Bądźcie świętymi, bo Ja jestem święty

„Bądźcie świętymi, bo Ja jestem święty” (Kpł 19, 1-2. 11-18).

Wszystko, całe stworzenie ma swój początek w Bogu. I swój kres również. Bóg jest Świętym. Wszystko, co stworzył było dobre. Stworzył też człowieka i uczynił go w sposób cudowny na swój obraz, na swoje podobieństwo; podobieństwo, które wyrażało się w posiadaniu wolnej woli, w możliwości dokonywania wyborów, a przy współudziale Boga – w rodzeniu, w tworzeniu, w obdarowywaniu. To powinno każdego człowieka napawać wielką radością, zachwytem, pragnieniem uwielbienia Boga za to, w jaki sposób Bóg stworzył człowieka.. Człowiek zgrzeszył, pozbawiając siebie szczególnej więzi z Bogiem. Skorzystał w niewłaściwy sposób ze swojej wolności. Był Bogu nieposłuszny. Bóg jednak nie rezygnuje z człowieka i nieustannie poucza go, w jaki sposób ma żyć i co ma czynić, aby powrócić do Boga, aby znowu jego życie było życiem w niezwykłej jedności z Bogiem, w wiecznej szczęśliwości.

Dzisiaj również Bóg daje wskazówkę. Ta wskazówka jest bardzo prosta, jednak często proste rozwiązania wydają się trudne w realizacji. Jezus mówi, iż mamy służyć każdemu człowiekowi, bo w każdym mieszka Bóg. Mamy służyć temu najmniejszemu ze względu na Boga, który mieszka w nim; który poprzez miłość, jaką obdarza duszę jednoczy się tak bardzo, że przyjmuje wszystko do Siebie, cokolwiek czynione jest wobec tego człowieka. Wskazówka bardzo prosta – SŁUŻ DRUGIEMU CZŁOWIEKOWI Z MIŁOŚCIĄ. Należałoby uczynić rachunek sumienia, analizując każdego dnia wieczorem, na ile służyło się drugiemu człowiekowi.
– Na ile służyło się Jezusowi w swoim mężu, żonie, w swoich dzieciach, w swojej sąsiadce, znajomym w pracy, osobom ze Wspólnoty?
– Na ile służyło się obcym, którzy chociażby do nas zadzwonili, a my niekoniecznie mieliśmy ochotę na rozmowę?
– Na ile służyło się Jezusowi w tych wszystkich osobach, które spotkaliśmy dzisiaj, z którymi się zetknęliśmy w jakiś sposób?
– Na ile z miłością rozmawialiśmy?
– Na ile z miłością przyjęliśmy ich słowa, ich potrzeby, ich prośby?
– Na ile z miłością przyjęliśmy ich dobre słowo, dobre czyny wobec nas?
– Na ile okazaliśmy im miłość we wszystkim, cokolwiek oni czynili wobec nas?
– Na ile nasze serca skore były do miłości, pomimo, iż np. rozmowa się przeciągała, nam się spieszyło i chcieliśmy jak najszybciej tę rozmowę zakończyć?
– Na ile potraktowaliśmy z miłością osobę, którą bardzo dobrze znamy, szczególnie jej słabości, które nas irytują, niecierpliwią? Na ile przyjęliśmy ją z miłością? Na ile nasze słowa do niej były przepełnione miłością?
– Na ile z miłością wypowiadaliśmy się o kimś przy innych osobach?
– Ile w nas miłości wobec każdej spotkanej osoby danego dnia? Miłości, jaką na pewno byśmy okazali Jezusowi, gdybyśmy Go zobaczyli na własne oczy? Wtedy i rozmowa by się nie dłużyła, i zmęczenia człowiek by nie czuł, ale usłużyłby z ochotą. Cokolwiek Jezus by chciał od nas, czegokolwiek by oczekiwał i zażądał, na pewno byśmy to uczynili z radością i miłością.
– Na ile więc w każdym człowieku danego dnia zobaczyliśmy Jezusa i na ile z taką ochotą i z taką miłością, z jaką na pewno byśmy usłużyli Jezusowi, usłużyliśmy tej osobie?
