Dzień trzeci – pokochać samego siebie

3. Pokochać samego siebie – to znaczy, przyjąć siebie z rąk samego Boga

niepokalane_serce

Bóg każdego z nas stworzył z miłości i każdego z nas kocha miłością nieskończoną. Dlaczego zatem człowiek nie potrafi sam siebie pokochać? Dzisiaj spróbujmy spojrzeć na siebie oczami Boga, abyśmy zrozumieli i przyjęli, że jesteśmy umiłowani miłością nieskończoną. Poprzez świadomość miłości Boga zagłębijmy się w swoją duszę, w swoje serce i zobaczmy, co jest tam w nas, czego nie potrafimy zaakceptować, czego nie przyjmujemy z rąk Boga. Bóg stworzył nas właśnie takimi, a więc dał zarówno wygląd zewnętrzny, charakter, obdarzył zdolnościami. Wszystko to otrzymaliśmy z miłości. Dobrze by było uświadomić sobie, czego nie przyjmujemy z rąk Boga, czego w sobie nie akceptujemy, a co pochodzi z miłości? Starajmy się z odwagą zobaczyć to, co być może przez całe życie odrzucaliśmy, z czym przez całe życie się borykaliśmy, co być może wręcz zmieniało nasz sposób życia, ponieważ nie potrafiliśmy pogodzić się z czymś, a co jest przecież darem Boga.

Takim prostym przykładem jest chociażby akceptacja swojego wyglądu jako daru Boga. Nieprzyjmowanie tego daru jest odrzuceniem Bożej miłości. Często człowiek czyni różne zabiegi, zmieniając coś w swoim wyglądzie, bo sam uważa, że jest to nieodpowiednie, nie takie, jakie by chciał. Przez to budzi się w nim zazdrość, gdy widzi coś innego u innych osób, co jego zdaniem jest piękne, w każdym bądź razie jego serce tego pożąda. Człowiek żyje nieustannym odrzucaniem jakiejś sfery swego życia, która jest przecież darem Boga i rozglądaniem się wokół, by ją gdzieś indziej znaleźć. Ciągle porównuje się z innymi, bo siebie nie akceptuje. Budzą się w nim różne uczucia i to nie są uczucia dobre. Może to być zawiść, zazdrość, smutek, przygnębienie. Poprzez pryzmat jednej nieakceptacji jakiejś cząstki siebie, patrzy na cały świat i wartościuje go, ocenia, szereguje. Jego spojrzenie na świat nie jest spojrzeniem prawdy, bo na oczach ma przesłonę, która skrzywia obraz świata. A więc człowiek siebie nie przyjmuje i nieprawidłowo spostrzega innych, czyli relacje swoje z innymi również układa nie tak, jak powinien. Najważniejsza relacja do Boga też jest skrzywiona.

Dzisiaj będzie czas, by spojrzeć na siebie, przyznać się przed samym sobą i przyjąć to, co trudno jest zaakceptować. A potem każdy z nas złoży samego siebie u stóp Boga, starając się przyjąć na nowo siebie samego, akceptując, godząc się, przyjmując siebie jako dar miłości.

***

Bóg stworzył nas z ogromu swojej miłości. Utkał nas w łonie naszych matek z wielką czułością, miłością i troską. Każdą komórkę Sam kształtował, każdą Sam stwarzał, w każdą wkładał całe swoje piękno i całą swoją miłość. Poczynał nas w łonie naszych matek już z zamysłem przeznaczenia nas ku największej miłości. Uczynił nas pięknymi, bo uczynił z miłości. Stwarzając, kochał i z wielką czułością formował każdą część naszego ciała, naszą duszę, naszą psychikę i obdarzał zdolnościami. Cieszył się widząc powstające piękno. Patrzył na nas z wielką miłością, na każdą cząstkę naszego istnienia, naszego bytu, naszej istoty. Przenikał nas i wszystko co nasze swoim istnieniem, swoim bytem, swoją miłością i swoim pięknem. Gdy się narodziliśmy, z wielką miłością przyjął nas w grono dzieci Bożych poprzez Chrzest św. Nie było w nas niczego, co by nie podobało się Bogu. Bóg wszystko przyjmował jako piękno, bo pięknymi nas stworzył. Z czułością brał nas w ramiona i tak jak matka, która bierze swoje niemowlę i obsypuje pocałunkami całe ciałko, tak On patrzył z czułością na każdego z nas, na nasze ciało, naszą psychikę, duszę, serce i przenikał miłością. W Jego oczach jesteśmy piękni, bo stworzeni przez Boga z miłości.

