Modlitwa za przyczyną Maryi

Maryja_niosaca_Ducha_SwietegoO, Panie mój, proszę Ciebie za tymi sercami, abyś dał swojego Ducha, który choć trochę rozjaśni je dając poznanie i zrozumienie Twojej miłości, pokazując im istotę Twego przyjścia na ziemię. Proszę Ciebie, Panie mój, dotknij tych serc miłością, aby zapłonęły nią. Przecież Ty wiesz, miłość wszystko wytłumaczy. Miłość sprawia, że serce rozumie. Miłość też pomaga wierzyć, wlewa ufność w serce i nadzieję. Proszę Cię, Jezu, abyś tym sercom udzielił swojej łaski, by z wiarą oczekiwały na Twoje przyjście, by z wiarą przyjęły Ciebie i by z wiarą rozpoczęły nowe życie – życie w Tobie, z Tobą, aby było to już Twoje życie w nich. Tak słabe są te serca, tak słabe, Jezu. Potrzebują Ciebie, Twojej łaski. Nie są w stanie same wznieść się ponad swoją niewiarę, ponad swoją ciemność. Nie są w stanie. Dlatego Ty, Jezu, pochyl się nad nimi i zejdź do ich mroków ciemności. Zejdź tak bardzo nisko, do ich niewiary, do braków miłości. Boże mój, jeśli Ty tego nie uczynisz ani oni nie będą w stanie przeżyć Bożego Narodzenia, ani świat nie będzie w stanie. Bez Twojej pomocy, bez Twojej łaski zanurzy się jeszcze bardziej w otchłaniach nienawiści, bólu. O, Panie, pozwól tym sercom doświadczyć Twojej łaski, otworzyć się na Twoje przyjście i spotkać się z miłością Twoją.

Dziękuję Ci, Jezu, Synu Mój. Ty zawsze wysłuchujesz Mnie. Nie pozostawiaj tych dusz samymi. Razem z nimi, Jezu przyjmować będę Twoją łaskę, aby im pomóc przeżyć Twoje przyjście.

Niech nasze serca napełnią się radością

Niech nasze serca napełnią się radością. Niech serca nasze napełnią się miłością, bo oto nadchodzi. Matka Boża zna nasze serca. Zna każdy zakamarek serca, każdy smutek i każdą radość, każdy niepokój. Przez czas Adwentu czuwała nad naszymi sercami, nieustannie z naszymi sercami trwała na modlitwie. Razem czekaliśmy. Maryja zna ułomności ludzkich serc i wie, jak bardzo są słabe, niezdolne do wszystkiego, co dobre, jak bardzo ociężałe. Wie od Boga wszystko o ludzkich sercach. To On dał Jej tę łaskę – możliwość zaglądania do ludzkich serc, możliwość troszczenia się o nie. Ona wie, jak trudno jest człowiekowi wznieść się ponad ziemię, by zajmować się tym, co Boskie. Dobrze wie, jak bardzo ziemia potrafi przyciągać. Sił grawitacji nie da się pokonać, więc nie smućmy się, że nie wszystko udało się nam w czasie Adwentu, tak jak byśmy chcieli.

Często mówimy sobie, aby stawać w prawdzie przed Bogiem i ta prawda człowieka wyzwala. Dlatego i teraz postarajmy się stanąć w prawdzie przed Bogiem, stanąć przed Nim uznając, jakimi jesteśmy. Nie martwmy się swoimi wielkimi słabościami. Nie martwmy się, że w naszych sercach brakuje miłości, że często brakowało oczekiwania, prawdziwej tęsknoty za Bogiem. Nie martwmy się również tym, że często serca zajęte były tak bardzo otaczającym światem. Nie martwmy się, że nie potrafiliśmy iść za pouczeniami i być wiernymi do końca w ich wypełnianiu. Nie martwmy się niczym. Wystarczy, że stajemy przed Bogiem, mając serca otwarte, ukazując Bogu całą swoją słabość. Przecież zawsze chodzi o to, aby stanąć w prawdzie. O nic innego nie chodzi. Jeśli przed Bogiem wyznamy swoją słabość, jeśli widząc tak liczne grzechy, upadki, niewierności swego serca, wyznamy je przed Bogiem, On pochyli się nad nami. Czyż matka z czułością nie bierze swego dzieciątka na ręce, gdy ono ze skruchą wyznaje, że zbroiło coś. Matka dobrze wiedziała, że ono uczyniło tę rzecz, np. zbiło wazonik, ale dla matki ważne jest, że dziecko przyznało się, że stanęło w prawdzie przed sobą, przed matką i że w końcu uznało prawdę. Ona obdarza to swoje dzieciątko najczulszymi pocałunkami, już dawno przebaczyła i nagradza darami swojej miłości, nie dlatego, że dziecko zasłużyło, bo nie zasłużyło, ale dlatego, że matka je kocha. Tylko dlatego. Czytaj dalej

