Rekolekcje – dzień trzeci; Jezus jedyny Baranek

Wprowadzenie do Różańca

Razem z Jezusem przybliżamy się coraz bardziej do Jego Męki. W Jego Sercu pojawia się coraz większe cierpienie i jakże często ciemności ogarniają Jego duszę. Jednak od czasu do czasu Bóg Ojciec wlewa w Jego duszę światło. Tym światłem jest świadomość tego, co nastąpi po śmierci i zmartwychwstaniu. Wtedy w duszę Jezusa wchodzi radość. Patrzy w tę przyszłość, a Jego Serce doznaje ukojenia, bowiem widzi ogromny sens Jego Męki, niezwykłe znaczenie dla wszystkich ludzi. Widzi początki rodzącego się Kościoła, widzi potem Kościół rozwijający się w następnych wiekach, widzi Świętych, którzy będą szli dokładnie Jego śladami. Widzi wszystkie dusze, które zostaną pocieszone, podniesione, uzdrowione dzięki Jego Męce. Widzi wiele takich dusz, które w ostatnim momencie swego życia spojrzą na Krzyż i doznają zbawienia. Widzi też i życie swojej Matki, i Jej chwałę, którą zostanie otoczona, gdy Bóg zabierze Ją z duszą i ciałem do Nieba. Tym wszystkim Jego Serce raduje się. To pociesza Go, daje chwile wytchnienia przed nadchodzącą Męką. To są chwile, a potem znowu Jego Serce obejmują ciemności, cierpienie, obrazy męki, świadomość, jak bardzo będzie musiał cierpieć. W dodatku ciągle ma wokół Siebie tych, którzy Go atakują. Nie może spokojnie oczekiwać na wydarzenia Wielkiego Czwartku, Piątku, musi odpierać ataki. Nadal przygotowuje Apostołów. I tutaj różne uczucia ma w Sercu. Kocha tych najbliższych przecież. Poświęcił im trzy lata, a widzi, jak bardzo są jeszcze nieświadomi, bezbronni, jak dzieci, nierozumiejący niczego. Widzi, co stanie się z nimi w Czwartek w nocy, w Piątek i widzi ich rozpacz, strach w Sobotę. Chciałby jak najwięcej im przekazać, a jednak trudno im zrozumieć. Cały czas tkwią w swoich wyobrażeniach o Nim. Każdy z nich miał jakieś plany związane z Jezusem, każdy nieco inaczej wyobraża sobie przyszłość.

 Dzieło Zbawcze – wielkie, potężne Dzieło, którego człowiek nie jest w stanie pojąć. Również ci, którzy już narodzili się w Kościele, w nim wzrastali; również ci, którzy korzystają teraz z całego dorobku Kościoła, nie rozumieją wielkości Dzieła i jego znaczenia. Ta wielkość, nieskończoność jest zarazem wspaniałością i pięknem, a jednocześnie niezwykłym, olbrzymim ciężarem w Sercu Jezusa, bo On wie, że właśnie na Nim spoczywa teraz wypełnienie do końca tego, co było zapowiedziane. On pragnie wypełnić, pragnie, by to Dzieło do końca zostało wypełnione. Miłuje wszystkie dusze miłością, którą po ludzku trzeba by nazwać szaleńczą, bo prawdziwe trzeba być szaleńcem, żeby mając świadomość czekającej Męki, pragnąć jej i iść w jej objęcia, jak w objęcia oblubienicy. Czytaj dalej

Zdrada Judasza

Jezus przez modlitwę cały czas trwał w Ojcu

Jezus, zjednoczony z Ojcem, przyszedł na świat, w swoim sercu niosąc wolę Ojca. Mimo że tę wolę Ojca znał, Jego wola była tożsamą z wolą Ojca, to jednak poświęcał bardzo dużo czasu na modlitwę. Choć zjednoczony ze swoim Ojcem, dużo się modlił. Modlitwa dla Niego była wytchnieniem, radością, bo spotykał się z Ojcem. Wtedy też niejako ugruntowywała się w Nim wola Ojca. Poprzez modlitwę cały czas trwał w swoim Ojcu. Dzięki modlitwie, która Go łączyła, jednoczyła z Ojcem, mógł dążyć do wypełnienia misji. Dzięki temu, że trwał w swoim Ojcu, miał siłę, by wypełnić wolę Ojca.

