Duch nieczysty mówi, wrócę…

Dzisiaj jeszcze raz uświadomimy sobie konieczność ogromnej czujności, wierności i ciągłego, świadomego podążania za Jezusem. Ludzie wierzący, angażujący się w życie jakiejś wspólnoty, słuchając dzisiejszej Ewangelii (Łk 11, 15-26) przytakują, że rzeczywiście ważne jest, aby człowiek pozostawał wierny Bogu, napełniał się Bogiem, aby jego sercem nie zaczął rozporządzać kto inny. Ale jednocześnie czynią rzeczy, które sprawiają, że nieświadomie stają się takimi, jak bohaterzy dzisiejszej Ewangelii, a więc ludźmi, którzy mając wymieciony dom nie zapełniają go obecnością Boga.

Na czym to polega? Otóż, uczestnicy wspólnot w mniejszym lub większym stopniu angażują się w życie wspólnoty, przez pewien okres dużo czasu poświęcają na spotkania, na osobistą modlitwę, na Adorację Najświętszego Sakramentu, dni skupienia czy jakieś inne wyjazdy, a więc jest to czas, kiedy dom zostaje wymieciony, uporządkowany, sprzątnięty, kiedy szatan jest wyrzucony, a zaproszony jest Bóg. Ale po pewnym czasie nieco te dusze stygną. Już brakuje czasu, aby tak często uczestniczyć we wspólnych spotkaniach, brakuje czasu na Adorację Najświętszego Sakramentu, czy też na modlitwę osobistą, człowiek zaniedbuje lekturę Pisma Świętego. Początkowo dzieje się tak w stopniu nieznacznym, niemniej jednak dom zaczyna powoli pustoszeć. Po jakimś czasie, człowiek uspokajając samego siebie, usprawiedliwiając się mnóstwem obowiązków jeszcze mniej uczestniczy w życiu wspólnoty, rzadziej sięga do Pisma Świętego, szwankuje jego osobista relacja z Bogiem. Dom nadal jest uprzątnięty, ale staje się pusty. A człowiek ten w dalszym ciągu uważa, że żyje z Bogiem. Jest przecież członkiem wspólnoty, a to, że rzadziej przychodzi na spotkania, że rzadziej sięga po Pismo Święte, tego już nie zauważa. Już nie uczestniczy tak mocno w życiu wspólnoty, nie zna tematów kolejnych spotkań, a więc nie idzie dokładnie tą drogą, którą idzie wspólnota. Sam uważa, że uczestniczy w życiu wspólnoty, ale tak naprawdę pozostaje na uboczu – pozostaje sam i o własnych siłach zaczyna borykać się z codziennością. Dzieje się to powoli, stopniowo, a szatan potrafi tak pięknie tłumaczyć, wyciszać jakieś pojawiąjące się czasami niepokoje związane z brakiem uczestnictwa we wspólnocie, potrafi wytłumaczyć każdą nieobecność, każdy brak modlitwy – przecież tyle obowiązków, zmęczenie, przecież praca, a ja i tak jestem wierzący, przecież ja wierzę. Człowiek nie widzi, kiedy jego miłość stygnie, zupełnie znika jego mała wiara, dom pustoszeje całkowicie. Dusza ta nie wie, że wystawia się już na działanie szatana. Jest ona teraz takim łatwym a łakomym kąskiem, przecież to dusza, która zakosztowała miłości Bożej, zakosztowała drogi do Boga, pragnień, tęsknoty. Ona zna ten smak, tym bardziej trzeba się nią zająć. Szatan ma wielką satysfakcję, że taką duszę odciągnie od Boga – najpierw od wspólnoty, a potem od Boga. I bierze siedmiu złośliwszych od siebie duchów, idą i zamieszkują tę duszę. Czytaj dalej