On już nadchodzi, już jest blisko

Wprowadzenie do Różańca

Tak niewiele czasu zostało już do Bożego Narodzenia, tego wydarzenia, na które czekamy. Spróbujmy sobie dzisiaj znowu uświadomić na kogo czekamy. Co przyniesie Bóg schodzący na ziemię? Nie przychodzi przecież bez powodu. Przyjście Boga nie jest przyjściem zwykłego człowieka, a więc jest to wydarzenie na miarę wszechczasów, musi wiązać się z czymś ważnym, najważniejszym dla całej ludzkości.

Tak, Bóg przychodzi, aby w każdym z nas odrodzić swoje życie. Czym jest Boże życie w duszy? Tego tak naprawdę żaden człowiek nie jest do końca świadomy, nawet najmądrzejsi nie rozumieją tak do końca. Wiemy, w jaki sposób Bóg przynosi swoje życie – poprzez swoją mękę i śmierć. Ale do tego jeszcze trzeba dołożyć jeden fakt – zmartwychwstanie. Zmartwychwstanie jest pieczęcią, która zamyka całość wydarzenia męki i śmierci. Bez zmartwychwstania nie byłoby życia wiecznego. Jednak, czym jest to życie, które Bóg przynosi każdemu człowiekowi? Czy chodzi tylko o życie po śmierci? Czy człowiek nie jest w stanie doświadczyć życia Bożego w sobie, żyjąc na ziemi? Wspaniałe jest to, że Bóg przynosi życie, którym obdarza człowieka już tu na ziemi. Chociaż człowiek nie jest w stanie pojąć, czym jest Boże życie, nie jest w stanie docenić wartości tego niezwykłego daru, mimo to Bóg obdarza człowieka nim. Pozwala człowiekowi w różny sposób doświadczyć swego życia w nim samym. Daje swego Ducha i chociażby Apostołowie doświadczają obecności Ducha Jezusowego w sobie. Im bardziej człowiek otwiera się na życie Boga w duszy, tym bardziej upodabnia się do Niego i przyjmuje to, co wiąże się z życiem Bożym, a więc miłość, pokój, radość, poznanie.

Gdy spojrzymy na życie Maryi i obdarowanie Jej życiem Bożym, możemy zobaczyć pełnię tego życie w Niej. Możemy też zobaczyć, do czego prowadzi przyjęcie daru życia Bożego. Święci obdarowani są w Niebie tym życiem w sposób niebywały. Uczestniczą w życiu Boga już w Niebie w sposób pełny i świadomy. A to uczestnictwo wprowadza Świętych we wszystko, co jest przejawem życia Bożego. A więc Święci nie żyją sami dla siebie w Niebie, tak jak Bóg nie żyje sam dla siebie, ale nieustannie udziela się człowiekowi, nieustannie obdarowuje człowieka łaską, czuwa nad nim, go chroni, prowadzi, nieustannie wylewa Zdroje Miłosierne, nieustannie zbawia. We wszystkim tym mają swoje uczestnictwo Święci, w których już jest pełne życie Boże. I my na ziemi, choć jeszcze nie w pełni, a jednak możemy w dużym stopniu, przyjmując to życie uczestniczyć w Nim, doświadczając, przeżywając zupełnie inaczej swoją drogę na ziemi. Możemy już tu być zanurzeni w Bogi i podobnie, jak Święci, uczestniczyć w Jego życiu, we wszystkich przejawach życia Bożego.

Powróćmy teraz do pytania. Czy wiemy na kogo czekamy? Czy rozumiemy, z czym Bóg przychodzi do nas, z jak niezwykłym darem. Rozważajmy to podczas kolejnych dziesiątek Różańca.   Czytaj dalej

Oto ja oddaję go Panu

Ofiara – temat trudny i niekiedy nie łączony z oczekiwaniem na przyjście Boga

Wspólnie oczekujemy na Jezusa. Staramy uświadamiać sobie, Kim On jest. Naród wybrany czekał na Mesjasza. Różne były jego wyobrażenia o Nim, w jaki sposób wybawi naród wybrany. W sposób wręcz radykalny różniły się od tego, kim rzeczywiście jest Mesjasz, Zbawiciel. Gdy Jezus już przyszedł, ci którzy czekali na swoje wyobrażenie Mesjasza, odrzucili Jezusa, bo nie pasował do ich oczekiwań, do ich wyobrażeń.

