstawić Moją wielką ranę, jaką jest brak zrozumienia dla cierpienia Tej, przez którą stało się wam Zbawienie, przez którą przyszło do was Zbawienie, przez którą się ono dokonało. Dusze Moje. Tak często widzę w waszych sercach myśli niestosowne. Uważacie, że Matka Moja miała ułatwione zadanie, bo była napełniona łaskami Boga, była od urodzenia świętą, więc wszystko rozumiała i przyjmowała z radością. Miała Mnie, Jezusa, Boga – Człowieka, więc co mogłoby Jej przysparzać cierpienia. Dzieci, nic bardziej mylnego. Moja Matka była jako i wy człowiekiem. A, że obdarzona została łaską noszenia w sobie Syna, Bóg przyoblekł Ją w doskonałość. Doskonałość ta wyrażała się we wszystkim. Również w odczuwaniu cierpienia. Pierwsze cierpienie ze Mną związane odczuła w momencie Zwiastowania. Od początku zdawała sobie sprawę z powagi sytuacji, z tego, z jaką misją przyjdę na świat. Nie mogła w pełni cieszyć się Mną wiedząc, że narodzę się po to, aby cierpieć za ludzkie grzechy. Moje narodziny w Betlejem w warunkach urągających ludzkiej godności, bez sprzętów przygotowanych dla maleńkiego dziecka, bez ubranek i całej wyprawki, którą naszykowała. Zdana była na łaskę ludzi, ale i Boga. Potem ucieczka w nieznane. Pozostawienie wszystkiego, całego dobytku w Nazarecie, ciągła bieda w obcym kraju. Ból Serca, gdy szukała Mnie wśród powracających pielgrzymów. A śmierć Mego opiekuna – Józefa? Myślisz, że była jej obojętną? Ona kochała go czystą, świętą miłością. Odszedł od Niej ten, który opiekował się Nią i Mną tyle lat. Który był świętym, sprawiedliwym człowiekiem. Który jak Ona zaufał Bogu, oddał Mu swe życie i wspólnie z Nią podporządkował całkowicie Memu wychowaniu. To było piękne, czyste małżeństwo. Darzące się szacunkiem, miłością i czułością. Wy ludzie nie znacie takiej miłości, a serca wasze powątpiewają, co do tego. A jednak Matka Moja kochała go i cierpiała bardzo z chwilą jego śmierci. Potem Ja odszedłem na trzy lata. Choć w różnych momentach podążała za Mną, towarzyszyła Mi, to jednak już nie należałem do Niej. Zdana też była często na opiekę krewnych. Była wtedy samotna. No i te trzy najstraszniejsze dni. Męka, jaką przeszła może równać się jedynie z Moją męką. Będąc Moją Matką – Matką Boga – Człowieka, będąc Czystą, Niepokalaną, będąc świętą, mając duchową intuicję, żyjąc w Świecie Duchowym zjednoczona z Bogiem, Ona przeszła tę Drogę Krzyżową razem ze Mną odczuwając każde Moje cierpienie. Dzieci! Ból, jakiego doznawała w czwartek i w piątek nie da się porównać do żadnego bólu ludzkiego. W tym bólu przyjęła was jako swoje dzieci, mimo, że to wy byłyście powodem Mojego i Jej cierpienia. Przyjęła was z miłości. Jej Serce zostało przemienione, przebóstwione. Można rzec, że nosiła w sobie Boskie Serce. Tylko dlatego zdolna była pokochać ludzi, za których umarł Jej Syn. Złożenie do grobu Mojego Ciała wiązało się z heroiczną wiarą w Moje zmartwychwstanie, w które nikt oprócz Niej nie wierzył lub nie zdawał sobie sprawy. Ona musiała wręcz pocieszać apostołów i bliskich Moich i im dodawać otuchy. Dzieci! Cierpienie Mej Matki nie ma w sobie równego wśród cierpienia ludzkiego. A ty, duszo, nawet o tym nie myślisz. Ty, duszo, o tym nie wiesz. Ty, duszo, w to nie wierzysz. Ty nie współczujesz z Tą, która stale współczuje z tobą. Och, dusze umiłowane! Kontemplujcie wraz z Moim cierpieniem cierpienie Mej Matki! Wspierajcie Ją w Jej Drodze Krzyża, która rozpoczęła się z chwilą Mego poczęcia i nie zakończyła się nigdy. Albowiem Ja cierpię nieustannie raniony waszymi grzechami. Ona będąc jedno ze Mną cierpi również, a Jej biedne Serce jest całe obolałe. Nie rań Mnie, duszo, swoim niezauważeniem boleści Mej Matki.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>