Dar dzieci fatimskich – owoc naszej pielgrzymki do Fatimy

Aby dzieci fatimskie mogły rozpocząć realizację planów Bożych, aby mogły realizować powołanie swego życia, musiały najpierw spotkać Matkę. Napełnione Bożymi łaskami zaczęły iść z prędkością światła ku Niebu. Wznosiły się ku świętości tak szybko, jak rzadko który Święty. Jednak świętość nie była celem głównym. Każde z nich miało swoje umieszczone w Kościele zadanie. Gdy je zrealizowały, mogły odejść po wspaniałą nagrodę.

Jako wspólnota pielgrzymowaliśmy do Fatimy starając się sobie uświadomić, iż nasze życie ma głęboki sens w powiązaniu z życiem Kościoła. Jednak skąd zaczerpnąć i sił, i skąd zaczerpnąć świadomości swego powołania, aby je realizować. W Fatimie dokonuje się coś szczególnego wobec tych, którzy starają się otworzyć swoje serca, którzy pragną spotkania z Bogiem i Jego Matką. W Fatimie Maryja przyjmuje nas włączając w życie dzieci fatimskich, a dzieci fatimskie włączając w nas. One stają się naszymi opiekunami i przewodnikami, udzielając jednocześnie ze swego serca, ze swoich dusz tych łask, tych wręcz charyzmatów, które same posiadały od Boga. To, w jaki sposób żyły, jak przyjmowały Bożą wolę, może stać się i naszym udziałem. Oczywiście nie chodzi tutaj o dosłowne powielanie ich życia. Chodzi o postawę wobec Bożego powołania. Chodzi o prostotę serca i szczerość, chodzi o pokorę. Chodzi o to, aby zobaczyć w swoim życiu, iż każda sytuacja jest nadarzającą się chwilą, by jeszcze lepiej, jeszcze pełniej służyć Bogu, ratując dusze. Dzieci te nie miały jakichś wspaniałych środków, dzięki którym mogłyby nawracać ludzi i ratować ich dusze. Dysponowały jedynie ubogim życiem, skromnością posuniętą wręcz do biedy panującej w ich domach, również brakiem wykształcenia. Nie znaczyły nic w swoim środowisku. Zobaczmy zatem, że tak po ludzku nie dysponowały niczym, dzięki czemu mogłyby nawracać innych, apostołować, ratować dusze. A jednak podjęły te skromne środki, jakie posiadały – naprawdę skromne – wykorzystały każdą chwilę, każdą sytuację. Wykorzystały wszystko w swoim życiu, by służyć Bogu, by z miłości ratować dusze.

Na ziemi fatimskiej Bóg udziela duszom tej łaski, iż mogą mając za przewodników Hiacyntę i Franciszka, podobnie uczynić w swoim życiu każdą chwilę, jako tę, która służy Bogu ratując dusze. Możemy też prosić Łucję o wstawiennictwo. Każdy z nas ma swoje życie, swoje środowisko, dysponuje jakimiś umiejętnościami, przeżywa różne chwile – i przyjemne i trudne. Każdy z nas może w każdej sekundzie – dosłownie w każdej! – służyć Bogu, każdą Bogu oddając, każdą Bogu poświęcając, prosząc, by poprzez nasze posłuszne, wierne, pokorne wypełnianie swoich codziennych obowiązków, Bóg ratował dusze, by posługiwał się nami. Właśnie wtedy, gdy dusza jest uległa Bogu, oddana, pokorna może wykonywać najprostsze rzeczy, wypełniać najbardziej zwykłe obowiązki, a jednak poprzez nie, gdy jest zjednoczona z Bogiem może ratować całe rzesze dusz. Może przysłużyć się do ratowania całego świata.