Ta częsta modlitwa Jezusa do Ojca powinna zastanawiać nas, bowiem przecież Jezus jest Bogiem. A jednak jako człowiek chciał trwać w swoim człowieczeństwie w zjednoczeniu z Bogiem, z Bogiem Ojcem. Swoje człowieczeństwo poddawał woli Ojca. To, co czynił Jezus, ta częsta modlitwa, to obraz dla każdej duszy. To przykład dla każdego człowieka. Można znać wolę Bożą, jednak aby ją wypełnić, trzeba zjednoczenia z Bogiem. Można znać wolę i można czuć się mocnym. Mimo to, aby wypełnić wolę Ojca, trzeba modlić się, trzeba trwać w zjednoczeniu.

Dlaczego o tym mówimy? Otóż przez te kilka ładnych lat w jakimś stopniu wspólnota poznaje swoją drogę, poznaje wolę Bożą. Wie mniej więcej czego Bóg oczekuje od jej członków. Jednak aby móc wypełnić wolę Bożą, trzeba być zjednoczonym z Bogiem. Tylko wtedy jest to możliwe. Można nawet czuć w sobie taką pewność, że zna się te wolę i wie, jak trzeba ją wypełnić. Można w sobie czuć tę siłę do wypełnienia tej woli. Jednak jeśli człowiek nie będzie żył w zjednoczeniu z Bogiem, jeśli nie będzie się modlił, nie wypełni woli Bożej. Spełni swoje wyobrażenie o niej.

Bardzo ważne jest zjednoczenie z Bogiem, a zjednoczenie przychodzi na modlitwie. Dusza, która się modli, jest przez Boga jednoczona z Nim. To przed taką duszą, która staje przed Bogiem, autentycznie, w prawdzie i w pokorze, Bóg otwiera swoje Serce, swoje tajemnice, prowadzi tę duszę i wypełnia swoją wolę w tej duszy. Czytaj dalej

Rekolekcje – dzień drugi: W Jezusie dokonuje się zbawienie

Wprowadzenie do Różańca

Jezus żyje już Męką. Jego Serce całe zawładnięte jest pragnieniem złożenia Ofiary Bogu Ojcu za wszystkich, za każdą duszę. Jest to tak wielkie pragnienie, by zbawić całą ludzkość, iż Jezus dąży do tych ostatnich dni pragnąc, by jak najszybciej nadeszły, mimo, że ma świadomość męki, jaka Go czeka. Zresztą On już doświadcza ze strony faryzeuszy nienawiści, która potem będzie się jeszcze potęgować i towarzyszyć Mu do końca, do samej śmierci. Jezus zarazem nosi w Sobie wszystkie zapowiedzi z Nim związane, a dawane przez Boga prorokom, a poprzez proroków narodowi wybranemu. On niejako słyszy nieustannie, wybrzmiewa w Nim każde Słowo Boga wypowiedziane o Nim i doświadcza w Sobie, iż każde z tych słów właśnie staje się ciałem. Jako człowiek niemalże fizycznie doświadcza, iż słowa wypowiadane wcześniej w Nim stają się ciałem, w Nim się uobecniają, urzeczywistniają, dopełniają, jak gdyby teraz wychodzą na światło dzienne. Słowa te są bardzo czytelne. Jezus doświadcza tego w różnych sytuacjach. W Nim te słowa brzmią, w Jego postawie, w Jego odpowiedziach faryzeuszom, w Jego czynach przeróżnych. On to wszystko widzi. Człowiek musi posiąść pewną wiedzę (taką wiedzę posiadają teologowie), by potrafić wytłumaczyć znaczenie słów chociażby z Księgi Izajasza o Słudze Pańskim odnośnie Jezusa, sytuacji, w której się znalazł, Jego postawy, wypowiadanych słów. Jezus doświadcza tego wszystkiego na Sobie. Jest to niejako utwierdzeniem Go w Jego powołaniu. A więc rzeczywiście staje się On Tym, którego Słowo ma moc i mądrość. W dyskusjach z faryzeuszami Jezus jest zawsze zwycięzcą; zawsze Tym, który mówiąc głęboką prawdę staje na pozycji osoby wiarygodnej, której nie można się oprzeć, a której argumentom nie da się zaradzić. Zawsze ma rację. Czytaj dalej