To grzech spowodował, że człowiek nie dostrzega w sobie piękna, że widzi w sobie jakieś niedostatki. Porównuje się z innymi i chciałby posiadać coś, czego nie ma, a co mają inni. Rodzi się brak akceptacji, brak miłości do samego siebie. Wzrastając, nabierając doświadczenia, widząc różne rzeczy w sobie, nie akceptuje ich. Nie patrzy przez pryzmat Bożej miłości, ale patrzy swoimi, skażonymi oczami. Nie dostrzega piękna, które stworzył Bóg, ale mając przysłonięte oczy, widzi brzydotę. To jest jego własne spojrzenie, skażone grzechem. Spojrzenie na siebie samego przez pryzmat grzechu, a nie miłości sprawia, że człowiek nie akceptuje pewnych rzeczy w sobie. Chciałby to zmienić i robi to na różne sposoby. Zazwyczaj przez całe życie boryka się z tym brakiem akceptacji samego siebie, a to rzutuje potem na jego relacje z innymi, na jego spojrzenie na środowisko, na świat, na ludzi, na Kościół, na Boga. Poprzez sam brak akceptacji jakiejś cząstki siebie, którą chcielibyśmy zmienić, zmienia się nasza relacja z Bogiem i ze światem, bo mamy spojrzenie przez pryzmat grzechu, a grzech wykrzywia obraz. Widzimy jakby w skrzywionym, popękanym zwierciadle i nie potrafimy dobrze ocenić tego, co widzimy. Nie kochamy siebie.

Odrzucając, choćby jakąś małą część siebie samego – może to być wygląd, brak zdolności, brak umiejętności, albo cokolwiek innego – nie akceptując, nie przyjmując, nie godząc się na to, odrzucamy miłość Boga, bo to On nas stworzył: wysokimi i małymi, chudymi i grubymi, blondynami i brunetami. On dał nam kolor oczu, kształt twarzy, nosa, uszu. To On nam dał kolor skóry, stworzył nasze wnętrzności, uformował nasze serce, naszą duszę, naszą psychikę. Dał umysł, dał zdolności. On wszystko dał – rodzinę, środowisko, w którym żyliśmy, żyjemy. Wszystko dane zostało z miłości. Jeśli czegokolwiek człowiek nie przyjmuje, jeśli nie akceptuje, chociażby koloru swoich włosów, nie przyjmuje miłości, nie przyjmuje jej w pełni. Chcąc zmieniać coś w sobie, czego nie akceptuje, porównuje się z innymi, a poprzez te porównywania powstaje w sercu i zawiść, i zazdrość, pojawia się smutek, czy przygnębienie. Patrzymy inaczej na innych ludzi, nie potrafimy przyjmować ich z miłością, bo patrzymy przez pryzmat własnej nieakceptacji siebie samych. I w związku z tym nie potrafimy w wolności otworzyć się na dar drugiego człowieka, który jest darem od Boga, nie potrafimy w wolności nawiązywać relacji pełnych miłości. Ale i nasza relacja do Boga jest skrzywiona, bo przecież nie przyjęliśmy najmniejszego, zwykłego daru – koloru włosów. Nie przyjmujemy w pełni Jego miłości i nie możemy w wolności spotykać się z Nim. Przykład z włosami, to tylko przykład, ale każdy z nas potrafi znaleźć w sobie coś, czego nie akceptuje, nie przyjmuje do końca, a poprzez to nie potrafi w wolności nawiązywać relacji, bo zniewolony jest odrzuceniem miłości Bożej. W sposób skrzywiony ocenia, wartościuje, bo poprzez pryzmat swego spojrzenia na siebie i na innych. Jeżeli człowiek nie przyjmie, nie zaakceptuje siebie takiego, jakim jest, jakim Pan Bóg go stworzył, jako daru Bożej miłości – to mogą być różne rzeczy i sprawy, nie muszą dotyczyć ciała, mogą dotyczyć ducha, psychiki, albo jeszcze innych spraw, zachowań, postaw – będzie nieustannie ranił Boga, bo odrzuca Jego dar, Jego miłość. Spojrzenie na siebie z miłością, kochanie siebie samego nie jest miłością własną. Można nie akceptować siebie, nie przyjmować siebie jako daru od Boga, a mieć bardzo wysoko rozwiniętą miłość własną, pychę, egoizm i próżność, bo one razem zazwyczaj idą.