I my otwórzmy serca na dar dzieci fatimskich. Niech one staną się naszymi przewodnikami, bratem, siostrą. Niech pomagają nam zobaczyć w naszej codzienności każdą chwilę, w której możemy czynić coś z miłości do Boga, na Jego chwałę, dla ratowania dusz. W Fatimie Maryja rozpościera swój płaszcz, aby otaczać opieką wszystkich, którzy powierzają Jej swoje życie, oddając wszystko. I tak jak opiekowała się dziećmi fatimskimi, tak opiekuje się wszystkimi, którzy tego pragną i prowadzi drogą świętości. Czytaj dalej

Wspomnienie św. Jana Pawła II

jan_pawel_ii_2Żyć w czasach życia jakiegoś Świętego jest szczęściem dla duszy. I my otrzymaliśmy tę łaskę – żyjemy w czasach niejednego Świętego. Mogliśmy przyglądać się życiu Świętych, między innymi życiu św. Jana Pawła II. W jego osobie w przepiękny sposób splata się cierpienie i miłość, posłuszeństwo i oddanie. Jest niezwykłym wzorem dla współczesnych ludzi, którzy uciekają od cierpienia, popadają w niewolę różnych rzeczy, spraw, namiętności, którzy nie potrafią stawić czoła trudnościom pojawiającym się na ich drodze; którzy uważają siebie za mocnych, a tak naprawdę są słabi. To Karol Wojtyła okazał się mocny. To on przyjmował wolę Boga w różnych wydarzeniach, godząc się na to, co Bóg daje. A jego zgoda na wszystko umacniała jego duszę, formując ją i przygotowując do życiowej misji.

Współczesny człowiek broni się przed różnego typu cierpieniem. Ucieka. Ucieka w chorobę, w depresję, w różną aktywność. Chce zabić lęk przed cierpieniem chociażby pracą lub różnego rodzaju zainteresowaniami. Nie potrafi przyjąć i przeżyć godnie cierpienia. Karol Wojtyła, a potem Papież Jan Paweł II przez całe życie pokazywał, jak przyjmować cierpienie, nie tylko fizyczne – naznaczone śmiercią matki, brata, dramatem wojny, potem komunizmem. Doświadczał cierpienia, a jednak potrafił przyjąć je godnie, tak, jak powinien przyjmować je człowiek stworzony przez Boga. Potrafił zachować swoje człowieczeństwo, które dał mu Bóg we wszystkich doświadczeniach życiowych. I zawsze stawał przed Bogiem w tych doświadczeniach i pokornie godził się. To nie znaczy, że nie pytał. Zadawał bardzo dużo pytań, ale rozważał je razem z Bogiem. Stąd jego głębokie myśli, wnioski, które zapisywał, a my możemy teraz czytać je w różnych jego pismach. Jego życie – z jednej strony naznaczone dramatycznymi wydarzeniami, a z drugiej strony wypełnione pokojem – jest swoistą wskazówką dla każdego człowieka, jak może wyglądać życie poświęcone Bogu, oddane, przeżyte z Bogiem. On sam obdarzony przez Boga wysoką inteligencją i różnymi zdolnościami potrafił być bardzo pokorny. Potrafił być mały, ukazując właściwą postawę duszy wobec Boga, która przed Bogiem zachowuje właściwe proporcje. Jego zażyłość z Bogiem pogłębiała się w sposób szczególny podczas pontyfikatu i doszła do szczytu. Mogliśmy obserwować tę niezwykłą zażyłość również podczas oficjalnych spotkań Papieża w czasie jego pielgrzymek, kiedy zatapiał się w modlitwę pomimo kamer, dziennikarzy, tłumów i stawał się nieobecnym, choć był pomiędzy nami. Wchodził w rzeczywistość duchową i żył duchem. Czytaj dalej

Jan Paweł II wzorem świętości dla dusz najmniejszych

jan_pawel_iiWspominamy dzisiaj naszego Rodaka papieża św. Jana Pawła II. Papieża Wielkiego, który pragnął, tak jak Matka Najświętsza, jak wielu Świętych, cały należeć do Boga. Pragnął, by w nim wypełniała się doskonale Boża wola. W którego życiu i pontyfikacie Boża święta obecność uczyniła jego duszę świętą, świętą na trwałe, na zawsze. I my, dusze najmniejsze, ofiarujemy przez Maryję Bogu, swoje serca z wielką prośbą, aby je ukształtował, uformował tak, jak sam tego chce – co zrealizowało się tak doskonale w życiu św. Jana Pawła II. Ofiarujemy się z prośbą, aby Bóg pomógł nam, swoim maleńkim dzieciom, zrozumieć tę jedną prawdę, że tylko przyjęcie Bożej woli, tylko jej realizacja da nam szczęście. Iż tylko wtedy doskonale przeżyjemy swoje życie, gdy posługiwać się będziemy wszystkim tym, co otrzymaliśmy od Boga. Iż tylko wtedy zbliżymy się do Niego. Tylko wtedy Bóg napełni nas swoim światłem. Tylko wtedy nasze światło, pochodzące od Boga rozjaśni Kościół. Tylko wtedy! Ofiarujemy się z prośbą, by Bóg pomógł nam, najmniejszym zrozumieć, że nie da nam szczęścia spełnianie własnych pragnień, marzeń wyobrażeń o sobie, o swojej rodzinie, o swojej pracy, o swoim otoczeniu, o swojej przyszłości, ale prawdziwe szczęście przyjdzie, gdy nasłuchiwać będziemy Boga w swoim sercu, gdy wyrazimy zgodę na to co Bóg daje, co płynie z Bożego Serca. Ofiarowujemy się Bogu z prośbą, by pomógł nam dokładnie żyć tym, co od Niego pochodzi, co daje szczęście duszy, co doskonale nas uformuje, co nas uświęci, co zbliży do Boga, do Niego upodobni, w końcu wyniesie do chwały Nieba.