Głosić światu Orędzie Miłości

OrendzieSercaMisją naszej Wspólnoty i każdej duszy najmniejszej jest głoszenie światu Orędzia Miłości Serca Jezusa do świata. Przypomina nam o tym krótki film, którego obejrzenie może obudzić w nas zapał apostolski. Zapraszamy do jego obejrzenia. Sięgnijmy także po udostępniane przez nas materiały propagujące maleńką drogę miłości. Dostępne są na każdym naszym spotkaniu – Wieczernikach Modlitwy, dniach skupienia, rekolekcjach, pielgrzymkach oraz w domu dusz najmniejszych w Olsztynie. W celu głoszenia Orędzia Miłości spotkajmy się także w dniu dzisiejszym na wspólnej modlitwie w klasztorze mniszek klarysek kapucynek w Szczytnie. Początek spotkania o godz. 17:00. Zapraszamy!

Czytaj i słuchaj (mp3)…>>

Wspomnienie NMP Różańcowej

W Matczynym Sercu Maryi jest każda tajemnica życia Jezusa, jest Jego życie. Dlatego Maryja zaprasza zawsze każdą duszę do swego Serca, pragnąc obdarzać tajemnicami Bożymi, pragnąc wprowadzać w życie Boże. To zaproszenie do Bożego życia jest jednocześnie udzielaniem wielu łask. Nie może być inaczej – jeśli dusza otwiera się na życie Boże, doświadcza tych łask. W Sercu Matki Najświętszej dusza może zaznawać niezwykłej głębi Bożego życia – może poznawać Boga i zbliżać się do Niego. Jej Serce dane jest ludziom po to, aby w Nim mogli spotykać się z Bogiem, jednoczyć się z Jezusem, aby mogli zaznawać szczęścia. Serce Bożej Matki dane jest ludziom, aby mogli zaznawać wszystkiego, czym Ją obdarzył Bóg i aby mogli uczestniczyć we wszystkim, w czym Ona uczestniczyła i uczestniczy nadal. To niezwykłe, jak Bóg kocha człowieka. Serce Matki, Bożej Rodzicielki, dane każdemu z nas – to wyraz Bożej miłości i miłosierdzia.

W Sercu Matki Najświętszej mieszka Bóg. W Nim każdy z nas może spotykać się w większym stopniu z Bogiem, ponieważ towarzyszy temu wielka łaska. Sama dusza nie może w krótkim czasie dojść do takiego zbliżenia się do Boga, do zjednoczenia z Nim, jak ma to miejsce w Jej Sercu. Kogo Bóg daje Maryi pod opiekę, ten otrzymuje od Niej wszystko. Kto powierza swoje życie Matce Bożej, może być pewien Jej obecności w jego sercu. Kto w sposób szczególny oddaje się całkowicie Jej prowadzeniu, tego przenika Duch Maryi i poprowadzi. Ten doświadcza Jej życia w sobie i to, co było Jej doświadczeniem, staje się doświadczeniem tej duszy – w różnym stopniu, w zależności od woli Bożej.

Matka Najświętsza nazywana jest przez ludzi Panią Różańcową, bowiem w modlitwie różańcowej Kościół odkrywa niezwykłą moc, niezwykły dar. Tak jest w istocie. Jednak zwróćmy uwagę, iż wszystko, co znajduje się w tej modlitwie, znajduje się w Sercu Bożej Matki, ponieważ modlitwa różańcowa jest wchodzeniem w życie Jezusa i w życie Maryi, w różne tajemnice Ich życia. Niektórzy z nas czasem zastanawiają się i mają rozterki, na ile poświęcać czas odmawianiu Różańca, a w jakim stopniu zaufać aktowi miłości – tej krótkiej modlitwie. A przecież nie chodzi o ilość odmawianych słów, czy odmówimy codziennie sto nieustających aktów miłości, czy też odmówimy cały Różaniec w ciągu dnia – to nie w tym jest sprawa. Sprawa jest w otwartości serca, w szczerości, w przyjęciu Maryi do swojego życia, w otwarciu się na Jej Serce, w ufności, w wierze, że wszystko w tym Sercu znajdziemy. Jeśli ktoś z wiarą i ufnością poprosi o łaski z Serca Matki Bożej, bez szczególnych modlitw uznanych przez Kościół, ale własnymi słowami, łaski te otrzyma.