Rekolekcje – dzień pierwszy: Miłość Ojca i Syna

Wprowadzenie do Różańca

WIELKI TYDZIEŃ – najpiękniejszy, najbogatszy w miłość czas w okresie Roku Liturgicznego Kościoła; czas niesłychanie bogaty, obfitujący w łaski; czas, w którym Bóg wylewa pełnię swojej miłości na dusze i pragnie, by dusze przyjmowały tę miłość; czas, w którym wszystko, co było zapowiedziane od wieków, o czym mówili prorocy narodu wybranego, wypełnia się. Jeśli dusza otworzy swoje serce staje się świadkiem najważniejszych wydarzeń – wydarzeń zbawczych. Uczestniczy w nich, a one same będąc wielkim darem Bożej miłości napełniają jej serce, przemieniając duszę.

Dzisiaj uświadomimy sobie NIEZWYKŁĄ MIŁOŚĆ BOGA OJCA DO SYNA. Każdy człowiek wierzący wie, że Bóg Ojciec miłuje swego Syna, a Syn miłuje Ojca. Jednak większość ludzi pozostaje w sferze rozumowego stwierdzenia tego faktu i nie rozważa go głęboko w sercu. A relacja między Ojcem a Synem jest najpiękniejszą relacją, a w dodatku do tej relacji zaproszony jest każdy człowiek. Poznając relację pomiędzy Bogiem Ojcem a Synem, człowiek może zrozumieć do czego jest zaproszony.