W dniu liturgicznego Wspomnienia Papieża Polaka chcemy zauważyć, iż często, nie rozumiejąc tej prawdy jaką jest potrzeba przyjęcia woli Bożej, szarpiemy się w swoim życiu, zabiegamy o wiele, pragniemy osiągnąć różne cele, denerwujemy się, cali w stresie przeżywamy różne frustracje, załamania, czasem tragedie, dramaty. A przecież, za przykładem św. Jana Pawła II, wystarczy tylko iść drogą, którą Jezus daje każdej duszy, którą Jezus wytycza jej osobiście, na której spotyka wszystko co uświęca duszę. Bo na tej drodze Bóg daje swoje drogowskazy, swoje wskazówki. Bo na tej drodze dusza spotyka każdą potrzebną pomoc do zrealizowania siebie, swego powołania, swego życia. Bo może czerpać z Boga to, co potrzebne jest do zrealizowania tego powołania. Tak jak śpiewakowi potrzebny jest doskonały słuch i głos, do tego by był śpiewakiem, tak dusza żeby zrealizować powołanie, które dał jej Bóg ma posługiwać się tym co On jej daje po drodze. Przecież śpiewak nie będzie doskonałym rzeźbiarzem, bo mając dobry słuch i głos do śpiewu nie przekaże tego w rzeźbie, nie jest jej to potrzebne. Tak samo dusza, która chce robić coś innego, nawet  posługując się tym co dał jej Bóg, w taki sposób nie będzie dążyć do doskonałości. Śpiewak nie będzie rzeźbiarzem, a rzeźbiarz śpiewakiem jeśli nie otrzymał ku temu predyspozycji od Boga. Czytaj dalej

Wspomnienie św. Teresy od Jezusa

teresa_wielkaPrzyglądając się różnym Świętym dziwimy się ich drodze, czasem zachwycamy się ich postawą, czasem troszkę zazdrośnie patrzymy na dary, którymi Bóg ich obdarzył. Widzimy ich świętość oraz to, jak bardzo nasze serca odległe są od takiej świętości. Patrzymy na ich duchowość i często wydaje się nam niezrozumiała, inna niż nasza. A jednak Świętych coś łączy – łączy Bóg, osobiste doświadczenie Boga, który w różny sposób przemawiając do duszy zaprasza ją do zjednoczenia.

Różne są drogi ku temu zjednoczeniu, różne są powołania, różne są dary, którymi Bóg obdarza dusze. U jednych dary te są widoczne na zewnątrz, u innych – ukryte w sercu. Jedne są bardziej upragnione przez zwykłe dusze, bo wydają im się dowodem świętości; inne mniej, bo wydają się przepełnione cierpieniem, przynoszące ból. A jednak, kiedy spojrzymy na Świętych, kiedy będziemy próbować zgłębiać istotę ich świętości, zobaczymy, że niewiele się różnią. To prawda, że Święci między sobą różnią się, chociażby powołaniem, zadaniem w Kościele – jednych Bóg uczynił wielkimi doktorami, innych bardzo zwykłymi duszami, wręcz niewykształconymi. Jednym swoją mądrość wlał wprost do serca, a innych poprowadził drogą kształcenia. I zdobywali pewną wiedzę opierając się na łasce, ale posiadając pewne zdolności, pewne możliwości, które Bóg im dał.