A jak jest z naszymi sercami? Na kogo czekamy? Bowiem przyjść ma Zbawiciel. Każdy z nas wie, co oznacza Zbawiciel, każdy wie, w jaki sposób Jezus dokona Zbawienia. Bardzo często dusze podczas Adwentu oczekują jedynie na Maleńkiego Jezusa, odsuwając od siebie myśl o tym, Kim On jest naprawdę – odsuwają myśl o Krzyżu, o męce, o śmierci. Wydaje im się, że jest to coś sprzecznego z oczekiwaniem na Narodziny Jezusa, że to są dwie różne osoby, że nie można cieszyć się oczekując na Jezusa Ukrzyżowanego. Jakże dusze te są w błędzie. Dusza zakochana w Bogu, ona rozumie cudowną jedność pomiędzy Maleńkim Jezusem a Jezusem na Krzyżu. W duszy tej nie powstaje żadna sprzeczność i nie zmniejsza się miłość, radość oczekiwania, gdy myśli o Jezusie Ukrzyżowanym, bowiem dusza, która prawdziwie miłuje Jezusa nazywa Go swoim Oblubieńcem. Jezus konający jest prawdziwym Oblubieńcem dusz. Na Krzyżu Jezus poślubia duszę. Krzyż jest łożem miłości, jest ołtarzem, na którym składana jest Ofiara miłości. Nigdzie indziej Bóg tak nie ukazuje potęgi swojej miłości do duszy, jak na Krzyżu.

Modląc się na Różańcu, zanurzając się w Bolesne Tajemnice starajmy się swoje serca pobudzić do oczekiwania z wielką tęsknotą, z wielką miłością na Jezusa Ukrzyżowanego. Starajmy się pobudzić swoje serca do wielkiego pragnienia, by przyjąć takiego Jezusa. Niech w naszych sercach będzie wielka miłość, która niejako przyciągać Go będzie tu na ziemię, będzie Go niejako przyspieszać, by jak najszybciej przyszedł, bo są dusze, które Go kochają całą mocą swoich serc, które pragną Go przyjąć do swego wnętrza takim, jakim jest naprawdę, nie wyznaczając Mu granic swoją wyobraźnią, nie ograniczając Go żadną swoją słabością.

Bóg przygotowuje nasze dusze, aby były oblubienicami Boga. Jednak trzeba dobrze rozumieć, co to znaczy, iż dusza jest oblubienicą Jezusa. Dusza, która prawdziwie miłuje, w sposób szczególny miłuje Krzyż i Jezusa konającego. W stronę Krzyża kieruje swój wzrok nieustannie, bo tam na Krzyżu widzi wyznanie miłości, jakie czyni Bóg wobec niej. Oczekujmy swojego Oblubieńca z miłością, z tęsknotą, z wielkim pragnieniem jak najszybszego spotkania się z Nim i dobrze rozważajmy, Kim jest ten Oblubieniec. Czytaj dalej

Ukochany mój! Oto on! Oto nadchodzi!

Bóg zakochał się w każdym z nas. Każdą duszę umiłował miłością niepojętą, której nikt z ludzi na ziemi nie zna w pełni. Zapragnął, by każda dusza poznała Jego miłość, zapragnął każdą duszę uszczęśliwić. On wie, że największym szczęściem dla duszy jest zjednoczenie z Bogiem. Bóg objawia swoją miłość duszy czyniąc to w różny sposób. A gdy dusza pozwala się prowadzić, gdy otwiera się na poznanie Bożej miłości, wtedy Bóg prowadzi ją drogą niezwykłą – drogą miłości oblubieńczej. Taką duszę przygotowuje do pełniejszego życia – do życia wewnątrz Boga. Wyznając jej miłość przygotowuje ją do tego, czego pragnie dokonać – chce ją poślubić. Jeśli posłuszni byliśmy pouczeniom, jeśli poddaliśmy swoje dusze formacji, którą dokonuje sam Bóg, stajemy się powoli właśnie takimi duszami, które Bóg w sposób szczególny umiłował i przeznaczył dla Siebie; które pragnie poślubić lub też niektóre już poślubił. Każdy taki czas oczekiwania, np. Adwent, jest niezwykle pięknym czasem, kiedy dusza może szczególnie przygotować się na zjednoczenie z Bogiem.

