Rozpoczynamy kolejny Wielki Post

malyDrogie dusze najmniejsze! Rozpoczynamy kolejny Wielki Post. Kojarzy się on nam z uczestnictwem w drodze krzyżowej i gorzkich żalach, rozważaniem Męki Pańskiej, sama środa popielcowa także z posypaniem głowy popiołem. Są to znaki i praktyki pokutne, narzędzia, które mają pomóc nam na nowo poruszyć nasze serca. A wołanie „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię” – przypomina nam, że Wielki Post jest przede wszystkim czasem nawrócenia.

Na dobre przeżywanie tego czasu podrzucamy wam kilka myśli z archiwum naszej wspólnoty z 30 września 2016r.:

„Jeśli się nie odmienicie…” (Mt 18,1). Zauważmy, że Jezus mówi te słowa do nas: Jeśli się nie odmienicie… Ten sposób mówienia oznacza, że potrzebujemy przemiany. Jezus nie mówi do nas jako do dusz już przemienionych, ale mówi do nas jako do tych, którzy potrzebują przemiany.

Na drodze duchowej, jaka by ona nie była, człowiek nieustannie idzie, podąża w upragnionym celu, jest w drodze. Cel osiąga dopiero po śmierci, natomiast całe życie jest w drodze. Oznacza to, że przez całe życie ma próbować dokonywać w sobie zmian i próbować przemieniać się, by coraz bardziej zbliżyć się do celu, by coraz bardziej upodobnić się do ideału. Człowiek żyjący na ziemi nigdy nie może powiedzieć, że już osiągnął szczyty, że droga duchowa, na którą wszedł już go zaprowadziła na szczyt świętości; osiągnął ideał, który ta droga zakłada. Zatem i my, jeśli się nie odmienimy, mimo, że kroczymy (niektórzy z nas już dłuższy czas) maleńką drogą miłości, nie możemy mówić o sobie jako o duszach, które już osiągnęły cel. Nie możemy też myśleć o sobie, że już posiadamy stan ducha, do którego dążymy.

Być w drodze – oznacza, iż człowiek nieustannie podejmuje trud, że ma starać się być gotowym, że nie można osiąść na laurach i nic nie robić. Być w drodze – to nie zagrzewać miejsca, bo nic nie jest stanem doskonałym, nic nie jest miejscem, w którym można się już na dobre zatrzymać. Być w drodze – to spodziewać się różnych sytuacji i zdarzeń, różnych warunków pogodowych. Być w drodze – to również znaczy, że idąc nie należy zabierać zbyt wielu rzeczy ze sobą, nie należy kolekcjonować, ale zdawać sobie sprawę, iż w podróży dodatkowe balasty stają się ciężarem i opóźniają drogę. Być w drodze – oznacza nie posiadać tego wszystkiego, co posiadają ci, którzy są w domu, ale mieć przy sobie tylko to, co konieczne, to, co potrzebne do drogi; do drogi, a nie do ustabilizowanego życia. Być w drodze – to nieustannie doświadczać zmian, zmian w pogodzie, zmian w krajobrazie, zmian w sytuacjach, to ciągle spotykać nowych ludzi i mieć nowe doświadczenia, niekoniecznie miłe i przyjemne. Być w drodze – oznacza proces, ruch, a nie stagnację, bezczynność. Jednym słowem, ten, kto na tej drodze – maleńkiej drodze miłości – będąc już kilka lat osiadł na laurach, właściwie chyba jeszcze tej drogi nie rozpoczął i musi dobrze zastanowić się nad sobą, co czynić, aby na nią wejść.

A Jezus mówi: Jeśli się nie staniecie jak dzieci, jeśli się nie staniecie jako ci najmniejsi… (Mt 18, 3). Co dla tej Wspólnoty oznaczają te słowa? Oznaczają: pokorę, uniżenie się, całkowite poddanie się Bożej woli, a więc oznaczają to, o czym stale mówimy – rezygnację z siebie, a otwarcie się na Boże działanie, Boża wolę. To stanięcie się niczym dziecko oznacza uznanie, iż jest się po prostu duszą najmniejszą; duszą, która jako najsłabsza i najmniejsza zdaje się całkowicie na Boga, ustępuje Mu miejsca w swoim sercu i pozwala Bogu żyć w duszy. Bóg żyjący w duszy czyni wszystko w jej życiu. On żyje w tej duszy, w jej rodzinie, w jej środowisku, w środowisku jej pracy chociażby. Dusza pozwala Bogu na życie w niej, ustępuje miejsca Bogu.