Spójrzmy na św. Teresę. Jej duchowość zdaje się być trudną dla wielu z nas, jej pisma wydają się być niezrozumiałe dla wielu dusz. Zdaje się duszom, że poruszają taką głębię zbyt trudnym językiem, że nie zagłębiają się w te teksty. A często jest tak, że i my przeżywamy dokładnie to samo, co przeżywała św. Teresa. Nasza droga niewiele się różni od jej drogi. Naprzeciw Wielkiej Teresy stawia się małą, ale to nie znaczy, że jej drogi są w opozycji, że są całkowicie inne. Sł. B. s. Konsolata też nie szła inną drogą. Czytaj dalej

Odpowiedzmy miłością na Orędzie z Fatimy

fatima2_2012Czy wiemy, na czym polega świętość trójki fatimskich dzieci, które przyjęły Orędzie Maryi i od tylu lat może być to Orędzie rozpowszechniane na całym świecie? Czy rozumiemy, dlaczego właśnie tę trójkę wybrał Bóg? I dlaczego właśnie poprzez takie małe serca Bóg zechciał po raz kolejny rozciągnąć skrzydła nad ludzkością, aby ją uchronić, przestrzec? Dzieci te nie posiadały wiedzy, wykształcenia, nie były szczególnie inteligentne czy mądre. Nawet ich wiara nie należała do zbyt dojrzałych. Czym zatem kierował się Bóg, wybierając te dzieci? Bóg patrzył na ich serca. Wybrał dzieci o prostych i szczerych sercach, o umysłach nieskażonych wiedzą. Wybrał Sobie dzieci, które przed objawieniami nawet zbytnio się nie modliły. Odmawiając Różaniec chciały, żeby szybciej im to szło, więc wypowiadały tylko pierwsze słowa: Zdrowaś Maryjo, Zdrowaś Maryjo, Zdrowaś Maryjo…, bo nie chciało im się odmawiać całej modlitwy. A jednak właśnie te serca Bóg wybrał. W tych sercach Bóg zobaczył miłość, pokorę, posłuszeństwo, wielką szczerość i otwartość. Nie byłoby możliwe rozpowszechnienie Objawienia w Fatimie, nie byłoby kolejnych wydarzeń, gdyby nie takie serca, gotowe kochać miłością doskonałą. Czy wiemy, że miłość tych dzieci była miłością zbliżoną do miłości doskonałej?
Dziwimy się, jak takie małe dzieci, z biednych rodzin, bez wykształcenia, mogą kochać dojrzałą miłością? Mogą. Łaska Boża trafiła na podatny grunt i ukształtowała w nich miłość. Doskonałość miłości w tych dzieciach polegała na tym, że była to miłość ofiarna. Ich ofiara sięgała szczytu. Wyobraźmy sobie małe dzieci z rodzin bardzo biednych, które przez cały dzień muszą wypasać owce i siedzą gdzieś daleko od swojego domu, jest gorąco, a one dla Jezusa, dla Maryi wyrzekają się nawet kropli wody, a swój kawałek chleba oddają innym. Przecież one same są głodne, bardzo spragnione i umęczone. Od momentu objawienia się im Matki Bożej, modlą się na Różańcu z ogromnym zaangażowaniem. Zawsze, gdy przychodzi czas modlitwy klękają i modlą się. I mimo zastraszenia ze strony władz, mimo gróźb, które dla takich dzieci były naprawdę straszliwym przeżyciem, nie zaprzeczają swojej wierze i temu, czego doświadczyły. Godzą się być pogardzane, wyśmiewane, godzą się na złośliwe, nieprzyjemne komentarze ludzi dorosłych. Początkowo bardzo przeżywają, że nie wszyscy rodzice wierzą im od razu, ale nie wyrzucają z serca tego, co się w nich pojawiło. Łaska Boga zstąpiła na właściwy grunt. To tak jakby deszcz zrosił ziemię, która już była zasiana, już była przygotowana i dzięki kroplom deszczu, a potem słońcu, które ogrzało ziemię rozwinęły się przepiękne rośliny – wykiełkowały, rozwinęły się, zakwitły i zaowocowały. A stało się to bardzo szybko. Dzieci te bardzo szybko dojrzały w swojej wierze i w miłości, niemalże prędkością kosmiczną za życia osiągnęły świętość. Od chwili Objawień ich życie przemieniło się w nieustanną ofiarę, wyrzeczenie. A wszystko to robiły dla Boga i Jego Matki, dzięki miłości. Miłość tak umocniła te serca, tak je uformowała, że każdy z nas może patrzeć z podziwem na dojrzałą świętość tych dzieci. Miłość była motorem do ich wyrzeczeń, do zgody na cierpienie różnego typu, do nieustannej modlitwy. Miłość też uczyniła ich mądrymi. Ich odpowiedzi w swej prostocie i szczerości zawierały mądrość Bożą. Ich czyste serca sprawiły, że w nich mądrość Boża mogła się objawić. Dwójka z nich w niedługim czasie wypełniła swoje zadanie na ziemi i cieszy się Niebem. Trzecia musiała jeszcze przez lata wypełniać Boże powołanie, które otrzymała, aby dopełnić wszystkiego, co zostało przez Boga zaplanowane – dopełnić wobec Objawień, wobec Kościoła i wobec własnej duszy również. Ale i ona cieszy się już Niebem. Czytaj dalej