W dzisiejszym pierwszym czytaniu (Iz 42, 1-7) podczas Eucharystii będziecie słyszeć słowa o wybranym Słudze Pańskim, który został powołany przez Boga, uformowany, ukształtowany i poprowadzony za rękę. Ten Sługa jest szczególnie umiłowanym Boga i pełni Jego wolę. Kiedy będziecie słuchać tego fragmentu i otworzycie serca, zobaczycie, iż są to słowa pełne czułości do tegoż Sługi. Tym Sługą jest Syn Boży. Jednocześnie każdy człowiek jest poprzez Jezusa również takim sługą Pańskim, tak umiłowanym, ukształtowanym, formowanym, prowadzonym za rękę. Miłość Boga Ojca do Jezusa jest ogromna. Człowiekowi czasem trudno w to uwierzyć, gdy myśli, iż Bóg Ojciec posłał Syna na ziemię, aby ten przeżył mękę i śmierć na Krzyżu. Trzeba prawdziwie zagłębiać się w miłość Bożą, by zrozumieć, czym ona jest. Jednocześnie, by w jakimś, chociaż niewielkim stopniu zrozumieć relację Trzech Osób Boskich, które choć są Trzema Osobami mają tę samą wolę, miłują tą samą miłością, mają to samo pragnienie. Rzeczywiście Bóg Ojciec posyła Syna, jednocześnie miłość Ojca dochodzi do zenitu w  momencie, gdy Syn wypełnia ostatecznie Jego wolę. Ale miłość, która obejmuje Syna jest jednocześnie miłością skierowaną do każdego człowieka. Bóg Ojciec z niezwykłą czułością pochyla się nad swoim Synem, nad każdym Jego krokiem podczas drogi krzyżowej. Przedstawiając to w sposób ludzki, żeby zrozumieć miłość Ojca do Syna można powiedzieć, że zalewa Syna potokami łez, współcierpiąc z Nim na drodze krzyżowej. Daje Synowi wszystko. Z czułością Go powołał, uformował w ciele ludzkim, dał ludzkie ciało, z czułością kształtował, wychowywał, prowadził. I w Synu umiłował każdego człowieka. Dlatego Syn miłując Boga Ojca miłuje dokładnie tak samo każdego człowieka. Gdy czytamy, że ten Sługa Pański nie złamie trzciny nadłamanej, nie podniesie głosu, to tylko dlatego, że miłuje każdego człowieka miłością Ojca, który miłuje swojego Syna właśnie taką miłością. To Bóg Ojciec miłuje Syna miłością doskonałą, a w Synu miłuje każdego człowieka, dlatego nie chce krzywdy nikogo. I dlatego Syn w czasie Męki w żadnym momencie nie ma myśli przeciwnej miłości wobec swoich katów. Nie ma ani jednej myśli, pretensji, żalu, nienawiści, złości, buntu. To jest niezwykłe, ponieważ człowiek nie potrafi tak kochać, a Syn Boży tak kocha. Bóg Ojciec miłując w Synu każdego człowieka jak gdyby jest zniewolony własną miłością, dlatego nie czyni żadnej krzywdy żadnemu z katów, którzy katują Jego Syna. On Sam posłał do tych katów swego Syna, by poprzez miłość dokonał Zbawienia.   Czytaj dalej

Wieczernik w Gietrzwałdzie (mp3)

W Uroczystość Św. Józefa, Oblubieńca NMP, nasza wspólnota uczestniczyła w kolejnym Wieczerniku Modlitwy zorganizowanym w Sanktuarium Maryjnym w Gietrzwałdzie. Podczas tego spotkania nasze serca były wprowadzane w dni Wielkiego Tygodnia. Dziękujemy Bogu i Jego Matce za łaskę wspólnego trwania na modlitwie i ubogacenie naszych maleńkich serc Miłością. Naszą wdzięcznością obejmujemy także wszystkich tych, którzy przyczynili się do przygotowania i przeprowadzenia kolejnych dni skupienia i Wieczernika. Zapraszamy również do wysłuchania fragmentów nagrań zarejestrowanych na tym spotkaniu.Adoracja_Gietrzwałd

1.Adoracja Najświętszego Sakramentu:

2. Modlitwa w Godzinie Miłosierdzia:

Wielkopostny dzień skupienia – 19 marca

Wprowadzenie

PDF_pobierzTrwajmy z Jezusem. Bądźmy z Nim w każdym momencie Jego Męki. W każdej chwili starajmy się Go po prostu kochać. Miejmy świadomość własnej małości. Niech pycha nie podpowiada nam, że możemy cokolwiek uczynić. Miłość niech mówi nam, iż trzeba kochać.

Człowiek nie jest w stanie pomóc Jezusowi, nie poniesie za Niego Krzyża i nie weźmie cierpienia, które On musi podjąć. Jednak, mimo, że człowiek nie może nic uczynić, to stając przed Jezusem, otwierając serce, starając się kochać, czyni najważniejszą i największą rzecz. Z jednej strony nic nie może uczynić, z drugiej jednak czyni. MIŁOŚĆ, KTÓRĄ CZŁOWIEK W SWOJEJ WOLNOŚCI DAJE JEZUSOWI JEST NAJWAŻNIEJSZĄ RZECZĄ, NAJWIĘKSZĄ, wydawać by się mogło takie nic, bo kimże jest człowiek, a jednak – jest to najcenniejsze. To trochę tak, jak z podarunkami małego dziecka, które narysuje dla swojej mamy rysunek. Mimo, że nie przedstawia on obiektywnie żadnej wartości (dziecko jeszcze nie potrafi rysować, są to kreski, które trudno nawet zinterpretować), chociaż w niczym ten rysunek nie zwiększa majątku rodziny, w niczym nie pomaga, jednak podarowany mamie jest dla niej najcenniejszym – jest wyrazem miłości dziecka do niej i cieszy ją ogromnie. Wydawać by się mogło, że w problemach dnia codziennego, w różnych przeciwnościach ten rysunek nie ma żadnego znaczenia, a dla mamy ma największe. Z radością w sercu, z miłością, którą otrzymała od swego dziecka idzie do swoich obowiązków i podejmuje je. Wygląda na uskrzydloną – to miłość dodała jej skrzydeł.