Prawdą jest, że modlitwa różańcowa jest swego rodzaju egzorcyzmem. To prawda. Jeśli ktoś z wiarą bierze Różaniec do ręki, ufając, że zostanie obroniony przed szatanem, tak się stanie. Z tą modlitwą związanych jest wiele wydarzeń z życia różnych osób Kościoła, wiele cudów uznanych i wspominanych przez Kościół, chociażby obrona przed najazdem tureckim. Jednak nie traktujmy tej modlitwy, jako swoistego talizmanu, jako swego rodzaju czarów – kiedy się odmówi ileś różańców, spełni się to, o co prosimy. TRAKTUJMY MODLITWĘ RÓŻAŃCOWĄ JAKO NIEZWYKŁY DAR, JAKO MOŻLIWOŚĆ SPOTKANIA SIĘ Z BOGIEM I ZANURZENIA SIĘ W TAJEMNICE JEGO ŻYCIA, JEGO MIŁOŚCI. Czytaj dalej

Jonasz wstał, aby uciec przed Panem

Bóg jest Miłością. Stworzył nas z miłości i otacza nieustannie miłością. Żyjemy w miłości. Wszystko, co nas spotyka, płynie z miłości, jest darem Bożego Serca. Bóg umiejscowił człowieka w miłości. Rzeczywistość, która otacza człowieka jest miłością i wszystko, co Bóg zaplanował wobec człowieka jest podyktowane miłością. Wszystko, a więc również i przykazania są podyktowane miłością. Są darem, łaską Boga dla człowieka, aby był szczęśliwy.

Odpowiedzią człowieka wobec takiego obdarowania również powinna być miłość – miłość, która samą siebie całkowicie oddaje Bogu; która sprawia, iż dusza miłująca Boga pragnie żyć tylko dla Niego i pragnie być Jemu posłuszna. Jednak słabości człowieka często przeszkadzają mu w życiu miłością. Każdy sprzeciw wobec woli Bożej jest brakiem miłości, brakiem umiłowania Boga. Kiedy zaś człowiek sprzeciwia się woli Bożej, wtedy doświadcza cierpienia – on i bardzo często otoczenie. Przez nieposłuszeństwo duszy powołanej do jakiegoś zadania, cierpi nie tylko ona, cierpią również inne dusze. Widać to bardzo wyraźnie na przykładzie Jonasza w dzisiejszym pierwszym czytaniu (Jon 1, 1 – 2, 11), który początkowo sprzeciwił się woli Bożej, dlatego też statek, na który wsiadł był straszliwie miotany i marynarze obawiali się o swoje życie. Dopiero po wrzuceniu Jonasza do wody, wszystko się uspokoiło. Jonasz ostatecznie zdecydował się wypełnić wolę Bożą.

Dusza, która wypełnia wolę Bożą otwiera swoje serce na szczególne łaski, które płyną nie tylko do niej, ale poprzez nią płyną na innych – na Kościół. To można zaobserwować w życiu wielu Świętych, również w życiu św. Faustyny, dzisiaj wspominanej. Św. Faustyna walczyła, by wypełnić wolę Bożą. Ze wszystkich sił starała się być posłuszną Jezusowi – posłuszną temu, co słyszy w swoim sercu. Ze wszystkich sił, a wiązało się to z cierpieniem, często z upokorzeniem. Zdecydowała się na wszystko, aby wypełniła się wola Boża w niej samej. Cały świat na nowo zobaczył Miłosierne Oblicze Boga. Jedna dusza odpowiedziała Bogu „tak” i Kościół zaczął na nowo żyć Bożym Miłosierdziem. Ono przecież istniało. Bóg jest Miłosierny; nie tylko był, nie tylko będzie, czy jest, ale Bóg po prostu jest Miłosierny zawsze. Zawsze! Niemniej jednak pewne przymioty Boże Kościół co jakiś czas na nowo odkrywa. Św. Faustyna pozwoliła na nowo odkryć dar Bożego Miłosierdzia i za jej pośrednictwem spływają łaski na dusze i na Kościół. Czytaj dalej