Wspomnienie NMP Różańcowej – 7 października

Matka_KościołaW Matczynym Sercu Najświętszej Maryi Panny jest każda tajemnica życia Jezusa, jest Jego życie. Dlatego Maryja zaprasza zawsze każdą duszę do swego Serca, pragnąc obdarzać tajemnicami Bożymi, pragnąc wprowadzać w życie Boże. To zaproszenie do Bożego życia jest jednocześnie udzielaniem wielu łask. Nie może być inaczej – jeśli dusza otwiera się na życie Boże, doświadcza tych łask. W Sercu Matki Najświętszej dusza może zaznawać niezwykłej głębi Bożego życia – może poznawać Boga i zbliżać się do Niego. Jej Serce dane jest ludziom po to, aby w Nim mogli spotykać się z Bogiem, jednoczyć się z Jezusem, aby mogli zaznawać szczęścia. Serce Bożej Matki dane jest ludziom, aby mogli zaznawać wszystkiego, czym Ją obdarzył Bóg i aby mogli uczestniczyć we wszystkim, w czym Ona uczestniczyła i uczestniczy nadal. To niezwykłe, jak Bóg kocha człowieka. Serce Matki, Bożej Rodzicielki, dane każdemu z nas – to wyraz Bożej miłości i miłosierdzia.

W Sercu Matki Najświętszej mieszka Bóg. W Nim każdy z nas może spotykać się w większym stopniu z Bogiem, ponieważ towarzyszy temu wielka łaska. Sama dusza nie może w krótkim czasie dojść do takiego zbliżenia się do Boga, do zjednoczenia z Nim, jak ma to miejsce w Jej Sercu. Kogo Bóg daje Maryi pod opiekę, ten otrzymuje od Niej wszystko. Kto powierza swoje życie Matce Bożej, może być pewien Jej obecności w jego sercu. Kto w sposób szczególny oddaje się całkowicie Jej prowadzeniu, tego przenika Duch Maryi i poprowadzi. Ten doświadcza Jej życia w sobie i to, co było Jej doświadczeniem, staje się doświadczeniem tej duszy – w różnym stopniu, w zależności od woli Bożej.

Matka Najświętsza nazywana jest przez ludzi Panią Różańcową, bowiem w modlitwie różańcowej Kościół odkrywa niezwykłą moc, niezwykły dar. Tak jest w istocie. Jednak zwróćmy uwagę, iż wszystko, co znajduje się w tej modlitwie, znajduje się w Sercu Bożej Matki, ponieważ modlitwa różańcowa jest wchodzeniem w życie Jezusa i w życie Maryi, w różne tajemnice Ich życia. Niektórzy z nas czasem zastanawiają się i mają rozterki, na ile poświęcać czas odmawianiu Różańca, a w jakim stopniu zaufać aktowi miłości – tej krótkiej modlitwie. A przecież nie chodzi o ilość odmawianych słów, czy odmówimy codziennie sto nieustających aktów miłości, czy też odmówimy cały Różaniec w ciągu dnia – to nie w tym jest sprawa. Sprawa jest w otwartości serca, w szczerości, w przyjęciu Maryi do swojego życia, w otwarciu się na Jej Serce, w ufności, w wierze, że wszystko w tym Sercu znajdziemy. Jeśli ktoś z wiarą i ufnością poprosi o łaski z Serca Matki Bożej, bez szczególnych modlitw uznanych przez Kościół, ale własnymi słowami, łaski te otrzyma. Czytaj dalej