Wspólnie oczekiwaliśmy, wspólnie wypatrywaliśmy Boga, wspólnie staraliśmy się rozważać, Kim jest Ten, na którego czekamy. I Bóg objawia nam Siebie jako Miłość. Przychodząc do wszystkich ludzi jako Stwórca, jako Pan i Władca jednocześnie objawia swoją miłość. Pragnie, aby każda dusza pełniej rozumiała, Kim On jest, aby wiedziała, Kogo umiłowała. Jeśli tęskniliśmy za Bogiem, jeśli nieustannie staraliśmy się czekać na Niego, doświadczamy ogromnego pragnienia, aby już spotkać się z Nim. I Bóg wspiera łaską taką duszę, dając jej jeszcze większą tęsknotę, jeszcze większe pragnienie, wzmagając w niej to wypatrywanie Boga, budząc w niej coraz większą miłość do Niego. Taka dusza staje się niczym oblubienica z Pieśni nad Pieśniami, która zakochana wygląda, czeka. I już nie może się doczekać, zaczyna szukać, wołać. Cała jest miłością, oczekiwaniem, cała jest cierpieniem wywołanym przez tęsknotę. Zdaje jej się, że już nie zdoła wytrzymać, tak bardzo tęskni, tak bardzo pragnie swego Umiłowanego, tak chciałaby Go już zobaczyć.

Jeśli my tak tęsknimy, jesteśmy tą oblubienicą. Ona wychodzi na miasto i szuka. Spójrzmy na wystrój Ołtarza – Betlejem jest oświetlone. A oblubienica, która chodzi i szuka przemierza puste uliczki, choć oświetlone, jednak puste i cierpi coraz bardziej. Ale spójrzmy poniżej, gdzie znajdzie swoją miłość? W swoim sercu! Jezus, otulony miłością, jest w twoim sercu! To tylko tobie się tak wydaje, że jest gdzieś, że daleko, że czekasz i wyglądasz patrząc w dal. Całe przygotowanie, wszystkie pouczenia, wszystko kieruje wzrok twojej duszy do wewnątrz ciebie. Jesteś również trochę jak to Betlejem. Owszem, można powiedzieć, że światła są już przygotowane na przyjście Pana, aby nie przychodził do ciemnego, smutnego miasta, ale tak naprawdę w twoim sercu, w głębi ciebie On już jest. Całe to przygotowanie, wszystko zmierza ku temu, abyś zagłębił się w siebie, w swoją duszę i przechodząc przez całą nicość i całą nędzę swojej duszy, a więc przez sianko, abyś zrozumiał, że w tej nędzy, w wielkiej biedzie Bóg złożył samego Siebie. On jest całym bogactwem twojej duszy, twego serca, twego życia. To On rozświetla twoją duszę, to On daje światło, abyś i ty cały rozświetlony mógł zanieść Boże światło innym.       Czytaj dalej

Spotkanie Opłatkowe

Wszystkim uczestnikom wczorajszego spotkania opłatkowego bardzo dziękujemy za dar wspólnej modlitwy i bogactwo przygotowanego wspólnie stołu wigilijnego. Niech życzenia pełne miłości i pokoju, którymi dzieliliśmy się łamiąc opłatek, wypełniają się w czasie Bożego Narodzenia i w całym Nowym Roku 2016. Zapraszamy do obejrzenia filmu i galerii zdjęć z tego spotkania.

Opłatek 4

Adwentowy dzień skupienia, cz. 6

Aby doświadczyć Narodzin Boga, aby dusza doświadczyła przyjścia Boga do jej wnętrza potrzeba pokory. Im bardziej dusza jest pokorna, im bardziej stara się stawać w prawdzie o sobie, tym większe prawdopodobieństwo, że Bóg udzieli jej łaski, aby ona mogła doświadczyć Jego Narodzin w niej. Narodziny Boga w duszy nie muszą oznaczać doświadczenia narodzin maleńkiego Jezusa. Boże Narodzenie to doświadczenie przyjścia Boga do duszy. Może On objawić się duszy w różny sposób, również jako Dzieciątko. W tym roku staraliśmy się oczekiwać na przyjście Jezusa, uświadamiając sobie, Kim On jest. Serca słabe, dlatego też i to uświadamianie sobie też nie było zbyt wielkie, mimo to Bóg patrzy na duszę pokorną. Niekiedy wystarczy jeden moment, by dusza doświadczyła przyjścia Boga, kiedy uchwyciwszy się łaski Boga pokornie staje przed Nim w prawdzie o sobie. Nie potrzeba lat przygotowań, Bóg udziela łaski kiedy chce, jak chce i komu chce. Jednak podstawowym warunkiem jest pokora.