Wieczernik w Czerwińsku – mp3

Jesteśmy wdzięczni Bogu i uczestnikom Wieczernika Modlitwy w Czerwińsku za dar wspólnego spotkania i wspólnej modlitwy. Naszą wdzięcznością obejmujemy wszystkie serca zaangażowane w przygotowanie i przeprowadzenie naszych spotkań. Zapraszamy też do wysłuchania fragmentów nagrań z sobotniego Wieczernika Modlitwy u stóp MB Pocieszenia.

1. Adoracja Najświętszego Sakramentu:

2. Modlitwa w Godzinie Miłosierdzia:

Różaniec św. – szczególny dar

fatima2_2012Bóg, Stwórca całego świata daje swojemu stworzeniu – człowiekowi możliwość zgłębiania Bożych tajemnic. Jest to wyróżnienie, dowód miłości, wywyższenie. Jest to dar, który ma pomóc każdej duszy na drodze ku zjednoczeniu z Bogiem. Różaniec i jego Tajemnice nie są obowiązkową i nielubianą pracą domową, jaką miałaby wykonywać każda dusza. Różaniec jest niezwykłym prezentem Bożym dla dusz. I z tego prezentu każda dusza powinna się radować i otwierać go każdego dnia. A za każdym razem, jeśli będzie to czynić sercem, będzie w tym prezencie odnajdować nowe rzeczy. Może on przynosić wielką radość duszy, może ożywiać jej życie. Może sprawić, że dusza ta bardzo zbliży się do Boga.

Warto przyjmować Boże dary sercem otwartym, prostym, sercem dziecka. Cieszyć się tymi darami i dziękować Bogu za nie, tak jak czyni to dziecko.

Zapraszamy do wspólnej modlitwy różańcowej na naszych spotkaniach. Najbliższe już w sobotę – Wieczernik Modlitwy w sanktuarium MB Pocieszenia w Czerwińsku, początek o godz. 10:30.

Dzień wspomnienia św. Tereski we Wspólnocie

Dzień wspomnienia św. Tereski jest dniem radosnym dla naszej Wspólnoty, dniem szczególnym, ponieważ patronuje nam dzisiaj umiłowana nasza Święta – Teresa od Dzieciątka Jezus. Całe jej życie było odpowiedzią na miłość Boga; odpowiedzią serca szczerego, prostego, które otwierając się na Bożą łaskę potrafiło odczytywać i tłumaczyć Słowo Boga w sposób prosty, czytelny dla innych, dziecięcy.

To, co na nowo odkryła św. Teresa od Dzieciątka Jezus można streścić w kilku słowach:

  • Mądrością jest porzucić mądrość tego świata, mądrość własną i przyjąć ją od Boga.
  • Aby być świętym, trzeba przyjąć świętość z rąk Boga.
  • Aby być wielkim w Królestwie Niebieskim, trzeba być małym, aby wielkość przyjąć z rąk Boga.
  • Aby iść drogą, którą ukazuje św. Tereska, trzeba po prostu zaufać Bogu, pozwolić Mu, aby prowadził przez życie i przyjąć wszystko od Niego.