A Bóg mówi: „Bądźcie świętymi, bo Ja jestem święty”. Czym jest świętość? Świętość Boga – to doskonałość we wszystkim; doskonałość w miłości, która w żaden sposób nie zmniejsza się pod wpływem przykrości, zranień, pod wpływem spotkania z tymi, którzy są wobec nas nieżyczliwi. To miłość doskonała, która nie zmienia się, nie zmniejsza się, pomimo, że jest niedoceniona, niezauważona, a wręcz odrzucona. To jest świętość. Czy dzisiaj udało się nam być świętymi? Czy może poczuliśmy się urażeni? Uczyniliśmy dobro, okazaliśmy życzliwość, powiedzieliśmy dobre słowo, pomimo zmęczenia usłużyliśmy, wyrzekliśmy się czegoś na rzecz drugiej osoby i nie zostało to przyjęte tak, jak byśmy tego oczekiwali. Czy nadal jest w nas miłość, a przynajmniej pragnienie, by kochać? Czy może powstał jakiś smutek bądź żal, pretensja, może jakieś wycofanie – o milimetr do tyłu, ale wycofanie, bo nasza miłość nie została przyjęta lub zauważona? A my mamy być doskonali jak Ojciec; święci, bo On jest Święty. Jesteśmy Jego dziećmi – dziećmi Boga. Skoro Bóg jest doskonały, Święty, to i Jego dzieci mają takie być. Czy tacy jesteśmy?
– Czy staramy się być tacy?
– Czy pamiętamy, Kim jest nasz Ojciec? Jaki jest nasz Ojciec?
– Czy przynosimy Mu chlubę, czy może coś odwrotnego? Czy sprawiamy Mu radość, czy smutek?
– Czy świadczymy o Nim tak, iż inni pociągnięci tym świadectwem również zaczynają wierzyć i ufać w Boga pełnego miłości?
– A może daliśmy antyświadectwo i przez nas ktoś wycofał się, odwrócił się od Boga?
Co znaczy być dzieckiem Boga? To wielka odpowiedzialność. JEŻELI NAZYWASZ SIEBIE JEGO DZIECKIEM, TO CAŁYM SWOIM ŻYCIEM, SWOJĄ POSTAWĄ DAWAJ DOBRE ŚWIADECTWO O NIM, bo na to, co ty czynisz, patrzą inni. Patrząc na ciebie będą również sądzić o Bogu, skoro ty przyznajesz się, że jesteś Jego dzieckiem.
Bóg stawia przed każdym z nas wysokie wymagania: Świętymi bądźcie! Dziećmi Boga jesteście! Bądźcie doskonali jak Ojciec wasz w Niebie! Czy jest to możliwe, aby stać się takim? Bóg daje nam narzędzie ku temu – akt miłości. My je bardzo dobrze znamy. Może ono teraz w okresie Wielkiego Postu szczególnie nam posłużyć ku dobremu, ku naszemu doskonaleniu się. Często o nim zapominamy, a niekiedy nawet myślimy z lekkim lekceważeniem. AKT MIŁOŚCI JEST TAK BOGATYM, TAK GŁĘBOKIM, ŻE OBEJMUJE DUSZĘ, KTÓRA ŻYJE TYM AKTEM I WPROWADZA JĄ NA DROGĘ DOSKONAŁOŚCI, CZYNIĄC ŚWIĘTĄ. Niekiedy dusze nie traktują poważnie tego aktu. Wydaje im się krótki, małoznaczący. Jeśli dusza odmówi litanię, koronkę, różaniec, przy tym się natrudzi, namęczy lub wynudzi, wydaje jej się, że coś osiągnęła. A gdy wypowiada krótkie słowa aktu: Jezu, Maryjo, kocham Was, ratujcie dusze, przebrzmiało i wydaje jej się, że już tego nie ma i skutków też nie odczuwa. A jednak ten akt dany jest nam, naszej Wspólnocie. A skoro jest dany przez Boga, przeznaczony dla nas – dusz najmniejszych, to znaczy, że niesie ze sobą wielkie łaski. Ci, którzy są posłuszni Bogu i żyją aktem miłości, te łaski otrzymują. Wypowiadając ten akt z wiarą i ufnością, mając głębokie przeświadczenie i pragnienie miłości, uzyskują więcej i wchodzą w zjednoczenie szybciej niż ci, którzy posługują się innymi modlitwami i poświęcają na nie wiele czasu.