Podobnie ma się z miłością człowieka i z Jezusem. Z jednej strony nic nie możemy uczynić, by ulżyć w cierpieniu, nie możemy ponieść Krzyża za Jezusa, nic nie możemy uczynić, a jednak, gdy z miłością staniemy przy Nim ofiarowując Mu swoje serca, będzie to dla Niego najcenniejszym darem, który doda Mu sił i pomoże Mu pójść na sam szczyt. Dlatego nie zniechęcajmy się, nie rezygnujmy z nieustannego jednoczenia się z Jezusem cierpiącym. Starajmy się nie pozostawiać Go samego, nie odpoczywajmy, ale stale na nowo podejmujmy wysiłek. Wielką radością będziemy w Sercu Jezusa, bo On nie pozostanie dłużny, wynagrodzi nas o wiele bardziej. Jego łaski są nieporównywalnie większe do naszych darów. Czytaj dalej

Wielkopostny dzień skupienia – 18 marca

Wprowadzenie

Spójrzmy na Jezusa. Spójrzmy na Jego cierpienie ma Krzyżu. Niech Jego męka nie obojętnieje nam. Nie przyzwyczajajmy się do tego widoku, nie traktujmy jako coś zwyczajnego, coś nam dobrze znanego. Niech nasza wrażliwość z każdym spojrzeniem wzrasta. Bardzo ważna jest ta wrażliwość serca na Boże cierpienie. To prawda, że człowiek męczy się wszystkim, jest po prostu słaby. Niemniej jednak starajmy się trwać pod Krzyżem. W Niedzielę Palmową będziemy razem ze wszystkimi wiwatować na cześć Jezusa. Okrzykniemy Go Królem. Będziemy słać pod Jego stopy płaszcze, będziemy machać palemkami. Jeśli teraz nie przygotujemy się dobrze, jeśli nasze serca nie zjednoczą się z Jezusem cierpiącym, będziemy dokładnie tak wiwatować i tak przeżywać potem następne dni, jak przeżywali je Żydzi – powierzchowne emocje, najpierw euforia i radość, potem dezorientacja, a potem nienawiść. Ulegniemy, tak jak i oni ulegli całemu tłumowi. Co prawda niektórzy z nich przerażeni całą sytuacją nie potrafili wybrać prawdy, miotali się pomiędzy jednym a drugim uczuciem, ale w końcu ulegli.