Gdy słuchamy słów św. Tereski, czy też czytamy w jej zapiskach, wydają nam się one oczywiste. Wystarczy zaufać, wystarczy być jak dziecko, wystarczy przyjąć swoją małość, aby przyjmując wszystko z rąk Bożych żyć szczęśliwie. A jednak w codzienności okazuje się to dosyć trudne. Wielkością św. Teresy jest jej wielka pokora, w tej pokorze – wielka ufność. Choć nazywana małą świętą, jest Wielką Świętą. Św. Teresa na nowo odczytała Ewangelię – naukę Jezusa, jej rdzeń, jej serce. Zrozumiała serce Ewangelii, przybliżyła Kościołowi na nowo naukę Jezusa. Pozwoliła, by Jego nauka stała się bliska duszom ludzkim. Sprawiła, że Bóg stał się Kimś bliskim człowiekowi. Niezwykłym jest fakt, że uczyniła to osoba, która nie miała szczególnego wykształcenia teologicznego, ale właśnie jej życie pokazuje, iż nie w wiedzy jest sprawa, nie w szczególnym wykształceniu, ale w otwartości serca, w pokorze, w ciągłym poszukiwaniu prawdy, w ufności, w prostocie przyjmowania Słowa Bożego, w otwartości na natchnienia Boże. Była najmłodszą w swoim zgromadzeniu, ale dojrzałością przewyższała pozostałe siostry. Jej słowa, jej sposób bycia były dla innych bogactwem, nauką. Czytaj dalej

Wspomnienie św. Teresy od Dzieciątka Jezus

sw_tereska_08Teresa Martin urodziła się 2 stycznia 1873 roku w Alencon we Francji. Wychowana w pobożnej rodzinie chrześcijańskiej i w internacie Benedyktynek w Lisieux, w piętnastym roku życia wstąpiła do klasztoru Karmelitanek Bosych i otrzymała imię Teresy od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza. W życiu zakonnym starała się z miłości ku Bogu doskonale spełniać wszystkie, nawet najmniejsze obowiązki. Nazwała tę drogę do doskonałości „małą drogą dziecięctwa duchowego”. Widząc, że miłość Boga jest zapomniana, oddała się Jego miłosiernej miłości jako ofiara za zbawienie świata. Swoje przeżycia duchowe notowała w rękopisach znanych pod nazwą „Dzieje duszy”. Zmarła w wieku dwudziestu czterech lat, 30 września 1897 roku, zapowiadając, że nie przestanie „dobrze czynić na ziemi”. Papież Pius XI kanonizował ją w roku 1925 i ogłosił Patronką Misji Katolickich. 19 października 1997 roku Ojciec Święty Jan Paweł II ogłosił ją Doktorem Kościoła Powszechnego.

„Kiedy wielkie moje pragnienia zaczęły się stawać dla mnie męczeństwem, otwarłam listy świętego Pawła, aby znaleźć jakąś odpowiedź. Przypadkowo wzrok mój padł na dwunasty i trzynasty rozdział Pierwszego Listu do Koryntian. Przeczytałam najpierw, że nie wszyscy mogą być apostołami, nie wszyscy prorokami, nie wszyscy nauczycielami, oraz że Kościół składa się z różnych członków i że oko nie może być równocześnie ręką. Odpowiedź była wprawdzie jasna, nie taka jednak, aby ukoić moje tęsknoty i wlać we mnie pokój. Nie zniechęcając się czytałam dalej i natrafiłam na zdanie, które podniosło mnie na duchu: „Starajcie się o większe dary. Ja zaś wskażę wam drogę jeszcze doskonalszą”. Apostoł wyjaśnia, że największe nawet dary niczym są bez miłości i że miłość jest najlepszą drogą bezpiecznie prowadzącą do Boga. Wtedy wreszcie znalazłam pokój. Gdy zastanawiałam się nad mistycznym ciałem Kościoła, nie odnajdywałam siebie w żadnym spośród opisanych przez Pawła członków albo raczej pragnęłam się odnaleźć we wszystkich. I oto miłość ukazała mi się jako istota mego powołania. Zrozumiałam, że jeśli Kościół jest ciałem złożonym z wielu członków, to nie brak w nim członka najbardziej szlachetnego i koniecznego; zrozumiałam, że Kościół ma serce i że to serce pała gorącą miłością. Zrozumiałam, że jedynie miłość porusza członki Kościoła i że gdyby ona wygasła, apostołowie nie głosiliby już Ewangelii, męczennicy nie przelewaliby już krwi. Zobaczyłam i zrozumiałam, że miłość zawiera w sobie wszystkie powołania, że miłość jest wszystkim, obejmuje wszystkie czasy i miejsca; jednym słowem – jest wieczna…! Wtedy to w uniesieniu duszy zawołałam z największą radością: O Jezu, moja Miłości, nareszcie znalazłam moje powołanie: moim powołaniem jest miłość! O tak, znalazłam już swe własne miejsce w Kościele; miejsce to wyznaczyłeś mi Ty, Boże mój. W sercu Kościoła, mojej Matki, ja będę miłością. W ten sposób będę wszystkim i urzeczywistni się moje pragnienie.”