W okresie Wielkiego Postu odmawiajmy akt miłości, zastanawiając się, na ile poprzez ten akt spełniamy warunki, które daje Kościół? Na ile realizujemy w ten sposób modlitwę, post i jałmużnę? Jeśli się nad tym zastanowimy, zobaczymy, że realizujemy je i to w pełni. Ale trzeba zacząć żyć aktem miłości. Trzeba postanowić, że od rana do wieczora będzie żyło się tym aktem.
Żyć aktem nie oznacza jedynie wypowiadania go ustami. Żyć aktem miłości oznacza zaangażowanie się całemu w miłość. A więc całym sobą, swoją postawą, swoimi czynami, słowami mówić Bogu, że się Go kocha i prosić Go o ratowanie dusz. Wszystko czynić z miłości do Niego i do dusz. Poprzez każde wyrzeczenie i najmniejszą ofiarę, poprzez każde cierpienie prosić Boga o ratowanie dusz – z miłości do Niego. Każdy obowiązek wykonywać z miłości do Niego i do dusz. Ofiarowywać Mu każdą najmniejszą czynność, każdy obowiązek. Wszystko, cokolwiek dzieje się w domu, wszystkie relacje, które są w domu i w pracy oddawać Bogu z miłości do Niego i do dusz, aby ratował dusze. Cokolwiek będziemy czynić, jakiekolwiek podejmować decyzje, mieć na uwadze akt miłości – miłość do Jezusa i do dusz. Wtedy o wiele łatwiej zrezygnować z samego siebie z miłości do Boga, bo będzie się żyło aktem. Nawet rezygnacja z przysłowiowych słodyczy w Wielkim Poście nie będzie trudnością, bo będzie się to czyniło z miłości do Jezusa i do dusz. Nie dlatego, że tak trzeba i przy okazji można schudnąć, ale dlatego, że się kocha Jezusa i rezygnuje się z tego, co jest przyjemne w tym momencie.
Bardzo często dusze pod przykrywką postanowień Wielkopostnych realizują coś, co tak naprawdę w ich intencjach, gdzieś głęboko ukrytych, nie jest prawdziwą intencją ofiarowaną Bogu. Robią coś dla siebie, ze względu na siebie, bo zawsze z tego mają jakiś zysk. Nie chodzi o zysk materialny, ale o dobre samopoczucie, dobrą opinię o sobie. Czują się lepsi, będą zdrowsi, zeszczupleją, zaoszczędzą prąd, coś jeszcze innego. Ukrytych intencji jest tak dużo, że gdyby człowiek je poznał, przeraziłby się sam siebie. Zacznijmy więc najpierw od życia aktem miłości, by w każdym momencie, w każdej sekundzie, w każdym wydarzeniu żyć aktem, realizować miłość. Wtedy przyjdzie do serca natchnienie, co uczynić z miłości. W jednym momencie będzie to rezygnacja ze swego wypoczynku, by komuś usłużyć z miłości. W innym momencie – rezygnacja z kawy, bo sobie uprzytomnię, że w ten sposób mogę uratować jedną duszę, więc Panie Jezu, dla Ciebie dzisiaj tej kawy nie wypiję. Ale jeszcze w innym momencie, poczęstowany kawą, właśnie wypiję z miłości do tego człowieka, który z całego serca pragnie mi tę kawę dać. I pod natchnieniem odczytam, że to będzie wyraz mojej miłości do tego człowieka – przyjąć ofiarowane przez niego dobro.
Życie miłością daje zrozumienie, w jaki sposób w danym momencie, w danej chwili, w relacji z drugą osobą, w jakimś wydarzeniu, WYRAŻAĆ SWOJĄ MIŁOŚĆ DO JEZUSA I DO DUSZ i w czym tak naprawdę będzie ta miłość. Wtedy będziemy doskonałymi świętymi i jako dzieci Boże będziemy dawać prawdziwe świadectwo o swoim Ojcu. A On się nas nie powstydzi. Będziemy Jego radością, bo będziemy świadczyć o Jego miłości, o Jego doskonałości, o Jego świętości.
Połóżmy swoje serca na Ołtarzu i prośmy Ducha Świętego, by dał nam zrozumienie, w jaki sposób naprawdę przeżywać Wielki Post? W jaki sposób realizować post, jałmużnę, modlitwę? Jak zachować czystość intencji? W jaki sposób trwać w akcie miłości?