Jednocześnie dusza ulega Bożemu działaniu z miłości, czyni wszystko z miłości, a więc nie ze strachu przed Bogiem, ale z miłości do Niego daje Mu miejsce w sobie, w swoim sercu. Zaprasza Go do swojego życia, do swojej codzienności, do wszystkich sfer życia nie ze strachu, ale z miłości. Nie ze strachu przed przyszłością, ale z miłości pragnie cała być Boga, by On wszystkim w jej życiu zarządzał, a więc również przyszłością. Do Boga należy wszystko.

Jedyną rzeczą, jaką dusza pragnie czynić jest miłość, miłowanie. Dlatego: Chce przemienić się w miłość. Pragnie przemienić się do tego stopnia w miłość, by stać się miłością w sercu Kościoła. Nie jest to tylko jakaś jednorazowa zachcianka z pobudek egoistycznych. Jest to głębokie zrozumienie istoty powołania Kościoła, głębia zrozumienia samego Boga. Jest to otwarcie się w niezwykły sposób na rzeczywistość Ducha, bo tylko On daje prawdziwe zrozumienie, Kim jest Bóg, a kim jest człowiek; jakie jest powołanie człowieka, jaki jest cel, sens jego życia.

Dusza maleńka, najmniejsza odnajduje najgłębszy sens w miłości. Widzi, że istotą Boga jest miłość, że wszystko, co czyni płynie z miłości, jest miłością. Również wszystko, co dotyczy człowieka, czyli najdoskonalszą formą istnienia człowieka, realizacja jego człowieczeństwa jest bycie miłością, bycie miłością doskonałą. A więc przemienienie się w miłość nie dla samej miłości, by dla tej miłości być właśnie miłością, ale przemienienie się w miłość, by być tą miłością w Kościele, by stać się miłością w Bogu dla Kościoła, dla dusz; by miłość, a więc Bóg we wnętrzu tej duszy przeobrażał nie tylko ją, ale cały Kościół, cały uświęcał, cały upodabniał do Boga, wszystkie dusze.

I chociaż droga ta nazywana jest maleńką, tak naprawdę jej sens, wymowa jest wielka. Chociaż na tę drogę zapraszane są maleńkie dusze, to gdy ją realizują stają się wielkimi świętymi, ponieważ najpotężniejsza jest miłość, największa jest miłość, jedynie wieczna jest miłość. (…)

Można poznawać różne duchowości, można realizować różne ćwiczenia duchowe, można przeczytać dużo książek, by wiele się dowiedzieć na temat wiary, życia wiarą, na temat życia duchowego, mistycznego. Można. A jednak wiedza ta wcale nie musi oznaczać, że człowiek osiągnął to, co najważniejsze, że rzeczywiście wszedł w głąb istoty swego powołania, powołania swej duszy, wszedł w głębię relacji z Bogiem, ponieważ tę głębszą relację, wejście na drogę swego powołania niekoniecznie musi dawać wiedza. Człowiek otrzymuje to od Boga wtedy, gdy pokornie przed Nim klęka, gdy odkrywa prawdę o sobie, gdy odkrywa prawdę o Bogu i przyjmuje prawdę, przyjmuje miłość. Miłość wprowadza duszę w niezwykłą więź z Bogiem. Miłość przemienia duszę tak, aby mogła się stawać miłością w Kościele, miłością przemieniającą Kościół, miłością odradzającą Kościół. Ta miłość w duszy swoim zasięgiem obejmuje cały Kościół, a więc dusza staje się niczym powołany misjonarz, by sięgać na krańce świata, by zdobywać kolejne dusze, bo taka jest miłość. (…)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>