Źródło: brewiarz.pl

Wspomnienie św. Teresy od Dzieciątka Jezus

sw_tereska_08Teresa Martin urodziła się 2 stycznia 1873 roku w Alencon we Francji. Wychowana w pobożnej rodzinie chrześcijańskiej i w internacie Benedyktynek w Lisieux, w piętnastym roku życia wstąpiła do klasztoru Karmelitanek Bosych i otrzymała imię Teresy od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza. W życiu zakonnym starała się z miłości ku Bogu doskonale spełniać wszystkie, nawet najmniejsze obowiązki. Nazwała tę drogę do doskonałości „małą drogą dziecięctwa duchowego”. Widząc, że miłość Boga jest zapomniana, oddała się Jego miłosiernej miłości jako ofiara za zbawienie świata. Swoje przeżycia duchowe notowała w rękopisach znanych pod nazwą „Dzieje duszy”. Zmarła w wieku dwudziestu czterech lat, 30 września 1897 roku, zapowiadając, że nie przestanie „dobrze czynić na ziemi”. Papież Pius XI kanonizował ją w roku 1925 i ogłosił Patronką Misji Katolickich. 19 października 1997 roku Ojciec Święty Jan Paweł II ogłosił ją Doktorem Kościoła Powszechnego.

„Kiedy wielkie moje pragnienia zaczęły się stawać dla mnie męczeństwem, otwarłam listy świętego Pawła, aby znaleźć jakąś odpowiedź. Przypadkowo wzrok mój padł na dwunasty i trzynasty rozdział Pierwszego Listu do Koryntian. Przeczytałam najpierw, że nie wszyscy mogą być apostołami, nie wszyscy prorokami, nie wszyscy nauczycielami, oraz że Kościół składa się z różnych członków i że oko nie może być równocześnie ręką. Odpowiedź była wprawdzie jasna, nie taka jednak, aby ukoić moje tęsknoty i wlać we mnie pokój. Nie zniechęcając się czytałam dalej i natrafiłam na zdanie, które podniosło mnie na duchu: „Starajcie się o większe dary. Ja zaś wskażę wam drogę jeszcze doskonalszą”. Apostoł wyjaśnia, że największe nawet dary niczym są bez miłości i że miłość jest najlepszą drogą bezpiecznie prowadzącą do Boga. Wtedy wreszcie znalazłam pokój. Gdy zastanawiałam się nad mistycznym ciałem Kościoła, nie odnajdywałam siebie w żadnym spośród opisanych przez Pawła członków albo raczej pragnęłam się odnaleźć we wszystkich. I oto miłość ukazała mi się jako istota mego powołania. Zrozumiałam, że jeśli Kościół jest ciałem złożonym z wielu członków, to nie brak w nim członka najbardziej szlachetnego i koniecznego; zrozumiałam, że Kościół ma serce i że to serce pała gorącą miłością. Zrozumiałam, że jedynie miłość porusza członki Kościoła i że gdyby ona wygasła, apostołowie nie głosiliby już Ewangelii, męczennicy nie przelewaliby już krwi. Zobaczyłam i zrozumiałam, że miłość zawiera w sobie wszystkie powołania, że miłość jest wszystkim, obejmuje wszystkie czasy i miejsca; jednym słowem – jest wieczna…! Wtedy to w uniesieniu duszy zawołałam z największą radością: O Jezu, moja Miłości, nareszcie znalazłam moje powołanie: moim powołaniem jest miłość! O tak, znalazłam już swe własne miejsce w Kościele; miejsce to wyznaczyłeś mi Ty, Boże mój. W sercu Kościoła, mojej Matki, ja będę miłością. W ten sposób będę wszystkim i urzeczywistni się moje pragnienie.”