Modlitwa

Jak dobrze jest, Jezu, po prostu być u stóp Twoich. Moja dusza odpoczywa w Twoich objęciach po całym dniu, po pracy, po wszystkich wydarzeniach, emocjach, różnych sytuacjach. Moja dusza w Tobie odpoczywa. Dziękuję Ci, Jezu, że jesteś Pokojem. Dziękuję Ci, że masz otwarte ramiona i zapraszasz mnie zawsze. Dziękuję Ci, że Twoje Serce jest otwarte, by wysłuchać wszystko, co ma do powiedzenia moje serce. Dziękuję Ci, że w Tobie jest tak wielka wyrozumiałość, zrozumienie, cierpliwość i łagodność. Panie mój, jak dobrze jest przebywać w Twoim Sercu! Jak dobrze jest odpoczywać sercem przy Twoim Sercu! Jak dobrze jest być ukrytym w Twoich ramionach, niczego nie robić, tylko po prostu być w Tobie.

***

Dziękuję Ci, Jezu! Twoja miłość jest przewidująca. Twoja miłość jest delikatna. Twoja miłość pragnie sprawiać mi radość. Twoja miłość jest pobłażliwa. Patrzysz na mnie jako na dziecko i traktujesz tak, jak dziecko. Pozwalasz mi, tak jak dziecku, cieszyć się z różnych rzeczy, jakbym to ja czynił, jak bym to ja osiągnął. A tak naprawdę to czynisz Ty we mnie, Ty dokonujesz, Ty sprawiasz, ale pozwalasz mi cieszyć się tym wszystkim, jakby to była moja zasługa.
Dziękuję Ci, Jezu za Twoją miłość. Przy Tobie czuję się jak dziecko, bardzo umiłowane, dziecko szczególnie upragnione, bardzo oczekiwane, wręcz rozpieszczane. Dziękuję Ci, Jezu za to, że mogę być dzieckiem wobec Ciebie. Dziękuję, że wobec Ciebie mogę być małym, słabym. Dziękuję Ci, że mogę być bezradny, że mogę całkowicie zdać się na Ciebie. Dziękuję Ci, że nie muszę umieć, potrafić, że nie muszę posiadać sił, mieć mądrości, nie muszę się niczym wykazywać, na nic nie muszę zapracować. Dziękuję Ci, że wszystko mi dajesz i że ode mnie oczekujesz tylko przyjęcia Twojej miłości.
Wiem, że pragniesz, abym i ja Ciebie kochał. Jezu mój, kocham Ciebie w każdej chwili, w każdej sekundzie. Radując się Twoją miłością, kocham Ciebie we wszystkim. Kocham Ciebie w każdym człowieku i w każdej sytuacji. Kocham Ciebie w każdej radości i w każdym smutku. Kocham Ciebie w każdym cierpieniu, we wszystkich obowiązkach, we wszystkich zaskakujących sytuacjach. Kocham Ciebie, Jezu i rano, i wieczorem, i w południe. Kocham Ciebie! W sposób szczególny kocham Ciebie w Eucharystii, w Hostii. Och, Jezu, kocham Ciebie!

***

Uwielbiam Ciebie, Jezu, w Hostii Świętej. Cudem jest Twoje Ciało na Ołtarzu. O, Panie, gdy udzielasz mi łaski, widzę świętość białej Hostii, widzę Ciebie w niej. Widzę wielkość Twoją i Majestat w tym maleńkim Opłatku, widzę świętość cudowną. Panie, pociągnij mnie ku Sobie i pozwól zniknąć w Tobie.
Bądź uwielbiony, Boże!
Bądź uwielbiony, Boże, w pięknie, jakim jesteś!
Bądź uwielbiony, Jasności niepojęta!
Bądź uwielbiony Cudzie nad cudami!
Bądź uwielbiony Ty, który jesteś Królem, a przychodzisz do naszych serc prosząc o przyjęcie!
Bądź uwielbiony, niepojęty Boże!
Bądź uwielbiony, Jezu Ukrzyżowany!
Bądź uwielbiona Miłości, rozpięta na Krzyżu!
Bądź uwielbione Miłosierdzie, wylewające się na nas!
Bądź uwielbiona łagodności, cierpliwości i dobroci Boża!
Bądź uwielbiony szczycie cierpienia, dający nam zbawienie!
Bądź uwielbiony, Boże, który przychodzisz do duszy, czyniąc ją najszczęśliwszą!
Bądź uwielbiony w wielkiej tajemnicy Twojej miłości do człowieka, w głębi tej miłości!
Bądź uwielbiony, Panie mój!