Uczniowie chodzili z Jezusem trzy lata. Jezus trzy lata ich przygotowywał do tego czasu. Pod koniec coraz częściej mówił Apostołom o swojej Męce. I tak nic nie zrozumieli. Gdy nadeszła pora, uciekli. Byli przerażeni, zrozpaczeni, a wątpliwości miotały ich sercami. JEŻELI DUSZA PRAGNIE TOWARZYSZYĆ JEZUSOWI, MUSI BYĆ Z JEZUSEM CAŁY CZAS. Maryję Bóg obdarzył łąską zjednoczenia z Jezusem, życia z Nim w zjednoczeniu doskonałym. Jej życie przemienione zostało w życie Jezusa. Żyła Jego życiem, dzięki temu mogła uczestniczyć do końca. Dzięki temu mogła współuczestniczyć w Jego Męce, Jej Serce nie poddało się zwątpieniu, rozpaczy; dzięki temu mogła stać się Współodkupiecielką, Matką wszystkich ludzi. Jeśli pragniemy rzeczywiście wypełnić wolę Bożą, jeśli pragniemy wypełnić powołanie od początku do końca, które dał każdemu z nas Bóg, MUSIMY ZJEDNOCZYĆ SIĘ Z JEZUSEM. Bez zjednoczenia nie da się wypełnić woli Bożej. Człowiek nie jest w stanie unieść powołania, które jest krzyżem. Ale kiedy jednoczy się z Bogiem, żyjąc z Nim w ścisłej relacji, wtedy krzyż unosi człowieka. Jest nadal krzyżem odczuwalnym, ale to krzyż unosi człowieka.   Czytaj dalej

Kto popełnia grzech, jest niewolnikiem grzechu

Pierwszy człowiek był prawdziwie wolny. Grzech spowodował, że człowiek stał się jego niewolnikiem. Niewolnik zaś ma taką mentalność, że często nie potrafi wyzwolić się z niewoli w swoim umyśle, w swoim sercu. Nieraz tak bardzo tkwi w niewoli, że w swoim sposobie myślenia, w swej świadomości uważa, że nie ma możliwości bycia wolnym. W pewnym momencie niewolnik przestaje już czekać na wolność i przestaje działać w kierunku uwolnienia. Tak bardzo wchodzi w te wszystkie zniewolone sytuacje, że nie widzi możliwości wyzwolenia. Jest tak bardzo uwikłany w grzech, że przestaje widzieć światło wolności. Nie widzi, że jest niewolnikiem, nie widzi swego zniewolenia i przyjmuje je jako wolność. Jest to wielki dramat, ponieważ, jeśli człowiek nie widzi swojej niewoli, nie będzie chciał się wyzwolić, pozostanie w niewoli.

Jezus przyszedł na ziemię, aby uwolnić człowieka, uczynić go na nowo wolnym. I dokonał tego. Zapłacił za wolność człowieka własną Krwią. Człowiek tak bardzo mocno w swej świadomości tkwi w niewoli, że nie dostrzega, iż został wyzwolony, że może korzystać z wolności. Jezus udziela swego Ducha Kościołowi i wszystkim wierzącym, aby mogli w świetle tego Ducha zobaczyć, czym jest wolność, a czym niewola i aby każdy mógł dokonać wyboru. Wydawać by się mogło, że człowiek wierzący ma taką jasność w swoim sercu. Niestety, nie jest to do końca prawdą. Niewola, w której człowiek tkwił tak długo stała się niemalże życiem człowieka, jego codziennością. Człowiek przyzwyczaił się do niej i widzi w niej to, co uznaje za ponętne, warte zainteresowania. W tej niewoli widzi dla siebie rzeczy, które pragnie posiąść lub którymi pragnie żyć. Ten sposób życia jest mu wygodny, przyzwyczaił się do niego. Natomiast wolność okazuje się być chwilami trudną, wymagającą pewnej odwagi, podejmowania decyzji, wyborów, nie zawsze aż tak popularnych, nie zawsze aż tak przyjemnych, jak było to w niewoli. Chociaż człowiek został wyzwolony, to powraca do niewoli.