Pokochać siebie – to przyjąć siebie z rąk Boga, każdą sferę swego życia. Pogodzić się z tym i żyć w wolności, ciesząc się miłością Boga i w wolności odpowiadając na tę miłość. Wtedy człowiek nie czuje potrzeby zmieniania czegoś, naprawiania. Patrzy na innych w wolności i cieszy się również ich pięknem. Piękno drugiego człowieka jest innym pięknem niż nasze piękno. Można się cieszyć i swoim pięknem i cudzym, niczego nikomu nie zazdroszcząc i nie pragnąc czegoś dla siebie. W Bogu jest tyle piękna, że starczy, by obdarować nim każdego człowieka i by każdy był innym, będąc pięknym.

Dzisiejszy dzień ma posłużyć zagłębieniu się w siebie i staraniu się dostrzec, czego w sobie nie akceptujemy, nie przyjmujemy, co najchętniej byśmy zmienili, albo byśmy ukryli przed ludzkim wzrokiem. Jednocześnie zwróćmy uwagę, w jaki sposób patrzymy na innych ludzi, bo to też może być wskazówka, że nie odnajdujemy czegoś w sobie, co mają inni, a czego byśmy pragnęli. Nieraz człowiek widzi u kogoś pewne cechy, których nie akceptuje u siebie i wtedy nie potrafi zaakceptować innych. Nieraz zazdrości czegoś komuś (choć może nie do końca uświadamia sobie, że właśnie tego czegoś nie posiada, a chciałby to mieć) i nie potrafi przez to przyjąć drugiego człowieka, który niczym nie zawinił, właściwie tylko tym, że ma w sobie taki dar Boży, którego my byśmy chcieli – może to być przysłowiowy kolor włosów, o którym mówiliśmy.

Ważne jest, by te rozważania czynić przed Bogiem, by poprosić Ducha Świętego o pomoc, o odwagę w spojrzeniu na siebie, w przyjęciu tego, co się zobaczy oraz o zaakceptowanie. Prośmy Ducha Świętego, byśmy potrafili zrozumieć, że Bóg stworzył nas właśnie takimi z miłości, że On kocha każdą cząstkę naszego ciała i naszej duszy miłością nieskończoną. Moglibyśmy tak po kolei nazywać wszystkie części ciała i o każdej powiedzieć, że jest umiłowaną miłością nieskończoną. Moglibyśmy zanurzyć się w nasze charaktery, temperamenty, każdą cząstkę wydobyć na zewnątrz i powiedzieć – oto jest umiłowana cząstka Boga, umiłowana miłością nieskończoną. Każdą cząstkę naszego serca Bóg umiłował, bo stworzył z miłości. Dał Siebie, abyśmy my powstali.

Gdy zobaczymy już dary Boże, których nie przyjmujemy, złóżmy je u stóp Boga, przedstawiając je Bogu, przepraszając za to, że w ten sposób odrzucaliśmy Bożą miłość i prosząc, aby Bóg pomógł naszym sercom przyjąć je ponownie z miłością. Pogodzenie się ze sobą samym, zgoda na każdy dar Boży, uczyni nas wolnymi, wyzwoli nas z różnych rzeczy.

Spotkamy się potem na krótkiej modlitwie dziękczynienia. I znowu damy sobie czas na spotkanie z kierownikiem duchowym, by móc razem z nim pewne rzeczy omówić, może wyjaśnić. Może okazać się jakaś trudność, która będzie dla nas nie do przejścia, nie do pokonania, może trzeba będzie podzielić się tym z kapłanem, który obdarzony łaską od Boga pomoże nam przyjąć dary Boże, chociażby poprzez nałożenie rąk i modlitwę.

***

Podziękujmy Bogu za to, że tak cudownie nas stworzył; że stworzył nas z miłości i kocha nas całych. Nie ma ani najmniejszej cząstki w nas, która nie byłaby miłowana przez Boga. W dziękczynieniu jeszcze składajmy przed Bogiem wszystko to, czego nie potrafimy przyjąć u siebie, czy zaakceptować, co może odrzucamy, by poprzez dziękczynienie, uwielbienie na nowo przyjąć dar samego siebie z rąk Boga, iż jest się cudownie stworzonym z miłości i ku największej miłości.