***

Dziękuję Ci, Jezu! Wszystko, co czynisz wobec mojej duszy jest cudownym darem. Dziękuję Ci za to, że dałeś akt miłości, że podarowałeś taką modlitwę, taki sposób życia, który duszę tak słabą jak moja jednoczy z Tobą. Dziękuję Ci, że w ten sposób pochyliłeś się nad wszystkimi małymi duszami, nad wszystkimi słabymi, bo właśnie akt miłości jest dla nas – dla małych i słabych. Ten akt miłości małe dusze wprowadza na drogę świętości. Dzięki niemu małe dusze mogą poznawać głębię Twojej miłości, jednoczyć się z Twoją miłością i przemieniać się w nią.
Jezu! Przemień mnie w Siebie. Niech Twój akt miłości żyje we mnie. Niech Twój akt miłości stanie się moim życiem, moją modlitwą, moim bytem, moim wnętrzem, moją duszą. O, Panie mój! Pragnę, aby ten akt miłości przemienił mnie całkowicie, abym rozpoczął życie na nowo właśnie poprzez akt miłości. Dzięki niemu mogę zbliżyć się do Ciebie, zanurzam się w głębiny Twego jestestwa. O, Panie, staję się miłością i zbliżam się do każdego człowieka, do każdej duszy. Och, Boże, niezwykły jest akt miłości. Mój duch przenika dusze, mój duch obejmuje dusze, ziemię i wszystkich przyprowadza pod Twój tron.
O, Panie, niepojęte rzeczy czynisz, których pojąć nie mogę, ale którym poddaje się moja dusza z wielką radością i zachwytem. Tak, Panie, odtąd akt miłości będzie nieustannie wybrzmiewał we mnie. Odtąd żyć nim będę i wszystko – każde spojrzenie, słowo, czyn, każda czynność, mój oddech, poruszanie się i mój sen – wszystko stanie się aktem miłości. Bądź uwielbiony, Boże!

***

Dziękuję Ci, Jezu! Nie mam słów, którymi mógłbym wyrazić moją wdzięczność, moją radość, moją miłość do Ciebie. Ty wiesz, Jezu, jak bardzo Ciebie pragnę! Ty wiesz, jak pragnę zjednoczenia z Tobą. Myślę, Jezu, że nie jest złe, że tak bardzo pragnę zjednoczenia w wieczności, że moje serce tak bardzo wyrywa się do Ciebie. O, Panie mój! Nie pragnę śmierci dla niej samej, pragnę Ciebie. Pragnę zniknąć w Twoim Sercu, przemienić się w Twoją miłość i śpiewać Tobie nieustannie pieśń uwielbienia. I kochać Ciebie miłością nieskończoną, potężną, taką jak Ty mnie kochasz. Chciałbym przemienić się cały w miłość, aby śpiewać pieśń miłości nieustannie po całą wieczność, aby wyśpiewywać Tobie chwałę. Aby tym śpiewem miłości pociągnąć inne dusze za sobą, by i one połączone ze mną mogły Tobie śpiewać chwałę, wielbienie, cześć, głosić Twoją miłość.
O, Panie, cała się Tobie oddaję. Ty wszystko możesz, a ja jestem tylko małą duszą, która niewiele rozumie, a w którą Ty wlałeś nieskończone pragnienia. Więc idę za Tobą, Boże, wierząc, ufając Ci, wiedząc, będąc pewną, że poprowadzisz mnie drogą ku Sobie. Nie wiem, jaka to droga, nie wiem, co mnie na niej spotka, ale wiem, że idę do Ciebie i że każda sekunda, minuta przeżyta tu na ziemi zbliża mnie do Ciebie. W każdej więc ze wszystkich sił staram się Ciebie kochać jak najmocniej, być Tobie posłuszną i wierną, aby moje kroczenie ku Tobie niczym nie opóźniać. O, Panie mój, kocham Ciebie i Tobie się oddaję cały. A Ty czyń ze mną, co zechcesz. Niech objawia się Twoja chwała, Twoja miłość. W moim życiu bądź uwielbiony, Boże! Proszę, abyś pobłogosławił nas i aby Twoje błogosławieństwo odrodziło w nas akt miłości. Niech sprawi, iż każdy z nas przemieni się w ten akt i będzie śpiewał Tobie nieustannie pieśń miłości. Pobłogosław nas, Jezu.

Refleksja

Bóg najpierw wszystko dał, a dopiero potem wyraża swoje oczekiwania. Pragnie, by człowiek dążył do świętości, ale najpierw wszystko w człowieku złożył, aby ten mógł kroczyć do świętości. Pragnie przemienić nas w miłość, ale najpierw dał nam akt miłości, byśmy żyjąc nim przemieniali się w miłość. Bóg poucza nas, jak żyć, ale w każdym, człowieku od początku złożył pragnienie życia w zjednoczeniu. Złożył w człowieku samego Siebie, aby człowiek w sposób naturalny wręcz pragnął Boga, dążył do Niego, dążył do dobra.
Starajmy się odpowiadać na miłość, którą Bóg w ten sposób nas obdarza. Starajmy się żyć aktem miłości, w każdym momencie wszystko zamieniając w miłość.
Błogosławię was – W Imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>