Św. Franciszek z Asyżu (mp4)

To, co uczynił św. Franciszek było radykalnym wyczynem i całkowicie zmieniającym jego życie. Był to czyn jednorazowy, ale mający swoje skutki na resztę życia Franciszka. Franciszek konsekwentnie szedł obraną drogą. I my powierzaliśmy Bogu samych siebie. Rezygnowaliśmy z jakiejś cząstki, która do tej pory była naszą cząstką. Oddaliśmy tę cząstkę na powrót światu. NALEŻY CODZIENNIE PONAWIAĆ TO ODDANIE, rezygnację z czegoś, do czego byliście przywiązani. Codziennie należy mieć świadomość, iż w tej cząstce powróciliśmy do Boga, w tej sferze życia już należymy do Boga. Nie potrafimy uczynić tak jak Franciszek, by wszystko, wszystkie sfery swego życia całkowicie poddać Bogu, zrezygnować całkowicie ze wszystkiego, co dotychczas było naszym życiem, ale możemy czynić to stopniowo, oddając powoli każdą cząstkę, którą zauważymy. Jednocześnie codziennie ponawiając swoje oddanie.

Bóg powołuje dusze i obdarza je swoimi szczególnymi łaskami. Daje swoją moc, swoją mądrość, siłę do walki z szatanem, daje przeróżne swoje dary i dlatego są Święci, którzy tak jak Franciszek, dokonują czegoś wielkiego. To, co czynią przede wszystkim jest wielkim w ich duszy, a potem staje się wielkim w Kościele. My jesteśmy duszami maleńkimi i nie jesteśmy w stanie uczynić takiego kroku, jaki zrobił Franciszek – raz, ale całkowicie. Możemy jednak iść małymi kroczkami i również w nas dokonywać się będzie zwracanie każdej naszej cząstki do Boga. Powoli kroczek po kroczku zaczniemy powierzać Bogu siebie, swoje życie i żyć jako dziecko Boże. Czytaj dalej

Wspomnienie św. Franciszka z Asyżu – 4 października

asyz_bazylikaKiedy spojrzymy na św. Franciszka możemy zauważyć jedną, bardzo istotną rzecz, a mianowicie całkowitą rezygnację z tego świata, z tego, co do niego należy. Symbolicznie św. Franciszek wyraził to poprzez oddanie swojej szaty ojcu – oddał to, co otrzymał od ojca. Jednocześnie zrezygnował z tego, co daje świat, co jest materialne, co należy do świata. Od tego momentu całkowicie powierzył się Bogu. Uznał, że jest rzeczywiście dzieckiem Boga, czyli duszą, która oczekuje wszystkiego od Boga. Skoro Bóg jest Ojcem, to dziecku wszystko daje, opiekuje się, troszczy, zapewnia, prowadzi i poucza. Franciszek całkowicie zrezygnował z tego, co ludzkie. Nie oznacza to, że nie borykał się z różnymi trudnościami. Doświadczał ich, ale w tym doświadczaniu zdawał się na Boga. Ufał, że otrzyma od Boga to, co jest jemu niezbędne, by osiągnąć życie wieczne żyjąc tu na ziemi. I wierzył, że to życie na ziemi osadzone na sprawach materialnych może przysłużyć się do wieczności w Niebie tylko wtedy, gdy posługiwać się będzie tym, co doczesne, ziemskie w odpowiedni sposób. A więc czerpać będzie z tego, co ziemskie tylko tyle, ile Bóg mu pozwoli, ile Bóg mu da, bo wtedy to, co ziemskie, co doczesne odpowiednio przyjęte formuje duszę.

Kiedy patrzy się na św. Franciszka zazwyczaj widzi się duszę, która umiłowała przyrodę, całe stworzenie, wielbiła Boga w stworzeniu. Grupy ekologów przyjmują Franciszka za swojego Patrona, ale tak naprawdę nie zagłębiają się w sens tej afirmacji stworzenia przez Franciszka. A Franciszek przyjmował to, co Bóg stworzył jako dar dany człowiekowi, jako dar miłości, jako dar Boży. Dlatego Franciszek miłował całe stworzenie, ponieważ jest ono darem Boga i wyraża się w nim miłość Boga do człowieka. Dlatego Franciszek z radością przyjmował, ale przyjmował w odpowiedni sposób.