Po wspólnym dziękczynieniu, uwielbieniu odpocznijmy nieco razem ciesząc się herbatą, kawą, odpoczywając chwilę, by potem tak jak wczoraj, znowu spędzić czas na rozmowie z kapłanem, ale w świadomości, iż tak naprawdę wszystko przedstawia się Bogu, że to On wysłuchuje, On doradza, On błogosławi. Dzięki tym rozmowom, dzięki spowiedzi, jeżeli ktoś tak poczuje w sercu, powoli tworzyć się będzie również pomiędzy nami więź. Nasze serca będą stopniowo otwierać się na siebie nawzajem. Nawiązywać się będzie relacja przyjaźni pełna Bożej miłości. O taką relację Panu Bogu przecież chodzi. We wszystkim, cokolwiek będziemy czynić miejmy świadomość miłującej obecności Boga, iż Bóg patrzy na nas nieustannie wzrokiem czułej miłości – matczynej, ojcowskiej, oblubieńczej; miłości, jakiej nie zna świat. W tym wzroku nie ma potępienia, nie ma groźby, kary. W spojrzeniu Boga jest przebaczenie, pełne zrozumienie, czułość i delikatność, miłość ogromna i miłosierdzie. Niczego się więc nie lękajmy, bo przecież żyjemy w ramionach miłości. Uwielbijmy teraz Boga.

 ***

Bóg tak umiłował każdego z nas, że dał swojego Syna, aby poniósł śmierć męczeńską za każdego z nas. W ten sposób obdarował nas życiem. Tylko za kogoś, kogo się bardzo kocha można ponieść taką Ofiarę. Tak wielką poniósł tylko Bóg. Jesteśmy umiłowanymi dziećmi Boga. W swoje dzieci Bóg jest zapatrzony. Widzi w każdym swoim dziecku piękno, które sam stworzył i którym to dziecko obdarzył. Bóg stwarza tylko piękno, tylko dobro, bo Bóg czyni wszystko tylko z miłości.

Jesteś piękny, stworzony z miłości. Wszystko, co Bóg w tobie utworzył jest najpiękniejsze i wszystko jest umiłowane. Owszem, borykasz się ze słabościami, upadasz, ale to konsekwencja grzechu, a Bóg ciebie stworzył pięknym dzieckiem swoim, z miłości. I wszystko, co w tobie utworzył, w jaki sposób ciebie stworzył, jest darem Jego miłości, jest piękne. Staraj się zapatrzeć w Boga. Nie rozglądaj się po świecie, bo świat będzie wmawiał ci co innego. Świat ma inne kanony piękna. Dla ciebie najważniejszy powinien być Bóg i Jego opinia o tobie. A On mówi do ciebie, iż jesteś Jego umiłowanym dzieckiem i że stworzył ciebie z miłości; że jesteś w Jego oczach piękny. Przyjmij Boży dar z rąk Boga. Tym darem jesteś ty sam i wszystko, co Bóg w tobie złożył. On pragnie, abyś pokochał siebie, tak jak On kocha ciebie. Pragnie, abyś kochał siebie ze względu na Niego, bo On ciebie pierwszy ukochał i stworzył z miłości. Skoro Bóg kocha, to ty też powinieneś.

Przyjęcie siebie samego z rąk Bożych jest przyjęciem miłości, przyjęciem Boga i sprzyja dążeniu do zjednoczenia. Bez tej miłości, przyjęcia tego daru, trudno ci będzie prawdziwe kroczyć ku zjednoczeniu. Święty to człowiek pogodzony sam ze sobą, przyjmujący dar Boga, przyjmujący siebie samego z rąk Bożych. Nie oznacza to, że święty godzi się na swoje słabości i nic z nimi nie robi. Święty to taki człowiek, który patrzy na siebie oczami Boga, wie, że jest umiłowanym i że wszystko, co Bóg mu dał jest wyrazem Jego miłości, wielkiej Jego łaski, dobroci Serca. Wszystko jest podarowane, aby człowiek był szczęśliwy. Bez przyjęcia siebie z rąk Bożych osoby żyjące w zakonach nie są w stanie iść razem z całym zgromadzeniem. W pewnym momencie przestają rozumieć, czym zgromadzenie żyje. Nie mogą nawiązywać bliskich relacji prawdziwej miłości z osobami, z którymi przyszło wspólnie żyć. Dlatego jest to takie ważne.

  • Aby móc spojrzeć na siebie i innych i budować właściwe relacje, trzeba zaakceptować siebie i starać się patrzeć na siebie Bożymi oczami.
  • Aby móc zrozumieć, jakie są wymagania reguły, czego Bóg oczekuje, trzeba przyjąć i zaakceptować siebie.
  • Aby w przyszłości zrozumieć jakieś wyrzeczenia, coś, czego Bóg być może oczekiwać będzie od nas, trzeba najpierw zaakceptować siebie.