Dusze zazwyczaj dziwią się szemraniom Izraelitów na pustyni, że wymawiali Mojżeszowi, iż wyprowadził ich z Egiptu i że chcieliby powrócić. Dokładnie to samo czynią również dusze współcześnie – powracają do niewoli, bo jest mniej wymagająca, łatwiejsza, przyjemniejsza; bo nie trzeba być w niej odpowiedzialnym za siebie, za swoje czyny. Jednak Jezus czyni wszystko, by wyrwać człowieka z tego stanu. Umiłował człowieka tak bardzo, że teraz stara się pokazać człowiekowi jego zniewolenie, życie w niewoli. Stara się człowiekowi uświadomić, w czym on tkwi i jakie są konsekwencje takiej postawy. Zadziwiające jest to, że człowiek żyjąc w zniewoleniu, doświadczając również negatywnych konsekwencji tego zniewolenia, jednak nie zwraca się ku światłu i ku wolności. Brnie coraz bardziej w niewolę. Nie widzi tego, co jest na końcu drogi, którą obrał, chociaż Bóg stara się to człowiekowi w różny sposób pokazać. Czytaj dalej

Jeżeli nie uwierzycie, pomrzecie w grzechach swoich

„Jeżeli nie uwierzycie, że Ja jestem, pomrzecie w grzechach swoich” – bardzo ważne słowa Jezusa z dzisiejszej Ewangelii (J 8, 21-30). Jeżeli nie uwierzycie! Faryzeusze nie przyjmowali słów Jezusa, odrzucali Jego naukę, odrzucali Jego Osobę. Widzieli znaki i łatwo mogli je powiązać ze słowami z Pisma. Mogli odczytać te znaki, mogli zobaczyć w Jezusie Mesjasza, ale oni nie chcieli Go przyjąć. „Jeżeli nie uwierzycie, że Ja jestem, pomrzecie w grzechach swoich.” Wiara w Chrystusa daje zbawienie, daje życie wieczne. Przyjęcie Go do swojego życia, uznanie Go swoim Panem, swoim Bogiem daje życie. Wyznawanie Go, jako swego Zbawiciela – daje życie. Szkoda, że tak bardzo zamknięci byli faryzeusze w swoim zafałszowaniu, w swojej nienawiści.

W pierwszym czytaniu (Lb 21, 4-9) Bóg polecił Mojżeszowi uczynić miedzianego węża. Spojrzenie na tego węża ratowało życie człowiekowi ukąszonemu przez węża. Człowiek musiał uwierzyć, żeby spojrzeć. Z drugiej strony – ten, kto zdaje sobie sprawę, iż może umrzeć, chwyta się różnych sposobów, aby się ratować. Ciekawe, jak bardzo musieli być zadufani w sobie faryzeusze, skoro nie odczuwali potrzeby ratunku, skoro nie powstała w nich myśl, że może jednak warto uwierzyć w Jezusa i przyjąć Go, aby mieć życie wieczne. Jak bardzo musieli być pyszni, jak bardzo zarozumiali! „Jeżeli nie uwierzycie (…), pomrzecie w grzechach swoich.” Wiara w Jezusa przynosi życie wieczne, życie Boskie; życie, jakiego człowiek tak naprawdę nie zna. Dopiero w wieczności pozna to życie, jakim go Bóg obdarował. Śmierć w grzechu oznacza potępienie – stan duszy, w którym dusza ta w jakimś sensie żyje, jednak jakość tego życia jest straszna.

Dlaczego człowiek współczesny nie spogląda na Tego, który daje życie, tak jak Izraelici spoglądali na węża, aby żyć? Dlaczego współczesny człowiek, tak jak faryzeusze, nie przyjmuje Jezusa? Dlaczego Go odrzuca? Dlaczego nie chce ratować siebie? Powód jest ten sam – pycha, zarozumiałość serca, pewność, że sam sobie człowiek wystarczy, sam sobie jest panem, bogiem. Faryzeusze uważali, że mowa Jezusa jest trudna, chwilami nie do przyjęcia. Obrażali się na Jezusa. Uważali, że On ich obraża. Współczesny człowiek też nie przyjmuje słów Jezusa. Jego słowa wydają mu się trudne, Jego wymagania nie do spełnienia. Współczesnemu człowiekowi wydają się słowa Jezusa przestarzałe, nie na dzisiejsze czasy. Człowiek nie rozumie, że spojrzenie na Jezusa daje życie. Czytaj dalej