Człowiek zazwyczaj wykorzystuje dary Boże bez ich poszanowania. Nie zastanawia się nad sposobem, w jaki korzysta chociażby z przyrody i niszczy ją. Franciszek kochał przyrodę i miał ogromny szacunek do całego stworzenia, ponieważ Bóg poprzez przyrodę wyraził swoją miłość do człowieka; ponieważ jest to dar Boży. Czerpał z niej tyle, ile było konieczne do życia. Ale za każdym razem, kiedy czerpał, wielbił Boga za otrzymane dary. A więc kiedy zbierał owoce, kiedy mógł posilić się owocami chociażby leśnymi, to wielbił Boga za dar miłości i za to, że Bóg w ten sposób karmi jego ciało. Nie wyciągał ręki po rzeczy, które są ponad te dary, to znaczy nie wyciągał ręki do obficie zastawionych stołów, ponieważ to jest zbyt wiele, to już człowiek tworzy na podstawie darów Bożych zbyt wielką obfitość, która zamiast mu służyć, szkodzi mu. Franciszek zrezygnował z nadmiernej obfitości, jaką człowiek stara się zapewnić we wszystkim, nie tylko, jeśli chodzi o pożywienie. Franciszek cieszył się jedynie tym, co jest konieczne, odsuwał wszystko co ponad, ponieważ nie służy jego duszy; ponieważ Bóg daje mu to, co jest mu tylko naprawdę potrzebne. Czytaj dalej

Konferencja o. Kamila o małej drodze św. Teresy z Lisieux

Zapraszamy do ponownego wysłuchania konferencji o. Kamila, która została wygłoszona w Gietrzwałdzie podczas naszego Jubileuszu Wieczerników. Z pewnością słowa pouczenia zawarte w tym nagraniu pomogą nam przygotować się i przeżyć jutrzejszy dzień patronalny, który w naszej wspólnocie poświęcimy Świętej z Lisieux.

1. Konferencja o. Kamila o małej drodze św. Teresy z Lisieux:
Gietrzwald_konferencja

To, co odkryła św. Teresa – wystarczy zaufać

To, co na nowo odkryła św. Teresa od Dzieciątka Jezus można streścić w kilku słowach: Mądrością jest porzucić mądrość tego świata, mądrość własną i przyjąć ją od Boga. Aby być świętym, trzeba przyjąć świętość z rąk Boga. Aby być wielkim w Królestwie Niebieskim, trzeba być małym, aby wielkość przyjąć z rąk Boga. Aby iść drogą, którą ukazuje św. Tereska, trzeba po prostu zaufać Bogu, pozwolić Mu, aby prowadził przez życie i przyjąć wszystko od Niego.

Gdy słuchamy słów św. Tereski, czy też czytamy w jej zapiskach, wydają nam się one oczywiste. Wystarczy zaufać, wystarczy być jak dziecko, wystarczy przyjąć swoją małość, aby przyjmując wszystko z rąk Bożych żyć szczęśliwie. A jednak w codzienności okazuje się to dosyć trudne. Wielkością św. Teresy jest jej wielka pokora, w tej pokorze – wielka ufność. Choć nazywana małą świętą, jest Wielką Świętą. Św. Teresa na nowo odczytała Ewangelię – naukę Jezusa, jej rdzeń, jej serce. Zrozumiała serce Ewangelii, przybliżyła Kościołowi na nowo naukę Jezusa. Pozwoliła, by Jego nauka stała się bliska duszom ludzkim. Sprawiła, że Bóg stał się Kimś bliskim człowiekowi. Niezwykłym jest fakt, że uczyniła to osoba, która nie miała szczególnego wykształcenia teologicznego, ale właśnie jej życie pokazuje, iż nie w wiedzy jest sprawa, nie w szczególnym wykształceniu, ale w otwartości serca, w pokorze, w ciągłym poszukiwaniu prawdy, w ufności, w prostocie przyjmowania Słowa Bożego, w otwartości na natchnienia Boże. Była najmłodszą w swoim zgromadzeniu, ale dojrzałością przewyższała pozostałe siostry. Jej słowa, jej sposób bycia były dla innych bogactwem, nauką. Czytaj dalej