Czasami dusze wzruszają się podczas Świąt Bożego Narodzenia, przeżywają pewne emocje biorąc je za wewnętrzne doświadczenie spotkania z Bogiem. Zazwyczaj jest to jednak bardzo powierzchowne przeżycie. Jeśli dusza pragnie prawdziwego spotkania (mówimy tutaj już o mistyce) musi upokorzyć się przed Bogiem. Nie oznacza to jakiegoś udawanego uniżenia, jakiegoś poszukiwania w sobie małości, słabości specjalnie po to, by doświadczyć Boga. Chodzi o takie nastawienie duszy, która otrzymując łaskę od Boga, staje przed Nim całkowicie ogołocona. Dzięki łasce uświadamia sobie swoje słabości, to, kim jest. W żaden sposób nie stara się przysłaniać tego obrazu, upiększać go, ale przyjmuje to, co widzi. Staje przed Bogiem świadoma totalnej swojej nędzy, wręcz obrzydliwości, jaką nieustannie pokrywa się z każdą chwilą. Doświadczenie tego, jak bardzo jest się grzesznym, jest łaską. I chociaż Bóg udziela jej wielu duszom, nie każda odważnie przyjmuje tę łaskę. Dzięki łasce Boga dusza głęboko rozumie, iż w każdej chwili, w każdej sekundzie objawiają się jej słabości, bierze górę nad nią jej pycha i egoizm. Ona nieraz widzi panowanie niejako zła nad nią, którego ona nie chce, jako coś obrzydliwego, co stara się oblepić duszę. Ona widząc to, przyjmując całą sobą prawdę, kim jest, pada na twarz przed Bogiem, błagając o Jego miłosierdzie. Doświadczywszy tej łaski dzięki światłu Ducha Świętego, od tej pory pragnie nieustannie, by Bóg wylewał na nią swoje Zdroje i co rusz błaga Go, aby ją oczyścił, kąpiąc w swoich ranach. Dusza ta prawdziwie obdarzana jest łaską. Jeśli nie zejdzie z drogi pokory, Bóg da jej kolejne doświadczenia, objawiając jej samego Siebie. W różnych widzeniach, doświadczeniach dusza będzie obcować z Bogiem, pojmując coraz głębiej tajemnice Jego istnienia, Jego bytu, miłości i Dzieła Zbawczego. Ona również oczekując na przyjście Boga, doświadczy tego przyjścia w taki sposób, w jaki Bóg pragnie, aby ona Go poznawała.

W tym roku Bóg pragnie objawić się nam jako Pan, Król Wszechświata, Bóg Stwórca, pełen mocy i Majestatu. Żeby jednak zrozumieć, co znaczy oczekiwać, potrzebna jest pokora i miłość. Pokornemu sercu Bóg daje doświadczenie miłości i niezwykłej tęsknoty za Bogiem. Dusza oczekując Boga, tęskniąc za Nim, wygląda. Można by powiedzieć, że cała wychodzi z siebie. To tak, jakby wychodziła z ciała w duchowe przestrzenie, by tam szukać, wołać, tęsknić. Znamy Pieśń nad Pieśniami – oblubienica szuka swego Oblubieńca i błąka się po mieście, doświadczając różnych rzeczy, które dla niej nie są istotne, bo ona tęskni, pragnie swego Umiłowanego, pragnie spotkania z nim, z miłości.   Czytaj dalej

Wieczernik w Gietrzwałdzie (mp3)

Zapraszamy do wysłuchania fragmentów nagrań zarejestrowanych podczas dzisiejszego Wieczernika Modlitwy, który odbył się w sanktuarium maryjnym w Gietrzwałdzie. Jednocześnie dziękujemy wszystkim uczestnikom tego spotkania za dar wspólnoty i wspólnej modlitwy, co stanowiło ważny etap na naszej drodze przygotowania się do Bożego Narodzenia.