Źródło: brewiarz.pl

Wspomnienie św. Teresy od Dzieciątka Jezus

Tereska doktor kosciola (2)Teresa Martin urodziła się 2 stycznia 1873 roku w Alencon we Francji. Wychowana w pobożnej rodzinie chrześcijańskiej i w internacie Benedyktynek w Lisieux, w piętnastym roku życia wstąpiła do klasztoru Karmelitanek Bosych i otrzymała imię Teresy od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza. W życiu zakonnym starała się z miłości ku Bogu doskonale spełniać wszystkie, nawet najmniejsze obowiązki. Nazwała tę drogę do doskonałości „małą drogą dziecięctwa duchowego”. Widząc, że miłość Boga jest zapomniana, oddała się Jego miłosiernej miłości jako ofiara za zbawienie świata. Swoje przeżycia duchowe notowała w rękopisach znanych pod nazwą „Dzieje duszy”. Zmarła w wieku dwudziestu czterech lat, 30 września 1897 roku, zapowiadając, że nie przestanie „dobrze czynić na ziemi”. Papież Pius XI kanonizował ją w roku 1925 i ogłosił Patronką Misji Katolickich. 19 października 1997 roku Ojciec Święty Jan Paweł II ogłosił ją Doktorem Kościoła Powszechnego.

„Kiedy wielkie moje pragnienia zaczęły się stawać dla mnie męczeństwem, otwarłam listy świętego Pawła, aby znaleźć jakąś odpowiedź. Przypadkowo wzrok mój padł na dwunasty i trzynasty rozdział Pierwszego Listu do Koryntian. Przeczytałam najpierw, że nie wszyscy mogą być apostołami, nie wszyscy prorokami, nie wszyscy nauczycielami, oraz że Kościół składa się z różnych członków i że oko nie może być równocześnie ręką. Odpowiedź była wprawdzie jasna, nie taka jednak, aby ukoić moje tęsknoty i wlać we mnie pokój. Nie zniechęcając się czytałam dalej i natrafiłam na zdanie, które podniosło mnie na duchu: „Starajcie się o większe dary. Ja zaś wskażę wam drogę jeszcze doskonalszą”. Apostoł wyjaśnia, że największe nawet dary niczym są bez miłości i że miłość jest najlepszą drogą bezpiecznie prowadzącą do Boga. Wtedy wreszcie znalazłam pokój. Gdy zastanawiałam się nad mistycznym ciałem Kościoła, nie odnajdywałam siebie w żadnym spośród opisanych przez Pawła członków albo raczej pragnęłam się odnaleźć we wszystkich. I oto miłość ukazała mi się jako istota mego powołania. Zrozumiałam, że jeśli Kościół jest ciałem złożonym z wielu członków, to nie brak w nim członka najbardziej szlachetnego i koniecznego; zrozumiałam, że Kościół ma serce i że to serce pała gorącą miłością. Zrozumiałam, że jedynie miłość porusza członki Kościoła i że gdyby ona wygasła, apostołowie nie głosiliby już Ewangelii, męczennicy nie przelewaliby już krwi. Zobaczyłam i zrozumiałam, że miłość zawiera w sobie wszystkie powołania, że miłość jest wszystkim, obejmuje wszystkie czasy i miejsca; jednym słowem – jest wieczna…! Wtedy to w uniesieniu duszy zawołałam z największą radością: O Jezu, moja Miłości, nareszcie znalazłam moje powołanie: moim powołaniem jest miłość! O tak, znalazłam już swe własne miejsce w Kościele; miejsce to wyznaczyłeś mi Ty, Boże mój. W sercu Kościoła, mojej Matki, ja będę miłością. W ten sposób będę wszystkim i urzeczywistni się moje pragnienie.”

Źródło: brewiarz.pl