Dzisiejsze popołudnie poświęcimy właśnie na modlitwę do Ducha Świętego, aby jeszcze pełniej pozwolił nam pewne rzeczy zrozumieć i przyjąć. Podczas Mszy św. ofiarowujmy siebie Bogu i przyjmijmy z Jego rąk jeszcze raz siebie odnowionych jako dar płynący z miłości. To jest niezwykle ważne szczególnie dla nas, dla naszej przyszłości.

***

Przyjmujemy Bożą miłość i staramy się patrzeć na siebie przez jej pryzmat. Przez całe te rekolekcje należy mieć cały czas w świadomości Bożą miłość. Tylko wtedy jest sens cokolwiek wykonywać. Nie można ani na krok odejść od Bożej miłości, bo wtedy nie będzie się dobrze rozważać, dobrze przechodzić tych rekolekcji, ponieważ tylko Boża miłość daje odpowiednie naprowadzenie, ukazuje prawdę, oświetla. Tylko Boża miłość ukierunkowuje rozważanie, myśli, tylko dzięki Bożej miłości człowiek może dotrzeć do prawdy i może ją przyjąć i zaakceptować. Tylko wtedy człowiek może poczuć się wolny i rozwijać takie skrzydła, jakie Bóg mu dał. Ale wszystko musi być w świetle Bożej miłości, w obecności Boga, w zaufaniu, iż Bóg miłuje ciebie bezwarunkowo miłością nieskończoną. W Jego oczach jesteś piękny, jedyny niepowtarzalny, przecież stworzony przez Niego do miłości, wybrany, w tak szczególny sposób umiłowany. Wszystko, co w twoim życiu się dokonuje, wszystko, co jest w tobie, wszystko Boża miłość rozjaśnia, obmywa, wszystkiego dotyka, bo Bóg jest Miłością, bo kocha ciebie i pragnie twego szczęścia. Stworzył ciebie do cudownej miłości, do życia w zjednoczeniu z Nim, dając do tego predyspozycje, wszystko, czego potrzebujesz, abyś żył właśnie takim życiem. I wie, że jeśli wejdziesz na tę drogę, jeśli będziesz żył w zgodzie ze swoim powołaniem, będziesz najszczęśliwszym człowiekiem. Dlatego tak bardzo zabiega o ciebie, dlatego też są te rekolekcje.

Kładąc się dzisiaj spać, myśl o Bożej miłości, o tym, że Bóg stworzył cię pięknym, bo z miłości. Każdą cząstkę twojej istoty przenika miłość. Każdą cząstkę miłość stworzyła, uformowała. Ciesz się tą miłością i dziękuj Bogu. I znowu przyjmuj całego siebie takiego, jakiego cię Pan Bóg stworzył, dziękując Bogu za dar ciebie samego. Zaufaj, że to co otrzymałeś jest dokładnie tym, czego potrzebujesz, aby być szczęśliwym. Może to zabrzmi trochę śmiesznie, trochę dziwnie, ale Bóg uznał, że do bycia szczęśliwym potrzebujesz dokładnie takiego wyglądu, nie innego; takiej rodziny, a nie innej; takich możliwości intelektualnych, a nie innych; takich zdolności, a nie innych; takiego charakteru, osobowości, nie innej. Zaufaj Bogu, że dał ci wszystko, co potrzebujesz, bo dał ci z miłości, tak bardzo cię ukochał. Zasypiając dziękuj Mu i wielbij Go. Poproś Anioła Stróża, by kontynuował to dziękczynienie nawet, gdy będziesz spać. Jutro rano, gdy się obudzisz, zacznij od dziękczynienia i pokaż Bogu uśmiechniętą twarz, która oznacza, że jesteś szczęśliwy z tym, co otrzymałeś od Boga, że jesteś Mu wdzięczny. Błogosławię was – W Imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen.

<<powrót                                                                                                             dalej>>

Jedna myśl nt. „Dzień trzeci – pokochać samego siebie

  1. Mam problem z tym zagadnieniem:
    ,,Bóg stworzył nas właśnie takimi, a więc dał zarówno wygląd zewnętrzny, charakter, obdarzył zdolnościami. Wszystko to otrzymaliśmy z miłości.”

    Chciałbym móc kogoś o to dopytać bo z pewnego punktu nie daje mi to spokoju.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>