Gietrzwald_Adoracja_NS

Adwentowy dzień skupienia, cz. 5

Bóg w niezmierzonym swoim miłosierdziu pochylił się nad światem. Wejrzał na ludzkie cierpienie i przyszedł na ziemię. W przyjściu na ziemię i w tym, czego Jezus dokonał wyraża się Jego przeogromna miłość. W niezwykły sposób łączą się wydarzenia w Betlejem i w Jerozolimie. W niezwykły i niepojęty sposób Jezus umierający na Krzyżu i Jezus w Betlejem to ten sam wyraz miłości. Jedno bez drugiego nie miałoby sensu. Bóg postanowił ukazać swoją miłość i wylać swoje miłosierdzie na świat. Dobrze wiedział, w jaki sposób to uczynić, dlatego przyszedł pod postacią maleńkiego dziecka. Wzrastał wśród ludzi, wychowywany był przez ludzi, doświadczając dokładnie tego, czego doświadcza każdy człowiek. Utożsamił się z człowiekiem tak bardzo, że sam narodził się człowiekiem. W ten sposób człowieczeństwo podniósł do niezwykłej godności. Jego Narodziny, całe Jego życie, działalność prowadziły do jednego – do objawienia się w pełni miłości i wylewu pełni miłosierdzia. Jezus wiszący na Krzyżu, to ten sam Jezus, który za kilka dni narodzi się w Betlejem, rodząc się w każdym sercu. A oczekując Narodzin Jezusa dobrze jest pamiętać, z jaką misją przychodzi na świat, czego pragnie dokonać. Kościół w tym roku w sposób szczególny rozważa tę misję, starając się otworzyć ludzkie serca na to, co najważniejsze – na Miłosierdzie Boże. Czytaj dalej

Bądźcie miłosierni

Ojciec_MilosiernyW pewnej hiszpańskiej restauracji prowadzonej przez don Emanuela codziennie po zamknięciu lokalu kierownik wraz z personelem obsługują żebraków, którzy schodzą się tam z całego miasta. Na pytanie mieszkańców zainteresowanych dziwnym postępowaniem właściciela restauracji don Emanuel opowiada następujące zdarzenie.

Podczas wojny domowej w Hiszpanii został skazany na śmierć. Stojąc przed plutonem egzekucyjnym, w chwili, gdy wyrok miał być wykonany, zdarzyło się coś niezwykłego. Otóż w miejscu egzekucji niespodziewanie pojawił się jakiś żebrak, który przekonywał żołnierzy do tego, by nie zabijali skazańca. Po tej rozmowie wykonawcy wyroku odstąpili od swego zamiaru ku zdziwieniu obecnych. Do dzisiaj nikt nie wie, kim był ten żebrak i co mówił, jakich argumentów użył, co w konsekwencji doprowadziło do ułaskawienia i darowania życia don Emanuela.

To co wydarzyło się wówczas w życiu don Emanuela pozostawiło ogromną wdzięczność w jego sercu wobec tego nieznajomego żebraka. I właśnie wtedy postanowił, że codziennie będzie okazywał wdzięczność względem wszystkich napotkanych żebraków. I mimo, że wielu znajomych doradzało mu, by ograniczył tę hojność do jednego dnia w miesiącu, lub na pamiątkę tego wydarzenia tylko raz w roku, on stwierdził, że Bóg okazał mu miłosierdzia swoje na każdy dzień życia i on jest zobowiązany każdego dnia Bogu za życie dziękować.

A w jaki sposób my moglibyśmy okazać Bogu wdzięczność w Roku Miłosierdzia? Czyż nie jest to szczególny czas łaski dla nas? Czyż nie jest to doskonała okazja, by każdego dnia tego roku bogatego w łaski dla nas dziękować Bogu za niezmierzone bogactwo Jego Serca?

Wielokrotnie słyszymy prośbę, by w Godzinę Miłosierdzia, lub w miarę niemożności w innej dogodnej dla nas godzinie, przynajmniej przez piętnaście minut dziennie adorować Krzyż, jednoczyć się z Jezusem Ukrzyżowanym, otaczać szczególną czcią święte rany Zbawiciela, z umiłowaniem przyjmować Jego zdroje miłosierne. Niech ta prośba stanie się dla nas postanowieniem na miarę tego, co widzimy w postawie niezwykłego Hiszpana don Emanuela. Okazujmy codziennie Bogu wdzięczność za dar Jego niepojętego Miłosierdzia, w którym daruje nam życie. A sposobem najwłaściwszym niech będzie poświęcenie temu „Żebrakowi,”, który żebrze z wysokości Krzyża nas o miłość przynajmniej tego kwadransu z całości 24 godzin ofiarowanych nam co dnia.